Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Inne > Archiwum sesji z działu Inne
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Inne Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemach innych (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 27-11-2019, 11:24   #171
 
Raga's Avatar
 
Reputacja: 1 Raga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputację
- Posłuchaj - powiedział po chwili zastanowienia. - Postaram się coś dowiedzieć, ale dziewczyny wyraźnie po co innego przyszły na imprezę. Jedna była jak suka w rui, a druga była niedostępna i miała charakterek - Patrick mimowolnie musnął dłonią swój lewy policzek. Dopiero to, z powodu oświetlenia, uzmysłowiło Corday, że ma nieco inny odcień. - Rodziny się nie wybiera. Może chciały od siebie odsapnąć.
Corday zaśmiała się pod nosem na porównanie jakie użył Wolf do opisania różnicy w zachowaniu u dziewczyn. Za to patrząc teraz na jego twarz zastanowiła się czy przypadkiem nie miał on tam sińca. Po tym jak dostał z "liścia"? To by tłumaczyło dlaczego kierownik sali tak dobrze je zapamiętał. I zdecydowanie “Rick” mogło być skrótem jego imienia.
- Nie mi oceniać co robiły i z kim, gdy tu były, bo każdy ma swoje potrzeby. Powiedzmy, że się z nią utożsamiam, bo w jej wieku też dużo mało przemyślanych rzeczy robiłam - mrugnęła do niego. - Ja chcę tylko ją znaleźć i upewnić się, że jest cała.
- Jasne - przytaknął. - Jak się z tobą kontaktować?
Corday sięgnęła po swoją wizytówkę.
- Dobrze, żeby znalazła się zanim jej siostrze skończą się wymówki, które kupują rodzice, bo inaczej takie rozwydrzone dzieciaki lubią na lewo i prawo rozrzucać winę za swoją bezmyślność - powiedziała i podała mu do ręki niewielki kartonik. - Bo na razie cokolwiek się działo to dziewczynom będzie bardzo zależało na utrzymaniu tego w tajemnicy - dodała w tonie przyjacielskiej rady.
- Przynajmniej dla tej, która zostawiła drugą na pastwę losu - powiedział Wolf ze złośliwym uśmiechem wstając od kontuaru.
Corday odstawiła niedopity drink na blat baru i wyjęła pieniądze, dając przy okazji hojny napiwek.
- Cóż, ja wiem na pewno, że ojciec tej panny nie jest przyjemnym człowiekiem - odparła z westchnieniem i wstała. - Liczę na prędki kontakt z twojej strony.

Wolf znieruchomiał na te słowa.
- Nieprzyjemny ojciec - powtórzył. - Nie wylegitymowałaś się od razu więc albo robisz to po znajomości albo z dobrego serca. W każdym razie nie wygląda to na oficjalne śledztwo.

Corday wyszczerzyła się w szerokim uśmiechu.
- Już ci wspominałam, wiem jak to jest wyrwać się spod klosza w kłopoty, dlatego też wiem jakie mogą być tego konsekwencje - odparła z rozbawieniem. Stała przed nim z jedną ręką podpartą na biodrze. - Więc masz rację. Dla wszystkich zaangażowanych będzie zdecydowanie lepiej jeśli sprawa się rozwiąże zanim stanie się oficjalna - dodała już poważniejszym tonem.
- OK. Czyja to zguba? - zapytał z niekłamaną ciekawością.
- Daj mi to o co proszę, a z wielką chęcią ci powiem - mrugnęła do niego. - Swoją drogą, to chyba nie każdego gościa klubu tak dobrze pamiętasz jak te dwie panny - ciężko było określić czy było to z jej strony pytanie czy tylko stwierdzenie.
- Bo nie wszystkie tak rzucają się w oczy jak one - uśmiechnął się złośliwie. - Pytam tylko, żeby się nastawić jakiego kalibru kawalerii mam się spodziewać jakby się nie znalazła. - wzruszył ramionami niby od niechcenia. - A jakby się jednak laska w międzyczasie przypadkiem odnalazła to mam ciebie informować? - Przerzucił spojrzeniem między Corday, a Cooperem.
Inspektor parsknęła na jego komentarz. Nawet nie wiedział jak bardzo "kawaleria" była dobrym określeniem.
- Byłoby mi miło, gdybym dostała taką informacje - skinęła głową.
- No dobra, to będziemy w kontakcie - zasalutował w kierunku blondynki.
- Do zobaczenia - odparła Irya i skinęła na swojego podwładnego, po czym razem ruszyli do wyjścia.

- Warto skoczyć zjeść jakieś śniadanie - zaproponowała Dennisowi, gdy byli już na zewnątrz klubu. Na twarzy Coopera zagościła lekka panika i zmieszanie. Sprawiał wrażenie jakby propozycja mile go zaskoczyła, ale była bardzo niekomfortowa.
Irya otaksowała go pojrzeniem.
- Co, nigdy przełożony nie był dla ciebie miły? - uniosła brew w zdziwieniu. - Nie wiem jak ty ale ja od rana jestem tylko na jednej kawie - powiedziała i powoli ruszyła w stronę parkingu, chowając ręce do kieszeni płaszcza.
- Nie o to chodzi psze-pani - wydukał Cooper. - Kawa może być - powiedział wymijająco, kierując się w stronę swojego samochodu.
Inspektor głowiła się o co chodzi jej podwładnemu, aż we własnym już aucie dostała olśnienia. Amy była zdecydowanie mniej problematyczna, bo nie miała durnej samczej dumy. Teraz Irya musiała jakoś z tego wybrnąć i przypomnieć sobie jaką wypłatę dostawała jako sierżant.
Okolicę znała mniej więcej, więc wiedziała do jakiej knajpy podjechać, żeby Cooper mógł zamówić sobie coś normalnego. Dla niej samej nie stanowiło problemu obniżyć dla siebie standard, bo za nim nie koniecznie szedł gorszy smak jedzenia.

Wybrała miejscówkę oddaloną raptem 10 minut od Velvet Room, mając cichą nadzieję, że Wolf w przeciągu godziny namyśli się i odezwie. Zaparkowała i czekała na Dennisa. Razem weszli do "Louis' Kitchen" knajpy jakich było wiele, gdzie można było za niewygórowaną cenę zjeść porządne śniadanie, lunch czy inny posiłek. Usiedli przy stoliku. Przeciętnej urody kelnerka wzięła od nich zamówienie i zostawiła ich samych. Irya wyciągnęła swój notes i zapisała dla pamięci to co uznała za ważne do zapamiętania po rozmowie z Wolfem.

Cooper wykorzystując jej pozorną nieuwagę chwycił leżący na stole laminowany kartonik menu i zlustrował go z góry na dół. Wtedy wypuścił z siebie powietrze jakby poczuł ulgę.
- Co pani o tym wszystkim sądzi? - zapytał wyraźnie już rozluźniony.
Corday skończyła pisać i schowała notes wraz z długopisem za pazuchę. Oparła się plecami wygodnie na typowej dla takich miejsc kanapie i spojrzała na podwładnego.
- Uważam, że te dwie to skończone idiotki i mam nadzieję, że fart będą miały równie wielki co ich poziom głupoty - sarknęła. - Chciałabym znaleźć tą dziunię zanim zrobi się z tego oficjalnie śledztwo, bo to oszczędzi nam roboty. Przynajmniej tej papierkowej. Podejrzewam, że Wolf pewnie wie gdzie ona jest, ale nie przymusimy go do mówienia jeśli sam nie zauważy, że ma w tym interes. Poza tym nie wiem czy zauważyłeś, ale na policzku miał zasinienie. Obstawiam, że to po tym jak zdzieliła go ta co zgłosiła zaginięcie.
- Zauważyłem - pokiwał głową Dennis. - Czyli w tym momencie czekamy na sygnał od pana Wolfa? Co mam powiedzieć komendantowi jak mnie zapyta gdzie byliśmy albo każe mi napisać raport? - zapytał z lekkim zakłopotaniem.
Irya machnęła ręką, bagatelizując jego obawy.
- Mam z nim do pogadania, więc wspomnę o co chodzi - zapewniła go. - I tak, teraz czekamy na ruch Wolfa. Jak czas minie to wiemy gdzie pracuje i jak się nazywa, a Catherine rozpozna bez problemu ze to on ją uderzył - zamyśliła się. - Amy powiadomiła patrole, żeby zwracały uwagę na kobiety o wskazanym rysopisie, ale na razie cisza. Wątpię jednak, że dziewczyna będzie się włóczyć po ulicy. Na pewno jakiś typ wziął ją do siebie, tym bardziej że opis Wolfa pasowałby, że do tego właśnie by dążyła. Na razie możemy nie brać pod uwagę porwania, bo nie ma ku temu przesłanek.
- Miejmy nadzieję - pokiwał głową Cooper.
 
__________________
Walls of stone do not a fortress make. But they're not a bad start.
Raga jest offline  
Stary 28-11-2019, 14:01   #172
Mag
 
Mag's Avatar
 
Reputacja: 1 Mag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputację
Rozmowę przerwało im przyjście kelnerki z ich zamówieniem. Postawiła przed nimi kubki z kawą i talerze. Pomyliła tylko to kto co zamówił, więc policjanci po jej odejściu wymienili się, a humor Dennisa całkowicie wrócił już do normy.


Spojrzenie Corday na chwilę spoczęło na jej talerzu, uśmiechnęła się lekko do siebie na wspomnienie o tym, że za dzieciaka to kradła, żeby było ją stać na coś takiego, po czym wzięła widelec i zaczęła jeść.
- Teraz się chwilę poobijamy, a za niecałą godzinę pojedziemy do biura - powiedziała po przełknięciu pierwszego kęsa, który okazał się być naprawdę smaczny.

