| - Dziękujemy za przywitanie Vetnarze - Yutu schyliła głowę w zdawkowym ukłonie. - Poszukujemy kogoś, lecz w Kessen zatrzymujemy się tylko na czas postoju kapitana. Nie zamierzamy sprawiać kłopotów. Macie tutaj miejsce dla przyjezdnych mam nadzieję? - Ależ jakie kłopoty! Każdy gość w Kassen jest mile widziany! W "Siedmiu Srebrnych" znajdzie się dla was miejsce, mogę posłać jednego z moich chłopaków, żeby zajął dla was kilka izb - mężczyzna, nie czekając na
odpowiedź, przywołał gestem jednego z dwóch dryblasów.
- Zbytek uprzejmości - kobieta ponownie delikatnie się ukłoniła. Wciąż nie czuła się komfortowo z tutejszą kulturą. Była bardzo odmienna od jej własnej.
- Warlen-san wspomniał o waszym tutejszym święcie..?
Colbin z lekceważeniem machnął ręką - Żadne tam święto, tylko wymysły burmistrza. Zachciało mu się wydarzenia i rozrywek… dzieciaki bawią się w awanturników, zamiast zająć porządną pracą -
Hira nie zauważył wymuszonej grzeczności w głosie Vetnara lub postanowił przyjąć ją za dobrą monetę, za to z całą pewnością zwrócił uwagę na ostrożność Yutu bo na chwilę rzucił jej uważne spojrzenie.
Uważając by nie wpaść do wody Hira wyszedł na pomost, i trochę natchniony, a trochę wzorem kapitana przywitał uściskiem szefa drwali. - Płyniemy do Tamran, Colbinie, a dokładniej popłyniemy z Walrenem i Ewem kiedy zakończą swoje sprawunki. Czyli za kilka dni, zgadza się? - upewnił się, zwracając się do krasnoluda, który kiwnął potwierdzająco głową. - Co porządnego da się robić pomiędzy wydarzeniami? - odbił pytanie do Vetnara z szczerą ciekawością innego punktu widzenia niż ten przedstawiony wcześniej przez krasnoluda.
Mężczyzna z zaskoczeniem przyjął uścisk, ale widać było, że siła przybysza zrobiła na nim wrażenie. - Ot, czymś normalnym się parać, zamiast włóczyć po świecie - rzucił, ale zaraz pojął swój błąd - Wybaczcie, nie chcę was urazić. Ale tu w Kassen dobry drwal czy rzemieślnik jest wart naprawdę wiele, a karmienie dzieciaków opowieściami o awanturnikach do niczego nie prowadzi. Poza młodymi opuszczającymi nas i nie wracającymi. - w głosie Colbina słychać było gorycz. Pokręcił głową - Ale nie zwracajcie panie uwagi na moje narzekanie. Mam nadzieję, że miło spędzicie te kilka dni - uśmiechnął się wymuszenie.
Qara również się uśmiechnął, ale szczerze.
– Nie będziemy namawiać tutejszych dzieci, by szukały przygód w świecie. – rzekł, a uśmiech zniknął z jego twarzy – Ale wiem, że sama nasza obecność takie myśli może budzić. Diamentowa droga naucza jednak, że Kiedy przyjrzysz się dokładnie temu, co znajduje się na zewnątrz, zobaczysz samego siebie.
Lao w tym czasie przyglądała się wszystkiemu z zainteresowaniem. Długo nie wynurzała się z Lasu Duchów. W jednej dłoni trzymała rozglądającego się A'tuina, a w drugiej wodze.
- Jest może ktoś kto potrzebuje medyka? - Spytała jak to miała w zwyczaju, wędrując od wsi do wsi. - Ee - Colbin zająknął się, nie wiedząc, co odpowiedzieć Qarze, ani Lao. Walren odwrócil się od niego, parsknąwszy cicho śmiechem - Nic mi o żadnych konkretnych chorych nie wiadomo, ale możecie zapytać w świątyni - ruchem głowy wskazał kamienny budynek - Miło was poznać, ale obowiązki wzywają. Jeśli będziecie szukać pracy albo chcieli coś załatwić, znajdziecie mnie w budynku cechowym. To ten przy rynku, tak oznaczony - wskazał wzór na swoim dublecie. - To ten duży magazyn, obok dwupiętrowej tawerny, prawda? Walren, niesiemy tam coś? -
Hira podróżował lekko, czasami nawet zbyt lekko, ale wynikało to raczej z filozofii niż braku sił. - Dao, idziemy! - zawołał na pomost półdzikiego psa z którym podróżował od opuszczenia Lasu Duchów.
- Kuzynie, proszę trzymaj go z dala ode mnie - Yutu pospiesznie ustąpiła z drogi wilkowi. Dla niej najważniejsza była teraz tawerna gdzie mogłaby odstawić konia. Od biedy dowiedzieć się czegoś o tym całym święcie - nie święcie.
Qara za dobrą monetę wziął brak odpowiedzi ze strony drwala. Gdy z pokładu zaczął zbiegać wilk, mnich również próbował ustąpić mu miejsca, ale trochę ospale i w przeciwnym kierunku niż Yutu. Gdy zaś zwierzę się zawahało nie widząc wolnej drogi zaczął się niezręczny taniec "kto kogo przepuści". W końcu olbrzymi hongal przeszedł na stronę pomostu na której stała Yutu niemal ją strącając do wody.
- Przepraszam… - powtarzał - przepraszam…
- Iiik! - niespodziewanie z sztywniackiej aasimarki wydał się bardzo dziewczęcy pisk. Zabalansowała na krawędzi w ostatnim momencie łapiąc równowagę. Zawstydzona spojrzała na Qarę z wyrzutem. - Ostrożnie! - Hira rzucił się na pomoc, ale zanim wrócił się o te kilkanaście kroków było już po sprawie - Uff, jeszcze tym razem obeszło się bez kąpieli - rzucił, przesuwając wilczura nogą za siebie jakby chowając go za sobą.
- Uch, chooodźmy już zanim jeszcze bardziej się zbłaźnię… - jęknęła zawstydzona aasimarka. |