Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 23-01-2020, 20:46   #130
Ketharian
Dział Postapokalipsa
 
Ketharian's Avatar
 
Reputacja: 1 Ketharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputację
Droga do Bergamo, dwunasty dzień podróży

Chociaż dziedzic Sanguine zaproponował Gianniemu Lombardi miejsce kapitana Perraulta w powozie, Purgaryjczyk grzecznie odmówił wybierając w zamian niewygodne siodło pięknego czarnego ogiera. Abdel starannie ukrył swe zdumienie taką decyzją, sam bowiem za nic nie dałby się wsadzić na konia mając do wyboru wyłożone poduszkami siedzenie w czterokołówce. Co kraj, to obyczaj, pomyślał przelotnie nie potrafiąc się oprzeć uczuciu pobłażliwości wobec braków w obyciu przewodnika.

Gianni Lombardi jechał tuż obok otwartego okienka powozu, spoglądając to na pasażerów, to wodząc bystrym spojrzeniem po mało żyznych, naznaczonych wielkimi bryłami skał pustkowiach na północ od Genui. Porośnięte skąpymi trawami łąki, liche zagajniki i wrzosowiska wydawały się ciągnąć aż po wieńczący horyzont zarys monumentalnych gór.

Wysłannik, a zarazem krewniak Białego Wilka okazał się przystojnym szlachcicem o nieco barbarzyńskiej aparycji, kiepsko uczesanym i ubranym w opinii Abdela bez śladu wysmakowania, ale promieniującym życiową energią i męskim urokiem. Kolacja z jego udziałem wieczór przed opuszczeniem Genui stała się sceną kilku towarzyskich gaf, które w Montpellier tygodniami nie schodziłyby z ust salonowych bywalców, ale które w zaistniałych okolicznościach Sanguine musiał gościowi wybaczyć. Po pierwsze, Gianni Lombardi mówił bardzo kiepsko w języku Franków. Abdel cierpiał prawdziwe katusze przez pierwszy kwadrans kolacji, miał bowiem wrażliwe ucho wyczulone na dialektyczne zgrzyty i cudzoziemskie naleciałości u swoich rozmówców. Kiedy zatem krewniak władcy Bergamo pomylił w konwersacji wino z wanną, pierworodny Sanguine z uroczym uśmiechem zaproponował przejście na mowę purgaryjską, doskonale znaną nie tylko jemu samego i jego siostrze, ale i dobrze wykształconymu Leonowi Thibautowi. Mające zaraz potem karygodne potknięcia związane z nieprawidłową formą wznoszenia toastów, doboru sztućców czy braku zwyczaju płukania palców w miseczce wody pomiędzy daniami również musiały pójść w zapomnienie - szlachta z Montpellier nie bez powodu uchodziła za śmietankę nie tylko Franki, ale bez mała całej Europy, dlatego pomimo niechęci do prostaków Abdel musiał przyjąć do wiadomości, że nie wszyscy otaczający go ludzie byli takimi samymi perłami ludzkości, co Sanglierowie.

Kiedy kolacja dobiegła końca i jej uczestnicy jęli konwersować na szersze tematy przy kieliszkach wina, Abdel Sanguine zaczął wypytywać młodego Lombardiego o pozycję i wpływy rodu Białego Wilka, o sytuację polityczną w północnym Purgare oraz nastroje społeczne. Przez cały ten czas umiejętnie komplementował wysłannika z Bergamo, nie szczędząc starannie dobranych pochwał i wyolbrzymiając punkt widzenia Sanglierów na kwestie wpływów Lombardich. Trudno powiedzieć, czy Gianni Lombardi brał te wyrazy uznania za szczerość czy też przejrzał swego rozmówcę, widać było jednak wyraźnie, że słowa Abdela sprawiają mu wielką przyjemność.

Jeszcze większą przyjemność musiała mu sprawiać konwersacja z Angeline Leą, siłą rzeczy urywana ze względu na dzieloną między dziewczynę i jej brata uwagę. Młoda dziedziczka kokietowała Purgaryjczyka tak umiejętnie, a zarazem taktownie, że Abdel nie zdołał się powstrzymać przed posłaniem jej ukradkowego skinięcia aprobaty. Bladoskóra, wykwintna i pełna dystyngowanego uroku, córka Ventricule musiała się diametralnie różnić od smagłoskórych opalonych mieszkanek Purgarii, do których przywykł Gianni Lombardi. Szlachcic miał wręcz chwilami kłopot, by poświęcać dziedzicowi należną mu z racji statusu uwagę, tak często jego spojrzenie uciekało ku umalowanym oczom i wyeksponowanemu dekoltowi Angeline.

Nie bez powodu zatem Sanguine oczekiwał, że Gianni dołączy do niego, siostry i kuzyna w powozie. Co więcej, liczył na dodatkową rozrywkę mając na względzie nie dość dobrze skrywaną zazdrość w zachowaniu kapitana Perraulta, który w trakcie kolacji mówił bardzo mało, taksował w zamian adorującego Angelinę Gianniego wzrokiem, który Frankowie zwykli rezerwować dla pomiotu Wynaturzonych.

Lecz młody Lombardi dał kolejny raz dowód braku dobrego frankańskiego wychowania i miast bawić Abdela rozmową z siedzenia po przeciwnej stronie pojazdu, wybrał niewygodną opcję podróżowania w siodle obok okienka powozu.

Niczym czarne cienie, czterej noszący ciemne długie płaszcze jeźdźcy nie odstępowali go dalej niż na dwie długości konia, tworząc eskortę obserwowaną bacznie i przez Sangów i przez najemników Bartheza.

- Czy miał pan już okazję do wspięcia się na wyższe partie Alp? - zapytała cudownie melodyjnym głosem Angeline Lea - Nawet z tej odległości góry sprawiają takie monumentalne wrażenie.

- Polowałem na pogórzu - odpowiedział Gianni - Mój ród posiada fortecę u podnóża Alp, dzień drogi od Bergamo. To naprawdę piękna okolica i wizyta w niej pozostawia niezapomniane wrażenia. Nie śmiem nawet pytać, ale jeśli protokół wizyty na to pozwoli, z dziką radością zabrałbym waszą miłość na dzień w góry.

- Czy to nie zbyt niebezpieczne? - odezwał się natychmiast Jaques Perrault, siedzący w powozie tak sztywno jakby połknął tyczkę - W przypadku dziedziczki tak znamienitego rodu stanowczo odradzałbym tego rodzaju odstępstwa od protokołu.

- Pragnę zapewnić, że piękna róża rodu Sanguine nie znajdzie bezpieczniejszej opieki od mojej - Gianni posłał Angeline szeroki uśmiech - W tamtej części Alp rządzą Lombardi.

- Myślę, że na tego rodzaju propozycje przyjdzie czas, gdy już spotka nas zaszczyt rozmowy z czcigodnym Vespaccio - wtrącił uprzejmym tonem Abdel - Sam poczułem zainteresowanie taką górską eskapadą. Na co polują pańscy krewniacy w Alpach, jeśli woln o spytać? Żywię szczerą nadzieję, że nie na Helwetów.


Aby niepotrzebnie nie przeciągać wstępu do scenariusza, znowu popchnąłem akcję do przodu. Oto dzień po kolacji w Genui, a Wasza ekspedycja zmierza już ku ostatniemu przystankowi, wprost do Bergamo. Miły i przystojny krewniak Białego Wilka towarzyszy Wam w charakterze przewodnika i bawidamka.


 
Ketharian jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem