Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 14-01-2020, 15:01   #86
Asderuki
 
Asderuki's Avatar
 
Reputacja: 1 Asderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputację
Magini na moment stężała widząc zachowanie niziołka. Ściągnęła brwi i wstała aby podejść do niego. Stąpała powoli bosymi stopami po zimnej ziemi. Nie było czasu się ubierać. Kiedy znalazła się przed Niklasem uklękła na jedno kolano aby mógł na nią spoglądać z góry. Powoli sięgnęła swoimi drobnymi dłońmi do jego.
- Niklasie nie jesteś sam w swoim strachu przed śmiercią .
Niklas cofnął się nerwowo. Ręka momentalnie spoczęła na stylisku sztyletu.
- Nie obcy mi strach - pisnął skrzekliwie. - Wiem co to znaczy wiecznie oglądać się za siebie, obawiać każdego szelestu trawy. A teraz wreszcie wiem przez kogo to wszystko!
- Ranald wskazał mi drogę, oby i was oświecił - dodał już ciszej, tak że tylko najbliżej zgromadzeni, w tym czarodziejka, mogli go usłyszeć. Cofnął się jeszcze o kilka kroków przelatując wzrokiem po zgromadzonych.
- Uspokój się, niziołku. - Grossheim nie znał innej metody walki ze strachem, jak proste, żołnierskie odwołanie się do męskiej odwagi. - Nie podnoś głosu, ściągniesz nam na głowy kolejnego potwora. Wszyscy siedzimy w tym razem i każdy jest lub będzie potrzebny, żeby wykonać zadanie.
- Ano jesteśmy, ale nie tylko nasz dzielny niziołek ma podejrzenia co do brata Marcusa. Prawda Grossheim? - magini wstała z klęczek świdrując spojrzeniem rycerza a potem samego kapłana.
- Niklas wyraźnie jest roztrzęsiony i zastanawiam się czemu. Choć mam pewne podejrzenia patrząc na to jakie nietypowe i niebezpieczne zwyczaje ma klasztor. Ośmiornica i żółw na bagnach? Zamykanie się przed swoimi wiernymi za iluzjami i zdradziecką przepaścią? Jako imperialny mag nie potrafię tego przeoczyć. Mocno mnie to zastanawia…
- Jeśli ma podejrzenia, niech je wyrazi. - Rycerz ściszył głos. - Metody działania Zakonu budzą moje... wątpliwości. To nie oznacza, że oskarżę wysoko postawionego hierarchę o niecne czyny czy zamiary bez konkretnego dowodu. Dlatego prosiłem o obserwowanie go. Jeśli macie konkretne informacje, z chęcią ich wysłucham.
- Podejrzenia? Mam znacznie więcej niż podejrzenia - odpowiedział już normalnym głosem, ale cały czas trząsł się w zdenerwowaniu. - Ale co to da jak wyrok już zapadł? Pozostaje mi tylko “wiara” w słowa tych, którym wierzyć nie można! Zróbmy co mamy zrobić, ale nie będę bezwolnie wykonywać Twoich poleceń, kapłanie.
Ostatnie zdanie skierował ewidentnie w stronie Marcusa, dodając tyle jadu na ile był w stanie pomimo trzęsących się kolan.
- Masz jedynie swój wyrok, nie ja ci go jednak nałożyłem i nie moje przewiny są powodem ukarania - odparł szybko Marcus widząc pełną przejęcia twarz Helgi i nieco tylko rozbawionego rycerza von Risen. Podobno wewnętrzne rozgrywki wśród sigmarytów potrafiły kończyć się tajemniczym zniknięciem oponenta. Raptownie poczuł się zdecydowanie mniej pewnie.
- Nie ma drogi ucieczki przed wiecznym odpoczynkiem w Ogrodach Pana! Legnijcie, ukorzcie się przed siłą a nabierzecie pokory i dystansu do doczesnych problemów. Zbudzicie się silniejsi.

Wszyscy padli martwi na ziemię. Marcus westchnął.
- Chwała Panu - mruknął i sięgnąwszy z juk linę skierował się w kierunku leżącego bezwładnie niziołka.
Ten miał zwidy. W emocjach nie zauważył, jak sprawnie poszło kapłanowi pętanie jego plecaka do drzewa. Widział niewyraźnie i pod wieloma kątami jednocześnie.
Tymczasem faktycznie Marcus rozbroił pokutnika przeglądając jego pas, kurtę i niechętnie zaglądając w cholewkę buta. Zebrane ostrza i inne narzędzia zabrał do juk. Usłyszał za sobą chrzęst kolczugi i stęknięcie. Budzący się niziołek nerwowo sięgnął po plecak. Wnet spostrzegł, że nie miał przy sobie broni. Pozostało mu tylko wrażenie, jakby przedmioty wyparowały.

Ogólne zmieszanie leżących za oszronionej ściółce wzmagał zimny wiatr. Postępujące rozdrażnienie brało górę.
- Nie skłonicie mnie, bym wystąpił przeciw Zakonowi. Żadną miarą nie możecie mi również zagrozić. Odpowiem tylko wtedy gdy przysporzy to chwały Panu Śmierci - recytował kapłan niczym teologiczny werset.
- Najpierw jednak rozbijcie ten cholerny obóz lub zamarznijcie.

