Noc 22 Brauzeit 2518 KI, Herrendorf
Saxa Valdis z trudem potrafiła uwierzyć w to, co rozgrywało się tej nocy na jej oczach. Nic dotąd zaznanego w krótkim życiu dziewczyny nie przygotowało jej na tak wstrząsające doznania. Nawet brutalne krwawe starcie w Gryfoniej Kniei, jakże zupełnie inne od zwyczajnych burd i bijatyk w karczmie, wciąż jawiło się ciemnowłosemu dziewczęciu czymś łatwym do pojęcia i zaakceptowania, chociaż tamtej nocy pierwszy raz w życiu przyszło jej zabić innego człowieka.
Lecz druga upiorna noc w Herrendorfie… armia bezlitosnych ożywieńców o gorejących nadnaturalną poświatą oczodołach, atakujących osadę z lodowatą żądzą mordu i bez najmniejszego śladu znużenia - przynajmniej do wschodu słońca. Szeptane spierzchniętymi ustami modlitwy do Morra i Sigmara nie robiły na nich żadnego wrażenia, pogłębiając jeszcze bardziej powszechną trwogę i rozpacz.
Obarczona obowiązkiem znalezienia dodatkowego oleju, ciemnowłosa służka zbiegła po drewnianych stopniach z pulsującego bitewnym zgiełkiem muru, zagłębiła się w ciemność panującą pomiędzy zaniedbanymi, rozpadającymi się chałupami osady. Z trudem orientując się w zabudowie Herrendorfu za dnia, w nocy praktycznie nie wiedziała, na jakiej znajduje się uliczce, toteż kierowana koniecznością, zaczęła zaglądać do każdego mijanek rudery przyświecając sobie porwanym z muru łuczywem.
Jej wzrok prześlizgiwał się po krzywych meblach z robaczywego drewna, po wiklinowych koszach, zawilgoconych posłaniach i uwiedzionych u pował pęków ziół. Chociaż starała się zaglądać w każdy zakamarek, nigdzie nie znalazła ani jednego naczynia z łatwopalnym płynem.
Stłumiony okrzyk przeszył ją dreszczem przestrachu, sprawił, że mimowolnie mocniej ścisnęła palcami pochodnię. Wychynąwszy za próg chałupy dostrzegła leżącą kilkanaście kroków dalej postać, korpulentną z wyglądu i pojękującą boleśnie.
- Pomóż mi, błagam! - postać odezwała się zduszonym kobiecym głosem zauważając płonącą jasnym płomieniem pochodnię Saxy - Pomóż mi!
Służka podeszła ostrożnie bliżej, świecąc pod nogi w obawie, że być może ktoś próbuje ją wciągnąć w pułapkę - chociaż błagająca o pomoc kobieta nie mogła w żaden sposób uchodzić za nieumarłego.
I rzeczywiście nim nie było, chociaż Saxa dosłownie zdrętwiała, kiedy uważniej przyjrzała się cierpiącej chłopce.
- Dziecko już w drodze - wykrztusiła zlana potem ciężarna kobieta, ściskająca obiema rękami brzuch w próbie znalezienia wygodniejszej pozycji na wilgotnej ziemi w cieniu chaty - Sama sobie nie poradzę, musisz mi pomóc.