Konrad rozmasowywał obolały policzek, myśląc gorączkowo. Prawda była taka, że rzucił Mikołajowi pomysłem i chyba nie do końca go przemyślał. To znaczy, owszem, obrachował uprzednio parę spraw i wątków, ale zawahał się nieco.
Nic to. Pozostało chyba tylko dalej iść w zaparte i wypić piwo, którego się nawarzyło. Wszakże los Mikołaja zależał od niego. Pozostawało poprowadzić Lilkę z wypranym mózgiem w taki sposób, żeby przypadkiem nie zaalarmowała bazy, by wszczęli wojnę atomową ze Stanami.
Rzucił okiem na terminal. Był wyłączony.
- Jest ogłuszony. Ale nie na długo – odparł.
Spojrzał wokół, próbując zrobić rozgorączkowaną minę.
- Nie mamy czasu na to – rzekł Konrad, przybierając całkiem poważną minę. - Kiedy biłem się z nim, baza odpowiedziała. Teraz wyłączyli się. Musimy stąd spadać, i to szybko, Lilka. Ktoś tu ma przyjść. Dorośli, czaisz? Wypadamy stąd! Dowiedziałem się też, że dwóch innych gości ma napaść na biuro projektowe. Rozumiesz to? To nasza szansa, Lilka! Możemy do nich dołączyć i rozgryźć w końcu sprawę z Grawitronem!
- Pogadamy o tym później – rzekł szybko, niby to spiesząc się.
Złapał Lilkę za rękę.
- Będę potrzebował twojej pomocy w tym. Weźmiemy Darka, Ewkę. A teraz... Wynośmy się stąd.
__________________ Evil never sleeps, it power naps! |