21-01-2020, 23:24
|
#17 |
| Cincinnati wyskoczyła z hiperprzestrzeni budząc Snow. Miała wrażenie, że całe jej ciało rozciąga się jak nitka, by potem nabrać prawidłowej formy. Dziewczyna przetarła oczy, ziewnęła i spróbowała się obudzić. Po chwili usłyszała pukanie do swojej kajuty. Był to oczywiście Kalen oświadczający, że są na orbicie Taris. Młoda Jedi skierowała się za nim na mostek i zobaczyła bujną, pełną rzek i roślinności planetę. Rzeczywiście tylko na jednej półkuli świeciły się światła zabudowań.
-Usiądź i zapnij uprzęże, może być trochę turbulencji.
Snow tak zrobiła i zaczęli przechodzić przez kolejne warstwy atmosfery. W końcu znaleźli się nad wielką, szeroką doliną z daleka przyozdobioną wzgórzami. Cincinnati mknęła na dość niskim pułapie, a Kalen włączył kilka kontrolek.
-To maskowanie w razie Imperium lub Łowców Nagród- wytłumaczył zwięźle.
Lecieli tak jeszcze chwilę, zgrabnie i delikatnie, ale z dużą prędkością. Statek wydawał się naprawdę solidny i zmodyfikowany. W końcu dolecieli do zalewu otoczonymi wysokimi ścianami budynków, który musiały zostać zalane przez zniszczoną tamę. Jezioro nawet z ich wysokości wydawało się spore. Wokół niego mieściły się krocie zrujnowanych budowli. Niektóre były wysokie, inne widocznie prowizorycznie zbudowane. Tuqick skorygował podejście i wylądowali na płaszczyźnie wyłożonej popękanymi płytami. Wokół mieściło się położone na zboczu osiedle, niby dziwne skupisko prostopadłościanów i plastoidowych, budowanych pośpiesznie baniek.
-Chodź, nie ma sensu byś pozostawała na Cincinnati.
Młoda dziewczyna tak zrobiła, cały czas sprawdzając miecz świetlny w torbie. Na zewnątrz powietrze było ciepłe, duszne i dziwnie wilgotne, dość nieprzyjemne jeśli porównać go do delikatnej świeżości Aoetaro. Zewnątrz ludzie i mała garstka obcych im się przyglądała. Snow jak głupia, za co się skarciła poczekała aż trap się zamknie a potem ruszyła za jedyną znaną tu osobą. Weszli po schodach skąpanych w ziemi i błocie. Kalen ewidentnie ignorował innych ludzi, ubranych w kolorowe, głównie czerwone lub pomarańczowe szaty.
Stanęli przed zrujnowanymi drzwiami z znakiem “NIE PRZESZKADZAĆ”. Kalen położył rękę blisko kabury. Mieszkanie było wysokie, z balkonem, a nad drzwiami Snow wypatrzyła kamerę. Po chwili dało się usłyszeć kroki.
-Spokojnie, znam ją mała.- odparł do Snow.
I rzeczywiście po kilku odblokowanych ryglach pojawiła się czarnowłosa kobieta koło trzydziestki. Wyglądała zdrowo i przystojnie. Nosiła siatkowaną koszulę spod której wyrastały dwie dorodne piersi skryte równie czarnym biustonoszem. Trzymała blaster odłamkowy, przez chwilę obserwując Kalena jak zupełnego obcego. Na jej szyi znajdowała się ozdoba.
-Tuqick. Powinnam się spodziewać. Widzę, że poznałeś jakiegoś nastoletniego aniołka. Wchodźcie, goście się.
-Miło Lena, miło.- odrzekł Kalen i przekroczył próg, Snow mu w tym kontynuwała.
W mieszkaniu panował prawdziwy bałagan i mrok oświetlany jednym zielonkawym terminalem komputerowym. Wszędzie było mnóstwo zużytych opakowań po szybkich zupach z kluskami, niewyprane brudne ubrania, i grom papierosów. Dodatkowej ciemnicy dodawały zasłonięte całkowicie antyczne żaluzję.
-Przepraszam za bałagan. I tak niedługo przenoszę się do Taris City. To zadupie mnie marnuje.
Lena odwróciła się, cały czas trzymając strzelbę blasterową.
-Słyszałam, że wydymałeś Yorbaala. Na prawie pięćset kilo mefa-soli. To dużo. Mogłabym Cię zabić i zwrócić ładunek.- kobieta uśmiechnęła się chytrze, ale bez cienia agresji.
Lena usiadła na wysłużonym krześle przy stole i zapaliła papierosa.
-...ale tego nie zrobię. Przez Nasz stary romans i dawne czasu… nie myśl by miało to wrócić.- zamyśliła się w swoich ciemno-brązowych oczach.- A Ty panno? Jak tu trafiłaś? Wyglądasz naprawdę niepozornie. Ale widziałam takie typy i wiem, że potrafią dać w kość. Macie chęć na lokalną odmianę kawy z coco-yerty? Te liście naprawdę pobudzają.- zaśmiała się dla rozluźnienia atmosfery.
Ostatnio edytowane przez Pinn : 22-01-2020 o 12:44.
|
| |