|
Archiwum sesji z działu Warhammer Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Warhammer (wraz z komentarzami) |
| Narzędzia wątku | Wygląd |
29-12-2019, 21:11 | #751 |
Reputacja: 1 |
__________________ Mistrz gry nie ma duszy! Sprzedał ją diabłu za tabelę trafień krytycznych! |
30-12-2019, 11:09 | #752 |
Reputacja: 1 | Galeb wziął się za spisywanie zeznania. Chciał zachować suche fakty, bez dodatkowego obciążania ani siebie, ani kogokolwiek innego (wszak chociażby rozdzielenie drużyny po incydencie z Zieloną Czarodziejką w złym świetle stawiało krasnoludy i Gustava). Fakt, że nie wykazali się odpowiednią bezwzględnością już wystarczył by w oczach co bardziej oderwanych od rzeczywistości lub bezlitosnych (lub po prostu popierdolonych) osób być skreślonymi na resztę życia. Galeb mógł co najwyżej nadmienić, że z powodu dziwaczności Leo (na którą przymykano oko bo była dobrym wojownikiem i wykonywała rozkazy) drużynnicy uważali że dziewczyna nie działa świadomie. Jak się okazało - byli w błędzie. Wcześniej Galeb chciał Leo ocalić przed Chaosem. Jednak kiedy odkrył, że "naczynie" w którym demon przesiadywał zostało przez nią ukryte... teraz sam by chętnie jej rozbił głowę młotem. Chciał jej coś powiedzieć, ale Gustav wtrącił się mu w słowo. - Leo... to coś ciebie oszukało. Sama widzisz co zrobiło z twoją ręką. Posłużyło się tobą. - szlachcic próbował przemówić do dziewczyny - Powiedz czarodziejowi gdzie to może być. Chcesz stanąć przed Najwspanialszą i powiedzieć jej że nawet w ostatniej chwili życia gdy już wiedziałaś że złe moce tobą manipulowały, wolałaś nic nie mówić niż pomóc w ich powstrzymaniu? Co prawda po tym wszystkim co powiedziano ciężko było oczekiwać, by Leonora posłuchała, ale warto było spróbować - nic nie mieli do stracenia, a mieli za to coś do zyskania. Może to co Magister nie zdołał wyciągnąć groźbami Gustav zdoła wyciągnąć swoją gładką gadką. Lecz poza tym ani Galeb ani Gustav nie mieli zamiaru więcej robić w sprawie samej Leo, ani jej bronić, czy tym bardziej błagać o litość. Gdyby przekonywanie nie poskutkowało Gustav zapytał Czarodzieja czy mogą coś jeszcze zrobić by pomóc mu w polowaniu na demona. Zamknięcie tej sprawy zdjęłoby ciężar z barków ich wszystkich. Gustav miał też nadzieję, że zdoła go przekonać do pomocy w gnębieniu Granicznych by przeszkodzić im w odblokowaniu Przełęczy. Nie słyszeli wybuchu, więc możliwe, że Ostatni jeszcze mieli ładunki burzące. Gdyby po rozwaleniu przejścia oni by na jednym odcinku gnębili południowców, a gobliny w innym siły osłaniające robotników i karawaniarzy musiałby się rozciągnąć. To wystawiłoby pracujących w pocie czoła granicznych na atak. Jeszcze kilka dni, może tydzień, a Wissenland będzie mógł się upomnieć o swoje zrabowane dobra! Szlachcic zapytał jeszcze czarodzieja o to gdzie leżą ich rzeczy - byli ranni, a powrót bez broni byłby jeszcze bardziej niebezpieczny. Z Runiarzem mieli zamiar udać się na Przełęcz by połączyć się z Ostatnimi, zdać relację z tego co się działo i doprowadzić zadanie zablokowania przełęczy do końca. Najpierw musieli jednak uciec, kiedy tylko nadarzy się wspomniana przez czarodzieja okazja. Nie mówiąc o tym że musieli zdążyć zanim odjedzie Brock, wszak miał pokazać im list Elektorki by Mag mogła się mu przejrzeć i potwierdzić jego autentyczność. |
