Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 10-01-2020, 20:08   #58
Amon
 
Amon's Avatar
 
Reputacja: 1 Amon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputację

Aurora nie żartowała, nazywając swoją garderobę małą zbrojownią. Co więcej, niewielki metraż pomieszczenia został w jakiś magiczny sposób powiększony i... Leith miał wrażenie, że znalazł się w wielkim sklepie z prezentami. Było tu... chyba wszystko, co mogło zrobić komuś krzywdę.
Leith nigdy nie widział Aurory używającej nawet części tych rzeczy, aczkolwiek z uwagi iż sie tutaj znajdowały zakładał, że nawet jeśli nie były wszystkie “w jej stylu” to przynajmniej rozumiała co można z nimi zrobić albo już widziała je w robocie. Z Leithem było trochę inaczej. Ponad połowy tych rzeczy nigdy nie widział. On, weteran wojny. Jednak jego umysł miał smykałkę do mordu. Rzut oka czy dwa pozwalały mu znaleźć praktyczne zastosowanie dla każdego przedmiotu, tak długo jak przez “praktyczne zastosowanie” rozumiało się zabijanie. Leith szybko wypatrzył na przykład kamizelkę, będącą niczym innym jak “wieszakiem” na ostrza. Siatkę wykonaną ze stalowych (chyba) linek zakładało się jak koszulę. W tą metalową pajęczynę można było wczepiać sztylety i inne krótkie ostrza. Przy kilkunastu wyglądało to jak jakaś kująca zbroja. Urocze. Leith zgarnął też całą masę linek, łańcuchów, łańcuszków, cierni, przedmioty te wpinał w ubranie, zawieszał na szyi, ramionach. Zgarnął też jakieś większe ostrza (dwa) oraz naprawdę duży miecz. Te ostatnie przedmioty, będące w stylu Aurory jaką znał, były oczywiście ślicznie wykonane. Sam Leith jednak nie przywiązywał do sztukaterii takiego znaczenia. Broń była mocna i ostra, to mu wystarczało.
Kiedy uzbroił się już po zęby, rozległo się pukanie do drzwi komnaty.
Komnata nie była nawet jego więc Leith jakoś specjalnie nie fatygował się by podejść do drzwi. Nie ukrywał też jednak odgłosów swojej tu bytności.
Po chwili też drzwi otworzyły się same, a do środka wszedł Kaspian w otoczeniu lewitujących talerzy.
- Dobry wieczór - przywitał się uprzejmie, zatrzymując się naprzeciw uchylonych drzwi od garderoby - Księżniczka prosiła, żeby pan cytuję “nie robił nic głupiego”. Kiedy zaś spytałem jak tego dokonać udzieliła mi instrukcji, aby dać panu dużo jedzenia, co też uczyniłem.
Leith poruszył nosem.
- Mmmm… Kaspian… gdyby wszyscy skrzydlaci byli tak mądrzy jak księżniczka, nie miewałbym tylu bólów głowy po magicznym tej głowy jebaniu… - powiedział zerkając na jedzenie a w myślach dodając “a kilku skrzydlatych pewnie dalej by żyło”
Skrzydlaty tylko skłonił się dystyngowanie, po tym jak wszystkie półmiski wylądowały na stole.
- Księżniczka powiedziała też, by jej pan nie oczekiwał. Zwołano naradę strategiczną, na której ona jako generał musi być obecna do końca.
- Mmrrrr… - Leith miał automatycznie złe przeczucia, ale jak już zdążył zauważyć, rolą mężczyzny na dworze wiatru było cierpliwie czekać na powrót pani, nie kwestionować jej decyzji i wspierać w każdej gównianej sytuacji jaka z tego wynika. - Dobra, Kaspian zanieś jedzenie do jaśnie paninej łaźni. Tam będę na nią czekać bo jak wróci to będzie pewnie zła czy coś…
Kaspian spojrzał na niego, po czym bez słowa wyszedł z komnaty sypialnianej, a w ślad za nim podążyły lewitujące półmiski.
Leith zaś tylko pomyślał o tym miejscu… by się tam znaleźć. Zawsze myślał szybko, ale wszystko co można robić dobrze, da się robić lepiej. Mężczyzna zamierzał pchać szybkość ponad wszelkie granice.
- Och! - zareagował na jego widok Kaspian, gdy po otworzeniu drzwi spotkał się oko w oko z Leithem, stojącym już w łaźni księżniczki. Po chwili twarz służącego wróciła do normy.
- Ciekawa sztuczka. - skomentował, po czym zajął się doglądaniem talerzy, by wszystkie wylądowały na stoliku obok basenu. Niedługo potem woda w zbiorniku zaczęła parować od ciepła.
Leith machnął łapą.
- Sekrety księżniczki… - wyjaśnił swoje nagłe pojawienie się. Po czym założył nożyczaste rękawice które znalazł w zbrojowni i zadzwonił nimi uśmiechając się złowieszczo do Kaspiana.
- Tym można świetnie wyrwać komuś serce, ale do rozciachania tej pieczeni też się nadaje! - stwierdził Leith zerkając na jedną z tac.
- Tylko proszę się w tym nie kąpać - rzekł Kaspian, który wrócił do swojego zimnego profesjonalizmu - Czy mogę w czymś jeszcze pomóc?
Leith pokręcił przecząco głową i zajął się jedzeniem. Nim jednak skrzydkaty wyszedł, bękart jeszcze mu powiedział:
- Podobałoby ci się u królowej, Kaspian.

