Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 30-12-2019, 11:53   #160
Buka
Wiedźma
 
Buka's Avatar
 
Reputacja: 1 Buka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputację
- Ja… - Zająknęła się, jak zwykle, rudowłosa - Ja ze świątyni wracam, gdzie sprzątałam, do młynu idę, do domu… jaśnie panie? - Bogna zmrużyła oczy i starała się dostrzec twarz konnego, czy był to na pewno szlachcic.
- Czekaj… Czy to, aby nie ty spotkałaś te stwory w lesie? Wyspowiadałaś się u Wielebnego, tak jak zleciłem? - w pytaniu mężczyzny dało się słyszeć wyraźną kpinę. Niewiele zostało po nabożnej powadze, którą Otton roztaczał w świątyni. Prychnięcie, które nastąpiło chwilę później, dobitnie świadczyło o tym, że rycerz nie obdarzał sakramentu spowiedzi przesadną czcią.
- Wyspowiadałam się, tak jak waszmość nakazał, i rozgrzeszenie dostałam - Bogna przytaknęła… a jej dłoń powoli uniosła się do końskiego łba, chciała pogłaskać rumaka?
Ogier zarzucił głową nieufnie, kiedy dziewczyna wyciągnęła ramię. Sądząc po rozmiarach zwierzęcia, prawdopodobnie był szkolonym do walki destrierem i nauczony był nie ufać każdej napotkanej osobie. Opowiadało się nieraz o rycerskich koniach, które potrafiły kąsać lub kopać wrogów ich właściciela. Być może ten tutaj należał do tych nieprawdopodobnie cennych zwierząt?
- Jest nieufny - rzucił Otton, klepiąc wierzchowca po szyi. Uspokojony przez jeźdźca ogier uznał, że wszystko jest w porządku i dopiero wtedy pozwolił się pogłaskać wieśniaczce. Stopniowo niespokojne prychnięcia zwierzęcia cichły.
- Leśne bóstwo, o którym wspomniałaś… - Bogna poczuła nagle, jak odziana w rękawiczkę dłoń chwyta pewnie jej nadgarstek. - Muszę wiedzieć gdzie spotkałaś to… Bóstwo.
Otton wpatrywał się w dziewczynę zdeterminowanym wzrokiem z wysokości siodła. Po sile uścisku łatwo mogła ocenić, że wyrywanie ręki raczej nie zakończy się powodzeniem.
- Piękny rumak, nie to co… - Bogna urwała w pół zdania, gdy szlachcic pochwycił jej rękę. Wyraźnie struchlała, a na jej twarzy pojawiło się zaskoczenie i strach.
- Panie, ja naprawdę nie wiem, zaklinam się. Zgubiłam się tego dnia w lesie, błądziłam, i go spotkałam. Nie wiem gdzie to dokładniej było, przysięgam. A iść tam znowu… boję się. I tak bez celu włóczyć się, to mości pan się na mnie rozgniewa - Opuściła nieco wzrok, unikając spojrzenia Ottona.
Uścisk mężczyzny na krótką chwilę stał się silniejszy. Na tyle, by zadać krótkotrwały ból, na co Bogna cichutko syknęła. Wierzchowiec przestąpił z nogi na nogę i prychnął, instynktownie wyczuwając napięcie jeźdźca.
- Nie wiem o czym rozmawiałaś z klechą, ale mnie masz wyśpiewać wszystko. Wszystko, rozumiesz?
Otton cedził każde słowo przez zęby, uporczywie wbijając wzrok w unikającą spojrzenia dziewczynę.
- Panie, proszę… - Zaskomlała dziewoja, ponownie spoglądając na szlachcica, a po jej policzkach spłynęły łzy - Prawdę mówię, prawdę mówiłam, nie wiem gdzie to było, ja się w lasy nigdy nie zapuszczałam, nie znam ich… to boli… panie proszę… - Bognie zadrżały już usta, i raz nawet łknęła.
Mężczyzna przyglądał się dziewce przez chwilę, nim wreszcie rozluźnił uścisk. Albo uwierzył Bognie, albo aż tak mu nie zależało, żeby zacząć pełnoprawne tortury.
- O czym rozmawiałaś z tym… Czymś? - ton rycerza stał się odrobinę mniej złowrogi. - Mówiłaś, że wyglądał jak książę z bajki. Czy ty… Grzmociłaś się z tym diabelstwem?

Rudowłosa przetarła wolną dłonią łzy z twarzy, po czym zarumieniła się.
- Gadać on nie chciał o niczym. Ciągle tylko och i ach, i zostań ze mną piękna w lesie. No i on był już prawie nagi… i ja... też - Dodała po chwili wahania - O tym Wielebnemu nie gadałam... - Przez jej usta przemknął jakby cień uśmiechu -...ale uciekłam, bo coś było nie tak, bo tak dziwnie śmierdziało… i zgubiłam trzewik i… majtki - Zapłonęła rumieńcem.

Przez moment słychać było tylko cykanie świerszczy. Rycerz przyglądał się badawczo Bognie, ważąc w głowie wszystko, co mu właśnie przekazała.
- Obyś mówiła prawdę, dziewko. W innym wypadku... - Otton urwał w pół zdania, zamyślając się na chwilę. - Wracaj prosto do chałupy. Wilki mogą być głodne po zimie i szukać jedzenia w sadybach.
Mężczyzna delikatnie spiął wierzchowca łydkami, by ruszyć przed siebie i wyminąć Bognę.



