Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 08-01-2020, 17:33   #178
Alaron Elessedil
 
Alaron Elessedil's Avatar
 
Reputacja: 1 Alaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputację
Odgłosy metalicznych stóp pogoni zbliżały się pomimo pajęczych kurtyn opuszczonych przez Spider-Mana. Bury nie zamierzał czekać. Przy takich rozmiarach parkingu musiała istnieć przynajmniej jeszcze jedna droga prowadząca na dół. Batmobil obrócił się i z rykiem silnika popędził w do nadbudówki wyglądającej identycznie do tej, która tu wjechali. Po jej ominięciu wykonał kolejny półobrót, po czym zjechał w dół.

- Trzymaj się - powiedział Spider-Man do Patricii. Nagle przez pajęczynę przebiły się rozżarzone drągi przywodzące na myśl miecze świetlne wycinające drogę Sithom. Parker rzucił się z dachu wystrzeliwując pajęczą nić.

Przeciwnicy byli jak zaprogramowani. Obracali się w kierunku samochodu w jednym tempie. Na prostych byli nie do złapania, ale spiralne zakręty zjazdów powodowały znaczny spadek prędkości. Wciąż nie na tyle duży, by nie umknąć pieszemu pościgowi, ale nieprzyjaciel był nie tylko na jednym poziomie. Witold zauważył to między kolejnymi poziomami. Pierwsze dwa nie sprawiły większych problemów. Na następnym byli blisko. Dalej było już tylko gorzej.

Jakoś drąg dobiegającego w ostatniej chwili robota wbił się w drzwi. Gdyby siedzenie kierowcy było na właściwym miejscu, Bury byłby w dwóch częściach. Przez szeroki, długi otwór karoserii ze świstem wzmagającym się przy wzroście prędkości wpadało powietrze. Pod maską rozległa się eksplozja. Metaliczni przeciwnicy zostali zdmuchnięci falą uderzeniową, ale dalej stali kolejni. Bury wpadł na nich roztrącając na boki. Maska po tym spotkaniu była powyginana tak mocno, że większa prędkość niechybnie otworzy ją blokując pole widzenia.
Pognał wgłąb parkingu. Bliskie spotkanie z kolejną grupą kilkudziesięciu wrogów nie poprawiłoby ich sytuacji w szczególności, że ich drągi ponownie opierały się o podłoże.

Zewsząd ściągali kolejni. Z małpią zręcznością skakali po samochodach. Nagle kilka ciał uderzyło o sufit. Bury włączył generator impulsu wpadając ze zgrzytem nadwozia ocierającego się o barierkę na następny zjazd. Byli prawie na zewnątrz. Jeszcze tylko kawałek.

Spider-Man huśtał się z ogromną prędkością. Cel zbliżał się. Okrąg na niebie rósł. Patricia spojrzała w dół na puste, wyludnione miasto. Leżały tam zwłoki kobiet i mężczyzn, dziewcząt i chłopców w różnym wieku. Jednak nie wszystko było stracone. W oknach mijanych mieszkań widziała twarze i wskazujące ich palce ludzi. Zwykłych ludzi.
Żadnych robotów. Co można było postrzegać zarówno jako dobry i zły znak. Żadnych jednorożców ani kobiet latających na książkach. Zauważyła, że w miarę zbliżania się do epicentrum zwłok było mniej. Cokolwiek mogło to znaczyć.

Na najniższym poziomie zostali otoczeni, zaś drogę wyjazdu zagrodziło im morze błyszczących ciał. Więcej niż to, z czym mógł sobie poradzić generator fali uderzeniowej. Impuls elektromagnetyczny załatwiłby sprawę, ale samochód nie miał szans po nich przejechać. Nie z taką wysokością zawieszenia.

