Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Inne > Archiwum sesji z działu Inne
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Inne Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemach innych (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 21-01-2020, 12:41   #181
 
Raga's Avatar
 
Reputacja: 1 Raga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputację
- Velvet Room i szukanie zaginionej dziewczyny. Ja stawiam drinki - odpowiedziała. - Potrzebuję ciebie, żebyś pilnował moich pleców, żeby ktoś na przykład nie wsypał mi jakiegoś świństwa do alkoholu.
- Ale po co ci jestem potrzebny do policyjnego śledztwa? Nie masz swoich ludzi? Poza tym udział cywila chyba nie jest zgodny z procedurami? - zapytał z podejrzliwością.
- Nie martw się o to, bo to śledztwo i tak nie ma jeszcze oficjalnego zgłoszenia - wyjaśniła jakby to miało rozwiać wszelkie wątpliwości.
- Pani inspektor coś kombinuje na boku? - zaczął się nabijać. - Opowiadaj - rozsiadł się na krześle.
- Dwie panny, bez wiedzy rodziców przyleciały na Lunę. Poszły imprezować w Velvet Room, tam pokłóciły się i ta co została w klubie nie dała już znaku życia. Ewidentnie kierownik sali coś konkretnego wie o zaginionej, ale nie mam jak go przymusić do mówienia. Pozostaje mi więc rozejrzenie się po klubie - w skrócie przybliżyła mu sytuację.
- A czemu jedna z nich nie złożyła oficjalnego zgłoszenia?
- Bo wojskowy to słaby materiał na ojca. Boi się go i nie chce żeby się dowiedział, co by się właśnie stało gdyby śledztwo stało się oficjalne - wyjaśniła. - No i jest jeszcze przy okazji córką VIPa.
- Czyli tatusiem jest wyżej postawiony Capitolski wojskowy - podsumował. - A co będzie jak się wkurzy, że nie został od razu poinformowany, o kłopotach córeczki?
- Jak się znajdzie przed wyznaczonym czasem to o niczym się pan major nie dowie. Ale jak nie to umoczony będzie jego podwładny, który wiedział od lat jakie eskapady sobie młoda urządza oraz sama córeczka. Mi natomiast z tego tytułu nic nie grozi.
- W sądzie rozjechałbym cię zarzutem nie wszczęcia oficjalnego śledztwa po jego zgłoszeniu. Zdanie i prośba tej dziewczyny nie miałaby znaczenia. Jakby jeszcze coś się tej zaginionej stało to byłabyś skończona. Niezależnie od tego jakie masz plecy - uśmiechnął się brzydko.
- Tak, ale tego zgłoszenia przecież nie było, a nie jest to temat, który ściga się z urzędu - wzruszyła ramionami.
- Jeśli zgłoszenia nie było to nie ma żadnych podstaw aby cokolwiek udowodnić jego podwładnemu. Dziewczyna przyszła na posterunek? To będzie na kamerach - Morgan najwidoczniej wszedł w rolę.
- To, że była na posterunku nie jest jednoznaczne ze złożeniem zgłoszenia. Zawsze może zmienić zdanie i po prostu wycofać podpisany wniosek - wzruszyła ramionami.
- Ktoś jeszcze o tym wie?
- Wiesz, że jesteś seksowny jak tak się nakręcasz w tych swoich prawniczych gadkach? - powiedziała z lubieżnym uśmiechem.
- Myślisz, że nie wiem, że odwracasz kota ogonem? - zapytał z udawaną naganą w głosie.
- I do tego jaki domyślny - roześmiała się. - To co? Mogę liczyć na ciebie? Założę obcisłą sukienkę, którą później będziesz mógł ze mnie zdjąć - dodała na zachętę.
- Jak będzie wystarczająco krótka to nie będzie trzeba jej ściągać - podchwycił temat. - Ale mimo to chce wiedzieć kto wie o całej tej sprawie,
- Dziewczyna, ten jeden wojskowy, mój przełożony i jeden z moich podwładnych. Nie ma żadnego raportu, wszystko tylko słownie omawiane - usłyszał w odpowiedzi.
- A co byś chciała dzisiaj osiągnąć? - popatrzył Iryi głęboko w oczy.
- Hymm, fajnie byłoby odkryć jakąś grubą sprawę jak handel ludźmi albo spisek przeciwko majorowi. Ale twoje towarzystwo osłodzi mi rozczarowanie, gdy okaże się to być tylko tym na co teraz wszystko wskazuje, ucieczką zbuntowanej dziewczyny - odpowiedziała szczerze.
- Chętnie zobaczę cię w akcji. No i stawiasz drinki. Nie ma co narzekać - wzruszył ramionami.
- Wiedziałam, że mogę na ciebie liczyć - ucieszyła się Irya i pochyliła się ku niemu całując go. - To ja idę się szykować do wyjścia, a ty złap kota i zamknij go z powrotem w gościnnym.
- Po co? - zapytał zaskoczony. - Po to chciałaś kota, żeby go teraz nieludzko traktować? Zrobiłaś mu kuwetę?
Przewróciła oczami.
- No no, jaki miłośnik zwierząt z ciebie - sarknęła. - Na razie muszą mu wystarczyć kwiatki w doniczkach - skierowała wzrok na sierściucha. - Nawet nie wiem czy to on czy ona - westchnęła bo bez tego nie miała jak kotu wybrać imię.
- To czy użyje doniczek to już jego fanaberia. Ja bym ci na jego miejscu złośliwie zapaskudził co tylko by się dało - wyszczerzył zęby w uśmiechu.

- Niech tylko spróbuje, a przerobię go na potrawkę - pogroziła palcem w kierunku fotela, na którym wylegiwał się kot. - W końcu to on się tu wprosił bez mojej zgody. Tak, zdecydowanie macie ze sobą coś wspólnego.
- Może i wprosił, ale to ty go teraz nie chcesz wypuścić - powiedział tak, że Irya nie była pewna o którym z nich mówi.
Spojrzała Morganowi w oczu.
- Ja tam nie widzę, żeby pod drzwiami ktoś płakał i drapał pragnąc się wydostać - odparła w podobnym do jego tonie i uśmiechnęła się zadziornie.
- Ale siłą zamknąć w gościnnym byś chciała - odparował.
- Bo mi taki jeden marudził, że sierść mu będzie przeszkadzać - wytknęła. - Ale skoro sam go wypuścił to teraz nie ma podstaw do narzekania - zaśmiała się.
- Ale ostrzegam - groźnie wyciągnął palec w jej kierunku. - Pojawi się u mnie, to będzie jego ostatni dzień życia.

Corday roześmiała się na całego.
- Nie pierwszy raz wypuszczasz kogoś kogo zamknęłam - stwierdziła kiedy się opanowała.
- Mamy konflikt interesów - westchnął ze smutkiem. - Może trzeba było poderwać prokuratora?
- Tylko jeśli ty byłbyś tym prokuratorem - mrugnęła do niego, nie tracąc na wesołości.
- Co to za frajda udowodnić komuś oczywistą winę? - zapytał retorycznie. - Wypuszczenie jakiegoś drania na wolność skutkuje o wiele większą ilością przyjaciół niż wrogów. Myślałaś kiedyś o tym w taki sposób?
- Na pewno są to wartościowe znajomości, które nie wyprą się ciebie jak coś się ostro spierdoli - skomentowała z ironią. - Lepiej już mieć wrogów niż takich przyjaciół. Zdecydowanie wolę patrzeć jak się wiją kiedy dosięga ich kara. Wspominałam może, że zamknęłam kilkoro z moich dawnych "przyjaciół", takich z czasów dzieciństwa?
- Nie chodzi o to czy się wyprą, ani o zażyłości - poprawił. - Jak prokurator posadzi kogoś to ryzykuje kulkę w ramach zemsty, a jak nie posadzi to kulkę za samą próbę. Adwokat za to ma szansę się wywinąć nawet jak przegrał, bo był przekonywujący i całość zemsty i tak pójdzie na prokuratora i oskarżyciela.
- Zdajesz sobie sprawę, że tym razem to nie ja zaczęłam temat prokuratury? Czyżby głodnemu chleb na myśli? - zwróciła mu uwagę rozbawionym tonem. - Zaczynasz brzmieć jakbyś nie mnie, a siebie przekonywał - poklepała go dłonią po kolanie i wstała z krzesła. Wzięła puste naczynia i zaniosła je do zlewu.
- Mylisz się - uśmiechnął się lekko. - To raczej ostrzeżenie dla ciebie. Twoja nieodparta chęć obserwowania jak wiją się twoi wrogowie kiedyś spowoduje, że trafisz na kogoś komu nie dasz rady. A dobrze wiesz, że masz tendencję do rzucania się na żywioł.
- Bez ryzyka nie ma zabawy - wróciła do niego i objęła go od tyłu. - Ale miło mi, że się o mnie martwisz.
- Chyba nikt poza mną tego nie robi - odpowiedział nie próbując w żaden sposób wyzwolić się z uścisku.
Irya przytuliła się do niego mocniej i pocałowała u szczytu jego głowy.
- Jesteś wyjątkową osobą, Charles - powiedziała i puściła go. Ruszyła w kierunku schodów. - Idę się przygotować do wyjścia. - Rzuciła przez ramię.
Prawnik nie odezwał się na słowa pochwały, ale też nie widziała reakcji na jego twarzy.
Odwrócił się za to w jej kierunku i z przyjemnością, bacznie obserwował jej ruchy.
 
