Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Inne > Archiwum sesji z działu Inne
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Inne Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemach innych (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 07-12-2019, 11:41   #171
 
Grave Witch's Avatar
 
Reputacja: 1 Grave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputację


“Ja chcę taki wóz” pomyślała Angie, gdy tylko była w stanie ponownie zaczerpnąć powietrza bez obawy że nagły zwrot natychmiast wyciśnie je z płuc. Myśl ta była jak najbardziej absurdalna. Nie było szansy by coś takiego pojawiło się w najbliższym czasie na rynku, a to że nietoperz rozstanie się ze swoim wozem na jej korzyść było bardziej niż nieprawdopodobne. Poza tym on był postacią z komiksu, o czym nie powinna zapominać. Cóż, łatwiej powiedzieć niż zrobić.

Gdy tempo jazdy nieco zelżało, a chłopaki zajęli się debatą nad tym co dalej, Angela postanowiła zdobyć nieco informacji na własną rękę. Aż dziw, że nie podjęła się tego wcześniej. W końcu, o ile przetrwali atak na posiadłość, Babette i Papa powinni być w posiadaniu znacznie szerszego zakresu informacji niż ona i jej towarzysze. Przynajmniej taką miała nadzieję. Starała się także nie myśleć o tym, że mogło się im nie udać. Ta para była zbyt potężna by coś takiego mogło sprawić, że zniknęli z powierzchni ziemi. Poza tym… Nie, po prostu lepiej o tym nie myśleć.

- Po prostu tam jedźmy - dorzuciła swoje trzy grosze do rozmowy. - Jeżeli uważasz, że to dobry trop to… Cóż, ty siedzisz za kierownicą - podkreśliła status dowódcy jaki w jej oczach na obecną chwilę miał Bury po czym ponownie skupiła się na telefonie. Najpierw bokor, później babcia.
 
__________________
“Listen to the mustn'ts, child. Listen to the don'ts. Listen to the shouldn'ts, the impossibles, the won'ts. Listen to the never haves, then listen close to me... Anything can happen, child. Anything can be.”
Grave Witch jest offline  
Stary 07-12-2019, 13:43   #172
 
Brilchan's Avatar
 
Reputacja: 1 Brilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputację
- To ja mogę być Adaś, miło mi Witek. Zaraz znajdę adres kościoła tu są mapy - Odpowiedział cały czas stukając w klawisze kontynuował wypowiedź - Tak UFO to jedna z teorii inna mówi że był magiem... - Zaczął się rozkręcać, ale w porę ugryzł się w język - Choć to nie pora na robienie wykładów jak ktoś będzie zainteresowany albo będzie potrzeba to mogę potem opowiedzieć - Nagle przestał stukać w klawisze zrobił wielkie oczy - Kuur...Ka wodna! - W porę ugryzł się w język nie wiedząc jak jego nowi towarzysze odnoszą się do przeklinania.

- No to mamy problem znalazłem kościół... A nawet 27 w różnych rejonach miasta, a to tylko rzymskokatolickie... Są jeszcze grekokatolickie, ewangelicko-augsburskie, jakieś synagogi, meczety. - Zaczął wymieniać wyraźnie nie zadowolony.
- Możemy wziąć cyborgi na wycieczkę religioznawczą, ale wydaje mi się, że to za duże ryzyko, że Sowieta nas odwiedzi. Może oddalmy się trochę od pogoni i zatrzymajmy się na chwilę żeby Patrycja mogła się wychylić z cienia i powtórzyć nam dokładnie co usłyszała żebyśmy mogli się wspólnie naradzić ? - Zaproponował.
 

Ostatnio edytowane przez Brilchan : 07-12-2019 o 16:40.
Brilchan jest offline  
Stary 07-12-2019, 18:09   #173
Interlokutor-Degenerat
 
Bardiel's Avatar
 
Reputacja: 1 Bardiel ma wspaniałą reputacjęBardiel ma wspaniałą reputacjęBardiel ma wspaniałą reputacjęBardiel ma wspaniałą reputacjęBardiel ma wspaniałą reputacjęBardiel ma wspaniałą reputacjęBardiel ma wspaniałą reputacjęBardiel ma wspaniałą reputacjęBardiel ma wspaniałą reputacjęBardiel ma wspaniałą reputacjęBardiel ma wspaniałą reputację
Witold kiwnął głową na znak zgody. Nie miał za bardzo pomysłu w jaki sposób wjechać do UFO, a pojawiająca się na moment Patrycja wydawała się bardzo przekonana o zdobyciu nowego tropu. Może rzeczywiście coś odkryła?
- Zwiedzanie kościołów odpada. Odjadę kawałek od robotów i zatrzymamy się. Niech nasza cienista lady podzieli się swoimi rewelacjami...
Bury jak powiedział, tak zrobił. Gdy tylko uznał, że będą bezpieczni przynajmniej przez najbliższą minutę, zatrzymał wóz na poboczu. Nie gasił jednak silnika. Cały czas był czujny i nadzorował okolicę.
 
Bardiel jest offline  
Stary 12-12-2019, 16:00   #174
 
Alaron Elessedil's Avatar
 
Reputacja: 1 Alaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputację
Milczące roboty pędziły w ich kierunku. Bury nie zwlekał, zaś Batmobil posłusznie ruszył niemal natychmiastowo osiągając maksymalne obroty. Siła bezwładności ponownie wcisnęła ich w fotele. Wskazówka prędkościomierza zbliżała się do 300 km/h.

Cytat:
Procedura wyrzutu kriogranatów aktywna.
Karoseria z tyłu otworzyła się ukazując dwie wyrzutnie, z których w kierunku biegnącego za nimi tłumu popędziły rakiety. Eksplodowały tuż przed zderzeniem uwalniając białoniebieską chmurę.
Nie mieli jednak czasu dostrzec efektów. Nim obok rozwiał się, był zaledwie małą plamką daleko za tylną szybą.

Adam tymczasem zminimalizował okno z podglądem na targanego elektrowstrząsami Sowietę. Jego palce odnalazły trójwymiarową mapę miasta, na którą wprowadził poszukiwany obiekt - kościół.
Na niebieskim, wirtualnym terenie kilkadziesiąt budynków podświetliło się na czerwono. Do każdego dołączona była etykietka z nazwą, dzięki czemu Sosnowski natychmiast wiedział na co patrzy. Kościoły rzymskokatolickie, grekokatolickie, ewangelicko-augsburskie, inne zbory zbory, meczety, synagogi, świątynie buddyjskie, hinduskie, ...

Angela natomiast z telefonem przytkniętym do ucha próbowała dodzwonić się do Papy Morbiego i babci, jednakże uprzejmy kobiecy głos informował, iż taki numer nie istnieje. Niezależnie ile razy by nie sprawdzała poprawności szeregu cyfr oraz poprawności wybrania adresata - za każdym razem wszystko było na swoim miejscu. A jednak numer nie istniał.

