Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 07-08-2007, 01:03   #40
Astaroth
 
Reputacja: 1 Astaroth wkrótce będzie znanyAstaroth wkrótce będzie znanyAstaroth wkrótce będzie znanyAstaroth wkrótce będzie znanyAstaroth wkrótce będzie znanyAstaroth wkrótce będzie znanyAstaroth wkrótce będzie znanyAstaroth wkrótce będzie znanyAstaroth wkrótce będzie znanyAstaroth wkrótce będzie znanyAstaroth wkrótce będzie znany
Łucznicy Abdela nie próżnowali. Na każdą jego komendę napinali łuki, a strzały z furkotem leciały w stronę wrogów. Starali się celować dokładnie i nie marnować pocisków, ale nie było to proste. Żołnierze byli opancerzeni i ruchliwi, a do tego widoczność utrudniała rzęsista ulewa. Udało im się jednak zabić dwóch mieczników i ranić jednego łucznika, którym zaraz zajęli się ludzie Steliosa. Gdy palisadą wstrząsnął kolejny wybuch, a wieża po drugiej stronie bramy zaczęła się walić, Abdel i jego kompani zamarli z przerażenia. Przed oczyma stanęła im sytuacja w jakiej sami się znaleźli na początku bitwy. Wtedy mieli szczęście, którego jak widać zabrakło towarzyszom z naprzeciwka. W zgiełku bitwy słyszeli tylko urywane krzyki konających i pojękiwania rannych. Wreszcie Abdel otrząsnał się z wrażenia i rozejrzał po okolicy. Jego uwagę przyciągnął ogromnych rozmiarów żołnierz, który szarżował wprost na odwróconego plecami... Adama!!! Widząc, że jego łucznicy stoją bezczynnie Abdel rzucił krótko:
- Strzelać bez rozkazu! - po czym naciągnął łuk, przymknął lewe oko, wycelował i wypuścił strzałę...

********
Na widok śmierci kompana, Adam i Jargo ( drwal na farmie Abdela ) stanęli jak wryci. Adam opamiętał się pierwszy, gdyż wcześniej przeżył już niejedną śmierć druha, ale dla niedoświadczonego drwala, strata najlepszego przyjaciela była nie do zniesienia.
- Już mu nie pomożesz. Chodź, musimy wesprzeć pozostałych. - powiedział Adam do towarzysza, ale Jargo już nie słuchał. Nic już nie słyszał i nic nie widział. Nic po za jednym... sprawcą. Rycząc niczym wściekłe i zranione zwierzę, dopadł palącego się, ale jeszcze żywego łucznika i uderzył siekierą... a potem jeszcze raz... i jeszcze raz... i znowu. Rąbał i rąbał... bez opamiętania i z pianą na ustach. Krew i posoka niemal pokryły całą jego postać, nadając mu jakiegoś nieziemskiego wyglądu. Kiedy skończył, z byłego strażnika zostały krwawe strzępy. Dysząc z wysiłku, Jargo upuścił topór, odwrócił się i pobiegł w stronę lasu.
Obserwujący to wszystko z przerażeniem w oczach Adam, kompletnie się zdekoncentrował. Zupełnie zapomniał o toczącej się bitwie. Chciał zatrzymać kompana, ale bał się podejść. Zawołał tylko raz i bez przekonania:
- Jargo! Wracaj... Bez rezultatów. Nagle usłyszał kroki za sobą. Odwrócił się i ujrzał ostrze pędzące na spotkanie z jego czaszką. W ostatniej chwili instynktownie sparował cios swoim mieczem, ale siła uderzenia przeciwnika powaliła go na ziemię. Dwumetrowy żołnierz stanął nad nim triumfalnie, szykując się do zadania ostatecznego ciosu. Nagle "olbrzym" wybałuszył oczy, a miecz wypadł mu z ręki. Upadł na kolana a potem twarzą do ziemi. Był martwy. Z jego karku wystawała pojedyńcza strzała. Adam wstał szybko i próbował zorientować się skąd przyszła pomoc. Nie dostrzegł jednak niczego.
 

Ostatnio edytowane przez Astaroth : 07-08-2007 o 01:04. Powód: Brak kursywy
Astaroth jest offline