__________________
Walls of stone do not a fortress make. But they're not a bad start.
Raga jest offline  
Stary 22-01-2020, 22:24   #182
Mag
 
Mag's Avatar
 
Reputacja: 1 Mag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputację
***

- Jestem gotowa - dało się słyszeć ze szczytu schodów. W niecałe dwa kwadransy Irya upięła swoje włosy w luźny kok, misternie umalowała się podkreślając oczy czarną kreską i przebrała.
Obcisła sukienka w kolorze trudnym do określenia przez mężczyznę, podkreślała jej wysportowaną sylwetkę. Głęboki dekolt prześwitywał przez koronkowy materiał. Kołnierzyk sukienki w pełni zasłaniał jej bliznę na szyi, z tyłu natomiast miała wycięcie aż do połowy pleców. Szła boso i w lewej ręce trzymała czarne buty na obcasie. Przez ramię miała przewieszony lekki płaszcz w tym samym kolorze, a w drugiej ręce niosła kaburę z pistoletem. Zmiana jej wizerunku była tak duża, że tylko to ostatnie zdradzało, że na pewno była to pani Inspektor.


- Gdzie jest Corday i co jej zrobiłaś? - zażartował Morgan. - Co zamierzasz zrobić tą bronią? - wyglądał na wybitnie zainteresowanego tym problemem.
- Haha, dokładnie o taki efekt mi chodziło - ucieszyła się na jego komentarz. - Pistolet jest dla ciebie - powiedziała idąc do niego. - Znaczy, ty go będziesz miał dla mnie, tak na wszelki wypadek - wyjaśniła, bo przecież on nie nosił broni.
- No tak - skrzywił się. - W twoim towarzystwie wszystko robi się trudniejsze. - Wbrew pozorom nie zabrzmiało to jak narzekanie, a zwykłe stwierdzenie.
- Fakt... - zastanowiła się. - Wezmę jeszcze paralizator - zdecydowała i podeszła do komody. Z szuflady wyciągnęła wspomniane urządzenie. W przeciwieństwie do pistoletu, było małe i spokojnie mieściło się do niewielkiej torebki jaką wybrała na to wyjście.
- W sumie to dobrze żebyś wiedział kogo szukam - żachnęła się. Wzięła do ręki telefon i podchodząc do Charlesa, wyszukała zdjęcie jakie dostała od panny Fox. - Tak wygląda zguba - pokazała mu zdjęcie dwóch identycznych dziewczyn.
- Bliźniaczki? - zapytał odruchowo. - Wcześniej opisywałaś je jakby nie były rodzeństwem.
- Bo nie są spokrewnione - pokręciła głową Irya. - Molly jest jej sobowtórem - wyjaśniła i schowała telefon do torebki. Usiadła obok niego i zaczęła zakładać buty.
- Czyli z tego co mówiłaś wynika, że sobowtór kryje zaginięcie córeczki majora, a ty odwalasz nieoficjalne śledztwo w międzyczasie - pokiwał głową. - Ma sens.
- Sobowtór kryje córkę, córka kryje sobowtóra... Jeden pies - wzruszyła ramionami. Ciągle siedziało jej to z tyłu głowy, że wcale nie z córką majora ma do czynienia. - Dla każdej pasowałoby takie zachowanie i chęć ucieczki czy zwykłego zaszalenia. Choć wątpię, że sobowtór robiący za ochronę, by zachował się tak nierozważnie zostawiając córkę Foxa bez telefonu i dokumentów... Niewykluczone też, że zguba magicznie się sama znajdzie o czasie, wybawiona i z potrzebą odwiedzenia kliniki aborcyjnej - zaśmiała się ironicznie.
- A jakby twoja koleżanka wyparowała na imprezie i zaliczyła gdzieś zgona to co byś zrobiła z jej torebką i dokumentami? Zresztą do teraz już powinna była wytrzeźwieć i dać znać.
- Mnie nie pytaj, bo w takim zestawieniu to ja byłabym tą zaginioną - stwierdziła z rozbawieniem. - Ale jak już mam zakładać, dlaczego się nie odzywa to są dwie możliwości albo nie chce nawiązać kontaktu, albo nie ma możliwości.
- Teraz i tak nie ma co dywagować. Jak się coś dowiesz to będziesz miała odpowiedź, a jak nie to i tak niewiele nam to pomoże.

Morgan wstał i podszedł do przedpokoju.Zatrzymał się w oczekiwaniu na Iryę, która zaraz do niego dołączyła. Kot tymczasem zainteresowany podniósł głowę, po czym wstał i zeskoczył z fotela. Zrobił kilka ostrożnych kroków i zatrzymał się kilka metrów od prawnika.
- O, zobacz, lubi ciebie - skomentowała blondynka, podając prawnikowi broń. - Przydałoby się sierściucha jakoś nazwać.
- Nie patrz na mnie - Morgan podniósł obie dłonie w geście obrony. - Ty go przygarnęłaś, to go nazywaj.
- Ale to ciebie lubi. No dawaj, wymyśl coś - zachęciła go.
- O nie! Nie! Nie! - zaprotestował Charles z pobłażliwym uśmiechem. - Już, widzę co się tutaj wyprawia. Teraz nazywamy kota, a potem mi powiesz, że przestałaś brać tabletki. Nie dam się wciągnąć we współudział.
Już miała mu się złośliwie odgryźć, wspomnieć, że odkąd ostatnim razem poruszony został ten temat to zabezpieczyła swoje pigułki przed jakąkolwiek ingerencją, ale wybrała inną taktykę.
- I czym się martwisz? Stać nas na stado opiekunek - zaśmiała się z niego.
- Mnie stać na alimenty, ale to nie znaczy, że po Lunie biega masa Morganów - odparował. Jednak Iryi wydawało się, że podając nazwę księżyca lekko się zająknął.
- Przy rozpustnym stylu życia tylko kobieta może mieć pewność co do ilości potomków - stwierdziła uszczypliwie i poklepała go w pocieszającym geście po ramieniu, udając że mu współczuje.
Morgan ku jej zaskoczeniu, obdarował ją naprawdę chłodnym spojrzeniem, ale już tego nie skomentował.
- Gotowa? - zapytał zmieniając temat.

Corday uniosła brwi w zdziwieniu, mierząc spojrzeniem prawnika. Dziś miała talent to trafiania w czułe punkty. Najpierw z komendantem w rozmowie nacięła się na najwyraźniej drażliwy temat córki. Amy wspominała jej jedynie, że był rozwodnikiem i ex wysłał poza Lunę, ani słowa o dzieciakach, a sama wyciągnęła chyba coś ponurego z przeszłości Sinclaira. A teraz Charles. Choć ten to akurat sam się w to wmanewrował.

Bez słowa mocno objęła mężczyznę za szyję i go pocałowała czule w usta.
- Teraz jestem gotowa - odpowiedziała, gdy skończyła pocałunek, który został odwzajemniony, ale jakby z wyczuwalnym śladem chowanej urazy.

Ruszyli w stronę drzwi, a kot ostrożnie podążył ich śladem.

Normalnie takie zachowanie u faceta by doprowadziło Iryę do furii. Jednak w tym przypadku miała jedynie coś na kształt zrozumienia i współczucia. Jak bardzo dziwnie by to wszystko nie brzmiało w odniesieniu do okoliczności. Zachowanie sierściucha zignorowała, uznając, że jak będzie chciał sobie pójść to nie będzie go na siłę trzymać.
- No już, nie złość się na mnie - powiedziała do Charlesa, tuż przed tym jak miała otworzyć drzwi z mieszkania. - Jak bardzo będziesz chciał dzieci to się jakoś dogadamy. Tylko poczekaj, aż złapię jakąś nudną posadę na wyższym szczeblu - ton jakim to powiedziała był trudny do określenia czy żartuje, czy może mówi poważnie.
 
__________________
"Just remember, there is a thin line between being a hero and being a memory"

Gram jako: Irya, Venora, Chris i Lyn
Mag jest offline  
Stary 24-01-2020, 13:57   #183
 
Raga's Avatar
 
Reputacja: 1 Raga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputację
- Skończ już ten temat - powiedział zdecydowanym tonem, ale dosyć szybko zorientował się, że był on niestosowny. - Jest ok, ale daj mi chwilę. To nie twoja wina. Przynajmniej nie bezpośrednio - dodał dużo łagodniej.
Tym razem Irya zachowała milczenie i cierpliwie poczekała, aż Charles pozbiera się z tego, cokolwiek teraz tłukło mu się w głowie. Wyszli gdy był na to gotowy.

Na korytarzu, kilka kroków od drzwi czekała na nich znajoma para, która pozornie nie zwracała na nich uwagi. Klaus operował przy urządzeniu jakie Irya już widziała w jego dłoni, a Fay najwyraźniej tylko mu towarzyszyła. Po chwili na twarzy mężczyzny pojawił się uśmiech satysfakcji, dotknął palcem ekranu i schował urządzenie do kurtki.
- Panna Corday, pan Morgan - skinął głową na powitanie i ruchem głowy dał znać Fay aby ruszyła za nim w kierunku windy.
Idąc pod rękę z prawnikiem, Corday niby ignorowałą obecność dziwnej parki, ale gdy ich mijali całą swoją postawą dawała do zrozumienia, że są oni tu bardzo niemile widziani. Po wejściu do windy blondynka od razu wdusiła guzik szybkiego zamknięcia drzwi, licząc że nie będą mieć niechcianego towarzystwa w drodze na dół.
Niestety duża dłoń Klausa zacisnęła się na jednym z zasuwających się skrzydeł drzwi windy.
- My też na dół - powiedział w kwestii wyjaśnienia i oboje ustawili się w przedniej części kabiny tyłem do nich. - Nie będziemy już pani niepokoić - odezwał się Klaus odwracając głowę w bok gdy winda zjechała o piętro niżej. - W razie czego proszę o kontakt z zarządca budynku.
Corday zacisnęła szczękę, żeby powstrzymać się przed złośliwym komentarzem, że ostatnia osoba, która naruszyła jej mir domowy skończyła w czarnym worku. Teraz będzie musiała dowiedzieć się na własną rękę kto i dlaczego dał im dostęp do budynku.