01-01-2020, 22:03 | #753 |
Reputacja: 1 | Detlef przez chwilę rozważał wypowiedź Rittera, zanim odpowiedział: - Nie potrafię stwierdzić, czy twoje słowa są prawdziwe jako, że zupełnie nie znam się na tym, co nazywasz Wiatrami Magii. - Rzekł wreszcie. - Skoro jednak twierdzisz, że towarzyszą ci zawirowania mocy, którą bogowie przodkowie odrzucają jako wrogą lub niebezpieczną, to wierzę, że tak jest i lepiej nie próbować wprowadzać cię do twierdzy, bo tylko potwierdzimy plotki rozsiewane przez granicznych na nasz temat. - Zgodził się z opinią maga. - To co mówisz o czarowniku, który zabił naszych towarzyszy jest mi przykre, ale zapewne prawdziwe. Choć dla mnie to tylko plugawa wesz, której należy się śmierć za śmierć naszych ludzi i wysługiwanie się grobimi, to zapewne skurwysyn zabezpieczył się na wypadek oskarżeń i gładkimi gadkami lub glejtem z Kolegium wybroni skórę przed słusznym gniewem dawi. - Wzburzony uderzył zaciśniętą pięścią w otwartą dłoń drugiej ręki. - Choć nie przed moim... - dodał ciszej marszcząc czoło i zaciskając zęby. - Zauważ, że ten czarownik nic zdrożnego w wysługiwaniu się jednym wrogiem krasnoludzkiej rasy nie widzi, natomiast nie przeszkadza mu to uznawać, że demon - jeśli to w ogóle jakiś demon - stanowi zagrożenie na tyle wielkie - choć jak dotąd nic nie uczynił przeciwko ludziom czy krasnoludom - i dlatego trzeba zabić żołnierzy wykonujących niemal samobójczą misję w imieniu prowincji i na terenie opanowanym przez przeważające siły wroga. Jeśli nawet dla niego zielonoskórzy, którzy mają na swych plugawych rękach krew wielu synów i córek Grungniego i którzy wymordowali wiele naszych górskich twierdz i osad stanowią jednak mniejsze zagrożenie i można je wykorzystać w imię większego celu, a demon, który dotąd nie uczynił krasnoludom nic złego stanowi cel priorytetowy i wymaga likwidacji rzekomo opętanych przez siebie istot walczących w tej samej wojnie i po tej samej stronie, to mnie to nie przekonuje i stanowi dowód, że ten parszywy czarownik za nic ma sprawy Imperium, nie wspominając o krasnoludach, a dba jedynie o swój interes i swojej organizacji. - Nabrał tchu po przydługim zdaniu. - Nie uważam także, aby naszą powinnością było szukanie czy unicestwienie jakiegokolwiek demona - wysłano nas z konkretnym zadaniem i choć to Gustaw odebrał rozkazy osobiście, to jestem pewien, że o żadnym demonie nie było w nich mowy. - Rzekł z przekonaniem. - Pamiętam także, jak namawiałeś do pojmania lub zabicia Leo w opuszczonej kopalni. Być może udałoby się to zrobić, choć była nas zaledwie połowa, większość ranna, a demon ma być przecież potężnym bytem, bo za byle biesem Herr czarownik by się nie uganiał raczej, prawda? - Stwierdził z dozą ironii. - W tamtym czasie - teraz również, ale to już nie ma znaczenia raczej - nie widziałem żadnego dowodu na istnienie tego rzekomego demona. Jakże miałem zgodzić się na zaatakowanie członka oddziału i, być może, pozbawienie go życia? Zrobiliście to na posterunku - ptaszysko zatłuczono młotem, jednak żaden demon z niego nie wylazł. A jeśli zatłuklibyście dziewkę tak samo i tak samo bez efektu, to co wtedy? Wojna jest i ofiary muszą być? - zakpił. - Póki