Posiłek przerwał im telefon. Na wyświetlaczu widniało nazwisko komendanta.
- Co robisz Corday i gdzie jesteś? - zapytał Sinclair jakby zagajał rozmowę. - Nie kręcisz się przypadkiem w okolicy Masterville?
- Tak Szefie, jestem - odpowiedziała krótko. - Staram się załatwić, żebyśmy nie mieli jednej bardzo upierdliwej roboty. Co potrzeba? - zapytała i w oczekiwaniu na odpowiedź wzięła do ust fasoli w sosie pomidorowym.
- Miałem przed chwilą ciekawą rozmowę z podporucznikiem Jacksonem - ton komendanta był nieodgadniony. - Dotyczyła ona panny Fox i niejakiej Molly Jones. Kojarzysz?
Irya nie mogła powstrzymać szyderczego uśmiechu.
- Zamieniam się w słuch - była to odpowiedź z rodzaju zbywających i zarazem wyrażających zainteresowanie tematem.
- Tak w skrócie Major Fox nadal jest nieświadomy poczynań dziewcząt i lepiej żeby tak pozostało. Zachowanie wszystkiego w tajemnicy ma wyższy priorytet niż panna Jones - w głosie komendanta tym razem można było wychwycić sarknięcie. - Aczkolwiek odnalezienie jej byłoby najlepszym rozwiązaniem w obecnej sytuacji. - Szyk zdania sugerował, że zostało powtórzone po kimś innym.
- Zdaje sobie z tego sprawę - odparła na to Corday siląc się na powagę. - W każdym razie na chwilę obecną sytuacja wygląda tak, że ta pierwsza jest zabezpieczona, a drugą próbujemy namierzyć. Czy mam się kontaktować w tej sprawie z Jacksonem? Bo w sumie to mógłby postawić jakiegoś stróża.
- Jak tam chcesz. Mówił, że jest do dyspozycji, ale zachowaj dyskrecję. Prześlę ci zaraz jego numer.
- Poproszę - powiedziała i zapakowała sobie kolejny kęs do ust.
- Daj znać jak coś się dowiesz - powiedział Sinclair i rozłączył się. Kilkanaście sekund później przyszła wiadomość z numerem telefonu.

Inspektor miała jeszcze co prawda zapytać czy to jest jedyny temat jaki ma do niej komendant, ale rozłączenie się było wystarczająca odpowiedzią.
- I tak to nasza sprawa awansowała do pół-oficjalnej - powiedziała do Coopera odkładając telefon obok swojego talerza.
- Co ma pani na myśli? - zapytał Dennis.
- Chyba jest jeszcze ktoś komu zależy na tym samym co nam. Ciekawe czy będzie się chciał spotkać, żeby omówić problem - odparła i wybrała numer który podał jej szef. Wzięła do ręki telefon i czekała na odebranie połączenia.

- Podporucznik Matthew Jackson. Słucham - usłyszała w słuchawce.
- Inspektor Corday - odpowiedziała na to Irya. - Kontaktuję się w imieniu Komendanta Sinclaira - dodała w tonie wyjaśnienia. - Czy ma pan czas spotkać się by pomówić o poruszonym z nim temacie?
- Wydaje mi się, że przekazałem już wszystko co było konieczne - zaczął konkretnym wojskowym tonem. - Jeśli ma jednak jakieś pytania to służę pomocą.
- Mój przełożony przekazał mi tą sprawę. Czy kontaktował się pan z panem Foxem lub jego córką? - zapytała.
- Z Majorem skontaktuję tylko w ostateczności. Co do córki to właśnie od niej wszystkiego się dowiedziałem.
To szczerze zaskoczyło Iryę.
- I powiedziała, w którym hotelu się zatrzymała? - zapytała.
- Nie musiała - Jackson zaśmiał się do słuchawki. - Zawsze zatrzymuje się w tym samym. Uprzedzę też pani następne pytanie. Tak, to że zawsze przylatuje wcześniej też wiem.
- Co więc tym razem poszło nie tak?
- Pani mnie pyta? Ja wiem tyle, że dotarła do hotelu sama. Nie wiem z jakiego powodu panna Jones się od niej odłączyła.

- Cóż, staram się po prostu wyciągnąć każdą możliwą informację - odparła na to Inspektor. - Ochrona w hotelu gdzie się zatrzymała, jest dobra, ale jakby pan miał na zbyciu jakiś ludzi to można by postawić tam kogoś dla zwiększenia jej bezpieczeństwa.
- Na jakiej podstawie uważa pani, że pannie Fox coś zagraża? - zapytał Jackson, a w jego głosie można było wyczuć ciekawość.
- Nie mam ku temu podstaw bezpośrednich - przyznała szczerze. - Jedynie w związku z zaginięciem tej drugiej musimy wziąć pod uwagę, że porwanie mogło być motywem.
- Porwanie?! - powtórzył podporucznik. - A dlaczego porwana została tylko jedna z nich, a nie obie. Podobno trzymały się razem.
- Mogło do niego dojść dopiero, gdy się rozdzieliły. Ci źli też potrafią mieć niefart - dodała na koniec z lekkim rozbawieniem. - Ale jak mówiłam, to tylko jeden z motywów który my jako policja musimy wziąć pod uwagę w związku z pochodzeniem osoby do której jest podobna nasza zaginiona. Porwania dla okupu lub uzyskania wpływu na osoby powiązane z porwanym to nie jest rzadka sprawa.
- Rozumiem. Jednak to trochę za mało aby uruchamiać ochronę wojskową i to w przypadku cywila. Nawet jeśli tym cywilem jest rodzina majora. Podejrzewam, że gdyby nawet major Fox o tym wiedział to nie podjąłby takiej decyzji. Nie jest typem człowieka nadużywającego uprawnień.
- Ok, ja jedynie czuję się w powinności ostrzec przed możliwym zagrożeniem - odparła tonem wyjaśnienia. - Jeśli natomiast chodzi o pannę Jones to jesteśmy w trakcie badania tropów. Jeśli uda nam się coś ustalić to jest pan zainteresowany by być informowanym o postępach w naszych poszukiwaniach?
- Jak najbardziej - potwierdził krótko. - Będzie pani o wiele bardziej kompetentnym źródłem informacji niż to dziewczę w hotelu.

Irya uśmiechnęła się pod nosem.
- W takim razie do usłyszenia - powiedziała.
- Do usłyszenia - odpowiedział Jackson i rozłączył się.
 
__________________
"Just remember, there is a thin line between being a hero and being a memory"

Gram jako: Irya, Venora, Chris i Lyn
Mag jest offline  
Stary 02-12-2019, 11:57   #173
 
Raga's Avatar
 
Reputacja: 1 Raga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputację
Cooper przez całą rozmowę wpatrywał się w Corday z zainteresowaniem.
- Jakie wieści? - zapytał nie umiejąc powstrzymać ciekawości.
Corday zmarszczyła brwi.
- W sumie to nic nowego - trochę się skrzywiła i schowała telefon do kieszeni. - Jakiś typek w wojsku kryje pannę Fox, ale nie ma nic ciekawego do powiedzenia. Także nasze plany nie ulegają zmianom - wzruszyła ramionami i wróciła do jedzenia.
- Czyli wracamy na posterunek i czekamy na telefon od Wolfa? - upewnił się.
- Na to wygląda - skinęła głową Irya. - Chyba, że masz jakiś inny pomysł jak jeszcze można podejść do sprawy - popatrzyła na niego z zainteresowaniem.
Kącik ust Dennisa lekko uniósł się ku górze po czym szybko wrócił na swoje miejsce.
- Zawsze może pani iść poimprezować - powiedział nieśmiało.
- Hymm - Inspektor na poważnie wzięła jego pomysł pod rozwagę. Z Charlesem była umówiona na popołudnie więc jeśli zachowa się dziś tak jak wczoraj to znów późne godziny dnia zapewne będzie miała wolne. - Nie głupie. Jak do wieczora nic się nie zadzieje to pewnie wykorzystam.
Sierżant najwidoczniej uznał, że swoją propozycją wykorzystał wszelkie nagromadzone do tej pory zapasy śmiałości i z większą, niż to było konieczne, uwagą zajął się kończeniem swojej porcji śniadania. Bardzo starał się aby usta miał cały czas pełne.

Resztę śniadania spędzili więc w milczeniu. Po wypiciu kawy, która niestety dawała wiele do życzenia, wyszli na parking.
- Jedź na posterunek, ja jeszcze podjadę pod Velvet Room i postalkuję ich jakąś godzinę.
- Jeśli jest tego pani pewna. W porządku. - Cooper był niepewny, ale wydawało się, że powodem jego zachowania jest troska o przełożoną.
- W sumie... - za każdym razem kiedy miała przy sobie Dennisa to coś się działo. A to ktoś rzucał się na nią z nożem. A to była strzelanina z heretykami podszywającymi się pod wewnętrznych i świadków. Albo była stalkowana przez poszukiwanego o zabójstwo. - Tak, faktycznie lepiej będzie jak zostaniesz - zgodziła się z jego niewypowiedzianymi obawami.

Decyzja podniosła do na duchu, ale widać że nie był do końca zadowolony z obrotu sprawy, bo pewnie wolałby, żeby oboje wrócili na posterunek.
- To co z tym stalkowaniem?
- Postawimy się z dwóch różnych stron budynku i w pewnej odległości od niego tak, żeby nie zwracać siebie uwagi i popatrzymy czy może zguba nie wróci - dla Iryi sprawa była prosta. - Nie liczę, że cokolwiek to da, ale będę przynajmniej miała poczucie, że zrobiłam co trzeba - dodała z lekkim rozbawieniem.

***

Corday z Cooperem obserwowali budynek od niemal godziny. Niewiele się działo. Ostatni bywalcy opuszczali lokal. Barman również się ewakuował, ale wcześniej do klubu wszedł mężczyzna o podobnej do niego aparycji, więc alarm został odwołany.
W pewnym momencie pod budynek podjechał wysokiej klasy samochód. Wysiadł z niego dobrze ubrany azjata. Mężczyzna omiótł wzrokiem okolicę. Iryę przeszył chłód kiedy jego spojrzenie na nią padło.