Po wyjściu z windy, wszyscy bez najmniejszego problemu minęli Steve’a, a Fay i Klaus skierowali się do swojego samochodu. Morgan namierzył wzrokiem auto Corday i zaczął prowadzić w jego kierunku.
Corday zaoponowała.
- Pojedziemy twoim. Moje mogą już tam kojarzyć - wyjaśniła.
- Moje zostało pod domem - wyjaśnił. - Ostatnio wożę się do ciebie taksówką, bo nie martwię się potem powrotem.
Po minie Iryi było widać, że jest niepocieszona tym faktem.
- Trudno - machnęła ręką i po prostu dała się poprowadzić do swojego auta. Dobrze, że miała odruch zabierania ze sobą kluczy do niego. Wyciągnęła je i podała Charlesowi. - Ty prowadzisz - wymownie spojrzała na swoje buty. Niewygodnie jej się prowadziło na tak wysokim obcasie.
- Jakoś mnie nie zaskoczyłaś - stwierdził tonem dającym do zrozumienia, że humor powoli mu wraca. Wziął kluczyki i otworzył drzwi od strony pasażera. Corday wsiadła i zanim Charles zajął miejsce za kierownicą, ustawiła na nawigacji trasę do klubu.
- Heretycy to nie są, bo nic nie wyczułam, a Inkwizycja to nie jest, bo Cybertronik by ich nie wpuścił na swój teren - zastanowiła się na głos Irya, patrząc na stojącego nieopodal srebrnego SUVa, który właśnie zaczął odjeżdżać.
- Ich zachowanie było dosyć nachalne i byli pewni siebie. Ja bym stawiał na Cybertronik - powiedział z kwaśnym uśmiechem włączając się do ruchu.
- Nie wyglądają jak typowi goście z Cybertroniuku - nie pasowało jej to do obrazka. - Choć cholera ich wie co mają pod skórą - skrzywiła się. - Ale oficjalnie ta ich dzisiejsza akcja z kotem była najdziwniejszą rzeczą z jaką w życiu miałam do czynienia.
- A co wiesz o typowym gościu z Cybertroniku? - zaciekawił się.
- Teraz już wiem, że nic nie wiem - westchnęła i wygodniej rozsiadła się na fotelu.
- Ja wiem tyle, że są cholernie niezależni. Relacje z innymi korporacjami zawężają do handlowych. Swoją kiepską reputację starają się poprawiać poprzez Ambasadorów Dobrej Woli, ale oni nie zawsze kończą dobrze.
- Ta dwójka raczej ambasadorami nie była - skomentowała Irya. - Ale jeśli byli z Cybertroniku to nic dziwnego, że znali nas, bo mają nasze podstawowe dane w swojej bazie.
- Myślałaś, że do nich należą same takie Steve’y? - zapytał zaskoczony.
- Raczej ludzie z topornie wyglądającymi mechanicznymi elementami zamiast kończyn - przyznała się i zaśmiała się z samej siebie.
- To są jednostki bojowe albo jakieś specjalistyczne. Większość ma niewidoczne wszczepy. Pewnie zdarzają się też tacy bez. Inaczej ich szpiegów dałoby się zdemaskować zwykłym wykrywaczem metalu - parsknął śmiechem. - Ale pewnie większość ludzi myśli tak jak ty.
- Ale widziałeś reakcję kota? Wcale nie był chętny iść do nich, kiedy otworzyliśmy drzwi, a bez problemu miał wtedy czas, żeby się wymknąć - zauważyła.
- Szczerze to nie zwróciłem na niego uwagi. Ale czy ta dwójka nie powiedziała, że dają ci spokój? - upewnił się.
- Jak ja bym tak komuś powiedziała to tylko po to, żeby uśpić czujność - sarknęła. - Ja dziś rano jak mi ten kot wparował to prawie go odstrzeliłam myśląc, że może to jakiś wysłannik Billyego - przyznała się. - Ale od jego przydupasów czuć Mroczną Harmonią z daleka. O ironio teraz skoro Cybertronik go chciał to mimo wszystko poczułam nieco ulgi. Jutro z pracy wezmę ręczny detektor metalu i sprawdzę czy sierściuch ma jakieś wszczepy.

Charles zerknął na Iryę i uśmiechnął się. Musiała dla niego zabawnie wyglądać, gdy planowała coś z taką determinacją.
Corday dopiero po chwili zorientowała się, że prawnik się z niej śmieje, ale wtedy sama zdała sobie sprawę z tego jak głupio to wszystko brzmiało, więc i jej udzieliła się jego wesołość.
- Do pełni szaleństwa brakuje nam już tylko przypadkiem zaprzyjaźnić się z jakimś Inkwizytorem - parsknęła.
- Uważaj o co prosisz. Takie życzenia najczęściej się spełniają - ostrzegł.
- Nie przypominam sobie, żebym kiedyś prosiła o kochanka Heretyka - popatrzyła na Charlesa kątem oka. - Choć po swoim ostatnim ex, w irytacji, że ciągle trafiam na nudnych facetów, mogłam palnąć coś w stylu, że chciałabym w końcu poznać kogoś, z kim nie będę się nudzić - zaśmiała się.
- Do usług - skinął głową. - To jaki masz plan na dzisiaj oprócz picia drinków i wicia się na parkiecie?
- Zależy co wyjdzie z tego co czym wspomniałeś. Jeśli ta puszczalska mała pinda się nie znajdzie to wrócę na noc pilnować domniemanej panny Fox - wbiła zamyślone spojrzenie w boczną szybę. - W sumie to moglibyśmy na początek wejść do klubu osobno, zrobiłbyś wtedy za wabik.
- Ja?! - posłał Iryi zaskoczone spojrzenie. - Nie pomyliłaś mnie z kimś? Ani nie gustuję w kobietach tego pokroju, ani nie sądzę abym był dla nich celem.
 
__________________
Walls of stone do not a fortress make. But they're not a bad start.
Raga jest offline  
Stary 26-01-2020, 22:43   #184
Mag
 
Mag's Avatar
 
Reputacja: 1 Mag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputację
Corday miała minę mówiąca, że zakłada, że Charles robi sobie teraz żarty. Ale gdy dotarło do niej, że on tak na serio to uśmiechnęła się rozbawiona.
- Z twoją aparycją wystarczy, że wejdziesz do klubu, usiądziesz przy barze i będziesz sączył whisky z zamyśloną miną, a laski będą się o ciebie zabijały - mrugnęła do niego. - Ale jeśli masz czuć się z tym niekomfortowo to nie będziemy kombinować i po prostu będziemy się dyskretnie rozglądać - zapewniła go, że nie zrobi niczego bez jego zgody.
- Niekomfortowo? - powtórzył. - Żebym zrobił coś na co nie mam ochoty to musi mi się to cholernie opłacać, a nie masz w swojej ofercie nic takiego, żebym w zamian rwał tępe, nieciekawe laski. Prawda? - zapytał jakby dobrze znał odpowiedź.

Zaskoczyło ją, że tak zareagował, bo spodziewała się raczej zadowolenia z przyzwolenia na niewinny flirt. Zastanawiające było czemu wziął to tak do siebie.
- Czy kiedyś zmuszałam ciebie do zrobienia czegoś na co nie masz ochoty? - zapytała zaciekawiona.
- Po co pytasz o coś na co znasz odpowiedź? Nie jesteś pewna? - zerknął na Iryę. - Nie, nie zrobiłem nic takiego.
- No to sam widzisz jak się ze mną masz dobrze - wyszczerzyła się w szerokim uśmiechu.
- Jest… inaczej - powiedział patrząc na wprost.
Nie ciągnęła tego dalej, bo widziała, że jest mu ciężko odnaleźć się w tym wszystkim. Nic dziwnego więc, że był taki marudny i drażliwy. Brała to jednak za progres w porównaniu z dniem poprzednim kiedy to mogła iść o zakład, że pojawił się z zamiarem zabicia jej.

- Jak stałam na obserwacji klubu to napotkałam na heretyka - zmieniła temat. - Yamada Akira, freelancer Mishimskiego pochodzenia. Kojarzysz może typa?
- A czemu pytasz? - zadał ostrożne pytanie.
- A jak myślisz? - odbiła pytanie.
- Bo jesteś ciekawska i lubisz wszystko wiedzieć? - zapytał żartobliwie.
- To przede wszystkim - pokiwała głową, śmiejąc się. - Ale też, żeby wiedzieć czy coś ci grozi jeśli by wyszło na jaw, że tamten jest heretykiem - dodała już bardziej na poważnie.
- Wiem kto to jest i lepiej nie wchodzić mu w drogę - zrobił krótką przerwę, zerknął na Iryę i wypuścił powietrze z rezygnacją. - I tak będziesz drążyć. Odgórna wytyczna jest taka, że nie prowokujemy wyznawców Semai. No chyba, że zdecydujemy się ich pozbyć nie robiąc bałaganu.
- To nie jest tak jeszcze najgorzej - stwierdziła w optymistycznym tonie. - Zna ciebie? W sensie, że jakby ciebie zobaczył to by wiedział, że jesteś tym od wyznawców Ilian?
- Po zapachu nie pozna się przynależności, ale co nieco o sobie wiemy - zaśmiał się. - Nie wiem czy Yamada o mnie słyszał, ale o Pandorinie na pewno tak.
- Czyli nie zaprasza cię na swoje imprezy - wywnioskowała. - Ciekawe czy Evans był na jego liście gości.
- Nie wiem, ale zakładałbym, że bywają u niego wyłącznie wyznawcy Semai.
- Może był. Skądś mroczną harmonię na sobie jego trup miał. Albo to albo czary mary prostytutki Pandoriny, która przyprawiła go o zawał - zaśmiała się.

Morgan zerknął na minę Iryi i wybuchnął śmiechem.
- Co wiesz o Księdze Prawa jaką noszą przy sobie członkowie Bractwa? - zapytał ni stąd ni zowąd.
- Tyle ile mi zaraz opowiesz - odparła wyraźnie zainteresowana.
- Skrybi każdą wersję kopiują ręcznie aby uniknąć ich spaczenia. Zapisane są w nich wszystkie procedury Bractwa. Egzorcyzmy, dyrektywy, wytyczne do walk cywilnych i wojskowych. Wszystko. Jedną z pierwszych rzeczy jakie uczą młodych heretyków to ucieczka przed inkwizytorem. Wystarczy użyć Mrocznej Harmonii na drobnym przedmiocie lub przechodniu i zgodnie z wytycznymi Księgi inkwizytor musi go zabezpieczyć zanim wznowi pościg. To cholerni służbiści. To że, ktoś miał na sobie Mroczną Harmonię nie znaczy kompletnie nic - uśmiechnął się pobłażliwie.
Irya parsknęła śmiechem, wyobrażając sobie scenę z taką ucieczką, gdzie heretyk rzuca butem w Inkwizytora, a ten nie może kontynuować pogoni zanim nie podniesie tego przedmiotu.
- Cenna wskazówka - wydusiła z siebie przez śmiech. - Ja nie wyczuwam mrocznej harmonii na przedmiotach - dodała gdy się w końcu opanowała. - Miałam okazję "obserwować" umierającego heretyka. Czułam jak chłód po prostu z niego ucieka i nie zostaje nic. Więc z trupa też nie wyczuję.
- Więc wyczuwasz mroczną duszę, a nie Mroczną Harmonię?
- Może... - Corday zastanowiła się nad tym co zasugerował. Starała się jeszcze sobie przypomnieć czy coś wyczuwała od Hilla, ale wtedy była za bardzo zaaferowana by nie dać się zabić, żeby wyczuwać czy ktoś ma w sobie chłód czy nie. - Ale to by miało sens.
- Inni Cleanerzy też tak mają?

- Nie mam pojęcia, bo nie znam żadnego Cleanera - wzruszyła bezradnie ramionami. - I waham się czy powinnam…
- Może znasz, ale o tym nie wiesz - przypuścił. - Zresztą póki nie wiesz to i tak dobra wiadomość - dodał i posłał jej krótki uśmiech.
Przypuszczenia Charlesa zmotywowały Iryę do poważnego zastanowienia się nad tematem.
- Nie sądzę, żeby ktokolwiek na posterunku poza mną był Cleanerem - rozwinęła temat. - Ale jest ktoś, ja go... czy tam jej, nie znam, kto sprawdza nam wytypowane zwłoki. I z tego jak formułuje swoje oceny i tego, że jest w stanie u trupa wyczuwać mroczną harmonię, mogę założyć, że inaczej ode mnie to postrzega. Chociaż słyszałam opinię, że Cleanerzy, w przeciwieństwie do posługujących się Sztuką, potrafią rozwijać swoją zdolność.
- Ciekawa informacja. Skąd o tym wiesz?
- Tak mi powiedział jeden gość co miał naprawdę spora wiedzę o Sztuce - odparła odwracając spojrzenie.
- Spotykasz się z Bractwem? - w jego głosie można było wyczuć oskarżenie.
- Tak, każdego czwartego dnia miesiąca urządzam dla nich wieczorki przy herbacie - sarkazm był nader wyraźny w jej słowach. - Spotkałam się tylko raz z zaufanym znajomym mojego dobrego znajomego, żeby skonsultować się z nim czemu znalazłam typa z nożem w swoim salonie. I nie, nie wyglądał na nikogo z Bractwa - podkreśliła na koniec, bo przecież mężczyzna nie był obwieszony insygniami inkwizytorskimi, ani żadnymi świętymi medalikami.
 
__________________
"Just remember, there is a thin line between being a hero and being a memory"

Gram jako: Irya, Venora, Chris i Lyn
Mag jest offline  
Stary 29-01-2020, 10:58   #185
 
Raga's Avatar
 
Reputacja: 1 Raga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputację
Morgan zmarszczył czoło i przez chwilę jego oczy przeskakiwały z jednej strony jezdni na drugą.
- Przejawiał ewidentną przynależność do innej korporacji? Na przykład Mishima? - zapytał w końcu.
- Tak i tak - odpowiedziała krótko.
- Jak się nazywa i co o nim wiesz? - zapytał bezpośrednio. - A ten twój znajomy to kto?
O jej znajomości z Nakano nie wiedział nawet David, więc nie przywykłą do mówienia o nim. W sumie to nawet nie wiedziała czemu nie powiedziała o tym ojcu. Chyba zwyczajnie nie było czasu i okazji na to, a z czasem przyzwyczaiła się do tego stanu rzeczy.
- Wiem o tym człowieku tylko tyle, że na nazwisko ma Kobayashi - powiedziała to w sposób zdradzający, że nie przeszkadza jej, że tak mało o nim wie. - W pełni ufam mojemu znajomemu i gdyby nie miał on zaufania do tej osoby, to nie umówiłby mnie na spotkanie z nim - dodała nie wiedząc co tak naprawdę o nim powiedzieć.
- Czyli źródłem informacji o nim jest twoj znajomy - pokiwał głową. - Opowiedz mi o nim w takim razie.
Corday przygryzła wargę w zastanowieniu od czego zacząć. Po chwili milczenia uznała, że nie będzie kombinować.
- Nakano Yoshi, dawny przywódca Storm Warriors - odpowiedziała krótko i zwięźle.
- Nic mi to nie mówi - skomentował. - To jakaś Mishimska sekta?
Jakoś tak dziwnie ulżyło jej, że Morgan nie kojarzy jej znajomego.
- Szkoła walki, ale zwał jak zwał - odparła. - Ogólnie rzecz ujmując nie lubią się z triadą i ich szkołą Czarnych Smoków.
- Dowiedz się kim konkretnie jest ten, jak mu tam, Kobayashi. Może być dla nas groźny.
- Nie powiedziałam mu nic co by go mogło motywować do zagłębiania w problem jaki z nim omawiałam - stwierdziła Irya, nie podzielając jego obaw. - Specjalnie szukałam informacji poza Capitolem, żeby nikt nie poczuwał się do drążenia tematu.

- To Mishima. Po nich nigdy nic nie wiadomo. W ich kulturze zaszyta jest nieszczerość i nieokazywanie prawdziwych intencji. Słowo manipulacja powinno pochodzić z języka Mishimskiego. Nie ma pewności kogo i w jakim stopniu zainteresowałaś swoją opowieścią.
- I mówi mi to kto? Prawnik Heretyk - skomentowała ironicznie.
- Właśnie - przytaknął. - I prawnik heretyk mówi, że oni są gorsi.
- Pewnie masz rację - odparła z rozbawieniem. - Ale to ludzie do przesady honorowi.
- Którzy zrobią wszystko, żeby nie okryć się hańbą w oczach innych. Poza tym myślisz, że w Mishimie nie ma heretyków?
- Miło, że masz mnie za tak naiwną - sarknęła.
- To jak się to ma do tego, że według ciebie są przesadnie honorowi? - wytknął.
Corday westchnęła przeciągle.
- Po prostu tak jak tobie ufam pomimo tego, że jesteś heretykiem, tak Yoshiemu ufam pomimo tego, że jest z Mishimy. Co ja mam ci więcej powiedzieć? Uratowałam jego wnuczkę przed śmiercią i teraz on czuje za to do mnie dozgonną wdzięczność - dodała na koniec dla rozjaśnienia mu relacji jaką miała z Nakano.

- Ale ten cały Kobayashi, który wie o Cleanerach i Sztuce, ma względem ciebie jakies zobowiązania? Ufasz mu bezgranicznie?
- On nie ma powodów, żeby się interesować moją sprawą - powtórzyła, ale przez to jego dociekanie zdążyło zalęgnąć się w niej drobne zwątpienie.
- Zna się na Sztuce, a ty wspominałaś mu o heretykach. Powiedz mi z takim przekonaniem, abym uwierzył, że nie ma powodów, żeby się tobą interesować - poprosił.
- Nie wspominałam mu o Heretykach tylko o usiłowaniu morderstwa, któremu towarzyszyły nienaturalne zdarzenia - poprawiła go. - Jak już chcesz mieć powody do zmartwień to ci dam. To zdarzenie zostało zgłoszone do Bractwa, zgodnie z protokołami policyjnymi. Więc jeśli braciszkowie nie zainteresują się, to Kobayashi tym bardziej. Gratulacje mam ci złożyć pisemnie czy wystarczy ustnie? - dodała dla zaznaczenia, że sam się o to postarał. - Kobayashi pomimo moich pytań, nie chciał powiedzieć czym się zajmuje, więc może działa w zakresie odpowiednika naszego capitolskiego wydziału do spraw przestępstw specjalnych, bo o tych też nie mówi się głośno i sięga w ostateczności.
- Po prostu bądź ostrożna - powiedział wyraźnie na załagodzenie sytuacji i zerknął w kierunku Iryi. - Jak nie będziesz to zwyczajnie ktoś spowoduje, że więcej mnie nie zobaczysz. Co do zgłoszenia do Bractwa to byłbym zaskoczony, gdybyś tego nie zrobiła.

- Szczęście w nieszczęściu, że później White przyszedł mnie zastraszać i zrobiłam z tego notatkę, to jak Bractwo z nudów zajmie się moją sprawą, to on jest pierwszy na liście podejrzanych. A jeszcze jakbyś ty zostawił ślad ciemności to nawet by zamknęli sprawę.
- Niby czemu mam wkopywać White’a? O wiele chętniej pozbył bym się Parkera.
- Bo w przeciwieństwie do niego ma motyw, a po znalezieniu tego kto przyprowadził Hilla sprawa zostałaby zamknięta i braciszkowie by się odczepili - zdziwiła się, że to wymaga tłumaczenia. - Już ci się Parker znudził?
- Przecież jak Bractwo zacznie go przesłuchiwać to zaraz wyjdzie, że nic nie wie. To nie korporacja, która po najmniejszej linii oporu zamiecie sprawę pod dywan. A Parker jest zbyt ambitny.
- Pomarzyć nie dasz - prychnęła. - A od kiedy to, że jest ambitny ci przeszkadza? - nie rozumiała jego problemu.
- Nie słucha i chce wszystko robić po swojemu.
- Tu cię boli - zaśmiała się. - Czyli żałujesz, że mu załatwiłeś udziały po Harrisie?
- Z perspektywy czasu, tak - przyznał.
- Niektórym to się nigdy nie dogodzi - pokręciła głową. - W razie czego zawsze możesz mu wyciągnąć jakiegoś trupa z szafy i się go zamknie - mrugnęła do niego.
 
