Noc 22 Brauzeit 2518 KI, mur Herrendorfu
Jakże pragnęła rzucić się w jego objęcia, dać ponieść się zmysłom w zgiełku walki, jak zaklęty sukkub lubieżnie ujeżdżać jego wigor. Tańczył dookoła pieszcząc niestosownie każdy ze zmysłów, figlował z dziewczyną przyprawiając o mrowienie w czułych miejscach. Każdy oddech przyspieszał chętne emocjom serce, lico malowane rumieńcem rzeźbiło światło płomieni podkreślając szalony entuzjazm. Z świetlistym mieczem panna Olivia Hochberg z Remer wyglądała jak nieślubna córka Sigmara. Chaos przydawał jej skrzydeł, wówczas coś sparzyło ją w rękę.
Nie płomień fizyczny, czy zupa gorąca, a utkana na dłoni gwiazda strumieni magii. Komendy wykrzykiwane przez towarzyszy otrzeźwiły zmysły adeptki jak papryka w zupie stróża gorzelni. Przyłożyła dłoń do twarzy, symbolicznie przywdziewając maskę uporządkowanych strumieni eteru. Obleczona w ów welon, Olivia pragnęła szepnąć Felixowi co widzi, kiedy odszukała wzrokiem młodego Mayera ten jarząc się płomieniem życia, odwagi dźwiganej za innych, których kochał, obracał w pył zieloną balladę rozpadu, używając do tego tylko siekiery i żaru serca. Niebezpiecznie byłoby zbliżać się do niego w zgiełku walki.
Pobiegła za towarzyszami, buforować punkt zapalny, torują sobie drogę świetlistym orężem i wiedziona właściwą ścieżką w eterze panna Hochberg stojąc między obrońcami zakrzyknęła.
- Jak odważni ludzie z Remer,
Znani ze stalowej woli,
Razem gwardio Herrendorfu
Piki wasze równą linią,
Kres przyniosą nieboszczykom!!!
Na Arforla miano znane,
Nam zwycięstwo dziś pisane!
- Pchaj, a równo, bij próchniaka!
Choć nie wiedziała skąd to się jej wzięło, czy od niej samej i to w głowie jej siedzi, ku jej własnej zgrozie.