Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 11-01-2020, 22:14   #21
Mi Raaz
 
Mi Raaz's Avatar
 
Reputacja: 1 Mi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputację
Tym razem Alex wróciła szybciej niż na cmentarzu. Przykucneła i oparła się o ścianę. Rozprostowywała i zamykała palce lewej dłoni. Było tak cholernie zimno. Skostniały jej od przerzucania kości i przegarniania mchu na cegłach. Na moment zdjęła czapkę i jedną rękawiczkę.
Deszcz połyskiwał na jej skórze. Wyglądała na zadowoloną. Mimo całej beznadziejności sytuacji uśmiechała się. Zagryzała zębami dolna wargę. W ten niby nieświadomy, zalotny sposób. A może faktycznie nieświadomy? Jej surowa twarz z pewnością mogła uchodzić za atrakcyjną. Przynajmniej w niektórych kręgach. Lewą, skostniałą dłonią odgarnęła włosy. Prawą, która nadal była w rękawiczce wystukiwała sobie jakiś rytm na kolanie.

W końcu ujęła nos między kciuk a palec wskazujący, wydmuchała nos, a wielkiego zielonożółtego gluta cisnęła na kawałek gruzu. Szybko deszcz zaczął go zmywać.

- To gnilnia. Dół na padlinę. Stary jak jeszcze żył to mówił, że po wojnie tak robili. Żeby choroby się nie roznosiły. Gdy zwierzaki padały na polu, albo we wsi. Nikt ich nie grzebał. Się je wywoziło poza wioskę.
Pozostałość smarka otarła rękawem.
- Tu była chata z jedną izbą. W środku był piec. Albo palenisko. Tam - pokazała palcem na kilkunastocentymetrowy murek - przez lata nadal widać okopcenie.
W końcu zaciągnęła czapkę na głowę. Walczyła z przenikliwym zimnem. Skrzyżowała ręce na piersiach. Potarła mocno ramiona. Przestawiała stopy z nogi na nogę.
- Gdy bydło i inne zwierzęta hodowlane się pochorowały, to tu wyrzucali ich zwłoki. Jak daleko z wioski czy gospodarstwa jechalibyście wyrzucić truchło? Albo jak daleko jechalibyście na cmentarz? Tu musi być coś jeszcze. Droga biegnie dalej. Tylko… - spojrzenie Alex padło na rodzeństwo Sulivanów. On już się brał do budowy szałasu. Ale ona… ona wyglądała nieswojo. Nie było pewności, czy znajdą kolejene zabudowania za dwadzieścia minut, czy za godzinę. Nikt nie mógł zagwarantować, że gdy dopadnie ich burza, to czegoś nie ominą.

Wciągnęła rękawiczkę i znowu wzięła swój plecak. Nie mogła tym ludziom mówić co mają robić. Obie opcje niosły ze sobą ryzyko. Podróż w nieznane lub budowa szałasu w deszczu. A deszcz był utrudnieniem. Być może śmiercionośnym w niektórych przypadkach.

Alex nawet nie usłyszała Opheli gdy ta podeszła do niej na odległość wyciągniętej jednej ręki.
 
__________________
Wszelkie podobieństwo do prawdziwych osób lub zdarzeń jest całkowicie przypadkowe.

”Ludzie nie chcą słyszeć twojej opinii. Oni chcą słyszeć swoją własną opinię wychodzącą z twoich ust” - zasłyszane od znajomej.
Mi Raaz jest offline