Azjata zatrzasnął drzwi samochodu i pewnym krokiem skierował się do wnętrza lokalu.
- Ja i moje szczęście... - syknęła Irya wzdrygając się mimowolnie po przeczuciu jakiego dostarczył jej dodatkowy zmysł. Wyciągnęła notes i zapisała prędko numer rejestracji auta. Nawet jeśli nie miał związku ze sprawą panny Fox to przyda się jej do ubarwienia jej osobistej listy heretyków. Na razie nie robiła nic, a jedynie przyglądała się co będzie się dalej działo.

Pół godziny minęło i nie wydarzyło się nic szczególnego.
Wybrała numer do Coopera.
- Coś ciekawego się dzieje z twojego końca? - zapytała.
- Nic wartego uwagi, psze-pani.
- Nie wyprowadzają może tylnym wejściem kogoś z zarzuconym na głowę workiem? - zapytała tonem wskazującym na żart.
- Nie, psze-pani - odpowiedział z lekkim parsknięciem.
- Ja od swojej strony mam jakiegoś podejrzanego bogacza, wygląda na Mishimę - podzieliła się swoimi obserwacjami. - Jeśli on jest osobą u której Wolf będzie szukał porady to może wkrótce zadzwoni - dodała z nadzieją. Z uwagi na osobę podejrzanego-skośnookiego Corday podjęła decyzję o pozostaniu na miejscu. - Poczekamy aż on wyjdzie z klubu.

Nie musiała czekać długo. Mężczyzna faktycznie pojawił się niecały kwadrans później. Wsiadł do samochodu i odjechał. Inspektor z nadzieją spojrzała na wyświetlacz swojego telefonu. Dosłownie sekundę wahała się nad tym co zrobić.

- Jadę za nim - poinformowała Coopera, gdy już wyjechała w ślad za heretykiem.
- A ja co mam robić? - zapytał sierżant bezradnym głosem?
- Jedź do hotelu Fox. Mam złe przeczucia. Trzeba ją przenieść w inne miejsce - usłyszał w odpowiedzi.
- Tak, psze-pani. Dam znać jak będę na miejscu - potwierdził, ale jego głos sugerował, że w tej chwili nie ma pojęcia jak zabrać się do wykonania takiego polecenia.
Po krótkim zastanowieniu Inspektor mogła przyznać mu rację, że polecenie było niejasne.
- Bez stresu, też w końcu pojadę do niej. Na razie sprawdzę czy podejrzany typ tam nie jedzie - wyjaśniła mu. - Ty zatrzymasz się na parkingu i będziesz dalej robił za wsparcie gdyby się coś zwaliło.
- Tak jest! - potwierdził.
Corday rozłączyła się i skupiła na prowadzeniu.

Przez chwilę jechała za azjatą, ale mocno walczyła z dużym ruchem ulicznym i nie potrafiła zapobiec temu, że raz po raz jakiś samochód wciskał się między nią, a jej cel. Może gdyby nie to, że nie chciała porysować swojego auta, to byłoby jej łatwiej. Co gorsze po kilku przecznicach światła uliczne spowodowały, że dystans między nimi stał się zdecydowanie nie do nadgonienia i lada chwila go zgubi. Irya spojrzała na nawigację. Podejrzany trzymał się przedmieści, natomiast hotel znajdował się w dzielnicy korporacyjnej, więc zdecydowanie nie wyglądało na to, żeby kierował się na spotkanie z panną Fox.

Corday odpuściła. Na najbliższym skrzyżowaniu wybrała kierunek na hotel.
 
__________________
Walls of stone do not a fortress make. But they're not a bad start.
Raga jest offline  
Stary 13-12-2019, 11:59   #174
Mag
 
Mag's Avatar
 
Reputacja: 1 Mag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputację
***

Okazało się, że sierżant Cooper jest już na parkingu hotelu. Stał oparty o bok samochodu i rozglądał się wyraźnie znudzony. Na widok samochodu inspektor wyprężył się wykazując gotowość do działania. Irya zaparkowała tam gdzie wcześniej, przy samym wejściu. Wysiadła i rozejrzała się po parkingu, na wszelki wypadek wypatrując auta gościa z Mishimy.
Nie zauważyła jednak niczego co potwierdzałoby jej podejrzenia. Cooper za to dziwnie się jej przyglądał.
- Wszystko w porządku? - zapytał z troską w głosie.
Corday zmrużyła oczy.
- Liczę, że to tylko moja paranoja - powiedziała i westchnęła. - Idę po Cate. Później się będę zastanawiać co z nią zrobić - mruknęła i ruszyła do wejścia. - A ty czekaj tu na nas - rzuciła przez ramię.

Sierżant z niepewną miną odprowadził wzrokiem swoją przełożoną do wejścia do hotelu i pozostał przy samochodzie. Irya przeszła przez lobby jakby była gościem hotelu, skinęła recepcjoniście głową na przywitanie i poszła do windy. W niej wybrała właściwe piętro i czekała aż dojedzie na miejsce. Bez przeszkód dojechała na odpowiednie piętro i drzwi otworzyły się przed nią ukazując korytarz.
Wyszła z windy i ruszyła prosto do pokoju panny Fox. Oczami wyobraźni widziała już szparę uchylonych drzwi i wyrwany zamek z framugi, ale na szczęście zastała je nieuszkodzone i zamknięte.
Zapukała w nie.
- Cate, to ja Corday - powiedziała.

Po chwili w drzwiach pojawiła się szpara, która powoli rozszerzyła się ukazując znajomą twarz.
- Coś się stało? - zapytała dziewczyna.
- Mamy do pogadania - odpowiedziała Inspektor czekając, aż dziewczyna wpuści ją do środka.
Catherine otworzyła drzwi na pełną szerokość i stanęła bokiem robiąc miejsce dla inspektor. Zamknęła je zaraz po tym jak Corday ją minęła i oparła się o nie plecami. Po chwili odepchnęła się i ruszył w głąb pomieszczenia. Cały czas miała niepewną minę.
- Zabieram cię stąd. Ale nie weźmiesz wszystkiego ze sobą, tylko tyle, żeby wyglądało jakbyś wkrótce miała wrócić - wyjaśniła Irya. - Po co? - uprzedziła pytanie. - Bo porozmawiałam sobie z kierownikiem klubu oraz tym twoim znajomym wojskowym. Bardzo nieciekawie to wszystko wygląda. Kojarzysz nazwisko Patrick Wolf? Bo tak się składa, że zdzieliłaś kierownika Velvet Room - na koniec Irya uśmiechnęła się.
Dziewczyna słuchała wszystkiego z uwagą.
- Nazwiska nie kojarzę, bo się przedstawił tylko jako Rick, ale on nie był szefem klubu. Może ten drugi, bo się trochę rządził - dodała po chwili zastanowienia. - Jackson mówił, żebym się stąd nie ruszała - Zmarszczyła brwi jakby to nie było dla niej do końca jasne. - A co jak Molly tutaj wróci, a mnie nie będzie?

- Jackson to wojskowy, widzi zagrożenie tylko jeśli dostanie od niego po mordzie - Corday machnęła ręką w geście uznania go za mało wiarygodną osobę w tym przypadku. - Zostawisz tu kartkę, że wyszłaś jej szukać i żeby dzwoniła do ciebie jak tylko tu wróci. Oczywiście zostawisz jej telefon w pokoju. Na recepcji powiemy, że gdy przyjdzie osoba przedstawiająca się danymi pod jakimi tu była zameldowana Molly, to ma ją wpuścić do waszego pokoju i niezwłocznie poinformować nas o tym fakcie - wyjaśniła inspektor.
- Idziemy jej szukać?! - zapytała Catherine robiąc oczy jak spodki. - Ale jak miałabym pomóc? - dodała z lekkim przestrachem.
Irya pokręciła głową.
- Ty tylko tak napiszesz - sprostowała. - Szukać będę dalej sama, a tobie znajdę bezpieczne miejsce na przezimowanie przez te dni - spojrzała na zegarek i się skrzywiła. Miała szanse pół na pół, że wyrobi się na obiad. Ale jeszcze musiała kupić żarcie dla kota.
- Czyli gdzie? - zapytała, a w jej postawie można było obserwować budzącą się ostrożność. - Miałam ostatnio dosyć atrakcji, żeby pakować się w ciemno w coś nowego.
- Rozumiem - skinęła głową Corday. - Załatwię ci pokój w hotelu, który jest blisko posterunku i mojego drugiego mieszkania. Mają tam lepszą ochronę niż tu i wyższy standard niż to - wymownie rozejrzała się po pomieszczeniu. - Dzięki temu będzie mi łatwiej zapewnić ci bezpieczeństwo niż tutaj, w miejscu oddalonym o półtorej godziny drogi od mojego biura - wyjaśniła.
- Na jak długo mam się spakować? - zapytała bez przekonania. - Jackson o tym wie? - zapytała idąc w kierunku jednej z sypialni.
- Niewiele ponad dwa dni - odparła Inspektor, co oznaczało czas jaki pozostał do oficjalnego przybycia panny Fox na Lunę. - Jacksona poinformuję osobiście, że zmieniłaś miejsce pobytu.
Catherine wyglądała na zbitą z tropu, ale dosyć szybko się ogarnęła. Wyciągnęła skądś niewielki plecak i wbrew obawom Corday, zaczęła wrzucać do niego dosyć praktyczne ubrania. Trwało to dłużej niż Irya chciałaby, ale gdy dziewczyna w końcu wyłoniła się z łazienki, nie przypominała już rozpuszczonej córeczki dzianego tatusia.