Zamknięta w cieniu rzucanym przez połączenie pokładowego światła oraz obiektów przesłaniających to światło próbowała się połączyć z Adamem, by przekazać wszystkim, że wie gdzie jechać. Nic się jednak nie działo. Wiadomość nadana do Sosnowskiego nie docierała do celu. Gdy spojrzała pierwszy raz ku górze w poszukiwaniu Domu Boga, dostrzegła anomalię - koło czerwieni przesuniętej ku fioletowi na bezchmurnym, rdzawoczerwonym niebie. Różnica odcieni była tak nieznaczna, że wpatrując się w ten kształt zaczął zlewać się z niebem. Przez chwilę nie była pewna czy to, co zobaczyła nie było wytworem jej wyobraźni, ale kiedy odwróciła wzrok i spojrzała ponownie wiedziała już, że anomalia jest prawdziwa.

Między Angelą a Adamem pojawiła się wisząca w powietrzu głowa Patricii.
- Wiem gdzie musimy jechać! - powiedziała i zagłębiła się w cień ponownie.

Nagle coś uderzyło a bok pojazdu! Szyba drzwiowa po lewej stronie pękła. Witold spojrzał w lusterko, gdzie zdołał jeszcze zobaczyć podnoszącego się z ziemi robota. Przed sobą widział kolejne. Przechodnie wrzeszczeli. Uciekali. Rozgrzana do czerwoności laska weszła w twarz mężczyzny z łatwością ciepłego noża krojącego masło.
Kobieta tuż obok niego wijąc się z bólu próbowała powstrzymać wypadające z brzucha jelita.

Metalowi wysłannicy Żelaznego Sowiety zamarli i równocześnie odwrócili głowy w kierunku pędzącego Batmobilu. Natychmiast ustawili blokadę podobną do tej, która Witold przełamał falą uderzeniową. Kilka pozostałych rzuciło się biegiem w ich kierunku.
Bury skręcił gwałtownie w najbliższą uliczkę. Tamtym ludziom nie dało się już pomóc. Ich pojawienie się umożliwiło żyjącym ucieczkę. Pozostali tylko ci, których można było najwyżej dobić.

Tam również były roboty. Były wszędzie. Dziesiątki, które zmieniały się w setki, setki w tysiące, tysiące w dziesiątki tysięcy, a ich liczba tylko rosła w miarę pokonywanych odległości. Na Batmobilu widocznych było coraz więcej wgnieceń. Impuls elektromagnetyczny pomknął we wszystkich kierunkach, gdy zbyt wielka grupa metalowych żołnierzy zbliżyła się na niebezpieczną odległość.

Patricia wiedziała gdzie jechać, ale nie najwyraźniej nie mogła się wychylić. Trzeba było się zatrzymać, ale nie było jak. Nie było gdzie. Robotów było na ulicach więcej niż mieszkańców w popłochu starających się umykać do pierwszych napotkanych kryjówek. Wielu się nie udawało. Na ścianach budynków znajdowały się krwawe rozbryzgi. Na każdej ulicy leżało wykręcone lub rozczłonkowane ciało. Niejedna głowa właśnie oddzielona od ciała toczyła się właśnie po bruku.

Eksplodowały kriobomby. Kolejny zakręt. Pakiet "Wyrocznia" co chwila informował na ekranie o podjętych działaniach. Włącznie z ostrymi środkami takimi jak bomby zapalające czy odłamkowe.
Rakieta wystrzeliła spod maski stając się początkiem wielkiej kuli ognia. Przez chwilę Patricia nie mogła się ruszyć. Cienie zniknęły, gdy pomarańczowe światło ognia wdzierało się do środka z każdej strony, lecz kiedy płomienie pozostały za nimi możliwość ruchu powróciła.

Robotów było coraz więcej. Wyskakiwały z okien i studzienek ściekowych. Było coraz mniej mieszkańców. Żywych mieszkańców.

Nagle rozległ się dźwięk telefonu Burego. Szef dzwonił.
- Mamy coś! Spierdalaj!

W słuchawce rozległy się wystrzały.
- Kapitan Jan Żbik! To on jest... kurwa twoja mać, uważaj gdzie strzelasz! Tak nazywa się ten metalowy skurwiel.

W rogu ekranu zamigało czerwone światełko. Adam otworzył przychodzącą wiadomość. Obraz pojawił się zarówno na jednym z wyświetlaczy na kokpicie, jak i w siedzeniu. Obraz z dronów Batmana rozlokowanych po całym mieście. Tak ich znalazł, gdy Sowieta zaatakował.
Przypominało to niekończący się pokaz króciutkich gifów z jednym elementem wspólny - robotami atakującymi ludzi. Jeden z obrazów przedstawiał komisariat ogarnięty płomieniami i policjantów strzelających do metalowych napastników w policyjnych mundurach.

W słuchawkach odezwał się głos Spider-Mana.
- Przesyłam wam współrzędne miejsca, w którym można się zatrzymać!

Skręcili... niemal wprost na barykadę. "Wyrocznia" natychmiast odpaliła kolejną rakietę. Siła niedalekiego wybuchu wstrząsnęła Batmobilem, ale Bury przy wspomaganiu jazdy ze strony systemów komputerowych nie miał problemu z opanowaniem samochodu. Na przedniej szybie pojawił się status amunicji. Skończyły się rakiety. Bomby były na wykończeniu. Generator impulsu elektromagnetycznego ładował energię. Pozostały tylko trzy ładunki wywołujące falę uderzeniową.

- Gdzie ty jesteś? W Iraku?! - sapnął szef z wysiłkiem tuż po gwałtownym łomocie, jaki dotarł do nich ze słuchawki.

- Rocky, pierdolnij go wreszcie!

Coś zabrzęczało metalicznie.

- Ufff... Było gorąco. Czaplin, Wójcik, zwiad. Zdzisław, bierzesz klienta. Rocky i ja ubezpieczamy tyły. Ruchy, chłopaki! Skapcaniałem. Żbik był wzorowym milicjantem. Grzeczny, kulturalny, fachowy, przystojny, opiekuńczy i diabelnie skuteczny. Tak idealny, że rzygać się chce.

Bury wcisnął przycisk, a fala uderzeniowa zmiotła przeciwników z trasy. Zakręcił gwałtownie w kierunku punktu wysłanego przez Spider-Mana. Wielopiętrowego parkingu.

-Niedawno mu odwaliło. Zaczął chodzić po zwykłych ludziach i wciągać ich do współpracy z Milicją. Pozbywał się tych, którzy odmówili, ale tak grubo to jeszcze nie było... ooo... kurwa... Odwrót. Na parking. Bury, w kontakcie. Informuj mnie.