__________________
Walls of stone do not a fortress make. But they're not a bad start.
Raga jest offline  
Stary 30-01-2020, 13:56   #186
Mag
 
Mag's Avatar
 
Reputacja: 1 Mag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputację
***

Morgan, zgodnie z ustaleniami, zaparkował w oddaleniu od wejścia klubu. Oboje zostali otaksowani przez ochroniarza stojącego przy wejściu, ale widocznie spełniali ustalone standardy gdyż mężczyzna nawet wysilił się aby uchylić im ciężkiej kotary przy wejściu.

Bez trudu wmieszali się w rozbawione towarzystwo. Półmrok oświetlony migającymi światłami w połączeniu ze stylizacją Corday praktycznie uniemożliwiał jej rozpoznanie na pierwszy rzut oka. Morgan natomiast był bardzo spięty. Robił dobrą minę do złej gry, ale towarzystwo mu nie odpowiadało. Zbyt dużo jego uwagi przykuwało otoczenie i nie potrafił się rozluźnić. Inspektor natomiast natychmiast podchwyciła atmosferę, a jej ciało zareagowało na rytm muzyki.


Loża jaką znaleźli nie umożliwiała obserwacji zatłoczonej sali, a jedynie odpoczynek między tańcami i wypicie drinka bez ryzyka, że jego zawartość wyląduje na ich ubraniu.
Siedząc na wygodnej skórzanej kanapie Irya rozkoszowała się tym jak basy melodii przenikały ciało. Lekko bujała się w rytm muzyki i widać było, że czuje się tu bardzo swobodnie. Ale nie naciskała na Charlesa, dając mu czas na wypicie drinka i oswojenie się z tym miejscem. Dopiero gdy zauważyła po nim zmianę w nastawieniu, zaprosiła go na parkiet. A tam jego sceptyczne podejście łatwo rozproszyła, skupiając jego uwagę na swojej osobie. Może i prawnik nie zmienił swojego zdania co do tej formy rozrywki, ale Irya zadbała, żeby nie żałował zgodzenia się na towarzyszenie jej.
W przerwach w tańcu, w trakcie których odpoczywali i zamawiali kolejne drinki Corday intensyfikowała swoje starania w namierzeniu zaginionej.
Barman z dzisiejszej zmiany nie był skory do udzielenia pomocy ze względu na zwykły brak czasu między obsługą klientów baru. Inaczej sprawa wyglądała z kelnerką jaka obsługiwała ich lożę. Sprawiałą wrażenie jakby dla dodatkowej gotówki była w stanie zrobić o wiele więcej niż było w jej zakresie obowiązków. Jednak mimo szczerej chęci nie była w stanie sobie przypomnieć dziewczyny, którą Corday jej pobieżnie opisała.

Jedyne co im pozostało to jak najczęstsze przebywanie na parkiecie i liczenie, że wyłapią coś interesującego. Czas mijał, ale bliskość Charlesa i drinki sprawiały, że na pewno nie był on stracony.

8 dzień piątego miesiąca roku

W pewnym momencie opłacona kelnerka, jakby mimochodem, otarła się o nich.
- Tylne wejście dla VIPów - powiedziała zamiast przeprosin i umknęła w kierunku baru.
Na salę, od zaplecza, wszedł Yamada. Obok niego, z narzuconą na ramiona męską marynarką, szła ledwo przytomna dziewczyna, która z wyglądu bardzo przypominała poszukiwaną.

Dobrze, że się udało ją znaleźć, ale już bardzo niedobrze, że była w takim towarzystwie. Irya wiedziała, że jak teraz nie zadziała to dziewczyna najpewniej przepadnie na zawsze.
- Kurwa, ma ją Yamada... - powiedziała do ucha Charlesowi, by usłyszał jej słowa w tym hałasie i wskazała parkę przedzierającą się przez tłum. Szybko przeanalizowała możliwości przejęcia dziewczyny i odrzucając ten z udziałem pistoletu, wybrała najprostszy. - Charles, ja na niego wpadnę, a ty odciągniesz wtedy Molly z dala od niego. Chodź - pociągnęła swojego partnera w tańcu za sobą i wyciągnęła z torebki niewielki paralizator. W tym półmroku, przerywanym przez kolorowe światła stroboskopu i przy tak licznych gościach, jeśli niby przypadkiem staranuje Heretyka to prawnik będzie miał okazję zniknąć z dziewczyną w tłumie.

Ruszyli zgodnie z ustalonym planem. Corday pierwsza, a Morgan zaraz za nią. Mocne, celowe, uderzenie ramieniem, w które inspektor włożyła całą swoją niechęć do mężczyzny było skuteczne na tyle, żeby wypuścił on swoją ofiarę, ale nie na tyle żeby go przewrócić.
Morgan doskoczył do dziewczyny i pociągnął ją w kierunku wejścia. Na jego twarzy wymalowało się zaskoczenie, ponieważ blondynka wcale nie była skora do opuszczenia swojego towarzysza. Ledwo trzymała się na nogach, ale mimo to prawnik musiał użyć całej swojej siły, aby ich rozdzielić.
Yamada zaskoczony popatrzył za oddalającą się wolno parą, a zaraz potem skierował spojrzenie prosto na twarz Iryi. Była w nim złość. Corday poczuła zaciskającą się dłoń na swoim ramieniu.
- Dokąd to? - zapytał azjata. - Wyjście jest tam. - Pociągnął ją w tamtym kierunku.
W tej chwili najbardziej żałowała, że nie wzięła gazu pieprzowego, bo z paralizatorem to musiała czekać aż nie będzie jej dotykał.
- Ale ja nigdzie nie idę - powiedziała piskliwym głosem Corday udając, że jest mocno wstawioną rozwydrzoną siksą. - Kim ty jesteś? Chcesz zatańczyć? - rzuciła do niego, zapierając się przed tym by ją gdziekolwiek prowadził. Każda sekunda kiedy Yamada stał w miejscu, dawała Morganowi większą przewagę, żeby zmyć się z dziewczyną.
Niestety przewaga mężczyzny wynikająca z siły i masy powodowała, że opierająca się Corday i równie niewspółpracująca druga blondynka poruszały się w kierunku drzwi w podobnym tempie. Reakcja tłumu również nie była na korzyść inspektor. Z zewnątrz zapewne wyglądało to jakby dwóch mężczyzn wyprowadzało swoje kobiety, które przesadziły z zabawą.
Irya odpuściła tylko na tyle, by znaleźć się naprzeciw Yamady, a wtedy nadepnęła mu na stopę obcasem swoich szpilek. Po czymś takim trzeba było się spodziewać, że mężczyzna będzie chciał się jej odwinąć za to, dlatego wolną rękę miała w gotowości do odparcia ciosu.
- Zostaw mnie zboczeńcu! - krzyknęła.
Irya miała ochotę przebić mu stopę na wylot tak, żeby obcas był cały ubroczony jego krwią. Widziała to oczami wyobraźni. Niestety realizacja pomysłu zakończyła się tym, że trafiła w stopę, ale nie wiedziała nawet w którą jej część i ledwo przy tym zachowując równowagę.
- Grymas bólu na twarzy Yamady w co najmniej równym stopniu mieszał się ze złością. Dziewczyna spodziewała się uderzenia z liścia w twarz, typowego dla damskiego boksera. Jego cios był szybki. Jego prawa pięść trafiła prosto w przeponę powodując, że z Iryi uszło prawie całe powietrze. Ból był przeszywający. Szarpnięcie lewej dłoni ponownie pociągnęło ją za azjatą, który lekko utykał. Jednak po chwili przestał kuleć, co mogło sugerować, że nie uległ trwałej kontuzji.
Odruchowo Corday objęła się ręką za bolące miejsce. Wściekła nie zamierzała mu tego odpuścić i oparła się na nim jakby chciała go objąć albo złapać równowagę i wtedy z całych sił kopnęła go kolanem w krocze.
Wytrzymałość na ból jaka miała Corday ponownie zaskoczyła azjatę, który najwidoczniej spodziewał się, że dziewczyna spotulnieje po otrzymanym ciosie. Jednak znowu nie trafiła idealnie tam gdzie chciała. Jej kolano otarło się o jego udo i zamiast od dołu, trafiło czułe miejsce bardziej od przodu. Ból nie sparaliżował i nie powalił go na kolana, ale atak spowodował, że mężczyzna puścił jej ramię i odepchnął od siebie.
 
