Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 24-01-2020, 13:57   #183
Raga
 
Raga's Avatar
 
Reputacja: 1 Raga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputację
- Skończ już ten temat - powiedział zdecydowanym tonem, ale dosyć szybko zorientował się, że był on niestosowny. - Jest ok, ale daj mi chwilę. To nie twoja wina. Przynajmniej nie bezpośrednio - dodał dużo łagodniej.
Tym razem Irya zachowała milczenie i cierpliwie poczekała, aż Charles pozbiera się z tego, cokolwiek teraz tłukło mu się w głowie. Wyszli gdy był na to gotowy.

Na korytarzu, kilka kroków od drzwi czekała na nich znajoma para, która pozornie nie zwracała na nich uwagi. Klaus operował przy urządzeniu jakie Irya już widziała w jego dłoni, a Fay najwyraźniej tylko mu towarzyszyła. Po chwili na twarzy mężczyzny pojawił się uśmiech satysfakcji, dotknął palcem ekranu i schował urządzenie do kurtki.
- Panna Corday, pan Morgan - skinął głową na powitanie i ruchem głowy dał znać Fay aby ruszyła za nim w kierunku windy.
Idąc pod rękę z prawnikiem, Corday niby ignorowałą obecność dziwnej parki, ale gdy ich mijali całą swoją postawą dawała do zrozumienia, że są oni tu bardzo niemile widziani. Po wejściu do windy blondynka od razu wdusiła guzik szybkiego zamknięcia drzwi, licząc że nie będą mieć niechcianego towarzystwa w drodze na dół.
Niestety duża dłoń Klausa zacisnęła się na jednym z zasuwających się skrzydeł drzwi windy.
- My też na dół - powiedział w kwestii wyjaśnienia i oboje ustawili się w przedniej części kabiny tyłem do nich. - Nie będziemy już pani niepokoić - odezwał się Klaus odwracając głowę w bok gdy winda zjechała o piętro niżej. - W razie czego proszę o kontakt z zarządca budynku.
Corday zacisnęła szczękę, żeby powstrzymać się przed złośliwym komentarzem, że ostatnia osoba, która naruszyła jej mir domowy skończyła w czarnym worku. Teraz będzie musiała dowiedzieć się na własną rękę kto i dlaczego dał im dostęp do budynku.

