No tak, w takim miejscu można się było spodziewać wszystkiego, a wyobraźnia i tak przegrałaby z rzeczywistością. Rycerz może i nie wyglądał na wyznawcę chaosu, ale jego słowa nie pozostawiały wątpliwości. Włochaty towarzysz za plecami wojownika dopełniał tylko obrazu. Leonard miał nadzieję, że nikt nie będzie z nimi zawierał układu. Wittgensteinowie nie byli wiernymi sługami cesarstwa, a jego zdrajcami i wrogami, a ta para nie była godnymi zaufania sprzymierzeńcami. Gadanie zostawił jednak innym. Sam przesunął się w bok, pod jedną ze ścian, z kuszą przygotowaną do strzału.