__________________
"Just remember, there is a thin line between being a hero and being a memory"

Gram jako: Irya, Venora, Chris i Lyn

Ostatnio edytowane przez Mag : 03-02-2020 o 19:23.
Mag jest offline  
Stary 31-01-2020, 13:33   #187
 
Raga's Avatar
 
Reputacja: 1 Raga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputację
Tłum lekko się rozstąpił. Ludzie zachowywali się w różny sposób. Jedni odsuwali się ostrożnie uznając, że to nie ich sprawa, inni ich po prostu ignorowali, a reszta obserwowała widowisko z uciechą.
Na to tylko czekała Irya. Ręką, w której trzymała paralizator zamachnęła się w Yamadę.
Heretyk skierował wzrok na błękitny błysk wyładowania elektrycznego, przestawił lewą nogę do tyłu i odwracając się bokiem zszedł z drogi urządzenia. Irya prawie nie poczuła jak jednocześnie pchnął ją wytrącając ją z równowagi.
Policjantka zrobiła obrót jak w tańcu i sięgnęła, by dla odzyskania równowagi, złapać się ręką ubrania Yamady na wysokości jego ramienia, i ponowiła próbę sięgnięcia go paralizatorem tym razem w dłoń ręki, którą ją pchnął. Azjata próbował uwolnić rękę i szarpnął ramieniem. Słychać było trzask rwącego się materiału koszuli. Irya co prawda nie trafiła w jego dłoń, ale nie puszczając chwytu uratowała się przed uderzeniem o parkiet. Stanęła w lekkim rozkroku na wypadek gdyby znów chciał się szarpać.
- Policja Capitolu! Jesteś oskarżony o porwanie obywatela Capitolu! - krzyknęła do Yamady.
Mężczyzna stanął jak wryty z powodu nagłego obrotu sprawy po czym wybuchnął śmiechem.
- Jaja sobie robisz? Atakujesz mnie bez ostrzeżenia, a teraz kłamiesz, że jesteś z korporacyjnej policji? - Rozbawienie nagle zniknęło z jego twarzy. Obecna scena wzbudziła zainteresowanie kompletnie wszystkich. Każdy chciał zobaczyć co się dzieje, więc prędko policjantkę i Heretyka otoczył ścisły krąg złożony z gapiów. Ktoś musiał dać znać DJowi, bo muzyka przycichła. Za to aura Charlesa oddaliła się tak bardzo, że Irya już go nie wyczuwała. Zdecydowanie ta dywersja wyszła jej lepiej niż się spodziewała. A do tego w takim tłumie były mniejsze szanse, że skośnooki będzie czarował ciemnością. Teraz najlepiej by było, gdyby zagadała go na śmierć.
- Skąd pomysł, że kłamię? Czyżby Rick zapomniał wspomnieć, co Yamada? - zapytała kpiącym tonem specjalnie wspominając jego nazwisko, żeby wiedział, że nie jest anonimowym typem z klubu. Tym razem postawiła na defensywę, bo chyba tylko wtedy będzie mogła zrobić użytek z tego pieprzonego paralizatora. - W torebce mam kajdanki - dodała z uśmiechem. Powinien umieć dodać dwa do dwóch by stwierdzić, że gdyby nie była z korporacyjnej policji to by sobie kulturalnie poczekała, aż wyjdzie z klubu i na wejściu go zastrzeliła. - Jest jeszcze czas i miejsce stwierdzić, że właśnie chciałeś oddać dziewczynę policji - zaproponowała mu linię obrony.
- W takim razie niech się pani najpierw wylegitymuje, bo w przeciwnym razie dostanie pani taki wpierdol, że nie gwarantuję kiedy pani odzyska przytomność. I czy w ogóle - ostrzegł.

Blondynka odsunęła się o pół kroku od niego i powoli sięgnęła do swojej torebki. Była niewielka, ale udawała, że znalezienie w niej czegoś graniczy z cudem.
- O tu jest - powiedziała po mocno przeciągniętej chwili. Wyciągnęła i pokazała odznakę inspektora capitolskiej policji, podsuwając ją Yamadzie prawie pod sam nos. - To jak będzie? Mężczyzna wyciągnął telefon i wpisał do niego dane z odznaki. Kilkukrotnie nacisnął ekran i przyłożył aparat do ucha.
- Zgłaszam bezpodstawną napaść przez nieumundurowanego funkcjonariusza. Chcę wnieść oskarżenie. Inspektor Irya Corday - powiedział mierząc wzrokiem blondynkę. - Yamada Akira. Przedmieścia. Klub Velvet Room - dodał po chwili.
Policjantka w tym czasie schowała swoją legitymację służbową. Jego zgłoszenie nie zrobiło na niej wrażenia, ale dało jej inspirację co do tego jakie czynności sama poczyni względem tego Heretyka. Powstrzymała się, żeby się nie uśmiechnąć.
- Coś jeszcze? - zapytała mężczyznę.
- Mój prawnik - wyjaśnił wybierając kolejny numer. - Za godzinę masz być na posterunku na Southside - wydał polecenie osobie po drugiej stronie i rozłączył się. - Z mojej strony tyle.
- Zapraszam, mamy bardzo dobrą kawę - odparła uprzejmym tonem. Po tych słowach skierowała się do wyjścia, czekając aż tłum się przed nią rozstąpi co było raczej pewne, bo wciąż trzymała w ręce paralizator. Yamada ruszył za nią. Corday spojrzała przez ramię i westchnęła. Wyciągnęła telefon i napisała wiadomość do Charlesa.

Cytat:
Napisał do Charles
Jedź do tej kliniki, o której kiedyś rozmawialiśmy. Ja wezmę taksówkę i wkrótce dołączę. Spotkamy się tam przy wejściu
I wysłała. Wiedziała, że Morgan będzie wiedział po tej wiadomości co się dzieje. Teraz już towarzystwo Yamady nie przeszkadzało jej i przestała spieszyć się do wyjścia. Do azjaty szybkim krokiem zbliżył się nieznany jej mężczyzna. Nachylił się i zamienił z nim kilka słów, omiatając przy tym salę wzrokiem. Gdy skończyli coś omawiać, Yamada skierował się do wyjścia przed budynek.

- Poradzę sobie z dotarciem na posterunek - powiedział pewny siebie, widząc jak inspektor próbuje złapać taksówkę.
- Nie wątpię - odparła z rozbawieniem Corday. - Mamy pana dane, więc gdyby jednak się panu nie udało dotrzeć, to pana znajdziemy.
Yamada zaczął wsiadać do swojego samochodu, a żółty pojazd z czarną szachownicą zatrzymał się przed Iryą. Bez oglądania się, wsiadła do pojazdu i podała adres dokąd ma ją zawieźć kierowca oraz poprosiła, żeby włączył ogrzewanie, bo w samej kiecce zrobiło się jej zimno. Adrenalina powoli zaczynała z niej schodzić i skuliła się również z powodu bólu w klatce piersiowej, bo teraz już nie musiała udawać, że nic jej nie jest.
Zadzwoniła do Sinclaira, kiedy tylko taksówka wyjechała na trasę.
- Co jest Corday? Mam nadzieję, że nie dzwonisz do mnie o tej porze prywatnie.
Irya chciała się zaśmiać, ale zabolało ją tylko w mostku, więc wyszedł z tego tylko zduszony cichy jęk.
- Mam dziewczynę - oznajmiła Inspektor, wyjątkowo nie siląc się na dodatkowe komentarze. - Jadę z nią do kliniki, bo jest naćpana jak stąd do Saturna.
- Sprawdź czy ma papiery, bo na nasz koszt nie będziesz jej fundować sanatorium - ostrzegł. - A i dobra robota! - dodał z ewidentnie fałszywym entuzjazmem. - Pewnie dzwoniąc do mnie o tej porze potrzebowałaś to usłyszeć - parsknął śmiechem.
- Nie do końca - Irya nie zaprzeczyła, ani nie potwierdziła. - Musiałam się nieco nagimnastykować i kogoś przy okazji obrazić, żeby obyło się bez strzelaniny. Także główny podejrzany z wielkim oburzeniem pojawi się za jakąś godzinę na naszym posterunku ze swoim prawnikiem - tym razem zaśmiała się ironicznie pomimo bólu, bo wspominając o strzelaninie miała tak naprawdę na myśli heretyckie sztuczki.
 
__________________
Walls of stone do not a fortress make. But they're not a bad start.
Raga jest offline  
Stary 06-02-2020, 12:01   #188
Mag
 
Mag's Avatar
 
Reputacja: 1 Mag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputację
- Pogadam z nim. Co tym razem nabroiłaś? - zainteresował się Sinclair.
- Przyjedzie Yamada, freelancer, którego podejrzewałam o przetrzymywanie dziewczyny. Prowadził ją z VIPowskiego pokoju. Można by teraz wyciągnąć papiery na oficjalne zgłoszenie w sprawie zaginięcia tej całej Jones, skoro i tak tamten mnie chce zaskarżyć - zasugerowała Corday. - Ja na niego tylko wpadłam, to on zaczął mnie szarpać, nie dając miejsca na wyjęcie odznaki. O, mogę go pozwać o napaść na funkcjonariusza - zaśmiała się.
- Coś ci zrobił? - zapytał jakby z nadzieją.
- Ta, przywalił mi pięścią w splot słoneczny. Siniec będzie wyraźnie widoczny na zdjęciach z obdukcji. Plus na ręce siniak, w miejscu gdzie mnie złapał jak zaczął mnie szarpać - Corday nie zamierzała unosić się dumą, że nic jej nie jest, bo w tych okolicznościach warto było dokumentować obrażenia odniesione na akcji.
- Zrób sobie obdukcję - zaproponował.
- Taki mam plan, Szefie - zgodziła się z nim Irya. - Dziewczynę też każę dokładnie obejrzeć i zrobić pełne badania toksykologiczne. Byłoby dobrze, żeby wysłał pan kogoś do kliniki, żeby stał na straży dziewczyny, bo ja po wszystkim będę musiała wrócić do tej drugiej.
- Zapomnij - żachnął się. - To twoja sprawa. Chciałaś być w łańcuchu dowodzenia to kombinuj - powiedział złośliwie i się zaśmiał.
- Jasne, nie ma problemu mogę zająć się wszystkim sama - powiedziała oschle. Trochę się przy tym nagimnastykuje, ale nie było to szczególnie trudne. - Tylko, żeby się pan nie zdziwił, jak w niedługim czasie ktoś na górze uzna, że pana pozycja na liście płac za zbędną - w jej słowach nie było ani grama złośliwości, a jedynie stwierdzenie oczywistego jak to działało w korporacji.
- Od dawna już tak uważają, ale nie ma chętnych do ogarniania tego gówna - odparł ze stoickim spokojem. - Jak chcesz się zgłosić na ochotnika to śmiało, ale pewnie z automatu uznają, że podanie złożyła osoba niepoczytalna.