Batmobil zdawał się czytać w myślach Burego. Lub doszedł do podobnego wniosku.
Cytat:
Procedura transformacji aktywowana.
Czas płynący przeraźliwie wolno z perspektywy Burego ruszył z miejsca. Nie zatrzymując się, z podwoziem krzeszącym iskry o podłoże wpadł na zerowy poziom. Unosili się. Szybko. Na jednym z ekranów widać było docelowy wygląd pojazdu. Koła umieszczone na teleskopowych wysięgnikach. Pędzili wprost na barierkę. Witold czuł na kierownicy znajomy opór przy zakrętach. Batmobil sugerował jechać naprzód. Na betonową barierkę ze zwiększającą się prędkością. Ledwie wszystkie koła znalazły się na płaskim terenie jak samochód wypuścił impuls elektromagnetyczny i niemal natychmiast po tym falę uderzeniową. Znajdowali się ponad poziomem barierki. Jeśli coś pójdzie nie tak, stracą koła, ale wydostaną się na zewnątrz. Jeśli system "Wyrocznia" wiedział co robi, wylądują po drugiej stronie.

Metalowe ciała z impetem wpadły na barierkę i filary podtrzymujące kolejne kondygnacje. Byli blisko. Nie widzieli już przeszkody, która była niemalże zupełnie pod nimi.

Nagle wygląd samochodu na ekranie zmienił się. Wszystkie koła wystrzeliły do góry przywracając Batmobilowi naturalny wygląd. Progi odskoczyły ukazując wielkie, trójkątne płachty. Trysnęły płomienie silników odrzutowych. Asfalt był coraz bliżej. Amortyzatory przy zetknięciu z podłożem przechwyciły większą część impet, a progi ponownie połączyły się z nadwoziem chowając błonę lotną. Było jasne, że nie dało się tym latać ani skakać z dużych wysokości. Ale i tak dawało nowe możliwości.

Bury wcisnął gaz. Na szybie pokazała się niewielka mapa z punktem docelowym wskazanym przez Adama.

Tymczasem Sosnowski połączył się z jednym z Nietoperzy znajdującym się niedaleko celu ich podróży. Wleciał do pomieszczenia, gdzie roboty właśnie złapały chowającego się pod stołem człowieka. Nie była to Alicja. Nim Adam zdążył zareagować nieznajomy mężczyzna z przerażeniem w oczach i błaganiem wydostającym się z ust został przebity, a następnie odrzucony w kierunku ściany. Broń robota niemal przepołowiła go wzdłuż linii wysokości. Niemal, ponieważ weszła w brzuch. Rozorała ciało wychodząc głową.
Cytat:
Przyznano uprawnienia. Włączono tryb bojowy Nietoperza B-792. Wybierz rodzaj amunicji.
Komunikat pojawił się na wszystkich ekranach. Z boku pojawiło się kilka opisanych ikon. W arsenale były kule gumowe, z gazem pieprzowym oraz usypiającym, kwasem i eksplodujące.

Adam natychmiast wybrał ostatnie. Przeciwnik na ekranie zachwiał się, a pozostałych sześciu odwróciło się jak na komendę. Każdy z nich został oznaczony celownikiem domyślnie ustawionym na klatkę piersiową z domyślną numeracją poczynając od najbliższego. Pozostało tylko zatwierdzić. Kule śmigały jedna po drugiej. Nietoperz wycofywał się przed napastnikami. Pojawiło się ostrzeżenie o zużyciu ćwierci kul wybuchowych. Na metalowych przeciwnikach nie wydawało się to robić wrażenia. Ładunki były zbyt słabe, by zabić człowieka.

Bury jechał najszybciej jak mógł. Prędkościomierz ani razu nie osiągnął wartości poniżej 250 km/h. Czerwona kropka na mapie była niemal w zasięgu ręki. A maska wciąż, pomimo wygięcia, pozostawała na swoim miejscu.

Dron wycofywał się z budynku. Sosnowski zmienił amunicję. Trafieni wrogowie pokryci zostali przez obłoki kwasu przyklejającego się do powierzchni ich pancerzy. Ten typ pocisków wydawał się wyrządzać jeszcze mniej szkód niż poprzedni. Tym razem jednak domyślny celownik ustawiony został na głowy. Adam zatwierdził wystrzał, lecz ten odniósł podobny efekt. Metalowi ludzie pędzili w ciemnym korytarzu za wycofującym się klatką schodową Nietoperzem cofającym się przed atakami i wyskokami. Widać było zmianę oświetlenia. Wychodzili na ulicę.


Witold zobaczył przed sobą niewielki, czarny punkt, za którym z budynku wyskoczyły metalowe postacie. Obiekty rosły w zastraszającym tempie. Batmobil miał tylko kilka kriobomb, jeden ładunek fali uderzeniowej oraz impulsy elektromagnetyczne. Stan pojazdu był względnie dobry. Sprawność na poziomie 65% pomimo wcześniejszego taranowania. Oczywistym było, że lepiej nie ryzykować wpadnięcia na kolejną dużą grupę. Ta nie była duża.
Samochód zwalniał jakby odczytując intencje kierowcy. Minimalizował impet do bezpiecznej wartości. Przynajmniej taką Bury miał nadzieję. Aktywował impuls elektromagnetyczny. Osiem metalowych ciał wpadało niemalże po kolei na metalową maskę. Współczynnik sprawności malał, ale o bezpieczne wartości. Pancerze wyginały się jak kartki. Gwałtowne hamowanie cisnęło wszystkimi o najbliższy budynek. Tułów i głowa były nienaturalnie zdeformowane w stosunku do reszty ciała. I ciosu, jaki otrzymały. Tam, gdzie metal pokryty był błyszczącą warstwą kwasu wyginał się z większą łatwością. Wszelka elektronika czy cokolwiek było w środku musiało zostać zmiażdżone.
Cytat:
Tryb bojowy dezaktywowany. Trwa powrót na trasę patrolową.
Dron nieruchomo wiszący nieopodal w powietrzu wzniósł się jeszcze wyżej i odleciał bezgłośnie. Roboty nie ruszały się. Wskaźnik stanu pojazdu spadł do 55%. Maska wciąż była powyginana, ale w zupełnie inny sposób. Na szybie pojawiły się pajączki pęknięć. Silnik Batmobila zgasł i... włączył się w innym miejscu? Bury stuknął palcem w błyskający wykrzyknik. Wyświetlił się szczegółowy panel uszkodzeń. Tył tylko w niektórych miejscach był żółtozielony. Wszystkie pozostałe systemy sprawne. Przedni silnik przegrzany. Przednia chłodnica jarzyła się ostrą czerwienią. Sieć oplatająca samochód była uszkodzona. Komputer pokładowy zdawał się być w pełni sprawny. Przednie czujniki były zmiażdżone. Część bocznych uszkodzona.
Cytat:
Przednie systemy wyłączone! Systemy celownicze i naprowadzające mogą nie działać poprawnie! Otwory wentylacyjne otwarte. Zapasowe ogniwa energetyczne aktywne.

Bury wcisnął gaz. Tylny silnik zaryczał i ruszył do przodu wciskając wszystkich w fotele, choć nie tak mocno ja poprzednio. Zapasowy nie miał aż tak wielkiej mocy jak główny, co było odczuwalne w jeździe, lecz było w pełni wystarczające.
Spider-Man i Patricia musieli być już na miejscu.

Stali na dachu jednego z bloków mieszkalnych. Obok znajdował się samotny, szklany wieżowiec. Według wielkich napisów na szczycie znajdowała się tu siedziba takich korporacji jak InveBank, Toyoty czy gigant doradczy Valicek&Kosiński.

Znacznie bardziej interesujące było jednak to, co działo się na poziomie gruntu.

- Chyba mamy problem - powiedział Spider-Man.

Dziesiątki tysięcy robotów wypełniały cały plac oraz okoliczne ulice, a wśród nich ten jeden. Żelazny Sowieta. Nawet z tej odległości Patricia widziała, że jest znacznie większy - głową sięgał dosięgał pierwszego piętra. Czekał. Wszyscy czekali w bezruchu i wiadomo na kogo czekali.

