Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 11-01-2020, 08:29   #64
Shiv
 
Shiv's Avatar
 
Reputacja: 1 Shiv ma wspaniałą reputacjęShiv ma wspaniałą reputacjęShiv ma wspaniałą reputacjęShiv ma wspaniałą reputacjęShiv ma wspaniałą reputacjęShiv ma wspaniałą reputacjęShiv ma wspaniałą reputacjęShiv ma wspaniałą reputacjęShiv ma wspaniałą reputacjęShiv ma wspaniałą reputacjęShiv ma wspaniałą reputację
Początek pogoni za goblinami zapowiadał się całkiem dobrze, niestety potem wszystko się zesrało. Nie mogli przecież przewidzieć, że te cholerne śnieżyce wrócą i to jeszcze straszniejsze, niż wcześniej. Cichy momentami wmawiał sobie, że gobliny pewnie ich dostrzegły i to ich szaman wywołał tę paskudną burzę śnieżną, ale chyba po prostu chciał trzymać się czegoś, co będzie wytłumaczalne, zamiast polegać jedynie na tym, że pogoda ot tak po prostu się zepsuła. Bo takie załamania aury i w takim natężeniu nie zdarzały się w Ostalndzie często. Nie zamierzał jednak o tym rozmyślać, trzeba było zachować siły, by przeżyć.

Kolejne dni były jeszcze gorsze. Marcus i jego koń nie dali rady, kwestią czasu było, gdy śmierć dopadnie też pozostałych. Ebert pomodlił się krótko nad ciałem kompana, po czym ruszył z pozostałymi w dalszą drogę. Przecież musieli w końcu dotrzeć do jakiejś wioski, jakiejś chałupy, czy gospody, psia mać! Jego zdolności odnajdowania śladów na nic się zdawały przy takiej pogodzie, gdzie wszystko zlewało się w białą masę. A z dnia na dzień Volmar słabł i choć nie chciał dopuścić do siebie tej strasznej prawdy, to wiedział, że jego życie gaśnie.

Było mu zimno, ledwo mógł się ruszyć w siodle, nie chciało mu się ani gadać, ani pić, ani jeść. Już nawet nie miał znaczenia cel zadania, po prostu brnął pochylony na swym koniu, przykryty śniegiem, chcąc znaleźć się tylko w cieple. Nawet nie wiedział, kiedy odpłynął w ciemność, która była wybawieniem.


Powrót do rzeczywistości nie był przyjemny, ale przynajmniej było ciepło. Gdy otworzył oczy, świat wirował i dopiero po dłuższej chwili wszystko się ustabilizowało. Leżał w łóżku, przykryty kocami, wokół dostrzegł pozostałych. A więc jednak przeżyli! I choć czuł się paskudnie, to cieszył się, że żyje! Nieopodal zobaczył jakąś babinę kręcącą się przy piecu. Czy to ona ich uratowała? Nie mogło być, była za stara. Po chwili wszystko się wyjaśniło, gdy w izbie pojawił się nieznajomy mężczyzna.

Cichy przysłuchiwał się jego słowom, ziewając przeciągle. Organizm wciąż dopominał się o odpoczynek, ciało z trudem reagowało na żądania umysłu, ale przynajmniej nie pomarli tam, na tym zimnie, przykryci śniegiem aż do wiosny. Wieśniak opowiedział, że w siole mieli swoje problemy, z którymi zwiadowcy mieliby im pomóc. Ebert już podjął w myślach decyzję - miał zamiar odwdzięczyć się za uratowanie życia, pozostali pewnie mieli podobnie. I choć nie byli w optymalnej formie, nie można było zostawić tych dzieciaków na pastwę losu.

Gunnar wystrzelił z pytaniami, więc Volmar zabrał głos po nim.
- Jaką mają broń i gdzie konkretnie trzymają dzieci? Wyglądają na takich, co potrafią mieczem robić, czy to jakieś zwykłe chłystki? - Spytał. - Wiecie, że ledwo co żyjemy, prawda? Potrzebujemy gorącego, tłustego posiłku i chwili odpoczynku. Przydałyby się też nasze rzeczy, na golasa z nimi walczyć nie pójdziemy. - Wskazał podbródkiem suszące się ubrania i leżącą obok broń. - Gunnar dobrze mówi, żeby się tu zasadzić na tych, co po żarcie przyjdą, zajebać, przebrać się i pójść rozliczyć się z resztą. Bandyci się nas nie spodziewają, więc element zaskoczenia jest po naszej stronie. Co myślisz, Otto? - Spojrzał na sierżanta, już bez silenia się na oficjalne podejście.
 
Shiv jest offline