co to był nasz towarzysz z oddziału, a o demonie tylko słyszałem, ale nie widziałem żadnego śladu, że w ogóle istnieje. - Dodał i potrząsnął głową, jakby pozbywając się myśli, które nie miały już większego znaczenie - w końcu Estalijka zginęła wraz z Galebem i Gustawem. - Widzę jednak dużo mądrości w twoich słowach o Brocku i roli, jaką mógłby odegrać w blokadzie przełęczy. - Spojrzał Loftusowi w oczy. - Choć już się obłowił, to być może skusiłby się na dodatkowe profity, w tym poprawienie stosunków z Imperium, a nawet zostanie jego bohaterem, jak wspomniałeś. W końcu historię piszą zwycięzcy, więc nikt mu nie będzie zmiany stron wypominał, a może nawet opiszą to jako podstęp i planowaną na później dywersję, har har... - zaśmiał się krótko. - On tutaj dysponuje siłami, które mogłyby uczynić przełęcz nieprzejezdną dla transportów granicznych, my natomiast moglibyśmy osunąć skały na trakt tak, aby kawaleria granicznych i tak mniej skuteczna w górach, w ogóle nie mogła się przedostać tą drogą. Nie znam się na człeczych rodach, ale jeśli Kadetka może występować w imieniu swojego ojca, czyli nie wprost, ale w pewien sposób działać w imieniu prowincji, to mogłaby obiecać przedstawienie zasług Brocka swojemu ojcu i władzom Wissenlandu. Ocalenie jak największej części zagrabionych w prowincji dóbr z pewnością byłoby odebrane przychylnie i wątpliwości co do czynów kapitana byłyby mniejsze. - Powiedział. - Nie możemy jednak oddać jej w ręce Brocka, bo to w końcu najemnik i jeśli zwietrzy interes w tym, by zażądać za nią okupu, to zapewne to zrobi. Tak jak powiedziałeś, najlepiej odprowadzić ją do twierdzy po negocjacjach z kapitanem gdzieś na uboczu, w których niestety kadetka musi wziąć udział osobiście. Nie mam wątpliwości, że w twierdzy zapewnią jej schronienie i odpowiednie jej pozycji traktowanie przynajmniej do czasu wysłania gońców do Nuln i potwierdzenia jej tożsamości. Tam też będzie bezpieczna zarówno przed Brockiem, granicznymi jak i wrogami swego ojca. - Rzekł. - To naprawdę dobry pomysł. - Powiedział bez ironii i chyba po raz pierwszy otwarcie chwaląc czarodzieja.
__________________ I used to be an adventurer like you, but then I took an arrow to the knee... |
04-01-2020, 21:04 | #754 |
Reputacja: 1 | Mag spodziewał się, że khazad go trzaśnie. Tak się jednak nie stało.
__________________ Mistrz gry nie ma duszy! Sprzedał ją diabłu za tabelę trafień krytycznych! |
05-01-2020, 01:31 | #755 |
Reputacja: 1 |
__________________ by dru' |
06-01-2020, 14:05 | #756 |
Reputacja: 1 |
|
12-01-2020, 13:45 | #757 |
Reputacja: 1 | Galeb i Gustav bardzo ucieszyli się z powrotu do pozostałych, jednak obu gryzły pewne rzeczy, a że Gustav był bardziej wygadany to podjął temat. Streścił wydarzenia pozostałym. To jak zostali zaatakowani i pochwyceni przez Magistra Cieni, przesłuchani oraz... co tu kryć, zmuszeni by spisać swoje zeznania. Zapytał też Olega co widział ze swojej perspektywy - wszak oni nie widzieli i nie pamiętali wszystkiego. - Potem Leo powiedziała że odrzuciła ten cholerny kij w którym ukryła ten pieprzony złoty gwóźdź z demonem w środku. - rzekł sierżant z rozgoryczeniem. - Wszyscy byliśmy głupi że chcieliśmy ratować Leo przed demonem. Ona do końca była święcie przekonana że