Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 09-01-2020, 17:10   #56
Amon
 
Amon's Avatar
 
Reputacja: 1 Amon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputację

Leith potrząsnął energicznie głową, jakby spodziewał się, że coś w niej zachlupie,a może, że z uszu czy nosa coś wyleci. Mężczyzna niespokojnie wytężał swoje zmysły, znów coś mu zrobili, Leith oglądał swoje ciało, po czym przypomniał sobie ostatnie nawiedzające go mary.
“Aurora!” Mieszaniec rzucił się biegiem w stronę wyjścia.
Właściwie to nie był bieg, po prostu w jednej chwili znalazł się przy drzwiach, a w następnej był już przy księżniczce w bibliotece, tam gdzie ją zostawił. Aurora spała wciąż spokojnie z książką na nogach i opadniętą głową.
- Hmmm… - coś mu się tutaj nie zgadzało… Czy ta teleportacja to jakaś następna zabawa królowej? Leith Pochylił się nad Aurorą przy klękając przy fotelu.
- Aurora? - Delikatnie poruszył ramionami księżniczki. Zerkając mimochodem na swoje łapska pochlapane chyba własną krwią, porwane ubranie. Mężczyzna rozejrzał się i… wytarł ramiona w gustowną tapicerkę eleganckiego fotela. Wyglądało to trochę kretyńsko, szczególnie gdy później próbował wygładzić swoje porwane ubranie. Bękart był niemal pewien, że królowa uśpiła księżniczkę tylko po to by uwzględnić go w jakiś chorych zabawach, wolał wszystkiego od razu nie tłumaczyć jeśli nie musiał.
- Aurora obudź się!
Skrzydlata drgnęła, przestraszona i spojrzała na niego wielkimi oczami. Znów prawy sierpowy został wycelowany w jego podbródek, lecz tym razem Leith uniknął ciosu bez problemu.
- Leith? Co się... zasnęłam?
Mężczyzna poczuł jak sto kilo ton stresu spada z niego kiedy księżniczka odzyskała przytomność.
- Musimy stąd wiać, tu nie jest dla ciebie bezpiecznie, chodź!
Pozwoliła mu się chwycić za rękę i wstała posłusznie, jednocześnie lustrując otoczenie.
- Czemu? Co... co ci się stało? Leith! Jesteś ranny? - spojrzała na strzępy koszuli, które miał na piersi.
- Cosiestao, cosiestao… - Leith był zdenerwowany - dziecko w koronie się stało, chciała się pobawić i cię uśpiła, tu nie jest dla ciebie bezpiecznie, jesteśmy na łasce nieobliczalnej małolaty, spadamy! - ponaglał i tylko zdawkowo dodał - Nic mi nie jest, chodź już, zanim znowu czegoś będzie chciała.
- Och, jesteś niewdzięczny Leith. Ja tylko pomogłam ci się przebudzić. - Usłyszał od strony okna znajomy głosik.
- Po prostu nie rób nam krzywdy! - Leith powiedział trochę głośniej niż zamierzał z uwagi na zdenerwowanie - czemu nie możesz zostawić nas w spokoju?
- Leith... - Aurora położyła mu dłoń na ramieniu.
- W spokoju? Przecież sami do mnie przyszliście po moją radę - Aya mówiła słodkim głosikiem, powoli zlatując do nich. - A teraz pomogłam ci się przebudzić. Czemu uważasz, że chcę skrzywdzić ciebie lub twoją księżniczkę?
- Przebudzić? - Aurora dopiero teraz zrozumiała o czym mówi królowa. Odgarnęła strzępy koszuli z piersi mężczyzny, bo zobaczyć ciemny, krwisto-czarny klejnot wtopiony w jego skórę. - Och...
Odskoczyła, jak oparzona.
- Nic mi nie jest… - Leith zamachał uspokajająco łapami odczytując zachowanie Aurory jako reakcję na jego pochlapany krwią stan, po czym spojrzał na królową - eee, tak, oczywiście, pewnie. Dziękuję? cokolwiek uważasz, wasza wysokość. Księżniczka dostała chyba już tą radę - Leith przeniósł wzrok na Aurorę - prawda?