- Zdążył mnie pan poznać już wystarczająco dobrze - odpowiedziała mu na to, dając do zrozumienia, że jego dotychczasowa linia obrony stanowiska, wraz z jej pojawieniem się na posterunku, została mocno naruszona. - Naprawdę w naszej dzielnicy jest tak nudno, że musimy się między sobą gryźć?
- Chcesz teraz poważnej rozmowy? - zapytał, a jego wesołość znikła. - Codziennie mamy dealerów sprzedających nieoczyszczone narkotyki dzieciakom, świrów którzy postanowili się wysadzić w lokalnym sklepie, weteranów wojennych strzelających do przechodniów. W skrócie kolesi jakich lepiej jest prewencyjnie zastrzelić niż czekać na efekt ich działań. Gangi, które walczą między sobą uważam za sojuszników, bo nas same wyręczają - zrobił pauzę. - Członek zarządu umierający w ramionach dziwki czy jakaś naćpana bogata lalunia to nie są problemy zwykłych obywateli. Ja się z tobą nie gryzę. Ja mam po prostu inne priorytety i nie, w naszej dzielnicy nie jest nudno.

Corday uznała, że skoro naszło go na szczerości to niech mu będzie, miała teraz czas, a po tych paru drinkach nie brakowało jej nawet weny do zwierzeń. A gadać potrafiła.
- Zapewne przez pryzmat mojego pochodzenia, nie zauważył pan, że ja naprawdę pana szanuję i staram się grać fair - zaczęła Inspektor, przymykając oczy, by łatwiej było jej się skupić w obecnym stanie. - Przyświecają nam te same cele i nawet metody działań mamy dość zbieżne. Też uważam, że fajnie się patrzy jak gangi wycinają się między sobą, ale niestety nie jest to idealne rozwiązanie, bo przy okazji najbardziej obrywają osoby postronne, te które nie mogą liczyć na opłacenie ochrony czy drogich prawników. Zapewniam, że zależy mi na zwykłych obywatelach Capitolu nie mniej jak panu - próbowała znaleźć wygodną pozycję do siedzenia, ale przez ból w klatce piersiowej, jedynie oparcie się czołem o kratę przedziału części pasażerskiej od kierowcy, było znośne. - Ale ja nauczyłam się, że z systemem nie warto walczyć tylko wykorzystywać go do swoich celów. Może dla pana dyrektor i naćpana bogata lalunia to nie są priorytety, ale dla Góry są. To są statystyki które mają dla nich znaczenie i dają nam kredyt zaufania którym można spłacać działania które mają znaczenie dla zwykłych obywateli. Ja to rozumiem, a pan powinien przestać udawać, że tego nie widzi - w tym co mówiła nie było pretensji. - Więc miło by było gdybyśmy w końcu zaczęli grać w jednej drużynie, bo będzie to tylko z korzyścią dla tych dla których tak naprawdę podjęliśmy się tej pracy.
- Mniejsza o to, że ta sprawa nadal jest nieoficjalna - komendant był spokojny i rzeczowy. - Jeden glina patrzący na śpiącą ćpunkę to jeden człowiek mniej na ulicy. Chcesz to dzwoń do Coopera. Nawet Ramseya czy Lewis jak wolisz. Oni akurat wiele nie zmienią dla bezpieczeństwa obywateli - zawahał się. - A co z Jacksonem? On chyba byłby najbardziej zainteresowany.

- Tak się składa, że w świetle ostatnich wydarzeń, chce by to wszystko działo się oficjalne - poprawiła go Irya. - Yamada już zgłosił na mnie skargę, a my nie dobierzemy mu się do dupy, jeśli nie będzie podstawy oficjalnego śledztwa. A chuj wie ile dziewczyn tak uprowadzili w tym klubie i ile podzieli ten los w przyszłości... Ale pogadam zaraz z Jacksonem. Nie mniej poproszę pana o wysłanie Ramseya do szpitala, Coopera wykorzystam, żeby mi przypilnował tej drugiej w hotelu.
- Ja naginam przepisy po swojemu i biorę za to pełną odpowiedzialność. Ze swojej strony mogę ci nieoficjalnie obiecać, że nie będę ci się mieszał to twoich metod działania, ale na przysłowiowy koniec dnia w systemie ma być porządek. Jak nie to nie omieszkam cię z tego rozliczyć. Na razie nie mam nic na podstawie czego miałbym Ramseya gdziekolwiek wysyłać. Szczególnie o tej porze. Możesz sama zadzwonić do niego tak samo jak do Coopera. Tylko pamiętaj, że jak ten Yamada pojawi się w sądzie to wszystko co odbiega od procedur jest na jego korzyść.
- Z Yamadą poradzę sobie w ten czy inny sposób. Zapewniam też, że dokumentacja będzie w najlepszym porządku - odparła Corday. - Ale proszę nie udawać, że nie wie pan, że Ramsey nie czuje się w powinności do przyjmowania ode mnie poleceń służbowych.
- A to skurczybyk - Sinclair zaśmiał się do słuchawki. - To mu powiedz, że wiem o wszystkim i rano ma podejść do mnie do biura.
- Fajnie, ale nie mam do niego numeru - sarknęła Inspektor.
- To ci wyślę - odparł ze stoickim spokojem.
- To czekam - odparła i rozłączyła się. Podsunęła sobie telefon przed oczy i wybrała numer do Coopera.
 
__________________
"Just remember, there is a thin line between being a hero and being a memory"

Gram jako: Irya, Venora, Chris i Lyn
Mag jest offline  
Stary 10-02-2020, 12:37   #189
 
Raga's Avatar
 
Reputacja: 1 Raga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputację
- Tak, psze-pani? - zabrzmiało po chwili.
- Gratuluję, twój pomysł wypalił - pochwaliła go na powitanie. - A teraz w nagrodę rzucaj cokolwiek robiłeś i jedziesz do hotelu, którego adres zaraz ci wyślę.
- W porządku - potwierdził z zerowym entuzjazmem. - Co mam robić na miejscu?
- Przypilnujesz tą dziewczynę co zgłosiła zaginięcie dopóki się nie zjawię albo nie wymyślę czegoś innego - wyjaśniła.
- OK. Jak długo? Co może jej grozić? - zapytał tonem jakby trzymał słuchawkę ramieniem i przy tym się ubierał.
- W teorii nic nie powinno jej grozić, raczej ty ją będziesz pilnował, żeby nie zrobiła nic głupiego - odpowiedziała Corday. - Standardowo weź broń. Mniej jak dwie godziny na pewno się nie zejdzie.
- Jasne tylko niech pani nie zapomina, że nie jestem maszyną. Ktoś musi mnie rano zmienić.
- Zanotuję to sobie i postaram się nie zgubić tego notesu - sarknęła Inspektor. - Do zobaczenia.

Rozłączyła się i napisała wiadomość do Coopera, z zaznaczeniem żeby do niej zadzwonił jak już będzie na miejscu, żeby zdążyła uprzedzić Fox że będzie miała obstawę. Nie powinno być problemu, bo już znała sierżanta. Następnie po przejściu do wiadomości otrzymanych, wyświetliła to co dostała od Sinclaira i wybrała numer do Ramseya. Musiała poczekać niespełna pół minuty aby odebrał.
- O co chodzi?! - usłyszała ostre pytanie.
- Inspektor Corday - przedstawiła się. - Jesteś potrzebny, zaraz prześlę ci adres gdzie masz się stawić najszybciej jak to możliwe - powiedziała i czekała na reakcję.
Przez chwilę po drugiej stronie była cisza.
- I co mam tam robić? - padło w końcu pytanie.
Irya założyła, że Carl potrzebował tej chwili namysłu, żeby wydedukować skąd ma do niego numer.
- Wyjaśnię na miejscu - odpowiedziała. - Standardowo weź ze sobą broń.
- Dobra. Wyślij ten adres - Rozłączył się.
Irya od razu wysłała do niego wiadomość, podając godzinę, na którą ma tam być. Teraz miała chwilę czasu na przemyślenie co miała dalej do zrobienia.

***

Gdy Corday dojechała na parking kliniki, Ramsey siedział na schodach przy wejściu i palił papierosa. Niedaleko stał zaparkowany jej samochód. Inspektor zapłaciła za przejazd i wysiadła z taksówki. Przyzwyczajona już do tego, że boli ją klatka piersiowa, bez większego problemu mogła iść wyprostowana. Zatrzymała się przed schodami, prawie że naprzeciw Ramseya i zadzwoniła do Charlesa, by dowiedzieć się czy jest a aucie czy już w szpitalu.
- Jestem w samochodzie. Widzę cię - powiedział Morgan od razu gdy połączenie zostało nawiązane.

- Widzę, że nie ubrałem się stosownie do okazji. - Ramsey otaksował strój inspektor.
- Chodź - odpowiedziała krótko do podwładnego i udała się do swojego auta. Carl zaciągnął się po raz ostatni, pstryknął niedopałkiem w bok i również podniósł się.