wszystko jest w porządku i nawet broniła tej parszywej istoty, kiedy ta się jej odwdzięczyła robiąc z niej mutanta. - Galeb również nie ukrywał rozżalenia - A teraz cholera wie gdzie to coś jest. Przez chwilę milczeli, aż w końcu krasnolud zapytał. - A gdzie jest ten cholernik Karl i co się działo jak nas nie było? I od tego zaczęło się też rozmowa z drugiej strony. Wyszło też to że Detlef i Galeb są zaproszeni do Króla na audiencję. Runiarz nie był szczęśliwy z tego powodu. Obiecał sobie, że rozwiąże sprawę demona przed pójściem do Karaku. Po części sprawa została rozwiązana - mag z pewnością uśmiercił heretyczkę, jednak demon wciąż gdzieś tam był i Galvinson nie miał pewności że sprawa sama do końca się zamknie. Jednak zaproszenie od króla to zaproszenie od króla i co tu kryć. Odrzucenie go w tej sytuacji byłoby bardzo złe. Obaj jednak byli jak najbardziej za zawaleniem przejazdu przez Przełęcz, jak i skorzystaniem z pomocy Brocka by uniemożliwić Granicznym ucieczkę. Jednak co do pozostawienia Kadetki z Brockiem obaj byli temu przeciwni, chyba że pozostaliby przy Brocku razem z nią, aż do przybycia armii Wissenlandu. *** Gustav odprowadził jeszcze na bok Loftusa i rzekł mu. - Słuchaj. Ten twój magister kazał nam ciebie wysłać do niego. Masz pójść i zdać mu relację z tego co działo się w chatce i co się działo potem. Tamta staruszka była Zieloną Czarodziejką a dziewczyna była jej niezarejestrowaną uczennicą. Szary Mag chce wiedzieć czy uśmiercenie jej było konieczne czy nie. Powiedział że jeżeli było to policzy ci to jako zdanie egzaminu wstępnego do Kolegium. Jeżeli zaś nie... mówił o jakimś wygaszeniu. Jeżeli nie pójdziesz do niego natychmiast to mamy ciebie zabić. Jeżeli tego nie zrobimy... - Gustav pokręcił głową - Wszyscy będziemy mieć przesrane. Ostatnio edytowane przez Stalowy : 12-01-2020 o 14:07. |
13-01-2020, 22:03 | #758 |
Reputacja: 1 |
__________________ Mistrz gry nie ma duszy! Sprzedał ją diabłu za tabelę trafień krytycznych! |
15-01-2020, 22:57 | #759 |
Reputacja: 1 | Propozycja przedstawiona Brockowi została przez niego przyjęta pozytywnie - wymagał jednak zabezpieczenia w postaci Kadetki, a nie jej słowa, jak zaoferował Detlef. O ile brodacz mógł decydować za siebie i w pewnym stopniu za Ostatnich, o tyle dziewka musiała przemyśleć sprawę i dokonać wyboru samodzielnie - oddanie jej kapitanowi najemników siłą nie wchodziło w grę. Decyzja mogła chwilowo poczekać - Brock wciąż stacjonował w rejonie górnego posterunku czekając na swoje tabory, natomiast Detlef z Bertem mieli ustalić miejsce wysadzenia zbocza w celu zablokowania traktu przynajmniej na jakiś czas. Przy aktywnej postawie ludzi Brocka zlikwidowanie osuwiska i udrożnienie przejazdu dla wozów ze łupami wojennymi Wernicky'ego mogło ciągnąć się naprawdę długo. Właśnie w czasie tego rekonesansu pojawili się Galvinson z von Grunenbergiem - względnie cali, ale za to całkiem żywi wbrew wcześniejszym informacjom. Szybko okazało się, że na równie szczęśliwy powrót akolitki nie mieli co liczyć. Wieści o jej mutacji i prawdopodobnej śmierci z rąk czarownika umgi zasępiły Thorvaldssona - z jednej strony zemsta na tej kanalii straciła nieco priorytecie, bowiem puścił dwóch Ostatnich żywymi, ale z drugiej to przecież