- Dobrze panie - Przytaknęła dziewoja i nagle… coś jej się wyrwało:
- Proszę, nie czyńcie krzywdy Lutherowi Grolschowi. On by nigdy Nawojki… on ją odnalazł. I poszedł w las szukać jej brata i… tego bóstwa właśnie, żeby… sama nie wiem… pomsty dokonać?.
Otton ściągnął wodze, nie spiesząc się z odpowiedzią. Być może lubił wsłuchiwać się w odgłosy nocy.
- Więc jak go spotkasz, to powiedz mu, żeby lepiej tego “bóstwa” już nie szukał…
Koń ponownie ruszył naprzód. Bogna pozostała sama. A przynajmniej tak jej się wydawało do momentu w którym coś zaszeleściło w niedalekich zaroślach i dało się słyszeć jęknięcie i niewyraźne przekleństwo.
- Kto...tam? - Wydusiła z siebie Bogna, gotowa rzucić się do ucieczki.
Przez chwilę nie było słychać zupełnie nic poza świerszczami owymi. W końcu jednak do ich zgodnego chóru dołączył głos męskiego zrezygnowania:
- Luther…

Rudowłosa roześmiała się cicho, po czym nawet kilka razy z radości przyklasnęła.
- Wyłaz z tych krzaków! Jak ja się cieszę że to ty! Tak się o ciebie martwiłam… - Bogna zaczęła trajkotać, jednocześnie robiąc parę kroków w stronę młodego Grolscha.
Zarośla odpowiedziały sapnięciem, po czym po chwili również krótkim:
- Nie mogę… wstać… żeżby to licho…
Nadal nie było widać co się w nich kryje.
- Wyjdziesz wreszcie, czy może… zajęty tam czymś jesteś? - Dziewoja zachichotała, po czym zaczęła przedzierać się powoli przez krzaczory do młodziana - No ale chyba goły nie jesteś co? - Bogna parsknęła śmiechem.
Znalazła go siedzącego i rozmasowującego biodro. A przynajmniej próbującego. Minę miał nietęgą ilekroć łapał się za dawną kontuzję.
- Chyba… przedobrzyłem - mruknął piwowarczyk. Nie chciał by go Boguśka na podsłuchiwaniu przyłapała, ale kędy się zerwał, żeby na zad doma wrócić, to go tak zapaliło jakby go jednak ojce tym kijem w chacie przećwiczyli. I mleko wylało się. - Do twoich szedłem. Co by Racimira do chaty taty ściągnąć. Aleć go wywiało gdzie… Wiesz kaj go znajdę? Aaaa!!! No bym zapomniał… Światka znalazłem!
- Znalazłeś go? Cudnie!
- Ucieszyła się Bogna, po czym przyklęknęła przy Lutherze - Ja tam nic nie wiem, dopiero do młynu wracam, cały dzień mnie nie było. Dziwne żeby Racimira nie było - Odrobinę się zmartwiła… kładąc dłoń na jego kolanie -Boli cię co? - Spytała.
- Pewno popili z Żyrkiem… - dumał przez chwilę nad tym gdzie młynarzów pognało.
Po chwili swobodnie przesunął jej rękę wyżej na swoje już pod dotykiem wyczuwalnie zniekształcone biodro.
- Tu. I pizga kiejby we kości co złe zamieszkało. Pomożesz mi wstać?
- Racimir może być, ale Żyrko ostatnio nie pijał - Bogna uśmiechnęła się, na krótką chwilę masując biodro młodziana palcami, po czym w końcu pomogła jemu jakoś wstać.
- Masz chwilę żeby do młyna ze mną zajrzeć? Bo… no bo trochę się boję, jak tam ciemno i głucho - Wzruszyła ramionami.

Młody Grolsch to krzywiąc się z bólu to wzdychając z ulgi od znachorskich zabiegów Bogny, spojrzał raz w jednym kierunku, potem w drugim i skinął głową.
Po chwili z jej pomocą stał już na nogach i mogli ruszyć.
-, Słyszałem… coś Ottonowi rzekła - powiedział nie precyzując jednak dokładnie co słyszał - Dzięki Boguśka. Mocno rozsierdzon był?
- No tak trochę… - Powiedziała dziewoja, po czym rozglądnęła się, i przeszła do konspiracyjnego szeptu, nachylając się nieco do Luthera - On jest jakiś dziwny. W świątyni to wielki i prawie sam niczym jakiś święty pan, a tu ze mną… to się naśmiewał, czy się wyspowiadałam i takie tam. Ja myślę… - Bogna się ponownie rozglądnęła - Z nim jest coś nie tak. Na widoku to cny rycerz, ale sam to… choliba wie. Wszystko wokół niego coraz bardziej podejrzane. Prawie mi rękę połamał, żebym gadała gdzie stwora widziałam, no i gadał też, że ty go masz nie szukać…
Piwowarczyk podrapał się po upstrzonej liśćmi czuprynie. Nie dumał tak wcześniej o panu dziedzicu. Zdał mu się tam przed świątynią typowym herbowym. Ale przyznać było trzeba, że jego spotkanie z Bogną do zwyczajnych nie należało.
- Może… - zaryzykował najbezpieczniejszego wyjaśnienia - taki już jest? Gdy go nikt nie widzi.
Oboje przez chwilę milczeli rozwijając chcąc czy nie, w myślach własne domysły.
- To jak, idziesz ze mną do młyna? - Sierota spytała młodziana już normalnym tonem.
- Pójdźmy - potwierdził.




.
 
__________________
"Nawet nie można umrzeć w spokoju..." - by Lechu xD
Buka jest offline