“Nie wiem, co tu się dzieje, ale nie możemy zostawić pozostałych. Ani jej zdenerwować.” - usłyszał w głowie głos księżniczki.
- Ależ nie denerwujecie mnie. - Odparła Aya bez trudu wychwytując przekaz Aurory. - Po prostu jestem zdziwiona. I oczywiście, możecie odejść, kiedy tylko zechcecie. Myślałam Leith, że tego pragniesz...
“Mogę ci powiedzieć, jak ich wszystkich unieszkodliwić. Bez zabijania” - dokończyła dziewczynka w umyśle mężczyzny.
Leith przyłożył palce do skroni, och jak on nie cierpiał głosów w swojej głowie. Gdyby umiał to robić nieźle by nabluzgał każdemu swojemu dotychczasowemu “rozmówcy”
- Nie rób jej nic.. - zaczął ostrożnie jakby język był dla niego czymś nieoczywistym - Bez jej wiedzy. - uściślił i dodał jeszcze skromnie: - Proszę.
- Och Leith - westchnęła Aya ostentacyjnie - nie zamierzałam przecież.
“Ale uważaj, słabe punkty, to nic dobrego, a twoim jest ona.”
“życie jest dość proste” pomyślał Leith nie spodziewając się bynajmniej by ktoś go słuchał. Czy może… nie zważając na to. “Robisz mi krzywdę, giniesz, nie robisz mi krzywdy, ja ci jej nie robię, jesteś moim przyjacielem, jestem twoim. Do momentu aż czegoś nie spierdolisz. I zawsze ktoś coś pierdoli…”
- Jesteście tu zawsze mile widziani. Zostawię was teraz.
“Twoim przeznaczeniem jest pogrom rasy skrzydlatych. Jeśli będziesz zainteresowany...”
“Nie jestem taki jak oni, jak żaden jeden on czy ona, każdy w końcu uświadamia sobie, że nie myślę tak jak przypuszczał, przeważnie w uświadamia to sobie w chwili śmierci”
- Wiecie, gdzie mnie szukać.
Leith wciąż napięty skłonił nerwowo głowę nie chcąc narazić siebie czy towarzyszki na gniew suwerenki.
To rzekłszy, zniknęła. Aurora znów podeszła do Leitha i ostrożnie położyła palec na jego krwawym klejnocie.
- Taki ciemny... nigdy nie widziałam aż takiej przemiany. Musisz być... potężny.
- Mmm… to bardzo miłe, ale wiesz… może najpierw kąpiel? - uniósł brew starając się zrobić z tego żart. Skrzydlaci zawsze mieli fioła na punkcie tych kamieni, będzie musiał ciągle go teraz chować… - idziemy?
- Em... tak, jasne.
Ruszyła za nim, zerkając co rusz z ukosa to na jego twarz, to na kamień, jakby miała tysiąc pytań, ale jednak powstrzymywała się.
- Królowa jest chyba raczej dobrym panem - tłumaczył trochę pokrótce idąc w stronę ich komnat - pewnie lepiej tu się żyje niż w twoim domu, bez urazy… - sprawdził kontrolnie czy nie leci w niego żaden cios - ale jak wy wszyscy myśli, że wie wszystko najlepiej, a że jest najsilniejsza, to nikt nigdy nie może powiedzieć jej że się myli - odwrócił się jeszcze raz - nie mówię, że się myli, tylko, że samo obcowanie z kimś tak potężnym, który wszystko wie najlepiej nie jest bezpieczne - odwrócił się znów nie zatrzymując - rozumiesz, prawda?
Skinęła głową.
- Tylko... chyba nie powinieneś tego tak po sobie pokazywać. - Powiedziała Aurora, gdy doszli do ich korytarza.
