Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 09-01-2020, 21:29   #139
Gladin
 
Gladin's Avatar
 
Reputacja: 1 Gladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputację

- Spróbuję przygotować nam zapasową drogę ucieczki - szepnął Tladin. - Bo gdyby trzeba było, to za wolno przez te wszystkie barykady. Spróbuję się wspiąć na górę i zaczepić linę. A wy sprawdźcie, co tam wisi - wskazał na intrygujący ich wszystkich kształt.

Linę? Karl był pełen wątpliwości co do słuszności tego pomysłu.
- Lina niewiele nam da - powiedział. - Tyle samo czasu stracimy przeciskając się między tymi wozami. A to coś, co wisi, pewnie jest zimnym trupem. Ale sprawdzić można... A potem musimy zobaczyć, co się dzieje dalej. Bo ja też coś słyszę - Spojrzał na Tildo.

- Ja tam wolę się zabezpieczyć - wzruszył ramionami khazad. - A jak nas odetną od barykady? A ostatni jak będzie uciekał? Z góry można go chociaż wesprzeć pociskami. A tak ostatni będzie stracony.

I zabrał się do oceny sytuacji. Szukał jakiegoś budynku stojącego w pobliżu murów, gdzie dałoby się wejść na dach i dalej wspinać z dachu. Dach byłby też dobrą pozycją obronną. Nie omieszkał też sprawdzić, czy nie dałoby się poszerzyć przejścia przez barykadę. Tak, by nie narobić zbyt wiele hałasu, ale też nie planował tego robić w całkowitej ciszy. Skoro do tej pory nikt się nie zjawił, to specjalnie nie pilnowali. A jeżeli się zjawią… no cóż, wtedy i tak trzeba będzie przez barykadę się wycofać.

Niestety, nic nie układało się po jego myśli. Rzucił w myślach parę przekleństw, potem poprosił o błogosławieństwo Myrmidię. Najpierw myśl, potem walcz, możnaby tak podsumować jej nauki. I zaczął powolutku oczyszczać barykadę tak, by zrobić przejście umożliwiające szybką ucieczkę. Z drugiej strony starał się przygotować tak, aby przejście można było szybko zawalić i odciąć się od przeciwników.

 * * *


Tladin tymczasem niestrudzenie rozglądał się za drogą ucieczki, gdyby taka była konieczna. Już miał dać za wygraną i wrócić do reszty, gdy do głowy przyszedł mu jeszcze jeden pomysł. Gdyby się dało zbudować rampę, po której możnaby wbiec i przeskoczyć na drugą stronę? Obejrzał się przez ramię na resztę wycieczki, która właśnie zaczęła się oddalać. Jeżeli zaraz czegoś nie znajdzie, będzie musiał porzucić ten pomysł. Co prawda w razie kłopotów sam dałby pewnie sobie lepiej radę niż idąc z resztą, ale… Myrmidia raczej by tego nie pochwaliła.

Rampa, rampą. Pomysł może i dobry. Ale z czego tu zrobić tą rampę? Coś w miarę płaskiego i stabilnego. Dość długie aby dało się po tym wbiec. A potem jeszcze coś drugie o podobnych gabarytach aby dało się zbiec z drugiej strony. A w tym rumowisku jakie powstało wokół barykady i częściowo wypalonych najbliższych budynków było całkiem sporo porozrzucanych przedmiotów. Ale niekoniecznie coś co by można użyć jako rampy. Albo za krótkie, albo za cienkie, albo za mizerne…

W końcu Tladin znalazł jakieś wyważone drzwi przy jednym z domów. Gdy je doszurał do wozu, oparł o jego krawędź powstała dość stroma bo dość krótka ale jednak rampa. Wydawała się na tyle mocna, że chyba powinna wytrzymać ciężar biegnącego i raczej powinno się na nią dać wspiąć. To dawało szansę wbiec na poziom wozu. Z drugiej strony już od biedy można było zeskoczyć na bruk. Chyba, że znów by czegoś poszukać na tą drugą stronę. Jednak gdy krasnolud skończył swoje rampowe manewry zorientował się, że nie ma komu pokazać ani powiedzieć o tej rampie. W zasięgu wzroku ani słuchu nie miał już nikogo ze swojej skromnej grupki. Z drugiej strony przecież nie był zwiadowcą ani jakimś skośnouchym więc w tych miejskich ciemnościach nocy jego towarzyszye wcale nie musieli być specjalnie daleko. Tylko nie wiedział gdzie. Podczas pracy nawet wydawało mu się przez chwilę, że coś słyszy. Ale gdy znieruchomiał i zaczął nasłuchiwać nie usłyszał niczego innego niż do tej pory w tym spustoszonym mieście.

Pewnie jeszcze nie dali się zabić, bo za cicho - pomyślał Khazad. Postanowił pozostać na miejscu. Jego zbroja mogłaby niepotrzebnie ich zdradzić. Zresztą, nie chciał się przypadkiem z nimi rozminąć. Mając czas, zaczął ostrożnie przeszukiwać okolicę. Na wszelki wypadek. Żeby rozpoznać teren, przygotować go sobie tak, aby w razie walki mieć przewagę. I by nie dać się zaskoczyć. Jakąś beczkę czy skrzynię ustawić tak, aby flankowała ucieczkę. A inną odsunąć, aby nie dało się znienacka podejść. A jeżeli przy okazji znajdzie coś wartościowego, to przynajmniej nie wróci z pustymi rękoma.

Dość szybko khazad zorientował się, że te budowlane manewry zbyt wielkiego sensu nie mają. Raz, że wszelkie przesuwanie ciężkich przedmiotów było ciężkie właśnie a dwa dość głośne. Mogło mu ściągnąć na kark nie wiadomo co. A dwa to chyba by musiał zbydować drugą barykadę aby oddzielić się od ewentualnych napastników. A nawet dwie bo z każdej flanki. A na to nie miał ani sił, ani czasu, ani środków. Właściwie musiałby rozebrać tą oryginalną barykadę i ułożyć ją w nowy kształt. I pewnie jeszcze zwiedzić okolicę aby dobudować co trzeba. A pojedyncze skrzynie czy beczki no cóż… Może po ciemku ktoś by wbiegł na nie i potknął się czy przewrócił. Pewnie ci dla których mrok nocy był mrokiem nocy. A cienie takich bambetli mogły dać chwilową kryjówkę. Jednej czy drugiej stronie. Zwłaszcza jakby jeszcze nie było etapu walki i pogoni.

Do dupy z tym wszystkim pomyślał Tladin i machnął zrezygnowany ręką. Ani nie przygotował pola walki, ani nie znalazł nic wartościowego. Niechże już wracają i wynośmy się stąd...

 
Gladin jest offline