Gert nieśpiesznie podszedł do powalonego towarzysza mówiąc ze spokojem.
- Głos słyszymy dzięki zaawansowanym szybom wykutym w tej skale. NIc magicznego.
Uklęknął przy Halvarze i przyjrzał mu się bliżej. Nie był znawcą medycyny, ale tu bardziej problem raczej leżał w głowie niż w ciele... Sięgnął do swojej sakiewki po zioła trzeźwiące. Nie lubił ich, za ostre dla zmysłów, ale powinny "ocucić" biedaka. Tachanie go w tym stanie byłoby aż nadto problematyczne...
- No, staruszku... - powiedział do niego niegłośno podtykając pod nos utarte zioła i sole w niewielkiej sakiewce - ...pora się obudzić.