Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 15-01-2020, 07:24   #69
Ayoze
 
Ayoze's Avatar
 
Reputacja: 1 Ayoze ma wspaniałą reputacjęAyoze ma wspaniałą reputacjęAyoze ma wspaniałą reputacjęAyoze ma wspaniałą reputacjęAyoze ma wspaniałą reputacjęAyoze ma wspaniałą reputacjęAyoze ma wspaniałą reputacjęAyoze ma wspaniałą reputacjęAyoze ma wspaniałą reputacjęAyoze ma wspaniałą reputacjęAyoze ma wspaniałą reputację
Gospodarz uścisnął dłoń sierżanta.
- Bruno mnie wołajom, a to moja kobita, Helga - pokazał palcem na starszą kobietę, nalewającą parujący wywar do drewnianych misek. - Gulasz wom zrobiła, co byśta się chłopy rozgrzali. Dobrze, że nom pomożeta, cieszem siem. A że żeśta wojsko, to żem od razu rozpoznoł, za młodu też żem służył najjaśniejszemu panu, jeno w piechocie. A zbójów jest pińciu, to je mniej niż wos. A i jo z wami pójdem. Samymu śmiałości żem ni mioł, zwłaszcza, że żodyn wioskowy palcym nie kiwnie, bo siem boją ło dzieci. Ale jak żołnierze tu som, to i jo żem śmiałości nabroł. Babo, dej już tyn gulasz i skocz no mi do stodoły, wór co w rogu leży przynieś. Tylko uważej, bo tam cynne rzeczy som.

Kobieta bez słowa podała wam gorący gulasz, po czym zarzuciła na siebie płaszcz i wyszła tylnymi drzwiami z chaty, wpuszczając do środka kilka zbłąkanych płatków śniegu. Bruno kontynuował.
- Jak żem mówił, żodyn wsiok paluchem nie kiwnie. Nie pójdom z nami, bo siem bojom. Jestemy same w tym. A zbójce po żarcie różnie przychodzom. Czasym popołudniu, czasym pod wieczór, różnie. I różnie chodzom. Czasym parami, a czym nawet we trójke. Ni ma czasu, żeby tero na nich czekać. Zjedzta i poleziemy ich załatwić, zanim który siem zorientuje, żeśta w wiosce. Wtedy bedzie po ptokach. - Gospodarz pokręcił głową. Słuchaliście dalej, zajadając gorący gulasz. - Łuny przy mieczach som, żodnygo pancerza żem nie widzioł, w koszulach i płaszczach łażom. Zwykłe zbójniki, psia mać! Ale chłopy młode, wypoczynte i najedzone, to może być ich przewoga nad wami. Chałupa rady wsiowej na końcu głównej ścieżki je, przy studni. Cza by pińć chałup minąć i bedziemy na miejscu. Tam bandziory siedzom, a dziecioki w piwnicy czymają.

Po tych słowach drzwi chaty otworzyły się i w środku pojawiła się Helga, niosąc wypchany worek. Podała go Brunonowi, a wieśniak wyciągnął ze środka skórzany hełm i kaftan oraz miecz w pochwie.
- Zostało na pamiontke po służbie u najjaśniejszego. Dzisiej się przydo. - Uśmiechnął się krzywo i zaczął zakładać kaftan. - Radźta się szybko, co robimy, tu sie liczy każdo chwilo, cza działać, póki wos nie odkryli. Szarówka już za oknym, śnieg sypie, jak na moje, powinnimy przemknońć pod chałupami, a potem jebut, wpaść do środka i ich rozdupcyć. No chyba, że mota lepszy plan, to słuchom. - Gospodarz zapiął pas z mieczem pod wydatnym brzuchem.

Gorący, dobrze doprawiony gulasz i gorzałka działały cuda, ale mimo to wciąż nie byliście w dobrej formie. Dłonie z trudem zaciskały się na rękojeściach mieczy, z cięciwami łuków mógł być jeszcze większy problem. Trzeba by zapewne kilku dni solidnego odpoczynku, by wszystko wróciło do normy, jednak zdawaliście sobie sprawę, że na taki komfort nie mogliście sobie teraz pozwolić. Plusem był fakt, że mieliście przewagę - siedmiu na pięciu, chociaż umiejętności bojowych emerytowanego żołnierza mogliście się tylko domyślać.
 
Ayoze jest offline