Członkowie Zakonu byli całym zajściem równie zaskoczeni co pozostali uczestnicy wyprawy.
- Co tu się właśnie… - Zaczął von Risen głosem nie znoszącym sprzeciwu, lecz Marcus mu przerwał.
- Zimny dystans. Pamiętaj, że mamy swój cel, od którego dużo zależy.
Motywacja brata Marcusa była oczywista
- zemsta w imieniu zakonu miała umożliwić mu wspięcie się na sam szczyt hierarchii. Nowicjusz Hubert znalazł się w składzie z potrzeby serca wiedziony lojalnością. Mrucząca bez przerwy modlitwy pod nosem Helga wyglądała na ślepego fanatyka.

Albercht von Risen - skąd on w zasadzie się wziął, kim był i co sobą przedstawiał? Od wyruszenia był raczej obserwatorem i rzadko ukazywał swoją osobowość. O wschodzie i zachodzie słońca modlił się do swego boga. Jego pancerz, koń z rzędem i broń były bez wątpienia elementami rycerskiego rynsztunku.
Ktoś taki przybył w towarzystwie dziewczyny z psem, podobno z zachodu. A może północy? Jakie tam są sigmaryckie zakony? Co sobą prezentują?

Rycerz nie podjął tematu ponownie a gdy pozbierał się na nogi podał rękę najbliższej wstającej osobie.
- Wykorzystajmy dobrze ten postój. Idę po drewno.
Odchodząc odwrócił się. Harald mógł być pewny, że od teraz nie tylko on będzie bacznie obserwował Marcusa.

Róża podniosła się z ziemi szczękając zębami. Zimno wdarło się w jej ciało. Niezdarnie doczłapała do ogniska aby ogrzać zmarznięte kończyny. Kiedy była w stanie sformułować jakiekolwiek zdanie spojrzała ponuro na kapłana.
- B-bardzo d-dojjrzale uż-żywać b-boskich łask ab-by zmusić n-nas do p-posłłuszeń-ństwwa - jej słowa były ciche i przerywane szczękiem zębów. Widać jednak było, że dziewczyna za nic miała swój wiek i bez żadnego oporu czuła się w racji upominać go. Miał rację, że trzeba było ustawić ten obóz. Szkoda tylko, że po nie wiadomo jak długim czasie leżenia na zimnej ziemi ledwo operowała dłońmi.

- Czy teraz krytykujesz naszą regułę dyscypliny? - Odparował Marcus jakby beznamiętność w głosie była mu obca.
- Podaj mi imię swego mistrza w Kolegium a rozsławię go w świecie z powodu najbezczelniejszych wychowanków, za nic mających uświęconą tradycję.

Magini drgnęła, choć może to był wynik zimna. Jednak jej spojrzenie zdradzało iż chodziło o coś zupełnie innego. Na moment gniew stał się widoczny. Zaraz potem znikł, a dziewczynie jakby cieplej się zrobiło. Uśmiechnęła się nieładnie.
- W-wątpię aby k-kogokolwiek zdziwiła t-taka informacja z ust kapłana. C-ciesz się, że nie należę do innnego k-kolegium - odpyskowała jak na szesnastolatkę przystało. Krztyna prawdy tkwiła jednak w jej słowach. Magowie kolegium ognia byli wybitnie nieprzychylni wszelakim kapłanom i religii.

- Zimny dystans. Załóż choć raz, że twoje życie nie zależy do ciebie ani do nikogo na tej ziemi. I zatrać się w tym - mówił dalej kapłan ponownie głosem recytatora nie zważając na kolejne komentarze.

Grossheim milczał, zaciskając pięści i szczęki. Nie rozumiał co się stało, ale napięte mięśnie ciągle drżały, jakby magia ciągłe była we władaniu jego ciała. To nie był pierwszy raz, gdy ktoś tak bezceremonialnie próbował przejąć kontrolę nad nim przy pomocy zaklęcia. Tyle, że wtedy był to…
Nie chciało mu się dyskutować z Marcusem, jak robiła to dziewczyna. Nie rozumiał też natchnionej przemowy zakonnika. Ten, jak wielu kapłanów, za wieloma słowami krył treści zrozumiałe jedynie dla siebie. Jeśli jego niedoszły przełożony chciał udowodnić swoją moc, udało mu się to. Jeśli chodziło mu o rozwianie wątpliwości co do swojej osoby… Cóż, nie mógł zdaniem Haralda wybrać gorszego sposobu.

Niklas zerwał się z ziemi kiedy tylko odzyskał władzę nad członkami. Chwycił momentalnie za swój plecak i ruszył w kierunku ściany. Zdawało się, że zaraz rzuci się do ucieczki, ale on tylko przywarł kurczowo do pnia drzewa. Nie wiedział co zrobil mu ten parszywy Morryta, ale nie miał zamiaru dać mu się znowu zaskoczyć. Prędzej wepchnie mu sztylet w rzyć. Rzucał więc wzrokiem na lewo i prawo niczym przestraszona fretka. Palce zaciskały się na jego jedynym dobytku.

Róża po ogrzaniu zabiera się do rozstawiania obozu i wciąga w to NPCów


- Pomożecie? - padło pytanie do Haralda, Niklasa i pozostałych od strony magini. Skoro kapłan się zatracił w swoich modlitwach to nie było sensu czekać na jego dalsze reakcje.
Rycerz w czarnej zbroi, jak poprzedniego dnia, zajął się oporządzaniem i karmieniem zwierząt. Czekał na wolne miejsce przy ognisku i ewentualnie świeżą żywność, gdyby elfom udało się polowanie.
 

Ostatnio edytowane przez Asderuki : 19-01-2020 o 14:41.
Asderuki jest offline