Noc 22 Brauzeit 2518 KI, mur Herrendorfu
Rozpoczął okruszek w zielonym oku. Pierwszy okruch zamieszania, zagnieździł się jak pasożyt, a kiedy łzy wymyły szkodnika, huśtawka szaleństwa hulała rzeczywistością, drwiąc sobie ze zdrowych zmysłów i racjonalnych decyzji.
- Tup, tup, tup - stopy ciężko uderzały o kamień, dziesiątki histerycznie stawianych kroków. W pospiechu, w obłędzie. - Trzymaj, kurwa, trzymaj. Pchaj go cholerę. - szarpały przestrzeń okrzyki i ponaglenia. Kształtowani rozpaczliwymi rozkazami najemników z Remer wieśniacy Herrendorfu rzucili się w objęcia chaosu, który równie łatwo niszczy, co tworzy. Zdumiało dziwnookoą adeptkę, jak łatwo mieszanina
Dhar przenika do rzeczywistości, plącząc myśli i chęci, choćby były żywym srebrem. Każdy przecież z towarzyszy dobrze radził -
Szkoda, że tak późno, można było tą procę sprawić - pomyślała Olivia, prawdziwie zła, że nie przewidziała tak rozpaczliwego scenariusza na
Noc 22 Brauzeit 2518 KI.
Chaos wszak mógł służyć i broniącym Herrendorfu. Należało wziąć wydarzenia i zdarzenia w karby. -
Czy to wciąż będzie chaos, czy właśnie jego bliźniak prządek? - łamało głowę panny Hochberg, ale dochodzenie nie było na zaistniałą okoliczność, dlatego czym prędzej je odrzuciła.
Ametystowe światło obalało stosy nieumarłych, ale Lautermann nie mogła być jednocześnie wszędzie, w asyście kruków Leto kroczyła murem krusząc kolejne rampy ozywięńców. Uznawszy się za zapomnianą przez czarodziejkę Olivia Hochberg puściła mentalną spódnicę. Nie tracąc kontaktu z tym co działo się na murze, rozpoczęła splatanie gwiazdy magii. Zawijała w dłoniach, bez wcześniejszego rozmachu, plotła paluszkami, skierowała kroki w stronę wysokiego stosu. Słyszała Saxę, spojrzała w jej oczy i zaplotła to w gwiazdę. Sama nie wiedział jak, tak spokojna jak kapłan na pogrzebie, pocałowała rozgorączkowaną dziewczynę. - Podpal ich kochana! - Szepnęła, choć głos zachrypiał.
Ten charchot nie był przypadkiem, a przepowiednią. Knuła już mała czarownica jak utkać dźwięk niesłyszalny, a drżący dla nieumarłych. tymczasem minęła, Valdis i złożyła się do zaklęcia. Korek buteleczki z oliwą wyszedł gładko i kilka gęstych kropli wyparowało na murach Herrendorfu.
- Allevio! - wykrzyczała, odważnie krocząc w kierunku najwyższej rampy.