Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 11-01-2020, 20:45   #59
Mira
Konto usunięte
 
Reputacja: 1 Mira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputację
Po chwili poszukiwań Leithowi udało się dolecieć na ten sam taras, z którego ostatnio trafił do “komnat” Ulva. Wszędzie znajdowały się irytujące lustra i szyby, a poruszanie między nimi utrudniał fakt, że na dworze wciąż panuje półmrok odchodzącej nocy. Mimo to drzwi były otwarte, a gdzieś z wnętrza docierał do oczu bękarta poblask światła lampy. Widać gospodarz jeszcze się nie położył.
Leith nie zachowywał się specjalnie głośno, ani specjalnie cicho. Aspirujący do rangi co najmniej bóstwa skrzydlaty nie powinien mieć problemu z zauważeniem mieszańca. Czyż nie? Bękart kierował się ku światłu.
Jęki, które dochodziły do jego uszu, raczej nie pozostawiały złudzeń co do tego, czym zajmuje się właśnie Ulv.
Dla Leitha pojęcia pruderii czy wstydu nie istniały. Dla Ulva chyba też nie. Bękart nie zwalniał kroku.
Głosy były zniekształcone, odbijając się od szyb, ale Leith potrafił coraz lepiej odróżnić słowa.
- ... idzie...
- ... wiesz kto...
- <głośne jęknięcie> ...nie może... stanie...
- A jeśli... dojdziesz...
- Ja nie, och...
Dalsza wymiana konwersacji została przerwana przez głośne sapanie, mlaskanie i stukot jakichś mebli. Bękart wiedział, że jest już niedaleko.
Leith poruszał nosem, choć jakieś kadzidełka drażniły jego węch, nie powinien mieć problemu ze znalezieniem właścicieli głosów. Z drugiej strony, z tymi wszystkimi czarami nigdy się nie wiedziało. Mężczyzna szedł dalej.
W ten sposób dość niespodziewanie znalazł się w dużej sali luster. Ściany, sufit, podłoga - wszystko zrobione było z luster, przez co normalny człowiek tracił orientację. Jedynymi punktami zaczepienia było kilka mebli i... ogromne, czarne łóżko na samym środku. Zgodnie z oczekiwaniami Leith dostrzegł na nim Ulva, który narzucając mocne tempo brał w posiadanie kogoś w pozycji na pieska. Jego “ofiara” głowę miała spuszczoną, a dośc długie , włosy zasłaniały oblicze.
Pamiętając dobrze o niebezpieczności i dupkowatości osoby przed którą właśnie stał, Leith skłonił głowę.
- Witaj Leith - przywitał się Ulv, nie przerywając stosunku, wręcz przeciwnie, zmieniając tempo co chwila, czym najwyraźniej doprowadzał kochanka (tak, to był mężczyzna!) do szaleństwa.
Leith nigdy nie widział czegoś takiego, ale to mógł powiedzieć o wielu rzeczach. Malująca się przed jego oczami scena nic dla niego nie znaczyła. Skoro Ulv lubił kał? to jeszcze nie były szczyty degeneracji, wiele zwierząt wręcz tarzało się w ekskrementach. Torturą specjalnie wyrafinowaną to też nie mogło być, choć Leith widział pewną wartość w prostocie, wykorzystaniu własnego ciała oraz, możliwości upokorzenia ofiary. Mężczyzna przekręcił głowę, uświadomił sobie, że można tego używać jak gwałtu.
- Zaraz się tobą zajmę, poczekaj proszę chwilkę - wysapał z uśmiechem dominujący skrzydlaty.
- Mhm, jasne. - odparł mieszaniec zakładając ręce i przyglądając się mężczyznom.
Coś w tym szczuplejszym, drżącym pod naporem Ulva mężczyźnie wydawało się bękartowi znajome. Większość męskich skrzydlatych wszak była zbudowana atletycznie, tak jak sam gospodarz tej sypialni, ten tutaj jednak był drobniejszy, wyglądał na podrostka, a jego czupryna wydawała się skądinąd znajoma.
- No dalej, miałeś się przywitać. - powiedział z uśmiechem Ulv, spowalniając nagle ruchy bioder. Jego kochanek jęknął, prawie załkał z upokorzenia, jednak po chwili podniósł głowę i spod na wpół przymkniętych powiek, zerknął na nowoprzybyłego.
To był Kai!
- Leeeith... - pojękiwał, starając się opanować nieco głos, podczas gdy z kącika jego ust kapała ślina. A może nie ślina?
- Leeeith... musisz na mnie patrzeć... tylko tak... on pozwoli... mi dojść... Leith... patrz.... - stękał żałośnie.
Leith w pewnym sensie odetchnął. Każdy skrzydlaty był zdegenerowany, choć wielu na swój własny sposób. Pytanie Leitha nigdy więc nie brzmiało “czy” ale “jak”. Dobrze, że Kai był po prostu uzależniony od ciała. To oczywiście po kilkuset latach może wyewoluować w coś makabrycznego ale cóż… prędzej czy później i tak tak to się kończyło.
Mężczyzna wzruszył ramionami.
- Pewnie, czemu nie, Patrzeć się na coś konkretnego, może w oczy? - zaproponował.
- No dalej Kai, pokaż jakie masz ładne oczy - podchwycił Ulv, który złapał teraz chłopaka za uda i podniósł bez specjalnego wysiłku tak, że młodzieniec musiał usiąść na nim, nabijając się mocniej na jego męskość. Kai krzyknął głośno, dochodząc i obwieszczając to dość spektakularna fontanną nasienia w kierunku Leitha. Odległość między nimi była jednak “bezpieczna”.
Leith złapał się za czoło.
- A! to “ten” zapach… - Odkrywczo zareagował na rozwiązanie “zagadki” nurtującej jego myśli ostatnie kilka sekund.
- Nie skojrzałeś? - zapytał Ulv podnosząc się z łóżka - Czyżbyś miał z tym problemy? Wiesz, mogę ci pomóc... - to mówiąc skierował się do innego wyjścia z sypialni, dając znać gestem dłoni Leithowi, by podążył za nim.
Kai zaś drżąc i łkając opadł na łóżko, chowając twarz w zmierzwionej kołdrze. Ulv zupełnie go ignorował.
- Wszystko inaczej pachnie u siebie a inaczej u innych - ciągnął temat Leith, gdyż zapachy były akurat czymś, czemu poświęcał sporo uwagi, zawsze się nimi posiłkował znacznie bardziej niż większość spotkanych w czasie życia ludzi czy skrzydlatych, podobnie było ze słuchem. - To tak jak z własnym głosem, gdybyś mógł go usłyszeć, wydałby ci się inny niż sam o nim myślisz. - mówił bękart podążając za Ulvem.
- Nie, nie wydałby. - odparł Ulv prowadząc ich do znajomego już pomieszczenia z basenem. - Ale rozumiem twoją niedoskonałość. - dodał wspaniałomyślnie i nie patrząc na Leitha, wskoczył do basenu, by po chwili podpłynąć do brzegu i oprzeć się o niego na łokciach.
- Zatem co cię do mnie sprowadza poza twoim nosem?
Leith westchnął, nie próbował nawet ukrywać niechęci, o po pierwsze nie rozumiał czemu, po drugie Ulv i tak by to przejrzał.
- Polecono mi pokazać ci do wglądu wspomnienia zapachu tego rudzielca… - wyrecytował czując jak w nerwach wpływa już na niego adrenalina.
- No tak... tylko JA potrafię go przecież uchwycić na tyle rzetelnie z twoich prostych wspomnień, by odtworzyć nutę zapachową i dać trop psom gończym. Choć w tym przypadku mówić chyba należy o suce, skoro to Aurora ma się tym zająć…
Leith kiwnął głową
- Choć koło tej konkretnej suki biega jeden kundel to jakby nie patrzeć pańska wnikliwa diagnoza jest jak zwykle poprawna, szlachetny panie. - Leith chyba nie wyłapał w słowach Ulva szczególnych podtekstów, albo po prostu tak wybrał.
Przeciągając się w wodzie, skrzydlaty zaśmiał się.
- I to coraz lepiej tresowany kundel. A teraz jeszcze dojdę ja do waszej radosnej wyprawy, chyba że... - zawiesił znacząco głos.
- chyba, że Aurora albo łaskawie panująca Księżna zechce inaczej, oczywiście, Choć skąd ja miałbym to wiedzieć. - powiedział gładko Leith, nie odpowiadając oczywistej, pierwszej myśli która przyszła mu do głowy “chyba, że nie dożyjesz”.
Ulv znów wybuchnął śmiechem.
- Ach, gdzie moja gościnność. Może chcesz dołączyć? Albo zamówić wina dla nas? - i nie czekając na odpowiedź dodał - Nie martw się, nie będę trzymał cię dłużej niż to konieczne. Właściwie, wiedząc, że nie jestem twoim ulubionym kompanem, mam dla ciebie pewną propozycję. Ty zrobisz coś dla mnie, a ja zamiast tłuc się za wami pół świata wyposażę cię w przedmiot nasączony zapachem rudzielca. Co ty na to?
- To byłaby zapewne niezwykle ciekawa czy chojna propozycja, gdybym był upoważniony do jej podejmowania - zauważył Leith. Sam naprawdę nie był pewien, bo oczywiście znalazł czas by w mig się nad tym zastanowić, czy woli mieć Ulva obok, “na oku” czy mieć u nogi jakiś przeklęty, magiczny przedmiot.
- Nie składałbym ci jej, gdybyś nie był. Ale widzę, że lubisz moje towarzystwo jednak bardziej niż to okazujesz. Kto wie, może nawet zamienimy się miejscami i to ja będę patrzył na twoje figle z księżniczką. Tak, tak, wiem, że to zrobiliście. Swoją drogą, jak myślisz, jeśli w trakcie przejmę twoją świadomość, to kto będzie ją pukał tak naprawdę - ty czy ja?
