Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 16-01-2020, 19:40   #123
Nanatar
 
Nanatar's Avatar
 
Reputacja: 1 Nanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputację
Między Morvant, a Otchłanią

Gwałtowna egzaltacja, która pochwyciła Leona na widok wyposażenia alpejskich strażników, mało nie doprowadziła to katastrofy. Zafascynowany wyciągał nieświadomie ręce, by dotknąć materiału, obejrzeć broń, obmacać, postukać, ściągnąć, w porę kuzyn zestrofował, wynalazca zamarł w pół ruchu, ledwo ominął kolano kuzynki, by uchwycić się otwartego okna. Nachylony wyjrzał na zewnątrz, rozglądną się i pokiwał głową.
-Schludnie, dobra robota. - dodał po frankijsku nie patrząc już na alpejczyka.

Później kiedy nad tym myślał, emocje opadły i zachwyt zniknął.
- Afrykanie mają pieniądze, Alpejczycy uzbrojenie, a my, My mamy krew. - tłumaczył kuzynowi - szanse muszą być jakoś wyrównane na starcie. Ale dobrze byłoby wyposażyć Sangów w ów znakomite uzbrojenie, wtedy byłoby jeszcze bardziej sprawiedliwie. - uśmiechnął się - o ile nie są tylko błyszczącymi zabawkami, a naprawdę unikatową technologią.

By wypełnić czas podróży postanowił szkicować mapę z notatkami, o rodzaju skalnego podłoża, wyraźnych uskokach, pogodzie, zaznaczał zabudowania. Szlak był w istocie ludzkim szlamowiskiem. Próby wciągnięcia w rozmowę Bartheza, kończyły się na chłodnych uprzejmościach, ale i tak była to skarbnica wiedzy dla młodego szlachcica. W końcu Leon Thibaut wypatrzył sobie odludnego Franka, mieniącego się Bastien Langlois. Wynalazca ciągał go odchodząc nieco od szlaku i życzył sobie tłumaczenia tropów. Do jakiego gatunku należy znaleziona kupa i po czym to wiadomo. Jak większość słyszał ostre słowa Abdela skierowane do kuzynki, ale postanowił poczekać z reakcją, aż emocje opadną. Uprzejmie tłumaczył dziedzicowi jakie ma pomysły na wykonanie żądanego pierścienia, twierdząc, że zajmie się tym kiedy będzie mógł spokojnie rozłożyć warsztat.

Uznawszy, że kuzyn należycie okrzepł, a widząc jego zmęczenie podróżą postanowił przyjść z pomocą. Wieczorem ósmego dnia zbliżył się do chwilowo opuszczonego przez sługi dziedzica.
- Okrutnie zaniedbane miejsce. Można by je lepiej zagospodarować. Porządne schludne zajazdy. A te dziwki, dla wyjątkowo odważnych. Proszę, zapal ze mną - podał dziedzicowi odpalonego przez siebie papierosa, o wyjątkowo słodkim ciężkim zapachu dymu. - Ci ludzie ciągnący truchła wynaturzonych do szczeliny, po co to robią? Nie lepiej ich spalić na miejscu. W mym mniemaniu zachowują się równie szalenie jak sami wynaturzeni, wszyscy ciągną w to samo miejsce, jakby mieli zbiorową jaźń. Religia jest tak samo niebezpieczne jak spory, jeśli są gdzieś jacyś bogowie, to dali nam umysł jako klucz do przetrwania i poznania, nie ufam ślepej wierze. - przerwał i popatrzył kuzynowi proso w oczy.
- Wybacz Abdelu, kilka dni temu było słychać Twój gniew, niepotrzebnie. Gniew może wzbudzać respekt, ale prawdziwy podziw wzbudza się spokojem. - uśmiechnął się - ale może się mylę. Angeline może faktycznie powiedziała zbyt wiele, ale każdy popełnia błędy. Ja również to robię, myślę że i tobie zdarzyło się zbłądzić. Wybacz jej proszę, wspaniałomyślnie wybacz nie bacząc na dąsy jej, czy własne. Porozmawiam z nią jutro. - wystawił rękę by odzyskać skręta - Czyste dziś niebo, czy myślałeś kiedyś o tych licznych światach widzianych przez nas jako świetlne punkciki?

Papieros jest oczywiście z dużą domieszką najlepszej jakości konopi, Leon pozwala sobie czasami i ma ze sobą jeszcze troszkę zapasiku, w tym wypadku liczy, że poprawi kuzynowi nastrój. I później łagodnie ukołysze go do snu.

Leon chętnie potowarzyszy kuzynowi i może długo pogadać, zapalić, wypić kieliszek, ale nie będzie się narzucał, dlatego poczeka na reakcję Abdela

 
Nanatar jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem