Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 15-01-2020, 15:05   #179
Raga
 
Raga's Avatar
 
Reputacja: 1 Raga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputację
W tym momencie kontrolka zamka elektronicznego zmieniła kolor na zielony, a drzwi otworzyły się. Do przedpokoju wszedł Morgan z torbą w ręce. Zapach jedzenia wypełnił pomieszczenie.
- Co to za ludzie? - zapytał wskazując przez próg na parę stojącą na korytarzu, która nie wykazywała zamiarów ruszenia się z miejsca.
Widząc znajomą twarz Irya zabrała rękę z rękojeści pistoletu.
- Nie wiem - wzruszyła ramionami i rozłączyła połączenie, bo poziom absurdu sytuacji osiągnął szczyt. - Nie chcą się wylegitymować, więc wisi mi to - machnęła ręką w geście by prawnik zamknął za sobą drzwi.
Fay i Klaus w milczeniu wpatrywali się w blondynkę do samego końca, aż do zatrzaśnięcia się drzwi.

Morgan poszedł do kuchni i postawił papierową torbę na blacie. Podszedł do szafki i wyciągnął dwie miski, po czym przyłożył do nich zawartość przyniesionych pojemników.


- Że też zawsze trafię na jakieś dziwolągi... - mruknęła pod nosem Irya, komentując ludzi za drzwiami i ruszyła w kierunku pokoi gościnnych, sprawdzić co u kota zamkniętego w łazience. Po drodze powąchała aromat jaki niósł się z tego co "ugotował" Charles i trochę się rozchmurzyła.

Po wejściu do pokoju gościnnego zamknęła za sobą drzwi i dopiero poszła do łazienki. Kot jakby tylko czekał na to, aż drzwi się uchylą i czmychnął Iryi między nogami. Wody i jedzenia praktycznie nie tknął.
- No i co za problemy na mnie sprowadzasz, sierściuchu? - powiedziała do czarnej futrzanej kulki i skrzyżowała ramiona przed sobą. Podeszła do fotela stojącego w kącie pokoju i usiadła na nim.
Zwierzak obiegł pokój w poszukiwaniu potencjalnych dróg ucieczki, po czym usiadł obok drzwi i zaczął się wpatrywać w dziewczynę.

- Jakaś dziwaczna parka przyszła po ciebie - mówiła dalej do zwierzęcia. - Chcą ciebie zabrać - przekrzywiła głowę. - Pewnie gdyby nie zachowywali się jak skończeni palanci to wiele bym się nad tym nie zastanawiała... Ale niestety nie wiedzą, że uprzejmością mogliby więcej zdziałać.
Kot, nie odrywając od niej wzroku, przekrzywił lekko głowę, ale zgodnie z oczekiwaniami Iryi nie odezwał się.
- Poza tym bardzo nieładnie, że nie zjadłeś śniadania - powoli wstała i poszła po koc z szafy.

Kot wyraźnie zjeżył się na widok przedmiotu jakim ostatnio został złapany, ale zanim Corday zdążyła ruszyć się z miejsca, drzwi się otworzyły.
- Możesz mi powiedzieć co ty tu tyle robisz? Jedzenie stygnie - powiedział Morgan stając w progu. Zwierzak nie czekał długo tylko odwrócił się w miejscu i uciekł na otwartą przestrzeń.
- No nie, wypuściłeś kota... - jęknęła Irya i z rezygnacją rzuciła koc na łóżko. - Eh. Sam go będziesz ganiał po mieszkaniu. Ale to po jedzeniu - stwierdziła dając już kotu wygrać tą rundę. Tak jak zwierzak, opuściła pokój gościnny i mijając Charlesa w drzwiach, dała mu przelotnego buziaka w policzek na powitanie.

Morgan przez ułamek sekundy wyglądał na zdezorientowanego. Być może zastanawiał się czy szaleństwo jest zaraźliwe. Po chwili jednak ruszył za Iryą w kierunku kuchni.
- Powiesz mi w skrócie o co tutaj chodzi? - zapytał siadając przy blacie.
- O co chodzi to sama nie wiem - zaczęła gdy usiadła obok niego i wzięła sztućce w ręce. - Ale zaczęło się od tego że sierściuch rano wpadł mi do mieszkania, trochę się naganiałam zanim go złapałam i zamknęłam w łazience. A teraz jakieś dwa tłuki stoją mi przed drzwiami, z trackerem w rękach i twierdzą, że są po kota. A już myślałam, że nic dziwniejszego od związku z tobą mnie nie spotka - pokręciła głową i zaczęła jeść.
- A ty im go nie oddałaś, bo...? - zapytał przeciągając końcówkę zdania.
- Bo byli niemili i nie lubię jak nieznajomi bez zapowiedzi zjawiają się w moim mieszkaniu - odpowiedziała, wymownie patrząc na Charles’a, któremu zawdzięczała to drugie.
- A jak to faktycznie ich kot? - Morgan popatrzył na czarnego sierściucha, który zaczął mnie odrapywać jeden z filarów podtrzymujących schody. - Jakby tobie uciekł zwierzak to co byś zrobiła jakby ktoś ci go nie chciał go oddać, bo jesteś niemiła i ktoś nie lubi jak mu się przyłazi pod dom? - zapytał prowokacyjnie.
- Ja jestem zawsze miła i uprzejma - uśmiechnęła się do niego uroczo.
- Uhm. A ja jestem byłym inkwizytorem - parsknął Charles. - Swoją drogą to oni wcale nie byli nieuprzejmi. No i znali moje nazwisko.
- I to właśnie jest według mnie nieuprzejme - nawiązała. - Przychodzi taki, szpanuje że coś o tobie wie, ale sam się nie przedstawi - Inspektor wyraźnie była podirytowana tym najściem. - Jakby na to nie patrzeć, jest cholernie podejrzane.
- No i w ten sposób zyskałaś kota - Morgan był bardzo rozbawiony. - Przynajmniej do momentu aż od ciebie też nie ucieknie lub tamci po niego nie wrócą w innej formie. Nie wyglądali na kocich miłośników.
Blondynka skinęła głową zgadzając się z jego opinią.
- Wyglądali jakby mieli mu ukręcić łeb jak tylko dostaną go w swoje ręce - skomentowała ponurym tonem patrząc w kierunku drzwi wejściowych. - Tylko skąd ten sierściuch dostał się do mojego mieszkania?
- Może się zwykle przyplątał. Mnie tam bardziej ciekawi po co im był potrzebny. Najpierw jednak opowiedz mi co udało ci się zrobić w naszej sprawie.

- Myślałam, że to ty przygotujesz umowę małżeńską - stwierdziła z przerysowanym zdziwieniem, ale zaraz zaśmiała się. - Wewnętrzni dostali namiary na to gdzie zamelinował się Anderson i kto go teraz opłaca. Odrobinę cierpliwości i rozniosą ich.
- Czyli to kwestia dni do jakichś efektów. Mogło być gorzej - powiedział bardziej do siebie. - A co do umowy, to oczywiście, że ja. Puściłabyś mnie z torbami - dodał z powagą, ale Irya zbyt dobrze go już znała i wiedziała, że podchwycił dowcip.

Kot tymczasem wskoczył na fotel i ułożył się na nim. Corday widząc, że sierściuch nie zamierza czynić destrukcji z jej meblem, spojrzała na Charlesa. Był on w wyjątkowo dobrym nastroju, a raczej szczególnie bardzo wyróżniało się w odniesieniu do Charlesa z dnia poprzedniego. Takiego jak teraz lubiła go najbardziej.
 
__________________
Walls of stone do not a fortress make. But they're not a bad start.
Raga jest offline