- Hmm… - Leith podrapał się po brodzie. - Jeśli księżniczka by sobie tego życzyła, pewnie tak. W przeciwnym wypadku musiałbym zapewne bronić jej prywatności za cenę życia - westchnął Leith zachowując obojętny ton, zaś w głowie rozważał już całą sytuację i tak… “cena życia” miała nie być jego. - Jeśli zaś chodzi o wasze pytanie, szlachetny panie, to należało by też zgłębić ewentualność, w której wtedy to księżniczka zdezintegruje moją osobę. Czy ból filetowanego, wybuchającego mięsa będzie wtedy odczuwalny dla waszmości tak samo jak na przykład orgazm? - uniósł brew.
- Nie, to trochę inny rodzaj bodźca, choć równie silny. - odparł Ulv wyczarowując koło siebie tace z karafką i dwoma kielichami. Do jednego z nich nalał wina. - Nie byłby to pierwszy raz, kiedy Aurora próbuje zrobić mi krzywdę. Doprawdy, pocieszna z niej istota, choć znacznie mroczniejsza, niż ci się wydaje. No ale nie zmienia to faktu, że nie odpowiedziałeś na moje pytanie.
Leith znudził się staniem, więc usiadł na brzegu basenu.
- Jestem trochę nieśmiały - zaczął - może najpierw załatwimy sprawę tych wspomnień i wtedy będzie mi się łatwiej zdecydować na ten wybór. Ja też mam dla szanownego pana propozycję, której może, chciałby pan wysłuchać.
- No dobrze... - Ulv upił trochę po czym odstawił kielich - w takim razie skup się i przypomnij sobie tamto spotkanie z rudą zdzirą. Nie, nie chodzi o Milenę. Powoli, starając się wyłapywać jak najwięcej szczegółów. Nie musisz koncentrować się na jego zapachu, po prostu się nie spiesz i staraj się przypomnieć sobie jak najwięcej. Możesz mówić o tym, co widzisz w głowie, lub nie. po prawdzie to nie ma znaczenia. Twoje zasoby lingwistyczne już poznałem. Jak będziesz gotowy, zamknij oczy i do dzieła.
Leith był gotowy zanim tu przyleciał a potem przyszedł. Na ile można było oczywiście być gotowym na macki Ulva. Bękart uważał swój umysł za dość uporządkowane miejsce którym potrafił logicznie kierować. Tak długo jak przeklęta magia skrzydlatych nie wywracała go do góry nogami. Dlatego mężczyzna po prostu skupił się na tym, na czym miał się skupić i całkowicie oczyścił swój umysł z innych myśli, jedyne inne emocje czy fantazje jakim pozwolił gdzieś tam przepływać były wizje mordowania osób z jego listy takich jak Mileny, gladiatorskich gnojków a nawet jeszcze paru ludzi, oraz bliżej nie sprecyzowaną złość.
Z niewiadomych przyczyn na jego umysł nacierała też wizja Ulva, biorącego w posiadanie Kaia. Czy nie robił tego teraz z jego głową? Czy nie penetrował jego wrażliwych, posiadających resztki intymności sfer?
- Nie fantazjuj, tylko skup się.Vasco i tylko Vasco. - Powiedział skrzydlaty w którymś momencie.
Leith poruszył pod powiekami gałkami ocznymi, wykonując polecenie skrzydlatego.
Trwało to jeszcze trochę. Tym razem nie czuł macek w swojej głowie, co w sumie było o tyle niepokojące, że nie potrafił zlokalizować świadomości Ulva.
- No dobra. Skończyliśmy. Słucham twojej propozycji.
Leith machnął ręką.
- Dostałem już to co chciałem. Dlatego wydaje mi się sensowne by zrobić to samo dla ciebie, szlachetny panie. Czy wolisz wyruszyć z Aurorą i zdobyć szansę na szlachetną śmierć, za księżniczkę, księżną i ojczyznę. Lub po prostu śmierć. Czy też wolisz dać to magiczne coś - Leith nie krył nawet swojej ignorancji ale kontynuował wywód - zrobię co ci bardziej odpowiada.
Ulv znów uśmiechnął się szeroko.
- Będę czekał na wezwanie. To wszystko, Leith. Jeśli tamta beksa wciąż jest w moim łóżku, weź go proszę ze sobą. Muszę zmienić pościel.
Leith skłonił głowę ale zrobił przepraszającą minę, sztuczną, ale jego wygląd pozwalał tylko na określoną ilość czy rodzaj emocji jakie można było emitować.
- Zawołam go oczywiście, ale nie mogę go jakoś specjalnie przymuszać. Szlachetny pan rozumie, robię tylko to co każe mi księżniczka… - skłonił się i ruszył do wyjścia to jest przez sypialnie gdzie ponoć wciąż mógł być Kai.
Adepta medycyny nie było tam jednak. Leith nie niepokojony przez nikogo dotarł do wyjścia, to jest do tarasu.
Z którego spokojnie odfrunął w kierunku kompleksu księżniczki. Aurora zdecyduje co o tym myśli. Bękart zrobił kółko wokół miasta. Przeleciał nad szkołą gladiatorów, areną. Nawet jeśli tamtejsze gnojki o nim zapomniały, on nie zapomniał o nich.
 
__________________
Konto zawieszone.
Mira jest offline