W Remer krążyła swego czasu legenda o Hansie Hansie i Wielkiej Księdze. Według tejże legendy, dawno, dawno temu, podczas jednej z libacji alkoholowych (a może już po niej? któż to wie?), Hans Hans potknął się i upadł ryjem na otwartej książce. Rzecz jasna, człowiek tak zajęty i inteligentny jak Hans Hans nigdy nie miał czasu na nauczenie się takiej umiejętności, jak czytanie i w normalnych warunkach treść owej książki byłaby dla niego tajemnicą. Na szczęście jednak, była to Wielka Księga z samymi obrazkami, toteż dla naszego bohatera stała się ona całkowicie zrozumiała. Oprych nie mógł wtedy tego wiedzieć, ale na jego szczęście był to jakiś poradnik dla imperialnych oficerów, objaśniający w formie obrazkowej wszelakie bitewne strategie, od szturmu, na oblężeniach skończywszy.
Wielu, którzy pierwszy raz słyszą tę legendę, podśmiechuje pod nosem, twierdząc, że nawet gdyby tak beznajdziejna legenda w ogóle istniała, to w życiu o niej nie słyszeli, ale to głupcy. Przebłysk geniuszu w umyśle oprycha podpowiedział mu, że tak jak każdy generał podczas wielkiej potyczki potrzebuje gońców z raportami ze stanu bitwy, tak i im, w tej beznadziejnej sytuacji przydałby się ktoś taki. Miał już nawet idealną kandydatkę na tą funkcję...
- Saxa!!!- - ryknął do służki, udawadniając jednocześnie że jednak pamięta jej prawdziwie imię, beż żadnych przekrętów w wymowie czy przezwisk.
- Na murze i tak niewiele zdziałasz, biegnij szukać więcej tej oliwy. Rób za oczy i uszy, jak gdzieś będzie potrzebna pomoc, wołaj nas lub Lautermanową i Czarnych. No nie stój tak, zapierdalaj! - "rozkazał", a następnie pogonił służkę mocnym klępnięciem w tyłek, którego zdecydowanie nie mógł sobie odmówić (chociaż zapewne w jego fantazjach, okoliczności takiego aktu były zupełnie inne). Samemu zaszarżował za resztą, w stronę nowo powstałej rampy, ku zgubie swojej lub truposzy.