Leith zjadł, zrobił krótką drzemkę i znowu zjadł. Dla zabicia czasu zaczął “pojawiać się” w różnych pomieszczeniach skrzydła Aurory, oczywiście tylko tam, gdzie nie spodziewał się nikogo zastać. Szukał czegoś do poczytania, czynność tą bowiem chciał ćwiczyć. Poruszał w palcach kolejno wszystkimi ostrzami jakie zabrał pozwalając by jego mięśnie zapamiętały ich wyważenie.
Kiedy Aurora wreszcie wróciła, na widnokręgu widać było już łunę poranka. Księżniczka najwyraźniej przeszła przez portal, bo jej obecność Leith odkrył w chwili, gdy skrzydlata rzuciła się na swoje łóżko, by odpocząć.
Leith z pewnym zadowoleniem stwierdził, że przeliczył się z kobiecą potrzebą kąpieli po byle gównie. Aurora pachniała mu rzezią i nie było w tym nic, co mogłoby komukolwiek przeszkadzać!
Leith poczłapał do niej i usiadł na podłodze opierając się o kant łóżka. Zupełnie jak psiak.
- Tak źle? - spytał.
- Ktoś mnie zaatakował drugi raz - mówiła Aurora z twarzą w poduszkach. Na sobie miała zwyczajową zbroję i tylko w okolicy szyi dało się dostrzec kilka zaschniętych kropel krwi. - Matka nie przyjmuje już tłumaczenia, że to przypadek. Dla nie ten, kto atakuje mnie, atakuje cały dwór. Więc jest... no jak w ulu, który ktoś kopnął. I rzucił nim. I jeszcze raz kopnął.
- Mhm… wojna? - Leith zapytał tak, jakby mówił coś w stylu “pójść do studni po wodę?”
- Wojnę trzeba komuś wytoczyć. - Mruknęła księżniczka. - Udało mi się powstrzymać matkę od nalotu na królową dopóki nie wyjaśnimy tej sprawy z rudzielcem. No ale to priorytet teraz, więc nie poganiam cię, ale... idź proszę do Ulva w sprawie tego cholernego zapachu. Oczywiście, nie musisz teraz, ale... no jakoś niedługo.
Leith mruknął z niezadowoleniem.
- Mógłbym odkładać to w nieskończoność… dlatego już wolę mieć to za sobą. - powiedział i dodał już w myślach “oraz raz na zawsze określić gdzie stoi dla mnie ten dupek”. Leith wstał. Nie mówił “zaraz” czy “niedługo wrócę” bo nie było pewności, że tak się stanie.
Księżniczka podniosła głowę i posłała mu zmęczony, ale pokrzepiający uśmiech. Leith jeszcze nie zdążył podejść do drzwi, a jego uszu już dobiegło ciche pochrapywanie. W tej sytuacji bękart pomyślał od razu o wyjściu z kompleksu księżniczki i “powolny” przelot ku apartamentom Ulva rozpoczął dopiero stamtąd.
 
__________________
Our obstacles are severe, but they are known to us.
Amon jest offline