- Świetnie - skomentowała Irya z aprobatą i wyciągnęła z szuflady sekretarzyka notes z logiem hotelu. Podała jeszcze pannie Fox swoje wieczne pióro by ta mogła napisać notatkę dla Molly.

Catherine wzięła pióro i po krótkim zastanowieniu zostawiła wiadomość na pierwszej stronie notesu, który położyła na blacie stolika na środku pomieszczenia.

Cytat:
Poszłam Cię szukać.

Jeśli wrócisz z międzyczasie to dzwoń.
Dziewczyna zamknęła pióro i wyciągnęła dłoń chcąc je oddać. Miała pytający wyraz twarzy.
- No to chodźmy - powiedziała Corday i odwróciła się na pięcie, kierując do drzwi.
Catherine zarzuciła plecak na ramię i posłusznie podążyła za nią. Wpatrywała się jeszcze we wnętrze pokoju jakby zastanawiała się czy niczego nie zapomniała, po czym zatrzasnęła za sobą drzwi.
 
__________________
"Just remember, there is a thin line between being a hero and being a memory"

Gram jako: Irya, Venora, Chris i Lyn
Mag jest offline  
Stary 23-12-2019, 13:29   #175
 
Raga's Avatar
 
Reputacja: 1 Raga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputację
***

- W klubie słyszałam, że pokłóciłyście się z Molly o coś - zagaiła Irya, kiedy jechały już do Southside.
- Mamy nieco odmienne upodobania jeśli chodzi o dobrą zabawę. Im impreza się bardziej rozkręca tym bardziej są różne - odpowiedziała Catherine.
Irya pokiwała głową, nie odrywając spojrzenia od drogi.
- Jest możliwe, że Molly skorzystała z okazji i ... uciekła? - zapytała.
- Nie... - powiedziała z pewną dozą niepewności. - Na pewno nie - dodała chwilę później z większą determinacją.
- Ty ją znasz najlepiej - odparła na to Corday, a w jej tonie nie było niczego co by wskazywało, że policjantka jej nie wierzy.

A tak naprawdę to pierwsza reakcja panny Fox, wystarczyła Iryi by mieć poważne wątpliwości. Z kontekstu rozmowy z Wolfem, można było doszukiwać się motywu chęci ucieczki od życia, które wiodła Molly jako sobowtór córki znanego ojca. Ciężko będzie znaleźć osobę, która nie chce się znaleźć. Najważniejsze jednak było teraz to, żeby przechować bezpiecznie Catherine. A obowiązek niańczenia dziewczyny niejako spadł na jej wydział, czyli dokładnie rzecz ujmując na Inspector Corday i trzeba było teraz jakoś przetrwać dwie doby bez ekscesów.

- Na Marsie czym się zajmujesz? - zagadała Irya, zaciekawiona. - Uczysz się? Pracujesz?
- Prywatnie. Pracować nie muszę - odpowiedziała nie wchodząc w szczegóły.
Irya uśmiechnęła się a na jej twarzy było widać zrozumienie.
- Co studiujesz? - zainteresowała się.
- Bezpieczeństwo korporacyjne - Na jej twarzy pojawił się grymas.
- Nie podoba ci się? - Irya uniosła brew i spojrzała kątem oka na pannę Fox.
- Może być - odpowiedziała nieszczerze.
- To czemu nie zmienisz? - Inspektor znów skupiła swoje spojrzenie na drodze.
- Presja otoczenia - powiedziała jakby to wszystko tłumaczyło.
- Ja tam sobie teraz chwalę, że ojciec się za mnie wziął i przymusił do nauki - przyznała Irya w pocieszającym tonie.
Catherine tylko pokiwała głową, ale wyglądała jakby mogła, ale nie chciała tego komentować.

***

Niechęć Cathrine do rozmowy sprawiła, że podróż trwała dłużej niż miały faktycznie kilometrów do przebycia. W międzyczasie Irya odprawiła Coopera na posterunek. Zajechały na parking hotelu, w którym nie tak dawno pomieszkiwała Inspektor. Weszły do środka i gdy panna Fox usiadła na kanapie w lobby, Inspektor podeszła do recepcjonisty, żeby załatwić pokój.
- Potrzebuję pokoju w lepszym standardzie dla dwóch osób, na tydzień - Uśmiechnęła się do recepcjonistki.
- Będzie ciężko. Wszystkie pokoje mamy zarezerwowane - usłyszała w odpowiedzi.
Corday zrobiła smutną minę. Sięgnęła do kieszeni wyciągając interesującą monetę, której nominał na pewno rozpogodziłby dzień nowemu posiadaczowi.
- A chociaż na kilka dni? Może być nawet najwyższy standard? Zmieścimy się nawet w jedynce - poprosiła.
Recepcjonista uniósł brew w lekkim zdumieniu, przerzucił spojrzeniem między blondynkami, po czym na jego twarzy pojawiło się zrozumienie.
- Po zastanowieniu jednak chyba będę miał coś dla pań. Jednak to będzie podwyższony standard. - Wyciągnął kartę spod lady i położył na blacie. - Przedostatnie piętro. Płatne z góry. Dziesięć tysięcy Kardynalskich Koron za dobę.
Słysząc cenę Iryę naszła refleksja, że gdyby nie Charles to by po prostu młodą wzięła do siebie. Ale prawnik zadomowił się u niej na tyle, że już sobie urządził ołtarzyk teleportacyjny w jej salonie, więc goście odpadali. Nie żeby miała mu to za złe, w końcu sama była na tyle gościnna, że jedyny gość jakiego chciała, żeby jej się kręcił po pokojach był właśnie on. Szybko podjęła decyzję, że jej niechęć względem szukania innego miejsca przewyższa zaproponowaną koszt noclegu. Położyła monetę przed recepcjonistą.
- To na razie poprosimy trzy doby - odpowiedziała Inspektor jakby była niezdecydowana do końca i sięgnęła po portfel. - Przyjmuje pan Capitolskie dolary? - zapytała dobrze znając odpowiedź.
- Ależ oczywiście - Twarz recepcjonisty rozjaśniła się w uśmiechu. - W razie jakichkolwiek potrzeb proszę dzwonić.

***

Pokój mieścił się na końcu korytarza, a po zapaleniu światła potwierdziło się to co intuicja podpowiadała Iryi całą drogę windą. Pokoje, które pozostały wolne były mniej popularne wśród przeciętnych klientów. W tym przypadku jednak błędna ocena recepcjonisty była jej na rękę.


- Dowcipniś wziął nas za lesby - westchnęła Corday, której nie urzekł wystrój. - Ale może i tak lepiej, przynajmniej jest pewność, że jak w hotelu ktoś będzie pytał o nas to recepcjonista jest zobligowany do pełnej dyskrecji.
Catherine podeszła do ławki w nogach łóżka i usiadła na niej odstawiając plecak na dywan.
- No i co teraz? - zapytała z niepewną miną rozglądając się po pomieszczeniu.
Inspektor zaczęła przechadzać się po pokoju, by sprawdzić wszystkie kąty.
- Teraz zostawię cię tu na trochę samą, bo muszę załatwić tematy, które nie mogą czekać - głównie miała tu na myśli obiad z prawnikiem i przypomnienie mu, że jego stalkerzy nie znikną od razu. Wypadało też pojawić się w biurze, choć już jej się odechciało kręcić awanturę komendantowi, bo w sumie było jej wszystko jedno. - Wpadnę do ciebie po tym. Na wieczór wybiorę się do tego klubu, gdzie się ostatni raz widziałyście. A na noc wrócę do ciebie. Oczywiście bez podtekstów - zażartowała sobie.
- Obiecujesz? - zapytała dziewczyna z udawaną nadzieją łapiąc dowcip. - Co mam robić jak ktoś do mnie zadzwoni? Pytam o Jacksona i Molly - dodała z lekkim grymasem.
- Jeśli Molly to staraj się wyciągnąć jak najwięcej informacji i od razu dzwoń do mnie, rzucę wszystko i pojedziemy do niej - odpowiedziała Irya. - A Jackson... Na razie był bardzo mało pomocny. Co proponujesz? - zapytała dziewczynę.
- Nie chodzi o to, czy jest pomocny. Boję się o to, że doniesie o wszystkim majorowi, a wtedy nie będzie ciekawie.

Corday zmrużyła oczy w zamyśleniu.
- Nie, nie wkopie siebie samego - odparła po chwili. - Sam mi się przyznał, że wie o wszystkich twoich wypadach. Więc donosząc na ciebie teraz, strzeliłby sobie w stopę.
- Teraz już też wiem, że on wie - powiedziała z przygnębieniem. - Ale on zawsze może się tego wyprzeć. Zawsze robi to co mu się opłaca.
- To powinien pomyśleć o tym wcześniej, zanim skontaktował się z moim przełożonym i rozmawiał ze mną - uśmiechnęła się do dziewczyny pocieszająco. - Jak zadzwoni to powiesz, że ja ciebie ugościłam u siebie. Wtedy już mnie będzie się czepiać.
- W porządku - odparła nieco pocieszona, ale zaraz potem znowu straciła humor. - Trzy dni bez wystawiania nosa za drzwi? - upewniła się.
- Już tylko dwa - stwierdziła Inspektor w optymistycznym tonie. - Ale co do nie wychodzenia to się zobaczy. Myślę że załatwię u swojego szefa że będziesz moim priorytetem to wtedy mogłabym zabrać cię na jakieś zwiedzanie Luny.
- Im mniej się będę rzucała w oczy w centrum tym lepiej - potrząsnęła głową. - Rozpoznanie w okolicach Masterville graniczyło z cudem więc to inna bajka. Ale zejść do restauracji coś zjeść chyba mogę?
- Lepiej zamawiaj do pokoju. Specyfika usług dla tego pokoju sprawi, że zostawią jedzenie przed drzwiami i nawet nie będziesz musiała patrzeć na obsługę - wyjaśniła jej Irya.
- Aż tak jest źle? - W jej głosie nagle pojawiła się obawa.
- Miejmy nadzieję, że nie - westchnęła Inspektor.