Nim Jacek skończył odezwał się Spider-Man.
- Jedźcie na dach!

Witold zwolnił znacząco, lecz niewystarczająco, by bok karoserii nie sypał iskrami przy kontakcie z barierką. Tuż za nimi na ślimak wpadły okoliczne roboty i wciąż nadciągały kolejne. Coś z hukiem uderzyło o dach samochodu. U góry przedniej szyby wyłoniła się głowa i dłoń. Machająca. Parker. Szybko zniknął. W lusterku wstecznym widać było lecące ku przeciwnikom pajęcze pociski i bomby eksplodujące siecią po zetknięciu z celem. Pierwszy poziom został w dole. Drogę na dół zablokowała kurtyna z sieci przytwierdzanej do betonowej konstrukcji kolejnymi spoiwami pajęczyny. Wjechali na drugi poziom, trzeci, czwarty i piąty. Za każdym razem zamykała się za nimi biała, ledwie przezroczysta kurtyna gęsto utkana białymi nićmi.

Uwagę Adama przykuł jeden z pomniejszonych ekranów otworzył go, gdy nagle zadzwonił jego telefon. Alicja.

- Są tu jacyś metalowi ludzie - wyszeptała tak cicho, że Sosnowski ledwie ją zrozumiał.

Z rykiem silnika wypadli na dach. Spider-Man natychmiast zeskoczył. Batmobil zatrzymał się z piskiem opon. Opadła kolejna bariera, którą Peter zamocował w pośpiechu.

- Radziłbym się... pospieszyć...

Dźwięki pogoni nie ustawały, a jedynie zbliżały się wolniej.
 
__________________
Drogi Współgraczu, zawsze traktuję Ciebie i Twoją postać jako dwie odrębne osoby. Proszę o rewanż. Wszystko, co powstało w sesji, w niej również zostaje.
Nie jestem moją postacią i vice versa.
Alaron Elessedil jest offline  
Stary 16-12-2019, 22:43   #175
 
Noraku's Avatar
 
Reputacja: 1 Noraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputację
Patricia zaraz po przekazaniu wiadomości poczuła że coś jest nie tak. Instynktownie schowała się z powrotem do cienia. Nie wiedziała do końca dlaczego ale miała wrażenie, że jest to słuszna decyzja. Nie wychylała się do czasu aż byli bezpieczni. A biorąc pod uwagę ciągle zmieniające się cienie i chwilowy paraliż nie było to takie proste.

W końcu zauważyła jednak że widoki za oknami batmobilu zmieniły się z rozmazanej smugi w stały obraz. Wychyliła najpierw dłoń, a gdy przekonała się, że faktycznie stoją w miejscu, wysunęła też głowę. Dziwnie się czuła spoglądając z dołu na Adama i Angelę, niczym jakiś karykaturalny karzełek. Z przodu siedział jeszcze Witold ale u niego widziała tylko sylwetkę. Miała wrażenie, że czekają na nią z rosnącym zniecierpliwieniem.
- Spójrzcie na niebo – powiedziała, kiwając głową. – I nie chodzi mi o to, że jest czerwone. W jednym punkcie odbarwia się bardziej na fioletowo. Facet powiedział, żeby nie tracić nadziei i zawierzyć w Dom Boży. Ludzie, którzy tracą nadzieje patrzą właśnie w niebo. To pewnie tam znajduje się epicentrum tego całego cholerstwa!
 
__________________
you will never walk alone
Noraku jest offline  
Stary 18-12-2019, 23:41   #176
 
Brilchan's Avatar
 
Reputacja: 1 Brilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputację
Adam posiadał umiejętność znacznego ignorowania bodźców zewnętrznych nabycie ich było konieczne, aby nie oszaleć. Gdy był dzieckiem zanim jego matka stała się wielką szefową sieci salonów piękności zaczęła skromnie pracując w domu, do którego przychodziły klientki. Miał swój pokój, ale ściany były cienkie a on miał dobry słuch, więc mimo starań odwrócenia uwagi całymi godzinami zmuszony był słuchać "ploteczek": Nowe kremiki, problemy w związkach, kobiece przypadłości, sukienki, seriale itp. itd.

Nauczył się, więc "wyłączać" na świat zewnętrzny to właśnie robił teraz pracował na komputerze oczywiście rejestrował masakrę oraz wybuchy, które miały miejsce wokół starał się zamykać własne przerażenie w małych mentalnych pudełeczkach, aby rozpakować je później, gdy nie będzie zagrożenia życia nie miał jednak żadnego przeszkolenia, był cywilem nie policjantem, żołnierzem czy agentem! Czuł, że powoli następuje w nim rozstrój emocjonalny... Tego wszystkiego było za dużo! Próbował siebie przekonać, że to, co się dzieje nie jest rzeczywiste, ale coraz mniej w to wierzył...

Patrycja coś mówiła ale Sosna nie zwrócił uwagi.Wtedy zadzwoniła Alicja w pierwszym odruchu miał ochotę krzyczeć, ale zorientował się, że zdradziłby jej pozycje, więc spytał szeptem - Nadal jesteś w schronie? Spróbuje coś zrobić żeby ci pomóc nie wyjaśnię tego teraz, ale mam dostęp do pewnych narzędzi możliwe, że będziesz musiała uciec wiem, że to dla ciebie trudne, ale ci ludzie to mordercy.... Bardzo cię kocham, uda ci się. - Wyszeptał a oczy zaszkliły mu się od łez. Nie mógł sobie pozwolić na płacz mówiąc wciąż stukał w klawisze.

- Wyrocznio dawaj no! Te bat- drony muszą mieć jakieś funkcje obronne - Zaczął sprawdzać czy w okolicy Schronu Alicji są jakieś drony chciał się przekonać jak wygląda sytuacja. Jeżeli nie będzie innego wyboru zrobi z nich kamikaze.

- Te przeklęte machiny chcą zamordować moją ukochaną dziewczynę.... Wiem, że nic nie możemy zrobić... Wiem, że to odwrócenie uwagi przez tą przeklętą parodię ZSSR. Wiem, że nic nie możemy zrobić, ale nie mogęe jej stracić.... Nie. Mogę. - Adam mówił z trudem urywanymi zdaniami Witold kilka razy widział podobne zachowanie u ludzi na granicy załamania nerwowego lub zaczątki syndromu stresu pourazowego wyglądało na to, że z kalekę zaczęły w końcu doganiać nieszczęścia ostatnich dni możliwe, że następne go złamię.
 
