Gert wzdychnął. Nie ma to jak odrobina rozżalenia, rozczarowania i seksualnej frustracji, prawda? Co się dzieje kiedy te emocje połączą się w jedno? Właśnie to, albo Sathara po prostu akurat przeżywała Te Dni... tylko Sokar znał prawdę.
Spojrzał na dzikuskę lekko podnosząc się i wspierając na ramionach.
- Lord okazał nam gościnę, choć nie było to od niego wymagane. Potraktował nas jak przyjaciół, choć jesteśmy niższym stanem. - jego głos był spokojny i zrównoważony, nieco kojący - To, że Korneliusz wysłał nas na misję samobójczą to jedno. Drugie, że zmienił plan z pierwszego przy przywitaniu, na bardziej ryzykowny i nie rokujący większego sukcesu przy końcu naszej rozmowy. Nie mniej, trzecie, zgodziliśmy się na to nie oczekując nagrody, prawda?
Uniósł lekko brew i przechylił głowę.
- Nie wiem jak wy, ale ufam w szczerość i dobre intencje naszego gospodarza. Po tym co widzieliśmy i słyszeliśmy w jaskini nie mam wątpliwości co do tego kto tu jest tym Złym. Poza tym, nie wiem czy wiecie, ale wieść niesie, że nasz sekretarz i bliski przyjaciel herr Nicolasa... nie jest z tego świata. Tak jak my.