- A co pani konkretnie podejrzewa?
- Uprowadzenie.
- Po co? - zrobiła zdziwioną minę.
- Okup, handel żywym towarem, próba wpłynięcia na wpływową osobę - policjantka wymieniała podstawowe powody.
- Jak chodzi im o okup to chyba nie znają majora i wcale on taki wpływowy nie jest. A w przypadku żywego towaru to mnie by chyba tak łatwo nie wypuścili.
- Z tobą owszem, musieliby użyć siły, ale już z Molly to prosta sprawa sądząc po jej zachowaniu - stwierdziła Irya. - Może jeszcze dostała coś w drinku. Młode dziewczyny są bardzo łatwym celem.
- A jeśli Jackson ma rację. Może ona faktycznie uciekła. - w jej głosie pojawiła się wątpliwość.
- Nie wykluczam tego - odparła na to Irya. - Ale nawet jeśli faktycznie uciekła, z jakiego powodu by to nie było, to znajdę ją choćby po to, by miała szansę zmienić zdanie.
 
__________________
Walls of stone do not a fortress make. But they're not a bad start.
Raga jest offline  
Stary 03-01-2020, 11:48   #176
Mag
 
Mag's Avatar
 
Reputacja: 1 Mag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputację
- Kiedy Wolf ma zadzwonić? - panna Fox zmieniła temat.
- Jak będzie miał dla mnie nagrania, o które prosiłam.
- A jak nie będzie miał?
- To wtedy będę się martwić - Inspektor wzruszyła ramionami. - Dobra, zbieram się. Będę niedługo z powrotem.
- Jakoś sobie poradzę - powiedziała Catherine w dosyć pogodny sposób, rozglądając się po pokoju.
Corday znalazła się przy drzwiach, ale zanim wyszła, jeszcze raz spojrzała na dziewczynę.
- Dzwoń do mnie jak tylko ktokolwiek się do ciebie odezwie - powiedziała w tonie przypomnienia.
- Jasne - dziewczyna kiwnęła głową.
Inspektor wyszła za drzwi, chowając kartę dostępu do pokoju w tylnej kieszeni spodni.

***

Spojrzała na zegarek. Wciąż miała dobry czas, kiedy szła korytarzem w kierunku biura swojego wydziału. Zastanawiało ją czy Szef będzie zainteresowany tematem, czy go zbyje. Wahała się nad tym czy czekać aż on zagada czy iść prosto do jego gabinetu. Przekroczyła drzwi i rozejrzała się po biurze.
Wszystko wyglądało jak każdego dnia. Osoby, których nazwisk Corday nie starała się nawet zapamiętać, siedziały przy swoich biurkach tak jak Amy, Coopera za to było puste, a Ramsey miał pogadankę z komendantem w jego biurze.
Inspektor przez chwilę korciło, żeby wparować tam do nich, ale przypomniała sobie, że ma ciekawsze rzeczy do zrobienia. Sięgnęła po swój notes i podeszła do konstabl.
- Hej - rzuciła na przywitanie i uśmiechnęła się przyjaźnie. - Sprawdzisz mi jedną rejestrację? - powiedziała tonie prośby i podała jej numery wozu jakie zapisała podczas obserwacji klubu.
- Jasne - odpowiedziała Lewis z dziwnym, dla normalnej osoby, entuzjazmem.
- Dzięki - odparła z zadowoleniem Irya.
Amy stukała przez chwilę na komputerze, po czym złapała za telefon i wyszła na korytarz. Wróciła po kilku minutach.
- Yamada Akira, freelancer Mishimskiego pochodzenia, ale tutaj nigdy nie ma pewności. Nie mamy go w bazie - powiedziała kładąc kartkę z notesu na biurku Corday, która zawierała wypowiedziane właśnie przez nią informacje. Przysunęła do siebie notatkę.
- I cholernie źle mu z oczu patrzyło - skomentowała Irya, w jedyny możliwy sposób na określenie tego co odczuwała, tak by się nie sprzedać ze swoim dodatkowym zmysłem. - Możesz mi jeszcze sprawdzić czy w bazie jest coś o Patricku Wolfie i klubie Velvet Room? - poprosiła.
- Sprawdzę - odparła odwracając się na pięcie.
Corday powiodła za nią spojrzeniem, myśląc o tym, że zdecydowanie będzie wnioskować o podwyżkę dla Lewis. W oczekiwaniu na wyniki poszukiwań zajęła się przeglądaniem nowej sterty akt jaka leżała na jej biurku.

***

- Klub jest zarejestrowany na freelancera Thibaulta Bertrand. Powiązania z Bauhausem. Tyle wiemy. Wolf to jego pracownik - Amy wyrecytowała patrząc na notatki.
- Tego to rodzice skrzywdzili przy nadawaniu imienia - skomentowała Irya. - Myślisz, że towarzysko przedstawia się jako Theo? - zapytała Amy o opinię.
- Wszystko brzmiałoby lepiej niż Thibault - Lewis parsknęła. - Może nawet zawsze się tak przedstawia. - Uśmiech nadal utrzymywał się na jej ustach.
- Theo i Rick. Czyli już wiem dokładnie kogo cisnąć w sprawie zaginięcia Molly Jones - ucieszyła Inspektor. - Masz może jego zdjęcie? Tego właściciela klubu.
- Nie - pokręciła głową. - Jakby był z Capitolu to co innego. Mam tylko to co da się ustalić na telefon.
- Rozumiem, najważniejsze, że wiem o kogo pytać - odpowiedziała Irya tonem pochwały. - A była może jakaś wspominka czy Yamada wykonuje jakiś konkretny zawód? - zapytała jeszcze.
- Nie, ale raczej nie należy do ubogich. Podobno organizuje imprezy w hotelach dla swoich znajomych.
- A to ciekawe - Inspektor zmarszczyła brwi, bo zastanowiło ją, czy to przypadkiem nie będzie jakiś przydupas Pandoriny, o którym Charles niekoniecznie musi cokolwiek wiedzieć, biorąc pod uwagę jego stosunek do "usługiwania" Ciemności.

- No dobra- odezwała się Irya po chwili zamyślenia. - Dziś czeka mnie robienie nadgodzin na imprezowaniu - mruknęła i spojrzała na puste biurko Denisa. - A Cooper gdzie?
- Nie wiem - wzruszyła ramionami. - Niedługo powinien wrócić.
- Ok, na razie to wszystko - odparła blondynka. Wyciągnęła swój notes i zaczęła przeglądać własne zapiski w sprawie zaginięcia Molly. Na razie wychodziło na to, że Theo i Patrick byli ostatnimi, którzy widzieli zaginioną.

Sinclair najwidoczniej skończył rozmowę, bo Ramsey opuścił jego gabinet. Komendant stał w otwartych drzwiach i przyglądał się Corday przez chwilę, która na patrzyła na niego pytająco. Uśmiechnął się półgębkiem, jakby w satysfakcji, i zamknął drzwi.
Inspektor nieśpiesznie wstała od swojego biurka i przespacerowała się prosto pod gabinet Komendanta. Weszła do środka, pukając dopiero gdy już przekroczyła próg.
- Zechce mi pan wyjaśnić, o co panu chodzi? - zapytała spokojnym tonem, zamykając za sobą drzwi, o które oparła się plecami.
Sinclair zdążył zająć swoją ulubioną pozycję. Usiadł z nogami wyciągniętymi na biurku.
- Co masz na myśli? - zapytał kierując beznamiętne spojrzenie na podwładną.
- Zacznijmy od tego, że przez cały pierwszy tydzień unikał mnie pan jak ognia - odparła Corday. - Uznałam wtedy, że potrzebuje pan chwili po śmierci mojego poprzednika. Później nawet odniosłam wrażenie, że przejął się pan, gdy próbowano mnie zamordować... - przekrzywiła lekko głowę, gdy mu się przyglądała. - Zawsze traktuje pan inspektorów jako zło konieczne, nie zaprasza na odprawy i dopuszcza tylko do drobnej części spraw w toku, czy tylko mi przypadł ten zaszczyt? - zapytała.
 
__________________
"Just remember, there is a thin line between being a hero and being a memory"

Gram jako: Irya, Venora, Chris i Lyn
Mag jest offline  
Stary 09-01-2020, 13:54   #177
 
Raga's Avatar
 
Reputacja: 1 Raga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputację
- Tylko tobie - powiedział wprost i zrobił pauzę jakby czekał na reakcję, ale najwidoczniej tylko się drażnił. - Do tej pory nie było u nas takiego okazu jak ty, ale okazało się, że są tego zalety. Jesteś przydatna. Nie unikam cię tylko daje ci wolną rękę. Nie mieszam się do twoich spraw, ale też nie uważam za konieczne mieszać cię do swoich. Masz z tym jakiś problem? - W jego głosie nie dało się wyczuć zaczepki.
- Owszem mam - odpowiedziała Irya bez cienia zawahania. - Jestem po panu druga najwyższa stopniem, więc siłą rzeczy jestem pana zastępcą. Chociażby dlatego, że oboje dobrze wiemy w tej dzielnicy nie trudno stracić życie czy choćby zdrowie, wolałabym być wtajemniczona we wszystkie sprawy.
- Martwisz się o mnie? - zapytał ewidentnie się nabijając. - Przeżyłem do tej pory i nie mam zamiaru zmieniać tego stanu rzeczy - uzupełnił nadal z rozbawieniem, ale nagle jego twarz przybrała poważny wyraz. - W tej chwili masz dosyć dużo swobody i zajmujesz się sprawami wyłącznie w obszarach jakie najbardziej do ciebie pasują. Jeśli jednak usilnie chcesz być wtajemniczona we wszystko to nie ma sprawy, ale ostrzegam, że wtedy będziesz miała dużo mniej wolnego czasu niż teraz.
- Usilnie chcę - stwierdziła w odpowiedzi jak jakiś pracoholik, który poza pracą nie ma niczego.

Sinclair rozparł się na krześle i wbił wzrok w podwładną nie starając się nawet ukryć zaskoczenia.
- No dobra. Jak tam chcesz. Żebyś potem nie narzekała. - Wzruszył ramionami. - Coś jeszcze?
Corday zastanowiła się nad tym pytaniem. Czy powinna mu przekazać, że rozmawiała z Mitchellem? Temat był delikatny i im mniej osób o tym wiedziało tym lepiej. Miała jeszcze zaginięcie Jones. Od niego mogła zacząć.
- Interesuje pana na czym teraz stoi sprawa z VIPem i jak dalej zamierzam to prowadzić? - zapytała go.
- Z tego co wiem to nasz VIP jest bezpieczny w hotelu, a ta druga dziewczyna gdzieś się szwęda. VIP ma dotrzeć na urodziny Foxa i planowo odlecieć na Marsa. Czy ta Jones sie odnajdzie w międzyczasie to kwestia poboczna. Zgadza się? - zapytał retorycznie. - Możesz mnie za to oświecić co już ustaliłaś.
- Na razie wygląda na to, że najpewniej młoda skorzystała z okazji i dała nogę. Młodzieńczy bunt - dodała dla wyjaśnienia tak nielogicznego zachowania. - Kierownik sali w Velvet Room ma mi załatwić nagrania, ale wątpię, że się odezwie, bo sam się przy okazji sprzedał, że nagabywał dziewczyny na seks. To było zresztą powodem dlaczego Fox uciekła stamtąd, zostawiając chętną Jones... Także dziś wieczorem wybiorę się tam i rozejrzę za zaginioną, kiedy impreza się rozkręci.
- No dobra. Skoro tak to odpuść jak nie wpadniesz na żaden trop. Nie uganiamy się za kimś kto nie chce być znaleziony. Szczególnie jak prawie nikomu na tym nie zależy.

- Wnioskuję, że nigdy nie miał pan córki - stwierdziła ironicznie Corday. - To, że uciekła nie znaczy, że teraz nie będzie chciała tego odkręcić. A takie akcje z młodzieńczym buntem to idealna okazja dla osób parających się handlem ludzi. Od wieków był i jest to intratny biznes. W każdym razie tego bym się spodziewała po właścicielu nie tylko Velvet Room.
- To źle wnioskujesz - poprawił dobitnie Sinclair. - Chciałbym ci przypomnieć, że właśnie zrezygnowałaś z czasu jaki mogłaś poświęcić na bieganie za cieniami. Zaginięcia nie zgłosił nikt z jej rodziny. Masz tylko dzisiejszy wieczór. Jeśli nie wpadniesz na żaden trop to dajesz spokój. Zrozumiano?
- Sprawę Evansa też chciał pan porzucić - przypomniała mu z uśmieszkiem satysfakcji. - Ta sprawa i tak ma krótki termin ważności więc góra dwa wieczory... A później może będzie oficjalne zgłoszenie - wzruszyła ramionami.
- Sprawy Evansa nie chciałem porzucić tylko zamieść pod dywan, a to różnica - zripostował niewzruszony. - Jeden wieczór - powtórzył. - Ale to nie moja sprawa co robisz w wolnym czasie - dodał ledwo zauważalnie łagodniejszym tonem.
- Jasne, przynajmniej będzie jakieś wyzwanie - odparła i przy okazji podjęła decyzję co do drugiego tematu. Wolała przemilczeć go, w końcu był on problemem przejętym przez wewnętrznych i jej przełożonego na tym posterunku, zgodnie z jego filozofią życiową, nie dotyczyła ta sprawa. - To teraz zechce mnie pan wprowadzić w pozostałe tematy będące w toku? - popatrzyła na Komendanta wyczekująco.
- Jasne. Ale to jutro - powiedział z bardzo brzydkim uśmiechem. - Będą rano czekały na twoim biurku.

- I odprawa? - ciągnęła dalej.
- Odprawa? - zmarszczył brwi. - Żeby było jasne. Nie przejmujesz tych spraw. One już są prowadzone. Ty się z nimi zaznajamiasz i wtedy możesz się wtrącać. Za to od jutra włączam cię w pełną procedurę.
Irya uniosła ręce w geście jakby ktoś celował w nią pistoletem a ona się poddawała.
- Spokojnie, nie zamierzam panu zabierać całej chwały - obiecała. - Jak będę miała pytania do akt to przyjdę z nimi do pana.
- Myślisz, że jestem aż tak zajebisty i prowadzę wszystko sam, a reszta osób w tym wydziale jest tutaj tylko bo ślicznie wygląda? - Sinclair wcale nie krył sarkazmu. - Gdyby tak było to zostawiłbym tylko Ramseya i może Lewis, bo robi dobrą kawę. Ty nie jesteś w moim typie.
Inspektor uśmiechnęła się.
- Ranią mnie pana słowa - odparła z rozbawieniem. - W każdym razie, ja się zbieram zająć zaginięciem Jones - wyprostowała się. - Gdyby ten cały Jackson do pana znowu wydzwaniał to proszę go do mnie przekierować - powiedziała i sięgnęła do klamki.
- Jeśli tylko on nie będzie miał żadnych obiekcji, to chętnie się go pozbędę - zapewnił.
Inspektor skinęła mu głową i wyszła z gabinetu.

Po powrocie do swojego biurka spojrzała na zegarek, kalkulując pozostały jej czas na makulaturę teczek z aktami. Przerzuciła trochę kartotek, niektóre zatwierdzając swoim podpisem, po czym wstała i wzięła swój płaszcz.
- Do zobaczenia jutro - powiedziała do Lewis i wyszła z biura.
 
__________________
Walls of stone do not a fortress make. But they're not a bad start.
Raga jest offline  
Stary 12-01-2020, 22:34   #178
Mag
 
Mag's Avatar
 
Reputacja: 1 Mag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputację
***

Irya wysiadając z samochodu na parkingu pod swoim apartamentem rozejrzała się. Czy była to paranoja czy przeczucie, jeden srebrny samochód z przyciemnianymi szybami zwrócił jej uwagę. Był to jeden z nowocześniejszych modeli. Nie miał nic wspólnego z gustem, znanych jej osób, jakie przychodziły jej do głowy.


Próbowała przetłumaczyć swojej paranoi, że nie była jedynym mieszkańcem tej kamienicy, więc równie dobrze któryś z sąsiadów zmienił wóz albo miał gościa. Westchnęła przeciągle i jeszcze wyciągnęła notes, żeby spisać numery. Chowając notatnik i pióro, sprawdziła czy ma kartę wstępu. Była na swoim miejscu.
Wysiadła z auta i udając, że ignoruje obecność tamtego pojazdu, szybkim krokiem ruszyła do wejścia. Po kilku krokach z tamtego kierunku usłyszała odgłos otwieranych samochodowych drzwi, do którego, sekundę później, dołączył kolejny.
Odruchowo odwróciła się na tyle by kątem oka spojrzeć w tamtym kierunku i próbując wyczuć Mroczną Harmonię.
Nie udało jej się wyczuć mrocznej aury, ale za to zobaczyła dwie osoby ewidentnie idące jej śladem. Nie spieszyli się, ale w ich ruchach była stanowczość.


Żadne z nich nie odezwało się, więc Corday nie zwolniła kroku... Przynajmniej nie miała takiego zamiaru nim nie znajdzie się w strefie, w której Steve zapewniał ochronę.
Gdy Corday stanęła przed androidem oni dopiero wkroczyli w strefę należącą do Cybertroniku, ale nie zatrzymali się. Nie zatrzymując się, Inspektor okazała kartę maszynie i poszła dalej. Pomyślała przy tym sobie, że ciekawie by było zobaczyć jak działa ochrona, za którą tyle płaciła.
Trochę zawiedziona brakiem wystrzałów, dotarła bezpiecznie na swoje piętro jednak gdy tylko drzwi zamknęły się za nią, winda ruszyła w dół. Było już to jej obojętne, w końcu mieszkała na ostatnim piętrze. Spokojniejsza doszła do drzwi i weszła do środka.

Kilkadziesiąt sekund później rozległo się pukanie do jej drzwi. Włączyła ekran podglądu na korytarz . Przed jej drzwiami stała dwójka, która weszła za nią do budynku.
Zmarszczyła brwi. Z samego założenia tego miejsca zamieszkania, nie spodziewała się nigdy niezapowiedzianych odwiedzin.
- Z kim mam przyjemność? - zapytała po wduszeniu guzika przy wyświetlaczu.
- Przyszliśmy po… - powiedziała kobieta wymieniając spojrzenia z mężczyzną. - … naszego kota.
Corday nie wyczuła kłamstwa. Jej rozmówczyni sprawiała wrażenie jakby szukała odpowiedniego określenia.
- Kota? - Irya powiedziała to tonem jakby nie wiedziała o co im chodzi. Nie napisała przecież na kartce żadnej informacji poza numerem telefonu. Aż wyjęła urządzenie z kieszeni płaszcza sprawdzić czy nie ma nowych wiadomości. Żadnych nie było.
- Tak, kota - powtórzyła kobieta patrząc prosto w kamerę.