wciąż ten sam czarownik dokonał napadu, zagrabił wszystko, co posiadali i wciąż ma na sumieniu Estalijkę. Co myśleć o jej mutacji nie bardzo wiedział - lojalność wobec członka oddziału walczyła z oczywistym wstrętem wobec skaz Chaosu. Jakże łatwiej było dobyć broni przeciwko spaczonym pomiotom mordującym niewinną ludność, niźli patrzeć w ten sam sposób na niedawnego towarzysza broni, który nie uczynił nic przeciwko dawi czy ludziom. A przynajmniej nic o tym krasnoludowi nie było wiadomo. - Może by jej tę rękę odrąbać i będzie żyć mogła... Przecież wielu traci rękę, czy nogę w czasie wojny... - wyraził swoje wciąż ogromne wątpliwości co do sytuacji, w jakiej się znalazł. Surowa mina Kowala Run nie pozostawiła mu jednak złudzeń co do możliwości realizacji takiego planu, co jeszcze bardziej zachmurzyło oblicze brodacza. Wciąż posępny nie wtrącał się w relację Loftusa odnośnie nieobecnego Dużego Karla, którego rzetelności nie cenił zbyt wysoko. Fakt dezercji w obliczu nadarzającej się okazji i uniknięcie przez to możliwych niebezpieczeństw związanych z dalszym wykonywaniem misji przydzielonej Ostatnim był właściwie czymś, czego mogli się spodziewać. Tym bardziej, że ostatnie wydarzenia były tak absorbujące, że nikt nie miał głowy pilnować najbardziej nikczemnego z nich wszystkich, który swoją matkę sprzedałby za garść srebra, a co dopiero kolegów z oddziału. W tej sytuacji dezercja była chyba najmniej dotkliwym sposobem opuszczenia Ostatnich, chociaż jeśli rzeczywiście demon opętał tego wielkiego durnia, to Detlef sam już nie wiedział, co ma o tym myśleć. Podsumowując - z Galebem mieli udać się do twierdzy zaraz po spowodowaniu zawału blokującego trakt i dogadaniu warunków współpracy Brocka z Wissenlandem. Jeśli dziewka nie zgodzi się zostać zakładnikiem najemnika, to ta druga część nie będzie miała miejsca - nie mieli innych argumentów do dyskusji z Brockiem. Detlef w sumie był zadowolony z powrotu Gustawa - to na nim spocznie zadanie przekonywania Kadetki do podjęcia ryzyka. Sam Detlef pozostawiłby to wyłącznie jej przemyśleniom bez naciskania na konkretne rozwiązanie, natomiast spodziewał się, że von Grunenberg będzie zachwycony mogąc pleść te swoje intrygi i zyskać szansę wkupienia się w łaski władz prowincji. Loftus nalegał na tropienie dezertera, jednak sam miał najpierw stawić się przed czarownikiem, z którym Detlef miał na pieńku. Możliwe, że i on i krasnoludy załatwią obie sprawy w podobnym czasie i przyjdzie im ponownie porozmawiać o tym, co czynić dalej znając już wyniki planowanych rozmów. Był także przekonany, że niezależnie od powodzenia lub fiaska umowy z Brockiem ich działalność w sprawie blokady przełęczy przestaje mieć jakiekolwiek uzasadnienie z powodu braku zdolności bojowych oddziału. Było ich zbyt mało, by zdołali ponownie opanować któryś posterunek z niechybnie wzmocnioną obsadą, a nawet jeśli, to utrzymanie pozycji było czystym szaleństwem. Dalej nie planował - zbyt wiele mogło się wydarzyć na co nie będzie miał wpływu, by tracić czas na takie przemyślenia.
__________________ I used to be an adventurer like you, but then I took an arrow to the knee... |
17-01-2020, 20:55 | #760 |
Reputacja: 1 |
Ostatnio edytowane przez hen_cerbin : 19-01-2020 o 12:59. |