07-01-2020, 18:32
|
#56 |
| Pzygotowali się, napocili, żeby wszystko ogarnąć, a tu... dupa. Okazało się, że gobliny nie były zainteresowane stanicą i po prostu ruszyły na zachód. Cichy przez dłuższą chwilę przyglądał się tej zbieraninie, bijąc się ze sobą w myślach, czy krzyknąć, ile płuca dadzą, czy jednak siedzieć cicho.
Sierżant nie reagował, więc chyba lepiej było się nie wychylać z jakimiś własnymi inicjatywami. Zresztą, nawet nie wiadomo było, czy te pokurcze ich zauważyły, a jeśli nawet tak, to po prostu zostawiły, jakby byli nic nie znaczącymi parchami. Coś tu Ebertowi mocno nie grało. - Myślałem, żeby wrzasnąć, ale nie było rozkazu, to trzymałem mordę na kłódkę - Cichy spojrzał na Gunnara. - Sporo ich, jak za nimi ruszymy, to trza będzie ich wziąć z zaskoczenia, inaczej na otwartym terenie nie damy rady. Ruszamy za nimi, nie, sierżancie? Bo jak żem tak patrzył, to mi się nie wydaje, żeby zawróciły w naszą stronę. Coś ich na zachód gnało, pewno mają jaką ważniejszą rzecz tam do zrobienia.
Gobasy wciąż panoszyły się w okolicy, niezrażone paskudną pogodą, więc musieli coś z nimi zrobić. Mieli obowiązki, rozkazy, a rozkazy trzeba było wykonywać, bez względu na wszystko. Nie wybaczył by sobie, gdyby siedział na dupie w stanicy, a zieloni pomordowali okolicznych wieśniaków. To byłaby plama na mundurze i honorze, której nic by nie wywabiło. - Jestem za pogonią - powiedział krótko, patrząc pozostałym w oczy. |
| |