Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 15-01-2020, 22:57   #759
Gob1in
 
Gob1in's Avatar
 
Reputacja: 1 Gob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputację
Propozycja przedstawiona Brockowi została przez niego przyjęta pozytywnie - wymagał jednak zabezpieczenia w postaci Kadetki, a nie jej słowa, jak zaoferował Detlef. O ile brodacz mógł decydować za siebie i w pewnym stopniu za Ostatnich, o tyle dziewka musiała przemyśleć sprawę i dokonać wyboru samodzielnie - oddanie jej kapitanowi najemników siłą nie wchodziło w grę.

Decyzja mogła chwilowo poczekać - Brock wciąż stacjonował w rejonie górnego posterunku czekając na swoje tabory, natomiast Detlef z Bertem mieli ustalić miejsce wysadzenia zbocza w celu zablokowania traktu przynajmniej na jakiś czas. Przy aktywnej postawie ludzi Brocka zlikwidowanie osuwiska i udrożnienie przejazdu dla wozów ze łupami wojennymi Wernicky'ego mogło ciągnąć się naprawdę długo.

Właśnie w czasie tego rekonesansu pojawili się Galvinson z von Grunenbergiem - względnie cali, ale za to całkiem żywi wbrew wcześniejszym informacjom. Szybko okazało się, że na równie szczęśliwy powrót akolitki nie mieli co liczyć. Wieści o jej mutacji i prawdopodobnej śmierci z rąk czarownika umgi zasępiły Thorvaldssona - z jednej strony zemsta na tej kanalii straciła nieco priorytecie, bowiem puścił dwóch Ostatnich żywymi, ale z drugiej to przecież wciąż ten sam czarownik dokonał napadu, zagrabił wszystko, co posiadali i wciąż ma na sumieniu Estalijkę.

Co myśleć o jej mutacji nie bardzo wiedział - lojalność wobec członka oddziału walczyła z oczywistym wstrętem wobec skaz Chaosu. Jakże łatwiej było dobyć broni przeciwko spaczonym pomiotom mordującym niewinną ludność, niźli patrzeć w ten sam sposób na niedawnego towarzysza broni, który nie uczynił nic przeciwko dawi czy ludziom. A przynajmniej nic o tym krasnoludowi nie było wiadomo.
- Może by jej tę rękę odrąbać i będzie żyć mogła... Przecież wielu traci rękę, czy nogę w czasie wojny... - wyraził swoje wciąż ogromne wątpliwości co do sytuacji, w jakiej się znalazł. Surowa mina Kowala Run nie pozostawiła mu jednak złudzeń co do możliwości realizacji takiego planu, co jeszcze bardziej zachmurzyło oblicze brodacza.

Wciąż posępny nie wtrącał się w relację Loftusa odnośnie nieobecnego Dużego Karla, którego rzetelności nie cenił zbyt wysoko. Fakt dezercji w obliczu nadarzającej się okazji i uniknięcie przez to możliwych niebezpieczeństw związanych z dalszym wykonywaniem misji przydzielonej Ostatnim był właściwie czymś, czego mogli się spodziewać. Tym bardziej, że ostatnie wydarzenia były tak absorbujące, że nikt nie miał głowy pilnować najbardziej nikczemnego z nich wszystkich, który swoją matkę sprzedałby za garść srebra, a co dopiero kolegów z oddziału. W tej sytuacji dezercja była chyba najmniej dotkliwym sposobem opuszczenia Ostatnich, chociaż jeśli rzeczywiście demon opętał tego wielkiego durnia, to Detlef sam już nie wiedział, co ma o tym myśleć.

Podsumowując - z Galebem mieli udać się do twierdzy zaraz po spowodowaniu zawału blokującego trakt i dogadaniu warunków współpracy Brocka z Wissenlandem. Jeśli dziewka nie zgodzi się zostać zakładnikiem najemnika, to ta druga część nie będzie miała miejsca - nie mieli innych argumentów do dyskusji z Brockiem. Detlef w sumie był zadowolony z powrotu Gustawa - to na nim spocznie zadanie przekonywania Kadetki do podjęcia ryzyka. Sam Detlef pozostawiłby to wyłącznie jej przemyśleniom bez naciskania na konkretne rozwiązanie, natomiast spodziewał się, że von Grunenberg będzie zachwycony mogąc pleść te swoje intrygi i zyskać szansę wkupienia się w łaski władz prowincji.

Loftus nalegał na tropienie dezertera, jednak sam miał najpierw stawić się przed czarownikiem, z którym Detlef miał na pieńku. Możliwe, że i on i krasnoludy załatwią obie sprawy w podobnym czasie i przyjdzie im ponownie porozmawiać o tym, co czynić dalej znając już wyniki planowanych rozmów.

Był także przekonany, że niezależnie od powodzenia lub fiaska umowy z Brockiem ich działalność w sprawie blokady przełęczy przestaje mieć jakiekolwiek uzasadnienie z powodu braku zdolności bojowych oddziału. Było ich zbyt mało, by zdołali ponownie opanować któryś posterunek z niechybnie wzmocnioną obsadą, a nawet jeśli, to utrzymanie pozycji było czystym szaleństwem.

Dalej nie planował - zbyt wiele mogło się wydarzyć na co nie będzie miał wpływu, by tracić czas na takie przemyślenia.
 
__________________
I used to be an adventurer like you, but then I took an arrow to the knee...
Gob1in jest offline