Mikołaj w milczeniu patrzył prosto w oczy Konrada. Mierzył go, jakby ujrzał po raz pierwszy. Ewidentnie poważnie zastanawiał się nad przedstawionym pomysłem.
- Wiesz, co... szczawny z ciebie lis. Naprawdę. Dobrze kombinujesz, ale wiesz, że to bardzo ryzykowne. I to nie tylko dla ciebie.
Mikołaj przy ostatnim zdaniu wskazał palcem na Konrada, po czym postukał się palcem w pierś i mówił dalej.
- Przede wszystkim dla mnie. Kto wie, co wpadnie ci do głowy, gdy już uwolnisz swoją ukochaną. I przede wszystkim, co będzie chciała zrobić ta ruska szpiclówa. Na pewno będzie wściekła, a każdy wie, że wściekłej kobiecie lepiej nie wchodzić w drogę.
Mikołaj znowu zrobił pauzę. Kilka sekund milczał. W końcu uniósł palce w górę.
- Niech ci będzie. Pokażę, że ci ufam. Tylko uważaj, co mówisz i co pokazujesz temu czerwonemu kapusiowi. Ona jest już nie do odratowania moim zdanie. Chcesz jednak to próbuj, to w końcu twoja ukochana, nie moja. Pamiętaj tylko o jednym, jak mnie oszukasz to bardzo mocno tego pożałujesz.
***
Po krótkiej naradzie Konrad i Mikołaj ustalili, że odegrają scenkę pełną krzyków i trzasków. Wszystko po to, żeby Lilka uwierzyła w cała inscenizację.
Mikołaj zgodził się podłożyć i udawać nieprzytomnego. Reszta była już w rękach Konrada.
***
- Dobra koleś! - krzyknął Konrad - Dość tego pieprzenia! Albo gadasz to hasło, albo inaczej z tobą pogadam.
- Wal się tchórzu! - warknął Mikołaj - Nic ci nie powiem!
Konrad walnął kluczem o metalową obudowę konsoli, po czym zaczął ciskać krzesłem po podłodze, żeby narobić jak najwięcej hałasu.
Gdyby ktoś spojrzał z boku ujrzałby dwie uśmiechnięte twarze. Chłopakom udawana bójka niezwykle się spodobała i wyszła nad wyraz wiarygodnie.
Finał całej udawanej burdy był taki, że Mikołaj leżał płasko na ziemi, a zdyszany Konrad z ciężki kluczem tuż nad nim.
Obaj zgodzili się, że tyle udawanki wystarczy i czas wypuścić Lilkę z szafy.
- I się doigrałeś frajerze - zakończył Konrad, po czym zbliżył się do szafy w której od dłuższego czasu był zamknięta Lilka.
- Brawo! - usłyszał z wnętrza metalowego mebla - Poszedłeś po rozum do głowy!
Konrad w jednej dłoni ściskał ciężki klucz francuski, a w drugiej ten od szafy. Z lekką obawą przekręcił go i...
Lilka wyszkoczyła z wnętrza metalowej szafy, niczym jakiś pajac na sprężynie. Jej twarz była rozświetlona przez szeroki uśmiech. Dziewczyna w podskokach zbliżyła się do Konrada i wolno nachyliła się w jego stronę. Zdawać się mogło, że zamierza wynagrodzić mu cały trud bójki z Mikołajem, soczystym buziakiem.
Nic bardziej mylnego. Ot, taka kobieca przewrotność. Najpierw skusić, stworzyć pozory, a potem prask!
Soczysty plaskacz prosto w ryj. Konrada aż sparaliżowało. Nikt w życiu go nie spoliczkował. Bolało, ale nie to było najgorsze.
Ten wstyd i poczucie bezradności. No, przecież jej nie odda. Prawda?
- Nigdy więc tak sobie ze mną nie pogrywaj! Jasne? Żeby mi to było ostatni raz! - ostrzegła Lilka, jednocześnie uważnie rozglądając się wokół - A ten co? Nie żyje?
__________________ >>> Wstań i walcz z Koronasocjalizmem <<<
Nie wierzę w ani jedno hasło na ich barykadach
Illuminati! You're never take control! You can take my heartbeat, but you can't break my soul!
Ostatnio edytowane przez PeeWee : 09-01-2020 o 19:09.
|