Brilchan jest offline  
Stary 21-12-2019, 12:01   #177
Interlokutor-Degenerat
 
Bardiel's Avatar
 
Reputacja: 1 Bardiel ma wspaniałą reputacjęBardiel ma wspaniałą reputacjęBardiel ma wspaniałą reputacjęBardiel ma wspaniałą reputacjęBardiel ma wspaniałą reputacjęBardiel ma wspaniałą reputacjęBardiel ma wspaniałą reputacjęBardiel ma wspaniałą reputacjęBardiel ma wspaniałą reputacjęBardiel ma wspaniałą reputacjęBardiel ma wspaniałą reputację
Kropelki potu ściekały po skroniach Burego, kiedy mężczyzna wykonywał coraz to trudniejsze manewry, aby tylko wydostać się z matni. Coraz ciężej było się skoncentrować, kiedy w każdym zaułku dostrzegał maszyny mordujące ludzi w przerażający i bezduszny sposób. Z każdym takim obrazem coraz trudniej było wrzucać kolejne biegi... Coraz trudniej dociskać pedał gazu... Serce Witolda krzyczało, aby zatrzymać się. Użyć arsenału batmobila do ratowania bezbronnych cywili. Wysiąść z pojazdu i udzielić pierwszej pomocy rannym.
Tymczasem nie pozostawało nic innego jak zacisnąć mocno zęby i skupić się na drodze. Musiał myśleć o cywilach jak o potencjalnej przeszkodzie na drodze, nic więcej. Zbierał całą silną wolę, aby schłodzić umysł. Przypominał sobie szkolenie na paramedyka. Milion razy powtarzane przez sierżanta słowa: pomocy udzielasz tylko wtedy, jeśli przy tym nie zginiesz! Teraz zginąłby bez dwóch zdań. On i ludzie, z którymi wylądował w drużynie.

- Bury - odebrał telefon, siląc się na spokój. Zaraz włączył zestaw głośnomówiący, nie mogąc pozwolić sobie na zdjęcie jednej ręki z kierownicy na zbyt długo.
-Wierz mi, że wolałbym być teraz w Iraku - odparł szefowi, zaraz po tym jak wykonał gwałtowny skręt. A więc teraz mieli nazwisko sowieckiego drania. Kapitan Jan Żbik...
- Dzięki Jacek. Znajdźcie schron i trzymajcie się.
Bury zacisnął mocniej ręce na kierownicy. Jacek i pozostali chłopacy z agencji "Hoplon" potrafili o siebie zadbać. W większości składali się z byłych żołnierzy, antyterrorystów, zawodników MMA lub wcześniej konwojowali okręty w rejonie Somalii i strzelali się z piratami. Mimo to, Witold martwił się o towarzyszy. Nie był pewny czy nawet najlepsze wyszkolenie mogło wystarczyć w obliczu takiej apokalipsy. On sam byłby już dawno martwy, gdyby nie pomoc zupełnie nierealnych istot w postaci Batmana i Spider-Mana.

Zatrzymał samochód z niecierpliwością oczekując wieści od Patrycji. Kiedy je otrzymał, zaczął przyglądać się fioletowej części nieba, intensywnie myśląc.
- Bystra uwaga - przyznał w końcu, zerkając kontrolnie we wsteczne lusterko. Chwila obserwacji wystarczyła, by dostrzec że Adam się załamuje. Zwłaszcza, że (o ile dobrze zrozumiał urywane mamrotanie chłopaka) coś groziło jego dziewczynie. Nie było w tym zresztą nic dziwnego. Prawdopodobnie jeszcze tydzień temu wiódł normalne życie, zastanawiając się co obejrzeć na Youtubie, albo jaką wypić herbatę. Oczywiście na tyle normalne, na ile pozwalał mu wózek inwalidzki. Teraz musiał oglądać jak roboty z piekła rodem wypruwają flaki mieszkańcom Bielska...

Bury zbierał się do zawrotki.
- Młody... Młody... ADAM! - podniósł głos, widząc że chłopak odpływa do swojego świata i nie reaguje. - Wbij na GPSa adres tej dziołchy. Nic nie obiecuję, ale może chociaż odciągniemy skurwieli stamtąd. Trzeba coś zrobić, bo nie znajdziesz drugiej, która wytrzyma twoje gadulstwo.
Batmobil ponownie ruszył z kopyta.
- Batman, słyszysz mnie? Wygląda na to, że trzeba kierować się tam, gdzie niebo jest fioletowe. Możliwe, że trochę zboczymy z kursu.

Witold skrzywił się lewo zauważalnie. Nie wiedział czy czyni słusznie. Być może nie powinien narażać całego miasta dla jednej osoby. Ale kiedy stawiał na szali mrzonkę o tym, że być może (z naciskiem na "być może") odkryją coś związanego z tą apokalipsą, a uratowanie dziewczyny Adama, jakoś bardziej przemawiało do niego to drugie. Zbyt wielu potrzebujących musiał zignorować na ostatnim kilometrze, by teraz zrobić to po raz kolejny.
 
Bardiel jest offline  
Stary 08-01-2020, 17:33   #178
 
Alaron Elessedil's Avatar
 
Reputacja: 1 Alaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputację
Odgłosy metalicznych stóp pogoni zbliżały się pomimo pajęczych kurtyn opuszczonych przez Spider-Mana. Bury nie zamierzał czekać. Przy takich rozmiarach parkingu musiała istnieć przynajmniej jeszcze jedna droga prowadząca na dół. Batmobil obrócił się i z rykiem silnika popędził w do nadbudówki wyglądającej identycznie do tej, która tu wjechali. Po jej ominięciu wykonał kolejny półobrót, po czym zjechał w dół.

- Trzymaj się - powiedział Spider-Man do Patricii. Nagle przez pajęczynę przebiły się rozżarzone drągi przywodzące na myśl miecze świetlne wycinające drogę Sithom. Parker rzucił się z dachu wystrzeliwując pajęczą nić.

Przeciwnicy byli jak zaprogramowani. Obracali się w kierunku samochodu w jednym tempie. Na prostych byli nie do złapania, ale spiralne zakręty zjazdów powodowały znaczny spadek prędkości. Wciąż nie na tyle duży, by nie umknąć pieszemu pościgowi, ale nieprzyjaciel był nie tylko na jednym poziomie. Witold zauważył to między kolejnymi poziomami. Pierwsze dwa nie sprawiły większych problemów. Na następnym byli blisko. Dalej było już tylko gorzej.

Jakoś drąg dobiegającego w ostatniej chwili robota wbił się w drzwi. Gdyby siedzenie kierowcy było na właściwym miejscu, Bury byłby w dwóch częściach. Przez szeroki, długi otwór karoserii ze świstem wzmagającym się przy wzroście prędkości wpadało powietrze. Pod maską rozległa się eksplozja. Metaliczni przeciwnicy zostali zdmuchnięci falą uderzeniową, ale dalej stali kolejni. Bury wpadł na nich roztrącając na boki. Maska po tym spotkaniu była powyginana tak mocno, że większa prędkość niechybnie otworzy ją blokując pole widzenia.
Pognał wgłąb parkingu. Bliskie spotkanie z kolejną grupą kilkudziesięciu wrogów nie poprawiłoby ich sytuacji w szczególności, że ich drągi ponownie opierały się o podłoże.

Zewsząd ściągali kolejni. Z małpią zręcznością skakali po samochodach. Nagle kilka ciał uderzyło o sufit. Bury włączył generator impulsu wpadając ze zgrzytem nadwozia ocierającego się o barierkę na następny zjazd. Byli prawie na zewnątrz. Jeszcze tylko kawałek.

Spider-Man huśtał się z ogromną prędkością. Cel zbliżał się. Okrąg na niebie rósł. Patricia spojrzała w dół na puste, wyludnione miasto. Leżały tam zwłoki kobiet i mężczyzn, dziewcząt i chłopców w różnym wieku. Jednak nie wszystko było stracone. W oknach mijanych mieszkań widziała twarze i wskazujące ich palce ludzi. Zwykłych ludzi.
Żadnych robotów. Co można było postrzegać zarówno jako dobry i zły znak. Żadnych jednorożców ani kobiet latających na książkach. Zauważyła, że w miarę zbliżania się do epicentrum zwłok było mniej. Cokolwiek mogło to znaczyć.

Na najniższym poziomie zostali otoczeni, zaś drogę wyjazdu zagrodziło im morze błyszczących ciał. Więcej niż to, z czym mógł sobie poradzić generator fali uderzeniowej. Impuls elektromagnetyczny załatwiłby sprawę, ale samochód nie miał szans po nich przejechać. Nie z taką wysokością zawieszenia.

Batmobil zdawał się czytać w myślach Burego. Lub doszedł do podobnego wniosku.
Cytat:
Procedura transformacji aktywowana.
Czas płynący przeraźliwie wolno z perspektywy Burego ruszył z miejsca. Nie zatrzymując się, z podwoziem krzeszącym iskry o podłoże wpadł na zerowy poziom. Unosili się. Szybko. Na jednym z ekranów widać było docelowy wygląd pojazdu. Koła umieszczone na teleskopowych wysięgnikach. Pędzili wprost na barierkę. Witold czuł na kierownicy znajomy opór przy zakrętach. Batmobil sugerował jechać naprzód. Na betonową barierkę ze zwiększającą się prędkością. Ledwie wszystkie koła znalazły się na płaskim terenie jak samochód wypuścił impuls elektromagnetyczny i niemal natychmiast po tym falę uderzeniową. Znajdowali się ponad poziomem barierki. Jeśli coś pójdzie nie tak, stracą koła, ale wydostaną się na zewnątrz. Jeśli system "Wyrocznia" wiedział co robi, wylądują po drugiej stronie.

Metalowe ciała z impetem wpadły na barierkę i filary podtrzymujące kolejne kondygnacje. Byli blisko. Nie widzieli już przeszkody, która była niemalże zupełnie pod nimi.

Nagle wygląd samochodu na ekranie zmienił się. Wszystkie koła wystrzeliły do góry przywracając Batmobilowi naturalny wygląd. Progi odskoczyły ukazując wielkie, trójkątne płachty. Trysnęły płomienie silników odrzutowych. Asfalt był coraz bliżej. Amortyzatory przy zetknięciu z podłożem przechwyciły większą część impet, a progi ponownie połączyły się z nadwoziem chowając błonę lotną. Było jasne, że nie dało się tym latać ani skakać z dużych wysokości. Ale i tak dawało nowe możliwości.

Bury wcisnął gaz. Na szybie pokazała się niewielka mapa z punktem docelowym wskazanym przez Adama.

Tymczasem Sosnowski połączył się z jednym z Nietoperzy znajdującym się niedaleko celu ich podróży. Wleciał do pomieszczenia, gdzie roboty właśnie złapały chowającego się pod stołem człowieka. Nie była to Alicja. Nim Adam zdążył zareagować nieznajomy mężczyzna z przerażeniem w oczach i błaganiem wydostającym się z ust został przebity, a następnie odrzucony w kierunku ściany. Broń robota niemal przepołowiła go wzdłuż linii wysokości. Niemal, ponieważ weszła w brzuch. Rozorała ciało wychodząc głową.
Cytat:
Przyznano uprawnienia. Włączono tryb bojowy Nietoperza B-792. Wybierz rodzaj amunicji.
Komunikat pojawił się na wszystkich ekranach. Z boku pojawiło się kilka opisanych ikon. W arsenale były kule gumowe, z gazem pieprzowym oraz usypiającym, kwasem i eksplodujące.

Adam natychmiast wybrał ostatnie. Przeciwnik na ekranie zachwiał się, a pozostałych sześciu odwróciło się jak na komendę. Każdy z nich został oznaczony celownikiem domyślnie ustawionym na klatkę piersiową z domyślną numeracją poczynając od najbliższego. Pozostało tylko zatwierdzić. Kule śmigały jedna po drugiej. Nietoperz wycofywał się przed napastnikami. Pojawiło się ostrzeżenie o zużyciu ćwierci kul wybuchowych. Na metalowych przeciwnikach nie wydawało się to robić wrażenia. Ładunki były zbyt słabe, by zabić człowieka.

Bury jechał najszybciej jak mógł. Prędkościomierz ani razu nie osiągnął wartości poniżej 250 km/h. Czerwona kropka na mapie była niemal w zasięgu ręki. A maska wciąż, pomimo wygięcia, pozostawała na swoim miejscu.

Dron wycofywał się z budynku. Sosnowski zmienił amunicję. Trafieni wrogowie pokryci zostali przez obłoki kwasu przyklejającego się do powierzchni ich pancerzy. Ten typ pocisków wydawał się wyrządzać jeszcze mniej szkód niż poprzedni. Tym razem jednak domyślny celownik ustawiony został na głowy. Adam zatwierdził wystrzał, lecz ten odniósł podobny efekt. Metalowi ludzie pędzili w ciemnym korytarzu za wycofującym się klatką schodową Nietoperzem cofającym się przed atakami i wyskokami. Widać było zmianę oświetlenia. Wychodzili na ulicę.


Witold zobaczył przed sobą niewielki, czarny punkt, za którym z budynku wyskoczyły metalowe postacie. Obiekty rosły w zastraszającym tempie. Batmobil miał tylko kilka kriobomb, jeden ładunek fali uderzeniowej oraz impulsy elektromagnetyczne. Stan pojazdu był względnie dobry. Sprawność na poziomie 65% pomimo wcześniejszego taranowania. Oczywistym było, że lepiej nie ryzykować wpadnięcia na kolejną dużą grupę. Ta nie była duża.
Samochód zwalniał jakby odczytując intencje kierowcy. Minimalizował impet do bezpiecznej wartości. Przynajmniej taką Bury miał nadzieję. Aktywował impuls elektromagnetyczny. Osiem metalowych ciał wpadało niemalże po kolei na metalową maskę. Współczynnik sprawności malał, ale o bezpieczne wartości. Pancerze wyginały się jak kartki. Gwałtowne hamowanie cisnęło wszystkimi o najbliższy budynek. Tułów i głowa były nienaturalnie zdeformowane w stosunku do reszty ciała. I ciosu, jaki otrzymały. Tam, gdzie metal pokryty był błyszczącą warstwą kwasu wyginał się z większą łatwością. Wszelka elektronika czy cokolwiek było w środku musiało zostać zmiażdżone.
Cytat:
Tryb bojowy dezaktywowany. Trwa powrót na trasę patrolową.
Dron nieruchomo wiszący nieopodal w powietrzu wzniósł się jeszcze wyżej i odleciał bezgłośnie. Roboty nie ruszały się. Wskaźnik stanu pojazdu spadł do 55%. Maska wciąż była powyginana, ale w zupełnie inny sposób. Na szybie pojawiły się pajączki pęknięć. Silnik Batmobila zgasł i... włączył się w innym miejscu? Bury stuknął palcem w błyskający wykrzyknik. Wyświetlił się szczegółowy panel uszkodzeń. Tył tylko w niektórych miejscach był żółtozielony. Wszystkie pozostałe systemy sprawne. Przedni silnik przegrzany. Przednia chłodnica jarzyła się ostrą czerwienią. Sieć oplatająca samochód była uszkodzona. Komputer pokładowy zdawał się być w pełni sprawny. Przednie czujniki były zmiażdżone. Część bocznych uszkodzona.
Cytat:
Przednie systemy wyłączone! Systemy celownicze i naprowadzające mogą nie działać poprawnie! Otwory wentylacyjne otwarte. Zapasowe ogniwa energetyczne aktywne.

Bury wcisnął gaz. Tylny silnik zaryczał i ruszył do przodu wciskając wszystkich w fotele, choć nie tak mocno ja poprzednio. Zapasowy nie miał aż tak wielkiej mocy jak główny, co było odczuwalne w jeździe, lecz było w pełni wystarczające.
Spider-Man i Patricia musieli być już na miejscu.

Stali na dachu jednego z bloków mieszkalnych. Obok znajdował się samotny, szklany wieżowiec. Według wielkich napisów na szczycie znajdowała się tu siedziba takich korporacji jak InveBank, Toyoty czy gigant doradczy Valicek&Kosiński.

Znacznie bardziej interesujące było jednak to, co działo się na poziomie gruntu.

- Chyba mamy problem - powiedział Spider-Man.

Dziesiątki tysięcy robotów wypełniały cały plac oraz okoliczne ulice, a wśród nich ten jeden. Żelazny Sowieta. Nawet z tej odległości Patricia widziała, że jest znacznie większy - głową sięgał dosięgał pierwszego piętra. Czekał. Wszyscy czekali w bezruchu i wiadomo na kogo czekali.

Żeby dostać się do środka, musieli skorzystać z wejścia. Próbowali dostać się na niestrzeżony dach wieżowca, ale za każdym razem i od każdej strony pajęczyna Parkera w znikała tuż przed szybami nie dając punktu zaczepienia. Nie ważne jak silny i długi był strumień nici. Nie mogli także skorzystać z innej wysokiej budowli - wieżowiec był najwyższy w okolicy. Czerwień nieba była tak krwawa, iż wydawało się, że z nieba zacznie zaraz spadać jucha.

- Coś mi tu nie pasuje - mruknął Peter spoglądając w dół.

- Widziałaś jak zachowują się te roboty czy cokolwiek to jest. Biegną na nas, zastawiają przejazdy, działają jak jeden, wielokomórkowy, świetnie zaprogramowany organizm. Zachowują się jak roboty, ale... widziałaś jak zadziałał na nich impuls elektromagnetyczny? Co się z nimi powinno stać? Jeśli układy są odizolowane od pancerza, to powinien zadziałać jak klatka Faradaya. Nie powinno się nic stać. A co jeśli układy nie są odizolowane od pancerza? Prąd elektryczny biegnie do ziemi po najmniejszej linii oporu, która w tym wypadku nie ma najmniejszego znaczenia. Powinny się usmażyć. A one? Chwilowo gubią rytm. Widziałem jak jechaliście. Co jeśli to jedna, wielka, obrzydliwie krwawa zasłona dymna? Co jeśli nie są to roboty? To nie mogą być organizmy żywe. Są za bardzo zsynchronizowane. Co jeśli to są jednostki zdalnie sterowane przez Żelaznego Sowietę pogrywającego z nami od początku? Dlaczego Sowieta chciałby, żebyśmy myśleli, że to roboty i wywoływał manualne reakcje na impulsy elektromagnetyczne emitowane przez Batmobil? Wtedy można by przypuszczać, że właśnie włazimy w...

Głowa Żelaznego Sowiety odwróciła się. Spojrzał prosto na nich z uśmiechem przepełnionym okrutną inteligencją.

Bury zatrzymał się. Nie podjeżdżał bliżej. Nie podobało mu się to, co zobaczył. Naprzeciw nich znajdowała się kilkudziesięciotysięczna armia wypełniająca cały plac otaczający biurowiec znajdujący się pośrodku odbarwionego okręgu na niebie. Coś było nie w porządku. Za każdym razem roboty rzucały się na nich, a teraz... Pośród wszystkich robotów stał Żelazny Sowieta mogąc mieć nawet trzy metry wysokości. Wielka głowa zwrócona była w kierunku jednego z dachów. Czemu Sowieta zwlekał? Może obrał plan czysto defensywny wiedząc, że się nie przedrą albo...

- To pułapka! - wrzasnął im do uszu Spider-Man przeskakując na sąsiedni budynek. Wzrok Sowiety śledził pajęczaka dźwigającego na plecach Patricię.

Adam przywołał na ekran obraz z okolicznych Nietoperzy. Na każdym z dachów roiło się od stojących spokojnie robotów wyczekujących na lądowanie Parkera. Bury zareagował natychmiast. Wrzucił wsteczny. Z bocznych uliczek wypadły roboty. Zeskakiwały z góry. Metalowe ciała zakotłowały się w miejscu, gdzie byli jeszcze przed chwilą.

- Musimy się dostać do środka - ponownie odezwał się Parker.

Byli wszędzie. Obok nich wylądował Spider-Man. Z miasta ściągały kolejne roboty. Parker spróbował jeszcze raz:

-Batman! Batman! Gdzie jesteś?!

