Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 07-08-2007, 09:34   #150
Tahu-tahu
 
Reputacja: 1 Tahu-tahu ma z czego być dumnyTahu-tahu ma z czego być dumnyTahu-tahu ma z czego być dumnyTahu-tahu ma z czego być dumnyTahu-tahu ma z czego być dumnyTahu-tahu ma z czego być dumnyTahu-tahu ma z czego być dumnyTahu-tahu ma z czego być dumnyTahu-tahu ma z czego być dumnyTahu-tahu ma z czego być dumnyTahu-tahu ma z czego być dumny
Sae z uwagą słuchała odpowiedzi ludzi i nieludzi zgromadzonych tu przez ich Nieprzyjaciela - najwyraźniej wspólnego. Takie rzeczy łączą mocno, mocniej niż nocna pijatyka... "A ją najwyraźniej też mamy na dziś w planach. Niziołka nic przeciw temu nie miała, a nawet wręcz przeciwnie - po ostatnich przeżyciach chętnie odebrałaby sobie świadomość czymś mocnym, słodkim i pachnącym łąką.

Zapach. Kwiat, który otrzymała od Almiritha był piękny... ale ważniejsze były jego słowa. "...Twój talent i emocje nas ocaliły... ogień zniszczył demony... dług... moje życie skończy się przed Twoim." Na takie słowa nie potrafiła nic odpowiedzieć, wzruszenie ścisnęło ją za gardło. Elf był dla niej najdroższym z towarzyszy, wypróbowanym we wspólnej walce i nieszczęściach.
Odzyskała mowę.
- Nasze losy są złączone.

Kwiaciarka, od której pochodził kwiat najwyraźniej próbowała zarobić na nich jak najwięcej - Sae była profesjonalistką w grze na emocjach, od razu rozpoznała więc tą próbę jako dzieło dość nieudolne... choć najwyraźniej skuteczne. Nowo poznany gnom, 'właściciel' pięknego kota, zachował się gwałtownie i patetycznie - w pierwszym momencie Sae skrzywiła się, nie lubiła błaznowania... to było jednak zabawne - jednocześnie zawadiackie, dworne i urokliwe. Obsypana kwiatami Sae nie mogła zareagować inaczej niż śmiechem - był perlisty, głośny, radosny... i przyniósł ulgę. Gnom wyglądał na konesera kobiecych wdzięków, zdawał się też łatwo tracić głowę a jego dramatyczne gesty były rozbrajające.
- Dziękuję za ten deszcz kwiatów, ich zapach przypomina mi łąkę. Pszczoły. Miód. Karczmę. - roześmiała się jeszcze raz i ukłoniła dwornie nowemu znajomemu - Idziemy?. Zanim ruszyła wplotła sobie jeden z kwiatków we włosy, podarunek od elfa tkwił już wcześniej między falbankami otaczającymi dekolt sukni.

Kiedy ruszyła w stronę, gdzie miała znajdować się karczma zauważyła, że niewidomy gnom daje kwiat komuś jeszcze, komuś o imieniu Airuinath... jak to? SIDERO? Skąd? Niziołka starała się nie przyglądać kobiecie zbyt nachalnie - nie miała jednak do niej zaufania. Sidero nie żyje. Spaliła się. "To jakieś kolejne diabelskie kuglarstwo."
Często zdarzało jej się odkładać problemy 'na później'... od dzieciństwa zawsze miała nadzieję, że jakoś same się rozwiążą.

W drodze do karczmy skrzypaczka skupiała się głównie na jednej rzeczy - jak tu się nie wygrzmocić na bruk w tych niewygodnych pantofelkach. Jej własne skórzane buty oczywiście zginęły... "tak samo jak kubrak, kamizela, płaszcz, spodnie... do disaka! Jak one w tym łażą?" Obuwie, które otrzymała w zamian było w jakiś przemyślny sposób podwyższone, dość wąskie... wyglądało uroczo, ale jak w tym walczyć? Postanowiła sobie, że w razie zagrożenia pierwszą rzeczą będzie zrzucenie ze stóp tego diabelstwa. Poważnie rozważała też sprzedanie wszystkich tych fatałaszków i zakupienie porządnego stroju - szczególnie, że za cenę tej biżuterii można kupić naprawdę pierwszej klasy ekwipunek.
Myśl tę chwilowo porzuciła, kiedy zobaczyła reakcję tłumu. "Jeśli te łachy budzą taki szacunek - niech i zostaną. Ekwipunek kupię i tak, ale póki co zostanę w tej sukienczynie.
Jak na Sae, która szlachecki stan porzuciła już dawno, decyzja ta była naprawdę poważna.

Powoli nabierała wprawy w uważnym i bezpiecznym stąpaniu w tych bucikach - zaczęła taż zwracać większą uwagę na otoczenie. Cóż za mieszanina! Toż o takich miejscach jedynie w baśniach się czytuje, w opowieściach słucha! I ta kłótnia...
"'Przeklęci jednodniowcy'? No tak - czegoś takiego można się było spodziewać." Trzeba w takim razie szybko zdobyć ekwipunek, prowiant i napić się na zapas - "Nigdy nie wiadomo ilodniowcami MY jesteśmy."

Dotarli do karczmy - wyglądała miło. Najmilej zaś wyglądały szerokie ławy i kilka wyściełanych (choć zużytych) krzeseł - "wreszcie siądę i ściągnę te gówniane cudeńka." - z nienawiścią spojrzała na wyszywanych perełkami i złotą nitką prześladowców.
Zanim jednak zdążyła usiąść zmusiła się do koncentracji i uważnie przyjrzała nowemu otoczeniu - jeśli mają tu odpocząć i czuć się bezpiecznie, trzeba je najpierw zbadać. "No tak, następny. Zaraz, zaraz... zdaje się, że tych 'jednodniowców' poznaje się po tatuażu. My ich cyba nie mamy...?" Z niepokojem spojrzała na swoje przedramię i powróciła do obserwacji otoczenia, starała się wyczuć emocje zgromadzonych tu stworzeń. Wrogości nie wyczuła, więc chyba mogli tu zasiąść... zaraz, chwilę - niski i chudy mężczyzna siedzący przy jednym ze stołów okazał na ich widok naprawdę spore poruszenie. Ukradkowe spojrzenia na boki i próba ukrycia emocji zwróciły na niego uwagę niziołki. Puściła gadaninę karczmarza mimo uszu i postarała się usiąść tak, żeby mieć go na podejrzanego mężczyzne a jednocześnie zagradzać mu drogę do wyjścia - coś jej mówiło, że wymykanie się chyłkiem nie jest mu całkowicie obce.

Cóż... w końcu najważniejsze było to, że USIADŁA.
 
__________________
"All that we see or seem is but a dream within a dream." E.A.Poe
Odskrzydlenie.

Ostatnio edytowane przez Tahu-tahu : 07-08-2007 o 09:38.
Tahu-tahu jest offline