- Mhm… jasne, masz rację - Leith wciąż poruszał się w nerwowym ukropie, przed drzwiami do pokojów odwrócił się by stanąć twarzą w twarz z Aurorą, uśmiechnął się, odgarnął jej lok. Naprawdę cieszył się, że nic jej się nie stało. W tym miejscu wpadał w straszną paranoję.
Ona jednak bardziej niż jego czułością zdawała się zaaferowana kryształem.
- Co my im powiemy? To... całkowicie zmieni postać rzeczy, wiesz? To... czyni nas jedną z najpotężniejszych par w historii. Choć oczywiście najpierw musimy dowiedzieć się jaki jest twój talent.
Leith pacnął się w czoło, chwycił Aurorę za rękę i czmychnął ich za drzwi jej pokoju.
- Jak to co im powiemy, pani strateg? nic! na mnie i tak nikt nie zwraca uwagi, przynajmniej w “domu” - dla Leitha świadomość, że oto jest “obywatelem” Dworu Wiatru wciąż była zabawna ale… starał się. - Po prostu nie będę się publicznie rozbierał… wszyscy raczej tylko na tym skorzystają.
- Za duże ryzyko, ale jeśli... nie chcesz się afiszować...
Nagle pod dotykiem jej palca wskazującego kamień zaczął blednąć do dawnej, matowo-różowawej barwy.
- To tylko iluzja, ale tak mała, że nawet moja matka może ją przeoczyć. - Wyjaśniła.
Leith uśmiechnął się
- Wiedziałem, że coś wymyślisz! - mężczyzna wyraźnie się uspokoił choć wciąż był napięty, chyba dopiero gdy pozbędzie się rudzielca wreszcie odetchnie.
Cofnęła rękę, uśmiechając się blado.
- Wiesz, że... mogłeś zginąć? Gdyby Matka Noc zobaczyła w tobie więcej człowieka niż skrzydlatego... mogłaby ciebie uznać za swoją ofiarę, a nie tylko twoją krew.
Leith wypuścił z siebie powietrze.
- Właśnie o tym mówię… Królowa wszystko wie najlepiej i oczywiście “wiedziała” że nic mi nie będzie. A gdyby jednak była w błędzie to nie ona ponosiłaby konsekwencje własnej pomyłki. Tak to właśnie jest jak ktoś bawi się w boga, wasza py… - powstrzymał się, spuścił wzrok. Uśmiechnął się dopiero po jakimś czasie.
- Nie potrzebowałem jakiś ciemnych kamieni żeby znaleźć twoją przyjaźń, nie zauważyłem też by wszyscy “potężni” mieli ich wielu.
Skinęła głową, nieco bardziej rozluźniona, choć jednocześnie wciąż czujna i napięta. Leith zauważył jak często teraz chwyta swoją koszulkę i próbuje ją naciągnąć. Przez lata zbroja musiała stać się dla księżniczki jak druga skóra. Nie przywykła do lekkich ubrań, a co dopiero epatowania kobiecymi kształtami.
- Dziś przy kolacji poinformuję oficjalnie królową, że wracamy do siebie. Musimy jak najszybciej podjąć śledztwo, przecież. - Powiedziała.
Leith skinął głową, wycierał teraz ręce w to co zostało z jego spodni. Wolałby uciekać stąd natychmiast ale to nie on podejmował tu decyzje.
- Zdrzemnąłbym się, chyba, że chcesz zdrzemnąć się razem to najpierw się umyję.
- Ja się chyba już dość wyspałam. I raczej nie zasnę po tym, co... się wydarzyło. Połóż się, będę trzymać wartę.
Leith uśmiechnął się do swoich myśli, udało mu się uniknąć kąpieli, był królem życia!
- Tylko kilkadziesiąt minut… - powiedział opadając niemal bez życia na podłogę koło ściany, emocje wreszcie z niego opadały pozostawiając tylko zmęczenie, zamknął oczy i stracił przytomność.
 
__________________
Our obstacles are severe, but they are known to us.
Amon jest offline