Nawet gdyby przed drzwiami stało niewinne dziecko to nie było mowy, że Irya otworzy drzwi. Mogła w prosty sposób ich zbyć.
- Gosposia zabrała go do lekarza sprawdzić chip. Podajcie numer mieszkania to odniesie go gdy wróci - oznajmiła blondynka.
Mężczyzna wyciągnął jakieś urządzenie z kieszeni i podstawił jego wyświetlacz pod twarz partnerki.
- Lekarz nie będzie miał uprawnień do odczytania chipa, a poza tym kot jest nadal w pani mieszkaniu - odpowiedziała kobieta kierując spojrzenie na powrót w stronę kamery.
- A ja nadal nie wiem kim państwo jesteście - odparła im na to Irya jakby stawiała ultimatum.
- Jestem Fay, a to jest Klaus - powiedziała po chwili osiągania. - Czy to ma jakieś znaczenie? Chcemy tylko naszego kota.
- Świetnie, a ja jestem Henk - powiedziała Corday tonem ociekającym ironią. - Wylegitymujcie się i podajcie numer mieszkania albo koniec tej rozmowy.
- Pani inspektor czy jest powód aby wszystko utrudniać? - odezwał się w końcu mężczyzna. - Nie podamy numeru mieszkania, bo żadne z nas tutaj nie mieszka. Przyszliśmy tylko po naszą własność.

To co powiedzieli zdenerwowało Corday. Jak w takim razie dostali się aż tu? Inspektor wsunęła prawa dłoń pod koszulę, kładąc ją na rękojeści pistoletu, choć dobrze wiedziała, że drzwi są wystarczająco solidne, żeby zatrzymać kulę. Może nawet kilka.
- W takim razie z polecenia, którego mieszkańca stoicie przed moimi drzwiami? - sięgnęła po telefon by znaleźć kontakt do zarządcy budynku.
- Nie jesteśmy powiązani z żadnym mieszkańcem tego budynku - zaprzeczyła Fay.
Nie doczekali się odpowiedzi Iryi, bo ta wybrała numer do ochrony.

- Dzień dobry panno Corday. W czym możemy pomóc? - usłyszała w słuchawce męski głos.
- Mam dwie osoby przed drzwiami mojego mieszkania, których nie znam i wizyty nie autoryzowałam. Proszę o ich usunięcie z budynku.
- Proszę chwilę zaczekać. - Właściciel głosu w słuchawce zdawał się coś sprawdzać. - Zgadza się. Niestety nie mogę pani pomóc. Obecnie nie mam podstaw do ich usunięcia.
- Czy uzyska pan te uprawnienia, gdy wniosę pozew o niedotrzymanie warunków umowy? - odparła na to wkurzona Irya, odchodząc od drzwi.
- Wynajmowana przez panią przestrzeń nie została naruszona. Nie stwierdziliśmy też żadnego zagrożenia dla pani - wyjaśnił.
- Nie została naruszona? - zirytowała się jeszcze bardziej. - Na całe to piętro dostęp jest wyłącznie dla osób z identyfikatorami zgłaszanymi przeze mnie. Bez nich nawet windą nie ma prawa nikt tu dotrzeć.
- Zgadza się. Nikt poza osobami uprzywilejowanymi nie ma dostępu do budynku - usłyszała w odpowiedzi.
- To co to za osoby stoją przed moimi drzwiami?
- Niestety nie mam uprawnień do udzielenia takich informacji - padło w odpowiedzi.
 
__________________
"Just remember, there is a thin line between being a hero and being a memory"

Gram jako: Irya, Venora, Chris i Lyn
Mag jest offline  
Stary 15-01-2020, 15:05   #179
 
Raga's Avatar
 
Reputacja: 1 Raga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputację
W tym momencie kontrolka zamka elektronicznego zmieniła kolor na zielony, a drzwi otworzyły się. Do przedpokoju wszedł Morgan z torbą w ręce. Zapach jedzenia wypełnił pomieszczenie.
- Co to za ludzie? - zapytał wskazując przez próg na parę stojącą na korytarzu, która nie wykazywała zamiarów ruszenia się z miejsca.
Widząc znajomą twarz Irya zabrała rękę z rękojeści pistoletu.
- Nie wiem - wzruszyła ramionami i rozłączyła połączenie, bo poziom absurdu sytuacji osiągnął szczyt. - Nie chcą się wylegitymować, więc wisi mi to - machnęła ręką w geście by prawnik zamknął za sobą drzwi.
Fay i Klaus w milczeniu wpatrywali się w blondynkę do samego końca, aż do zatrzaśnięcia się drzwi.

Morgan poszedł do kuchni i postawił papierową torbę na blacie. Podszedł do szafki i wyciągnął dwie miski, po czym przyłożył do nich zawartość przyniesionych pojemników.


- Że też zawsze trafię na jakieś dziwolągi... - mruknęła pod nosem Irya, komentując ludzi za drzwiami i ruszyła w kierunku pokoi gościnnych, sprawdzić co u kota zamkniętego w łazience. Po drodze powąchała aromat jaki niósł się z tego co "ugotował" Charles i trochę się rozchmurzyła.

Po wejściu do pokoju gościnnego zamknęła za sobą drzwi i dopiero poszła do łazienki. Kot jakby tylko czekał na to, aż drzwi się uchylą i czmychnął Iryi między nogami. Wody i jedzenia praktycznie nie tknął.
- No i co za problemy na mnie sprowadzasz, sierściuchu? - powiedziała do czarnej futrzanej kulki i skrzyżowała ramiona przed sobą. Podeszła do fotela stojącego w kącie pokoju i usiadła na nim.
Zwierzak obiegł pokój w poszukiwaniu potencjalnych dróg ucieczki, po czym usiadł obok drzwi i zaczął się wpatrywać w dziewczynę.

- Jakaś dziwaczna parka przyszła po ciebie - mówiła dalej do zwierzęcia. - Chcą ciebie zabrać - przekrzywiła głowę. - Pewnie gdyby nie zachowywali się jak skończeni palanci to wiele bym się nad tym nie zastanawiała... Ale niestety nie wiedzą, że uprzejmością mogliby więcej zdziałać.
Kot, nie odrywając od niej wzroku, przekrzywił lekko głowę, ale zgodnie z oczekiwaniami Iryi nie odezwał się.
- Poza tym bardzo nieładnie, że nie zjadłeś śniadania - powoli wstała i poszła po koc z szafy.

Kot wyraźnie zjeżył się na widok przedmiotu jakim ostatnio został złapany, ale zanim Corday zdążyła ruszyć się z miejsca, drzwi się otworzyły.
- Możesz mi powiedzieć co ty tu tyle robisz? Jedzenie stygnie - powiedział Morgan stając w progu. Zwierzak nie czekał długo tylko odwrócił się w miejscu i uciekł na otwartą przestrzeń.
- No nie, wypuściłeś kota... - jęknęła Irya i z rezygnacją rzuciła koc na łóżko. - Eh. Sam go będziesz ganiał po mieszkaniu. Ale to po jedzeniu - stwierdziła dając już kotu wygrać tą rundę. Tak jak zwierzak, opuściła pokój gościnny i mijając Charlesa w drzwiach, dała mu przelotnego buziaka w policzek na powitanie.

Morgan przez ułamek sekundy wyglądał na zdezorientowanego. Być może zastanawiał się czy szaleństwo jest zaraźliwe. Po chwili jednak ruszył za Iryą w kierunku kuchni.
- Powiesz mi w skrócie o co tutaj chodzi? - zapytał siadając przy blacie.
- O co chodzi to sama nie wiem - zaczęła gdy usiadła obok niego i wzięła sztućce w ręce. - Ale zaczęło się od tego że sierściuch rano wpadł mi do mieszkania, trochę się naganiałam zanim go złapałam i zamknęłam w łazience. A teraz jakieś dwa tłuki stoją mi przed drzwiami, z trackerem w rękach i twierdzą, że są po kota. A już myślałam, że nic dziwniejszego od związku z tobą mnie nie spotka - pokręciła głową i zaczęła jeść.
- A ty im go nie oddałaś, bo...? - zapytał przeciągając końcówkę zdania.
- Bo byli niemili i nie lubię jak nieznajomi bez zapowiedzi zjawiają się w moim mieszkaniu - odpowiedziała, wymownie patrząc na Charles’a, któremu zawdzięczała to drugie.
- A jak to faktycznie ich kot? - Morgan popatrzył na czarnego sierściucha, który zaczął mnie odrapywać jeden z filarów podtrzymujących schody. - Jakby tobie uciekł zwierzak to co byś zrobiła jakby ktoś ci go nie chciał go oddać, bo jesteś niemiła i ktoś nie lubi jak mu się przyłazi pod dom? - zapytał prowokacyjnie.
- Ja jestem zawsze miła i uprzejma - uśmiechnęła się do niego uroczo.
- Uhm. A ja jestem byłym inkwizytorem - parsknął Charles. - Swoją drogą to oni wcale nie byli nieuprzejmi. No i znali moje nazwisko.
- I to właśnie jest według mnie nieuprzejme - nawiązała. - Przychodzi taki, szpanuje że coś o tobie wie, ale sam się nie przedstawi - Inspektor wyraźnie była podirytowana tym najściem. - Jakby na to nie patrzeć, jest cholernie podejrzane.
- No i w ten sposób zyskałaś kota - Morgan był bardzo rozbawiony. - Przynajmniej do momentu aż od ciebie też nie ucieknie lub tamci po niego nie wrócą w innej formie. Nie wyglądali na kocich miłośników.
Blondynka skinęła głową zgadzając się z jego opinią.
- Wyglądali jakby mieli mu ukręcić łeb jak tylko dostaną go w swoje ręce - skomentowała ponurym tonem patrząc w kierunku drzwi wejściowych. - Tylko skąd ten sierściuch dostał się do mojego mieszkania?
- Może się zwykle przyplątał. Mnie tam bardziej ciekawi po co im był potrzebny. Najpierw jednak opowiedz mi co udało ci się zrobić w naszej sprawie.