Żeby dostać się do środka, musieli skorzystać z wejścia. Próbowali dostać się na niestrzeżony dach wieżowca, ale za każdym razem i od każdej strony pajęczyna Parkera w znikała tuż przed szybami nie dając punktu zaczepienia. Nie ważne jak silny i długi był strumień nici. Nie mogli także skorzystać z innej wysokiej budowli - wieżowiec był najwyższy w okolicy. Czerwień nieba była tak krwawa, iż wydawało się, że z nieba zacznie zaraz spadać jucha.

- Coś mi tu nie pasuje - mruknął Peter spoglądając w dół.

- Widziałaś jak zachowują się te roboty czy cokolwiek to jest. Biegną na nas, zastawiają przejazdy, działają jak jeden, wielokomórkowy, świetnie zaprogramowany organizm. Zachowują się jak roboty, ale... widziałaś jak zadziałał na nich impuls elektromagnetyczny? Co się z nimi powinno stać? Jeśli układy są odizolowane od pancerza, to powinien zadziałać jak klatka Faradaya. Nie powinno się nic stać. A co jeśli układy nie są odizolowane od pancerza? Prąd elektryczny biegnie do ziemi po najmniejszej linii oporu, która w tym wypadku nie ma najmniejszego znaczenia. Powinny się usmażyć. A one? Chwilowo gubią rytm. Widziałem jak jechaliście. Co jeśli to jedna, wielka, obrzydliwie krwawa zasłona dymna? Co jeśli nie są to roboty? To nie mogą być organizmy żywe. Są za bardzo zsynchronizowane. Co jeśli to są jednostki zdalnie sterowane przez Żelaznego Sowietę pogrywającego z nami od początku? Dlaczego Sowieta chciałby, żebyśmy myśleli, że to roboty i wywoływał manualne reakcje na impulsy elektromagnetyczne emitowane przez Batmobil? Wtedy można by przypuszczać, że właśnie włazimy w...

Głowa Żelaznego Sowiety odwróciła się. Spojrzał prosto na nich z uśmiechem przepełnionym okrutną inteligencją.

Bury zatrzymał się. Nie podjeżdżał bliżej. Nie podobało mu się to, co zobaczył. Naprzeciw nich znajdowała się kilkudziesięciotysięczna armia wypełniająca cały plac otaczający biurowiec znajdujący się pośrodku odbarwionego okręgu na niebie. Coś było nie w porządku. Za każdym razem roboty rzucały się na nich, a teraz... Pośród wszystkich robotów stał Żelazny Sowieta mogąc mieć nawet trzy metry wysokości. Wielka głowa zwrócona była w kierunku jednego z dachów. Czemu Sowieta zwlekał? Może obrał plan czysto defensywny wiedząc, że się nie przedrą albo...

- To pułapka! - wrzasnął im do uszu Spider-Man przeskakując na sąsiedni budynek. Wzrok Sowiety śledził pajęczaka dźwigającego na plecach Patricię.

Adam przywołał na ekran obraz z okolicznych Nietoperzy. Na każdym z dachów roiło się od stojących spokojnie robotów wyczekujących na lądowanie Parkera. Bury zareagował natychmiast. Wrzucił wsteczny. Z bocznych uliczek wypadły roboty. Zeskakiwały z góry. Metalowe ciała zakotłowały się w miejscu, gdzie byli jeszcze przed chwilą.

- Musimy się dostać do środka - ponownie odezwał się Parker.

Byli wszędzie. Obok nich wylądował Spider-Man. Z miasta ściągały kolejne roboty. Parker spróbował jeszcze raz:

-Batman! Batman! Gdzie jesteś?!

- Tu.

Czarna postać łagodnie wylądowała na asfalcie obok nich. W dłoni trzymał walizkę.

- Przyprowadziłem wsparcie.

Wskazał palcem w górę. Niebo pociemniało od Nietoperzy. Różnych rozmiarów i zastosowań. Część czerwieni została całkiem zakryta rzucając cień podobny do chmury.