Po wyjściu z windy, wszyscy bez najmniejszego problemu minęli Steve’a, a Fay i Klaus skierowali się do swojego samochodu. Morgan namierzył wzrokiem auto Corday i zaczął prowadzić w jego kierunku.
Corday zaoponowała.
- Pojedziemy twoim. Moje mogą już tam kojarzyć - wyjaśniła.
- Moje zostało pod domem - wyjaśnił. - Ostatnio wożę się do ciebie taksówką, bo nie martwię się potem powrotem.
Po minie Iryi było widać, że jest niepocieszona tym faktem.
- Trudno - machnęła ręką i po prostu dała się poprowadzić do swojego auta. Dobrze, że miała odruch zabierania ze sobą kluczy do niego. Wyciągnęła je i podała Charlesowi. - Ty prowadzisz - wymownie spojrzała na swoje buty. Niewygodnie jej się prowadziło na tak wysokim obcasie.
- Jakoś mnie nie zaskoczyłaś - stwierdził tonem dającym do zrozumienia, że humor powoli mu wraca. Wziął kluczyki i otworzył drzwi od strony pasażera. Corday wsiadła i zanim Charles zajął miejsce za kierownicą, ustawiła na nawigacji trasę do klubu.
- Heretycy to nie są, bo nic nie wyczułam, a Inkwizycja to nie jest, bo Cybertronik by ich nie wpuścił na swój teren - zastanowiła się na głos Irya, patrząc na stojącego nieopodal srebrnego SUVa, który właśnie zaczął odjeżdżać.
- Ich zachowanie było dosyć nachalne i byli pewni siebie. Ja bym stawiał na Cybertronik - powiedział z kwaśnym uśmiechem włączając się do ruchu.
- Nie wyglądają jak typowi goście z Cybertroniuku - nie pasowało jej to do obrazka. - Choć cholera ich wie co mają pod skórą - skrzywiła się. - Ale oficjalnie ta ich dzisiejsza akcja z kotem była najdziwniejszą rzeczą z jaką w życiu miałam do czynienia.
- A co wiesz o typowym gościu z Cybertroniku? - zaciekawił się.
- Teraz już wiem, że nic nie wiem - westchnęła i wygodniej rozsiadła się na fotelu.
- Ja wiem tyle, że są cholernie niezależni. Relacje z innymi korporacjami zawężają do handlowych. Swoją kiepską reputację starają się poprawiać poprzez Ambasadorów Dobrej Woli, ale oni nie zawsze kończą dobrze.
- Ta dwójka raczej ambasadorami nie była - skomentowała Irya. - Ale jeśli byli z Cybertroniku to nic dziwnego, że znali nas, bo mają nasze podstawowe dane w swojej bazie.
- Myślałaś, że do nich należą same takie Steve’y? - zapytał zaskoczony.
- Raczej ludzie z topornie wyglądającymi mechanicznymi elementami zamiast kończyn - przyznała się i zaśmiała się z samej siebie.
- To są jednostki bojowe albo jakieś specjalistyczne. Większość ma niewidoczne wszczepy. Pewnie zdarzają się też tacy bez. Inaczej ich szpiegów dałoby się zdemaskować zwykłym wykrywaczem metalu - parsknął śmiechem. - Ale pewnie większość ludzi myśli tak jak ty.
- Ale widziałeś reakcję kota? Wcale nie był chętny iść do nich, kiedy otworzyliśmy drzwi, a bez problemu miał wtedy czas, żeby się wymknąć - zauważyła.
- Szczerze to nie zwróciłem na niego uwagi. Ale czy ta dwójka nie powiedziała, że dają ci spokój? - upewnił się.
- Jak ja bym tak komuś powiedziała to tylko po to, żeby uśpić czujność - sarknęła. - Ja dziś rano jak mi ten kot wparował to prawie go odstrzeliłam myśląc, że może to jakiś wysłannik Billyego - przyznała się. - Ale od jego przydupasów czuć Mroczną Harmonią z daleka. O ironio teraz skoro Cybertronik go chciał to mimo wszystko poczułam nieco ulgi. Jutro z pracy wezmę ręczny detektor metalu i sprawdzę czy sierściuch ma jakieś wszczepy.

Charles zerknął na Iryę i uśmiechnął się. Musiała dla niego zabawnie wyglądać, gdy planowała coś z taką determinacją.
Corday dopiero po chwili zorientowała się, że prawnik się z niej śmieje, ale wtedy sama zdała sobie sprawę z tego jak głupio to wszystko brzmiało, więc i jej udzieliła się jego wesołość.
- Do pełni szaleństwa brakuje nam już tylko przypadkiem zaprzyjaźnić się z jakimś Inkwizytorem - parsknęła.
- Uważaj o co prosisz. Takie życzenia najczęściej się spełniają - ostrzegł.
- Nie przypominam sobie, żebym kiedyś prosiła o kochanka Heretyka - popatrzyła na Charlesa kątem oka. - Choć po swoim ostatnim ex, w irytacji, że ciągle trafiam na nudnych facetów, mogłam palnąć coś w stylu, że chciałabym w końcu poznać kogoś, z kim nie będę się nudzić - zaśmiała się.
- Do usług - skinął głową. - To jaki masz plan na dzisiaj oprócz picia drinków i wicia się na parkiecie?
- Zależy co wyjdzie z tego co czym wspomniałeś. Jeśli ta puszczalska mała pinda się nie znajdzie to wrócę na noc pilnować domniemanej panny Fox - wbiła zamyślone spojrzenie w boczną szybę. - W sumie to moglibyśmy na początek wejść do klubu osobno, zrobiłbyś wtedy za wabik.
- Ja?! - posłał Iryi zaskoczone spojrzenie. - Nie pomyliłaś mnie z kimś? Ani nie gustuję w kobietach tego pokroju, ani nie sądzę abym był dla nich celem.
 
__________________
Walls of stone do not a fortress make. But they're not a bad start.
Raga jest offline