Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 08-01-2020, 22:08   #118
Surelion
 
Surelion's Avatar
 
Reputacja: 1 Surelion ma wspaniałą reputacjęSurelion ma wspaniałą reputacjęSurelion ma wspaniałą reputacjęSurelion ma wspaniałą reputacjęSurelion ma wspaniałą reputacjęSurelion ma wspaniałą reputacjęSurelion ma wspaniałą reputacjęSurelion ma wspaniałą reputacjęSurelion ma wspaniałą reputacjęSurelion ma wspaniałą reputacjęSurelion ma wspaniałą reputację
Morvant, trzeci dzień podróży

Abdel przez chwilę obserwował swego kuzyna jak na czworakach analizuje jeden z ciekawszych kamieni jakie spotkał podczas tejże wyprawy. Tym razem był to czarny poklejony i smolisty fragment z idealnie sprasowanej drogi. Leon wydobył ukruszony odłamek ze skrajni drogi tuż przy betonowym okrawężnikowaniu.

Zaiste, Helweci posiadają mnóstwo sekretów i rad bym posiąść część z nich. Na przykład choćby to jak wygląda ta droga. Jak się obrabia taki kamień. Mógłbym wówczas wybudować sobie całą rezydencję z tego dziwnego czarnego materiału ku zaskoczeniu wszystkich. - Dziedzic przez chwilę zastanawiał się jak też taki obiekt mógłby wyglądać w sercu Montpellier - Swoją drogą ciekawe dlaczego, Helweci nie zrobili z niego posterunku...Hmmm muszą mieć powód.

Wzrok dziedzica padł na ciągnący się bez końca rząd ludzi, przekraczających granicę w obie strony. Tłuszcza ciągnęła się bez końca. Abdel zmarszczył czoło.

- Ale dlaczego my tu w ogóle stoimy? - Abdel odwrócił swój pozornie zaskoczony wzrok w kierunku Bartheza. - Czyż nie po to Pan tu jest Panie Barthez by tego typu niedogodności z Helwetami przyspieszać? Proszę się zatem nie krępować i nadać sprawom właściwie tempo używając swoich koneksji. No chyba, że uważa Pan że miejsce na końcu tej kolejki, jest jak najbardziej właściwym dla dziedzica i ambasadora rodu Snaguine.

Alpejczyk popatrzył przez chwilę na dziedzica zachodząc, czy kwestia jaką wypowiedział była ironicznym przytykiem czy poważnym pytaniem. Przez krótką chwilę miał ochotę kompletnie zignorować pytanie, ale uznał, że pogrążonemu w oderwaniu od rzeczywistości dziedzicowi należało przypomnieć zakres obowiązków Bartheza:

- Wasza miłość wybaczy, ale szlachetny Sanguine, waszmości ojciec a mój dobrodziej, wyraźnie wskazał, że jestem szefem ochrony, a nie specjalistą od wizerunku. Morvant jest najbezpieczniejszym miejscem na trasie podróży, więc zostawię rzeczy ich naturalnemu tempu, gdyż tak też dyktują względy bezpieczeństwa. A teraz waszmość wybaczy, ale obowiązki wzywają...

Barthez ulotnił się niczym kamfora, aby sprawdzić swoich ludzi, jak też czynił przez ostatnie kilka dni podroży.

Abdel westchnął.

No tak. Przepychanie się przez tłum teraz jako pierwsi na pewno zwróciłoby niepotrzebne spojrzenia szpiegów tych, którzy po drugiej stronie tylko czekają na kogoś pokroju ambasadora wielkiego rodu. Czyli konkretnie kogoś takiego jak JA. Z drugiej strony przydzielenie mi Helwety bez jakichkolwiek znajomości było.... A właściwie to byłego Helwety. - poprawił się w myślach Abdel - Barthez nie ma zatem żadnych koneksji.... Nic dziwnego zatem, że jego ziomkowie się go pozbyli jak zużytego kalosza. Świat schodzi na psy. A propos.

- Kuzynie jeśli już skończyłeś swe badania, to na litość boską wjedźmy na tą cholerną kontrolę tak, jak przystało na kogoś naszego pokroju, a nie na czworakach. - Powiedział wchodząc do powozu.

 
__________________
"Gdy chcesz opisać prawdę, elegancję pozostaw krawcom. " A. Einstein
Surelion jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem