Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 07-08-2007, 18:02   #41
Lhianann
 
Lhianann's Avatar
 
Reputacja: 1 Lhianann ma wspaniałą reputacjęLhianann ma wspaniałą reputacjęLhianann ma wspaniałą reputacjęLhianann ma wspaniałą reputacjęLhianann ma wspaniałą reputacjęLhianann ma wspaniałą reputacjęLhianann ma wspaniałą reputacjęLhianann ma wspaniałą reputacjęLhianann ma wspaniałą reputacjęLhianann ma wspaniałą reputacjęLhianann ma wspaniałą reputację
Słońce powoli zachodziło barwiąc wody morskie głębokim szkarłatem i fioletem.
Statek płynął po nim zdjąć być unoszony przez fale morskie sam z siebie.
Ostanie promienie słońca wpadały do kajuty kapitana.
De Vagborona siedział przy swym kapitańskim stole z nogami skrzyżowanymi niedbale w kostkach pod jego blatem.
Przyglądał się z lekkim roztargnieniem mapom porozkładanym na stole.
Nerwowym ruchem przeczesał blond włosy i coś poprawił w zapisach geograficznych.
Spojrzał raz jeszcze krytycznym okiem w zapiski jaki trzymał na kolanach a jkie dostał przed chwilą od nawigatora.
Wszystko zdawało się przebiegać zgodnie z planem…

Nagle ciszę przerwał dziwny, lecz dość charakterystyczny dla każdego kto jakiś czas przebywał w Montaigne.
Ktoś otwierał bramę Porte.
Gorączkowo przypomniał sobie że jego łajba co prawda ma pewne zabezpieczenia przed tym rodzajem magii, ale….
Albo zamierzała się tu pojawić jedna z niewielu osób znających arkana magii przejść jakie znał i wiedziały gdzie go szukać, albo…

W dłoni którą trzymał pod blatem ściskał mocno uchwyt pistoletu mając nadzieję, że nie będzie musiał go użyć, bo walka z znającym swój fach wrogim magiem porte….

Z ciemnego wysokiego owalu wyszły dwie sylwetki.
Postać idąca przodem szybkim ruchem ściągnęła kaptur.
Widok jaki zobaczył De Vagborona jednocześnie go nieco uspokoił jaki i bardziej zdenerwował.
Czego ona może ode mnie chcieć?
Nie mógł pozbyć się tej myśli.

Cecylia Se Tuel da Vorseen.
Jedna z niewielu kobiet do których czuł ta dość niezwykłą jak na niego mieszankę ostrożnego szacunku i obawy.
Kobieta jakiej zawdzięczał swe życie.
Ostre, nieco ptasie rysy twarzy tej już niemłodej kobiety w połączeniu z czujnym, surowym spojrzeniem nieco skośnych ciemnych jak niebo o północy oczu złagodził nieco kpiący, acz ciepły uśmiech
Lekko siwiejące ciemnobrązowe włosy starannie upięte z tyłu głowy niewielkimi lokami otaczały twarz kobiety jaka właśnie zaczęła mówić.
-Witaj, mój drogi Loisie. Widzę, że nadal bawi cię …morska wojaczka.
To dobrze.
Cecylia widząc, iż Lois nauczył się już czym grozi przerywanie jej kontynuowała.
- Baveaux poinformował mnie o naturze zadania ludzi jakich wieziesz na swym pokładzie.
Jak sam dobrze wiesz, interesy Rycerzy Krzyża i Róży jak …i nasze często się pokrywają.
Tak też jest i tym razem.
Na jego prośbą do waszej kompani dołączy osoba jaką jak wydaje mi się jest ci znana.

Na te słowa do przodu wysunęła się osoba dotąd stojąca spokojnie za panią Se Tuel Da Vorseen.

Dała ona dwa kroki wprzód i zsunęła kaptur z głowy.
Jak pierwsza osoba go nieco wystraszyła tak na widok twarzy drugiej na chwile nie wiedział co się dzieje.
Spod kaptura ukazała się owalna twarz jaką już widział- tchnące spokojem klasyczne rysy twarzy, dodające twarzy nieodpartego uroku pięknie zarysowane pąsowe usta, skryte pod wysokimi łukami brwiowymi ciemnozielone oczy spoglądające na niego z spokojnym chłodem, tak jakby te dwie zielone tafle kryły za sobą wielką tajemnicę…

Tak bardzo podobne oczy miał jego dobry kompan, człowiek z jakim spędził na morzu wiele niebezpiecznych jak i ciekawych chwil – Marius Quinn McCoy.
Pamiętał jak dziś dzień kiedy doszła go wieść o jego strasznej śmierci.
Jak bardzo nie mógł w to uwierzyć.
A teraz miał przed sobą jego siostrę…

Przypomniał sobie dzień gdy poznał ją po raz pierwszy na pokładzie Srebrnej Strzały – statku Mariusa.
I kiedy widział ją po raz ostatni- ponad rok temu na pogrzebie Mariusa.

Teraz stała przed nim z tym wręcz momentami lodowatym spokojem na twarzy, którą on zapamiętał taką szczęśliwa, radosną, uśmiechniętą.
Teraz po tym nie było ani śladu…

Dziewczyna skłoniła się jednocześnie zrzucając z ramion płaszcz.
Ciemne jak toń morza nocą włosy miała spięte z tyłu głowy, ale niesforne kosmyki wymykające się z upięcia zwijały się w pierścionki dookoła jej twarzy.

Skłoniła się przed nim z wdziękiem.
Miała na sobie białą koszulę, ciemnozielony szamerowany srebrem gorset noszony na wzór vodacciański, czarną szarfę, obcisłe spodnie z miękko wyprawianej skóry i barwione na zielono i sięgające wywijanymi cholewami za kolana czarne wygodne buty.
Całość stroju podkreślała doskonałości figury dziewczyny.
Między piersiami dziewczyny uniesionymi i uwypuklonymi gorsetem spoczywał wiszący na łańcuszku niewielki owalny medalion z gładkim srebrnym zamknięciem.

-Witam pana, panie Loisie De Vagborona. Jak pan zapewnie wie, jestem Valerie Rhiannon McCoy. Przybyłam na pański statek by wspomóc osoby przebywające na pańskim statku w ich…misji.

Tak, jej głos też się nie zmienił.
Wysoki, miękki, brzmiał tak jak brzmiałby płynny miód gdyby dać mu głos...
Lecz był w nim dystans, opanowanie i jednocześnie coś co pociągało niesamowicie…

Lady Cecylia położyła na stole kapitańskim kopertę.
- To uwierzytelnienie jej osoby od Baveau’axa.
Doleżanej już koperty dołączyła kolejna, nieco mniejsza.
-A tu mój drogi jest coś w rodzaju kosztu naszej pomocy w tej wyprawie. Mam wrażenie, że ty wobec tego niewielkiego długu nie pozostaniesz obojętny…
Po chwili ciszy uśmiechnęła się lekko do dziewczyny, po czym rzekła w stronę De Vagborona
-Na mnie czas.

Trudnym do zauważenia ruchem lewej dłoni skrytej w rękawie szaty przesunęła po nadgarstku prawej dłoni, zagłębiając się w otwierający się tuż przed nią portal.
Po chwili po niej zostały dwie, może trzy krople krwi na lśniącej podłodze z desek.
Dopiero teraz kapitan dostrzegł średnich rozmiarów worek żeglarski spoczywający u stóp dziewczyny wraz z podłużnym, płaskim pudłem.

Valerie stała jak poprzednio, spokojnie z wzrokiem utkwionym gdzieś w przestrzeń.
Kapitan sięgnął po listy spoczywające przed nim na stole.
 
__________________
Whenever I'm alone with you
You make me feel like I'm home again
Dear diary I'm here to stay
Lhianann jest offline