- Tu.

Czarna postać łagodnie wylądowała na asfalcie obok nich. W dłoni trzymał walizkę.

- Przyprowadziłem wsparcie.

Wskazał palcem w górę. Niebo pociemniało od Nietoperzy. Różnych rozmiarów i zastosowań. Część czerwieni została całkiem zakryta rzucając cień podobny do chmury.

Z tyłu rozległ się metalowy zgrzyt. Obejrzeli się wszyscy oprócz Batmana. Był to robot. Ciągnięty po ziemi przez uśmiechniętą lekko Amazonkę.


Za nią szło dwoje nastolatków mogących mieć nie więcej niż dwadzieścia lat. Byli pobrudzeni i podrapani. Bliźniacy. Siostra i brat o tych samych niebieskich oczach, takich samych, wygolonych po bokach i z tyłu głowy włosach barwy słomy tej samej długości identycznie spiętych w koński ogon. Ostatnia była ognistoruda kobieta maszerująca z opuszczoną głową stopa za stopą.

Przeciwnicy nadchodzili bardzo powoli. Ich szarża przypominała film puszczony w zwolnionym tempie. Wybijali się w powietrze jedną nogą, lecieli bardzo wolno przez niewielki odcinek drogi i opadali na drugą nogę, by powtórzyć ten sam proces po długiej chwili. Czyżby ktoś w tej grupie potrafił manipulować czasem?
Batman otworzył drzwi Batmobilu i zaprezentował długi kij.



Rozkładał go na dwie części, wystrzeliwał groty na łańcuchu, które chowały się ponownie. Pokazywał jak włącza się pole elektromagnetyczne i odwraca jego bieguny.
Broń była kijem, tonfami, włócznią z opcjonalną możliwością wyrzucenia grotu i ściągnięcia go z powrotem. Był wielofunkcyjny, ale jak mógł przydać się w starciu z armią?

Wayne położył na ziemi walizkę i otworzył. W obszernym wnętrzu leżał strój ze znakiem Batmana. Materiał zaczął prostować się i wstawać aż w końcu uformował całą postać z otwartymi plecami. Wystarczyło wejść. Jak do mecha w grach komputerowych. Czyżby strój Batmana był futurystycznym mechem?

- Nie mogę z bańki sterować Nietoperzami. Panel kontrolny jest w masce. Kiedy Forza zdejmie barierę wyskoczysz i poprowadzisz atak powietrzny. Pamiętaj, że to jest broń elektromagnetyczna o zmiennej biegunowości. Każdy fragment powinien utrzymać twój ciężar - Batman wskazał na kij.

Samochód był praktycznie unieruchomiony. Przeciwnicy rozciągali się w każdym kierunku. Bury spojrzał w górę i dostrzegł kolejnych spadających niespiesznie.

- Forza, do środka - zarządził Batman, zaś ruda kobieta jak bezwolny manekin z zaciśniętymi pięściami i wyprostowanymi rękami przyciśniętymi do ciała wsiadła do Batmobilu.

- Ile wytrzyma? - zapytała Diana odpowiedziała jej cisza.

- To bierzmy się do roboty - dodała młynkując mieczem z uśmiechem. Bliźniak tymczasem wspiął się na dach. Przez niebieskie oczy przebiegł elektryczny błysk. Jego siostra z trzaskiem wysunęła dwie pałki teleskopowe.

Pierwszy z robotów przeszedł przez barierę i padł na kolana odrzucony niewidzialną siłą. Nie zdążył się podnieść. Diana oddzieliła jego głowę od ciała. Pusty hełm potoczył się po ziemi. Przeciwnik nie podniósł się.

Bliźniaczka wyskoczyła w powietrze w locie zmieniając się w dym z szalejącymi wewnątrz niego wyładowaniami. Trafiła robota w pierś, a ten z impetem trafił w niewidzialną barierę. Upadł znacznie bardziej płaski niż przed chwilą.

- Decyduj czy działasz solo - rzekł do Burego Batman i trzasnął pięścią w twarz nadchodzącego robota. Dłoń głęboko wgniotła metal.
 
__________________
Drogi Współgraczu, zawsze traktuję Ciebie i Twoją postać jako dwie odrębne osoby. Proszę o rewanż. Wszystko, co powstało w sesji, w niej również zostaje.
Nie jestem moją postacią i vice versa.
Alaron Elessedil jest offline  
Stary 09-01-2020, 10:56   #179
 
Grave Witch's Avatar
 
Reputacja: 1 Grave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputację


Szalona jazda i jeszcze więcej szalonej jazdy. Walka, ciągła walka z nieskończoną liczbą przeciwników, którzy ani myśleli ustąpić. Angie miała już tego serdecznie dość. Nie była osobą nadmiernie łagodnego usposobienia, jednak to co działo się na zewnątrz pędzącego batmobilu to była już lekka przesada. Nie było nawet czasu na to żeby myśleć. A jednak, umysł kobiety był wypełniony domysłami i spekulacjami. Nie miała pojęcia co tak na dobrą sprawę działo się w mieście, które powoli zaczęła uznawać za dom. Z chęcią także wróciłaby do tych chwil, gdy wszystko wydawało się być snem. Owa naiwna Angie zniknęła jednak, przepędzona przez osobę, która coraz głębiej pogrążała się w tym szaleństwie. Ostatnim gwoździem do trumny była niemożliwość kontaktu z jedyną osobą, na której w pełni polegała. To, że nie byłą także w stanie skontaktować się ze swoim głównym przeciwnikiem, nie poprawiało sytuacji.

Gdy w końcu, i tym razem najwyraźniej na dłuższą chwilę, pojazd się zatrzymał, wysiadła z niego z westchnieniem ulgi. To, że znaleźli się w niezłym gównie, wcale jej jakoś nie dotknęło. Otulona płaszczem obojętności, przyglądała się masie metalu, która nie mogła się doczekać by ich wszystkich przygnieść, pochłonąć i zetrzeć z powierzchni ziemi. Pojawienie się kolejnych postaci ze świata komiksów jakoś jej już nawet nie dziwiło. Najwyraźniej Batman miał całkiem sporo znajomych w okolicy...
- Superman ma wolne czy co? - mruknęła jedynie pod nosem.