- Myślałam, że to ty przygotujesz umowę małżeńską - stwierdziła z przerysowanym zdziwieniem, ale zaraz zaśmiała się. - Wewnętrzni dostali namiary na to gdzie zamelinował się Anderson i kto go teraz opłaca. Odrobinę cierpliwości i rozniosą ich.
- Czyli to kwestia dni do jakichś efektów. Mogło być gorzej - powiedział bardziej do siebie. - A co do umowy, to oczywiście, że ja. Puściłabyś mnie z torbami - dodał z powagą, ale Irya zbyt dobrze go już znała i wiedziała, że podchwycił dowcip.

Kot tymczasem wskoczył na fotel i ułożył się na nim. Corday widząc, że sierściuch nie zamierza czynić destrukcji z jej meblem, spojrzała na Charlesa. Był on w wyjątkowo dobrym nastroju, a raczej szczególnie bardzo wyróżniało się w odniesieniu do Charlesa z dnia poprzedniego. Takiego jak teraz lubiła go najbardziej.
 
__________________
Walls of stone do not a fortress make. But they're not a bad start.
Raga jest offline  
Stary 17-01-2020, 15:13   #180
Mag
 
Mag's Avatar
 
Reputacja: 1 Mag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputację
- To jeszcze mi powiedz na kiedy mam umawiać obiad zapoznawczy z moimi rodzicami - pociągnęła dalej ten temat, starając się przy tym nie śmiać.
- Kiedy chcesz - wzruszył ramionami. - Wypaść może coś w każdej chwili więc to raczej nie ma znaczenia. Ciekawi mnie co chcesz im powiedzieć. Na pewno padnie pytanie o nasze wspólne plany na przyszłość.
- Oni już zostali uprzedzeni. Dobrze przygotuj się na to przesłuchanie - mrugnęła do niego. - Umowie nas na dziesiątego, tego miesiąca - wyciągnęła telefon, żeby zapisać to sobie w kalendarzu.
- Ja mam się przygotować? - żachnął się teatralnie. - Ja im mogę powiedzieć, że łączy nas coś na zasadzie kredytu, ale o wiele surowszych konsekwencjach. I jeszcze, że nie opuszczę cię aż do śmierci. Dosłownie. Ale na pewno będą pytać o ten kredyt.
- O tak, idealna wypowiedź jeśli chcesz, żeby David, z całym zapleczem jakie ma do dyspozycji z racji stanowiska i pozycji, prześwietlił ci życie jak jeszcze nikt wcześniej - popatrzyła na niego z politowaniem. - Jak trochę postarasz się i on cię polubi to oboje będziemy mieć łatwiej w życiu.
- A co mu już w takim razie powiedziałaś?
- Że im ciebie przedstawię - odparła z pełnymi ustami. - Więc można spokojnie ustalić wspólną wersję, która się ładnie sprzeda - dodała już po przełknięciu.
- Słucham uważnie - zaproponował Morgan. - Znasz lepiej Davida i wiesz co łatwiej łyknie.
- Musimy zacząć od wytypowania szczegółów z twojego życiorysu, które wzbudzają podejrzliwość - popatrzyła na dno swojej miski, która była już prawie pusta. - Zostało coś na dokładkę?
- Nie, ale może to i dobrze - odparł zaglądając do torby, a następnie otaksował figurę Iryi.

Blondynka szturchnęła go łokciem w bok i udała urażoną tym komentarzem.
- Fakt, jeszcze robota w terenie mnie czeka - zgodziła się z nim gdy przypomniała sobie co musi jeszcze dziś zrobić. - A właśnie, masz plany na wieczór?
- Spokojnie. Jestem duży i umiem sobie zorganizować czas - powiedział bez żalu. - A co do mojego życiorysu to nie powinien znaleźć nic więcej od ciebie.
- No właśnie pytam, bo chcę cię zabrać ze sobą. Przydasz mi się - ucieszyła się, bo wzięła jego odpowiedź za jednoznaczny brak planów. - A Davida nie lekceważ. Ja od początku wiedziałam że z tobą jest coś nie tak, bo mam ten swój dodatkowy zmysł, ale szczerze to wystarczy przesłuchać wszystkich ludzi, z którymi miałeś do czynienia na Marsie, czyli twoja rodzinę, znajomych ze szkoły i studiów, wykładowców, poprzednich pracodawców... On jest genialnym śledczym.
- I hobbistycznie bada całe życie każdego faceta z jakim tylko się zaczynasz spotykać? - wbił spojrzenie w Iryę. - Niby w jaki sposób przerabianie moje przeszłości miałoby coś zmienić? Nie zmienię jej, a nic mu do tego co robiłem zanim cię poznałem. Nie znajdzie na mnie żadnego paragrafu, a jak zacznie mi utrudniać życie to pożałuje - zjeżył się.

Powinna się zezłościć, bo z jego ust padła groźba pod adresem najważniejszej dla niej osoby, ale zamiast tego szczerze zdziwiła się, że poruszony temat tak bardzo dotknął Charlesa. Odwróciła się na krześle w jego stronę.
- Jak sam dobrze wiesz, bo jesteś najlepszym prawnikiem, nie liczą się fakty tylko to jak zostaną zaprezentowane - powiedziała spokojnym tonem, chcąc go ugłaskać. - To, że nie chcesz mówić o tym co było przed Luną jest zrozumiałe, ale dociekliwych zachęca do szukania odpowiedzi na własną rękę. Ale wystarczy, że wspomnisz, że z rodziną się nie dogadywałeś i nie miałeś od nich wsparcia, zawsze marzyłeś wyrwać się z Marsa więc poświęciłeś się nauce, żeby załapać się na dobre stypendium i na koniec skorzystałeś z pierwszej okazji wyjazdu na Lunę, bo dawało ci to największą szansę na dobrą karierę. A jak jeszcze dodasz, że cieszysz się ze swoich wyborów, bo dzięki temu spotkałeś mnie, to bez problemu kupisz sobie sympatię moich rodziców - na koniec uśmiechnęła się szeroko.
- Najlepszym jakiego znasz - poprawił, ale widać, że jego nastrój się nieco poprawił. - Jeśli jednak twój David zechce mnie prześwietlić to i tak nie mamy żadnego wpływu na formę informacji do jakich dotrze. Są osoby, które mają o mnie dobre zdanie i są takie, które mają złe. Jednak dzisiejszego Morgana już to nie obchodzi. Mars to dla mnie zamknięty rozdział, to etap jaki doprowadził mnie do tu i teraz. Nie będę udawał, że przeszłość lub osoby z nią związane mają dla mnie jakąkolwiek wartość.
- I bardzo dobrze. Przynajmniej odpada wątpliwa przyjemność poznawania teściów - skomentowała ze szczerym zadowoleniem. - A David ceni sobie ludzi ambitnych, którzy sięgają po postawione sobie cele, więc już na starcie masz u niego plus. Nie myśl o nim jak o wrogu, tylko potencjalnym sprzymierzeńcu. Ok?

Morgan nie wytrzymał i wybuchnął szczerym śmiechem.
- Zastanów się co właśnie powiedziałaś - wykrztusił gdy już na tyle się opanował, że był w stanie coś powiedzieć. - Poprosiłaś heretyka, żeby traktował twojego ojca jako sprzymierzeńca. Na pewno dobrze mu życzysz? - rozbawienie go nie opuszczało.
Blondynka poczekała aż prawnik się opanuje.
- Ja tylko proszę ciebie o stosowne zachowanie, żeby David nie miał podstaw do podejrzeń, że jesteś tym heretykiem i zastrzelenia ciebie - westchnęła kręcąc głową.
- Dobrze, że to wyjaśniliśmy, bo jeszcze bym go próbował przekabacić na drugą stronę - zażartował. - Widzę, że nie wszystkie swoje zasady ci wpoił. Miłość do Bractwa i ich fanatyzmu, wbrew pozorom, nie jest taka powszechna. Większość ludzi widzi tylko czubek własnego nosa.
- David nie znosi fanatyzmu pod żadną postacią. I nie wychował mnie, żebym bezmyślnie wykonywała wszystkie rozkazy przełożonych, a idę o zakład, że byłby w stanie zrobić mi takie pranie mózgu - zmrużyła oczy w zamyśleniu.
- W jaki sposób? - zainteresował się.
- Po prostu ma w sobie coś co sprawia, że nie chcesz go zawieść - wzruszyła bezradnie ramionami, bo nie potrafiła tego dobrze ubrać w słowa.
- To chyba jednak nie jego cecha tylko bardziej twoja przypadłość - puścił oko.
- Jasne, śmiej się ze mnie - przewróciła oczami. - Ale wcale nie trzeba parać się Mroczną Harmonią czy Sztuką, żeby potrafić wpływać na ludzi. Jej, chciałabym kiedyś być choć w połowie tak dobra w przesłuchiwaniu jak on - dodała z odrobiną zazdrości.

- Oczywiście, że nie - przytaknął. - Wystarczy im zabrać coś na czym im zależy lub zastosować sposób takiego Andersona. Takie sposoby nawet działają lepiej.
- Nie można odmówić skuteczności tej metodzie - zaśmiała się. - A skoro już o groźbach karalnych mówimy, to wygląda na to, że White złożył mi jednak takie bez pokrycia. Zawału może w końcu dostał? - zapytała z nadzieją w głosie.
- White? - zdumiał się. - Mówisz o tamtym spotkaniu? On chyba próbował wybadać czy można cię kupić. Nie jest aż tak głupi ani nierozważny, żeby w ciemno zastraszać policję. Bardziej bym o to podejrzewał Parkera.
- O tak, miny takich dupków są bezcenne, gdy okazuje się, że nie da się mnie kupić ani tym bardziej zastraszyć - przyznała z satysfakcją.
- Nie martw się. Jak nie ty to znajdzie kogoś innego - machnął ręką. - Ale mówiłaś coś o dzisiejszym wieczorze. O co chodziło?
 
__________________
"Just remember, there is a thin line between being a hero and being a memory"

Gram jako: Irya, Venora, Chris i Lyn
Mag jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 02:09.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172