Z tyłu rozległ się metalowy zgrzyt. Obejrzeli się wszyscy oprócz Batmana. Był to robot. Ciągnięty po ziemi przez uśmiechniętą lekko Amazonkę.


Za nią szło dwoje nastolatków mogących mieć nie więcej niż dwadzieścia lat. Byli pobrudzeni i podrapani. Bliźniacy. Siostra i brat o tych samych niebieskich oczach, takich samych, wygolonych po bokach i z tyłu głowy włosach barwy słomy tej samej długości identycznie spiętych w koński ogon. Ostatnia była ognistoruda kobieta maszerująca z opuszczoną głową stopa za stopą.

Przeciwnicy nadchodzili bardzo powoli. Ich szarża przypominała film puszczony w zwolnionym tempie. Wybijali się w powietrze jedną nogą, lecieli bardzo wolno przez niewielki odcinek drogi i opadali na drugą nogę, by powtórzyć ten sam proces po długiej chwili. Czyżby ktoś w tej grupie potrafił manipulować czasem?
Batman otworzył drzwi Batmobilu i zaprezentował długi kij.



Rozkładał go na dwie części, wystrzeliwał groty na łańcuchu, które chowały się ponownie. Pokazywał jak włącza się pole elektromagnetyczne i odwraca jego bieguny.
Broń była kijem, tonfami, włócznią z opcjonalną możliwością wyrzucenia grotu i ściągnięcia go z powrotem. Był wielofunkcyjny, ale jak mógł przydać się w starciu z armią?

Wayne położył na ziemi walizkę i otworzył. W obszernym wnętrzu leżał strój ze znakiem Batmana. Materiał zaczął prostować się i wstawać aż w końcu uformował całą postać z otwartymi plecami. Wystarczyło wejść. Jak do mecha w grach komputerowych. Czyżby strój Batmana był futurystycznym mechem?

- Nie mogę z bańki sterować Nietoperzami. Panel kontrolny jest w masce. Kiedy Forza zdejmie barierę wyskoczysz i poprowadzisz atak powietrzny. Pamiętaj, że to jest broń elektromagnetyczna o zmiennej biegunowości. Każdy fragment powinien utrzymać twój ciężar - Batman wskazał na kij.

Samochód był praktycznie unieruchomiony. Przeciwnicy rozciągali się w każdym kierunku. Bury spojrzał w górę i dostrzegł kolejnych spadających niespiesznie.

- Forza, do środka - zarządził Batman, zaś ruda kobieta jak bezwolny manekin z zaciśniętymi pięściami i wyprostowanymi rękami przyciśniętymi do ciała wsiadła do Batmobilu.

- Ile wytrzyma? - zapytała Diana odpowiedziała jej cisza.

- To bierzmy się do roboty - dodała młynkując mieczem z uśmiechem. Bliźniak tymczasem wspiął się na dach. Przez niebieskie oczy przebiegł elektryczny błysk. Jego siostra z trzaskiem wysunęła dwie pałki teleskopowe.

Pierwszy z robotów przeszedł przez barierę i padł na kolana odrzucony niewidzialną siłą. Nie zdążył się podnieść. Diana oddzieliła jego głowę od ciała. Pusty hełm potoczył się po ziemi. Przeciwnik nie podniósł się.

Bliźniaczka wyskoczyła w powietrze w locie zmieniając się w dym z szalejącymi wewnątrz niego wyładowaniami. Trafiła robota w pierś, a ten z impetem trafił w niewidzialną barierę. Upadł znacznie bardziej płaski niż przed chwilą.

- Decyduj czy działasz solo - rzekł do Burego Batman i trzasnął pięścią w twarz nadchodzącego robota. Dłoń głęboko wgniotła metal.
 
__________________
Drogi Współgraczu, zawsze traktuję Ciebie i Twoją postać jako dwie odrębne osoby. Proszę o rewanż. Wszystko, co powstało w sesji, w niej również zostaje.
Nie jestem moją postacią i vice versa.
Alaron Elessedil jest offline