Wiedziała że pozostali jak nic rzucą się od razu w wir walki. Bury - z oczywistych powodów. Adam - bo teraz mógł więc czemu by nie. Patricia… Z jej możliwościami byłoby poważnym grzechem gdyby po prostu stała i się przyglądała. Angie jednak… Cóż, była dobra w biegach. Niekiedy udawało się jej wymanewrować ze śliskiej sytuacji odpowiednio dobraną grupą słów, popartą solidną dawką arogancji zmieszanej z dobrze odegraną pewnością siebie. Teraz… Wątpiła by jakiekolwiek słowa zdołały jej pomóc. Teraz liczyła się sprawność i siła fizyczna. Liczyły się moce, a ona przecież nadal nie miała pojęcia na czym konkretnie polegała jej własna. Pewnie, była w stanie delikatnie poruszyć paletą i najwyraźniej przez przypadek zwalić sobie sufit na głowę, ale poza tym… Prawda była okrutna i nie dało się jej zignorować. Była bezużyteczna.

Chociaż chyba nie do końca. Nie należała w końcu do osób, które lubią marnować czas na narzekanie. Lubiła działać i o ile miała ku temu okazję, właśnie w ten sposób postępowała. Stanie i użalanie się nad sobą nie wchodziło w grę. Ostatnim razem gdy skorzystała ze swojej mocy, coś się stało. I nie chodziło jej o to, że ktoś był w stanie usłyszeć jej szept. Nie, chodziło o to że była w stanie, nie wydając z siebie żadnego dźwięku, poruszyć przedmiot stojący przed nią. Także tam, w korytarzu posiadłości Papy, nie krzyczała na głos. Nie, ów dźwięk zbierał się gdzieś w jej wnętrzu, narastał. Pamiętała że nie mogła przestać. Pamiętała także chwilę, tuż przed tym jak straciła przytomność. Ten ostatni wybuch, dzięki któremu wreszcie poczuła ulgę. Całkiem jakby ktoś przekuł ów balon i pozwolił zebranej energii w pełni się wyzwolić. Może od początku źle do tego podchodziła, może Patricia miała jednak rację.

Podczas więc gdy pozostali zaczęli szykować się na swój własny sposób do tego, by słono sprzedać swoje życie, a w najlepszym wypadku nawet je zachować na później, Angie poszukała sobie w miarę bezpiecznego miejsca by nieco zejść wrogowi z oczu. “W miarę bezpieczne” oznaczało w tym wypadku po prostu jedną ze stron batmobilu, a konkretnie tą, po której było mniej osób, które mogłaby przypadkiem zranić. Nie chodziło oczywiście o przeciwników. Było także ryzyko tego, że cokolwiek by nie zrobiła to i tak niewiele zdziała bo w końcu dziewczyna, którą Batman nazwał Forza, utrzymywała jakiegoś rodzaju spowalniającą barierę. Nie miała jej jednak utrzymywać wiecznie. Z tego też powodu Angie zdecydowała się na pójście za przykładem jednego z bliźniaków i wejścia na dach batmobliu. Biorąc pod uwagę całą sytuację to właśnie miejsce pasowało jej najlepiej.

Gdy tylko wspięła się na górę, zaczęłą gromadzić “dźwięk”, utrzymując go w krtanii. Nie było to takie znowu trudne. Gdyby tylko odrobinę poluzowała swoją samokontrolę to bez dwóch zdań i tak by zaczęła krzyczeć. Wszystkie wydarzenia z ostatnich godzin skłaniały ją właśnie ku temu i wszystkie je teraz przywołała chcąc nadać jak najwięcej energii swojej próbie. Nie bała się porażki bo nie miała nic do stracenia. Jeżeli się nie uda to po prostu nadal będzie tym najsłabszym ogniwem. Jeżeli się uda to może w końcu będzie miała jakiś stały grunt pod nogami w kwestii swoich nowych możliwości.

Z tym optymistycznym nastawieniem do beznadziejnej sytuacji, czekała na odpowiedni moment do “ataku”. Nie sądziła żeby musiała czekać długo bo roboty w miejscu nie stały, a chociaż spowolnione to jednak stale się do nich zbliżały. Jedyne co Angie musiała zrobić to wybrać sobie taką grupę, którą akurat nikt się nie zajmował.

 
__________________
“Listen to the mustn'ts, child. Listen to the don'ts. Listen to the shouldn'ts, the impossibles, the won'ts. Listen to the never haves, then listen close to me... Anything can happen, child. Anything can be.”
Grave Witch jest offline  
Stary 12-01-2020, 01:21   #180
 
Noraku's Avatar
 
Reputacja: 1 Noraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputację
Zdążyła tylko wydusić z siebie urwany krzyk, gdy Parker nagle ruszył na swojej niezawodnej pajęczej sieci. Pęd powietrza załzawił jej oczy, więc przycisnęła się mocniej do jego pleców. Czuła się niesamowicie, ta lekkość ruchów. Kiedy była nastolatką marzyła, żeby kiedykolwiek przeżyć coś takiego. Nie ma w tym nic dziwnego w końcu Spider-Man był jej ulubionym bohaterem z dzieciństwa. A teraz mogła tego doświadczyć. Wszystko było by idealne, gdyby nie apokalipsa na ulicach. Musieli coś z tym szybko zrobić.

Dotarli do wskazanego miejsca i wyglądało na to, że trafili w dziesiątkę. Niestety główną tego oznaką było to, że przy wejściu do budynku znajdowało się morze robotycznych głów z rekinem w postaci Żelaznego Sowiety. No i wieżowiec. Klasyczny do bólu wieżowiec złoczyńcy stojący w samym centrum miasta. Brak dostępu zmartwił ją. Liczyła, że będą mogli zakraść się na miejsce niepostrzeżeni, ale najwyraźniej bez wielkiej bitwy się nie obejdzie.
- Zapewne masz sporo racji Tygry... - ugryzła się w język i odwróciła głowę chcąc ukryć zakłopotanie - znaczy Peter. Ale ja nie za wiele z tego zrozumiałam. Lepszego słuchacza miałbyś w postaci Adama. Mnie bardziej interesuje jak ta czerwona zakuta pała zrobiła tyle pomagierów. Okradła hutę żelaza w Katowicach czy co?
Przelatywała wzrokiem po zgromadzonej armii, szukając jakiegoś słabego punktu. Udało się jej jedynie zlokalizować wejście, zanim Spider-Man z powrotem porwał ją do lotu. Miał rację, to była pułapka. A ona wiedziała jak jej uniknąć. Przynajmniej częściowo. Nacisnęła słuchawkę w uchu.
- Czy ktoś mnie słyszy? Wiem jak możemy dostać się do budynku. Potrzebuje solidnej wiązki światła skierowanej na wejście!

Kiedy wylądowali obok Batmobilu, mogła zdradzić więcej szczegółów swojego planu.
- Mogę się dostać do środka, wystarczy mi odpowiedniej długości cień. Nie wiem czy mogę kogoś ze sobą zabrać w tę podróż i wolałabym tego teraz nie sprawdzać, ale możemy to zakończyć szybko!
 
__________________
you will never walk alone
Noraku jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 05:51.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172