Irya podeszła od strony kierowcy i poczekała aż prawnik otworzy drzwi.
- W porządku? - zapytała go i ruszyła na drugą stronę, do drzwi pasażera.
- Jest taka przez cały czas - poinformował. Dziewczyna była ledwo przytomna. Praktycznie nie było z nią żadnego kontaktu.
Inspektor otworzyła drzwi i spojrzała na podwładnego.
- Ramsey, pomóż mi ją zatargać do środka - powiedziała ze skinieniem głową w kierunku budynku kliniki i odsunęła się. Obeszła auto i ponownie stanęła od strony kierowcy. - Dzięki za pomoc - skierowała te słowa do Charlesa. Oparła się ręką o dach i lekko pochyliła - Jedź do domu - dodała.
- Mogę ci zostawić samochód. Ja sobie poradzę - zaproponował prawnik.
Ramsey w tym momencie zniknął we wnętrzu samochodu, po czym wyłonił się z dziewczyną, którą po wojskowemu zarzucił sobie na plecy.
- Nie ma sensu, bo i tak nie czuję się na siłach prowadzić - pokręciłą głową Irya. - Wezmę tylko torbę z bagażnika, a po auto zgłoszę się, jak tylko ogarnę się z tym pierdolnikiem - na koniec uśmiechnęła się lekko.
- W takim razie auto zostawię ci pod twoim domem, a kluczyki na stole w salonie. Dla mnie nie ma żadnej różnicy - uśmiechnął się znacząco.
- No dobrze, to skoro będziesz taki uczynny, to ja coś wymyślę, żeby ci się zrewanżować - ucieszyła się na jego propozycję.
- Liczę na to - powiedział wyraźnie akcentując głoski.
Ramsey w tym czasie coś wymamrotał pod nosem zdradzając zniecierpliwienie.
- Do zobaczenia - pocałowała prawnika w policzek i podeszła do bagażnika, z którego wyciągnęła sportową torbę. Z Carlem i nieprzytomną dziewczyną udali się do wnętrza budynku.

Ruch w klinice był nieduży. Na pierwszy rzut oka w poczekalni siedzieli ludzie, którzy ulegli jakimś domowym wypadkom lub dostali ostrych ataków chorobowych. Można było zakładać, że wszyscy należeli do Capitolu. Freelancerzy generalnie trafiali do szpitala Bractwa. Ze względu na nieduży ruch pojedyncza recepcjonistka nocnej zmiany w ogóle nie zwróciła na nich uwagi. Corday poszła prosto do niej, wylegitymowała się policyjną odznaką przedstawiając siebie oraz Ramseya i wyjaśniła sytuację: mają dziewczynę z podejrzeniem przedawkowania i potrzebują dla niej pilnej opieki medycznej. Przyjęcie dziewczyny na oddział warunkowało udokumentowanie jej Capitolskiej przynależności, obciążenia budżetu wydziału lub płatności gotówką.
Do skorzystania z pierwszej opcji konieczne były dokumenty tożsamości dziewczyny, więc Inspektor wyciągnęła gotówkę, żeby niepotrzebnie nie przeciągać, bo w późniejszym czasie nie będzie miała problemu z odzyskaniem przynajmniej części tej kwoty. Zgłosiła jeszcze konieczność wykonania przez lekarza dokładnej obdukcji panny Jones i sporządzenia z tego protokołu.
Poszukiwana przeszła wstępne badania i w czasie oczekiwania na wyniki została ulokowana w pokoju o wysokim standardzie. Ramsey dostał miejsce na ławce przy jej drzwiach. Szybko zorganizował sobie gazetę z pobliskiej stróżówki i rozsiadł się wygodnie.
Po załatwieniu formalności Irya również dała się obejrzeć lekarzowi, by mieć dokumentację medyczną potwierdzającą napaść na jej osobę. Po badaniu przebrała się w ubranie które miała na zmianę i nie licząc wciąż perfekcyjnie trzymającego się makijażu imprezowego, zaczęła wyglądać jak ona.
Raporty z obdukcji trafiły do rąk Corday niemal jednocześnie. U inspektor stwierdzono potwierdzenie tego co zrobił jej Yamada, ale u uratowanej dziewczyny nie stwierdzono żadnych fizycznych urazów, ani nawet śladów na odbycie stosunku seksualnego.
 
__________________
Walls of stone do not a fortress make. But they're not a bad start.
Raga jest offline  
Stary 11-02-2020, 23:02   #190
Mag
 
Mag's Avatar
 
Reputacja: 1 Mag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputację
W pierwszej chwili ucieszyło to Corday, że dziewczyna miała więcej szczęścia niż rozumu, ale zaraz jej przeszło. Z opisu zachowania zarówno zgłaszającej zaginięcie, jak i Wolfa, zaginiona miała taką chcicę, że niemożliwym wydawało się, że nie uprawiała seksu. Jednak Heretyk bez problemu mógłby wyleczyć ją z każdych obrażeń ciała nawet śmiertelnych, czego nie tak dawno sama była świadkiem. Niestety na teraz nie mogła nic z tym zrobić. Zrobiła sobie kopie wyniku oględzin i zabrała ze sobą. Nie zamierzała tu czekać na wyniki badań krwi. Zabrała ubranie dziewczyny, zapakowane w worek foliowy, by technicy mogli sprawdzić czy nie ma na nim śladów, które będzie można użyć przy oskarżeniu.

Przekazała Ramseyowi nie szczególnie radosną wieść, że będzie siedział pod drzwiami i pilnował nieprzytomnej narkomanki. ale sierżant, ku jej zaskoczeniu, niewiele się tym przejął, po czym wezwała taksówkę i zabrała się z kliniki. W taksówce zastanawiała się czy dzwonić do Jacksona, ale nie był on ani krewnym, ani opiekunem prawnym zaginionej więc mogła poczekać z tym. Teraz najważniejsze było załatwienie papierów by wszystko było cacy i przejęcie panny Fox od Coopera. Teraz to już tylko domniemanej panny Fox, bo Charles słusznie wątpił w to która dziewczyna jest którą i teraz to już nawet Irya otwarcie tak o tym myślała.

***

Droga minęła Iryi szybko, bo zwyczajnie zdrzemnęła się w jej trakcie. Po wyjściu z taksówki, aż do wnętrza hotelu nie wyczuła niczego co wzbudziłoby jej podejrzliwość.
Cooper stał na środku korytarza gdy drzwi windy się otworzyły. Najwidoczniej przechadzał się w tą i z powrotem, bo żadnych atrakcji nie było w zasięgu wzroku.
- Działo się coś ciekawego? - zapytała Inspektor, gdy zbliżyła się do podwładnego. Wyciągnęła klucz do pokoju i zatrzymała się przed drzwiami, czekając na odpowiedź.
- Nie. Nic się nie działo i nikogo nie widziałem - zaprzeczył.
- Ok, to możesz się zbierać - odparła. - Masz wolne do końca doby - dodała.
Dennis popatrzył na zegarek i zmarszczył brwi.
- Dziękuję, może skorzystam - odpowiedział z uśmiechem.
- To do jutra - powiedziała Irya i weszła do pokoju.

Catherine siedziała przed włączonym telewizorem. Leciał właśnie jakiś sitcom. Dziewczyna sprawiała wrażenie bardziej zaabsorbowanej tym co się dzieje na ekranie niż było to warte.
- Znalazła ją pani? - zapytała z nadzieją w głosie.
Inspektor pokiwała głową i zamknęła za sobą drzwi.
- Na razie jest w klinice, pod opieką lekarzy - powiedziała, wchodząc w głąb apartamentu.
Przez twarz dziewczyny przeszedł cień jakby obawy.
- Jest bezpieczna? Coś jej się stało? - dopytywała.
Corday usiadła na fotelu. Widać było po niej wyraźnie, że jest zmęczona.
- Tak, policja zapewniła jej bezpieczeństwo - odparła. - Jest nieprzytomna, podejrzenie przedawkowała. Lekarze robią jej wszystkie możliwe badania, żeby ustalić czy zagraża to jej życiu - zrelacjonowała.
- Wiedziałam, że kiedyś przesadzi - skomentowała. - Kiedy będzie można ją zobaczyć? Wiadomo kiedy się wybudzi?
- Jak tylko ogarnę papierologię - wzruszyła ramionami Irya. - Jak coś zmieni się z jej stanem to będą do mnie dzwonić.
Dziewczyna pokiwała głową.
- To co ze mną? Muszę tu dalej siedzieć? - zapytała.
- A co sugerujesz? - zapytała Corday, wykazując się otwartością na propozycje.
- Mogłabym wrócić do mojego hotelu. Tutaj jest… dziwnie - Popatrzyła po ścianach. - Nie czuję się swobodnie. No chyba, że stąd jest bliżej do tej kliniki - dodała po chwili.

- Fakt, przytulnie to tu nie jest - stwierdziła sarkastycznie Inspektor, podążając wzrokiem za jej spojrzeniem. - Muszę skontaktować się z rodziną Molly Jones. Powiadomić ich o stanie dziewczyny - popatrzyła wyczekująco na pannę Fox.
- Raczej nie utrzymywała z nimi kontaktu. - Zrobiła krótka pauzę. - Przynajmniej nic o tym nie wiem. Jest ku temu jakiś powód? - Wyglądała na lekko zaniepokojoną.
- Opowiedz mi jak to się stało, że dostała robotę twojego sobowtóra? - zainteresowała się Irya. - Jakson się do ciebie odzywał? - przypomniało jej się, że jeszcze oto miała zapytać.
- To był pomysł rodziny, która uznała, że konieczne są pewne środki bezpieczeństwa. Według mnie były one zbędne, ale to nie moja decyzja ani pieniądze - wzruszyła ramionami. - Jacksonowi powiedziałam, że jestem na zakupach. Był trochę zły, ale w końcu się odczepił.
W sumie to Inspektor nie miała powodów do informowania wojskowego, bo nie był on nikim z rodziny, a i też umywał od sprawy ręce jeśli chodziło o oficjalne stanowisko.
- Pogadam z nim jak ogarnę papiery w biurze - stwierdziła Irya. - Proponuję, że pojedziesz tam ze mną, a jak się uporam z tym co mnie tam czeka to razem pojedziemy do Molly. Co ty na to? - zaproponowała.
- OK - ucieszyła się i poderwała do zbierania swoich rzeczy.

***

Taksówką dotarły na posterunek. W pierwszej kolejności zeszły do piwnicy do techników, żeby Inspektor przekazała materiał dowodowy w ich ręce. Poinstruowała ich by zabezpieczyli materiał, który będzie mógł później być wykorzystywany do porównania z DNA potencjalnych podejrzanych. Poinformowała ich też, że wkrótce dostaną z kliniki materiał z który ma być traktowany standardową procedurą jak u ofiary gwałtu. Następnie, z towarzyszącą jej panną Fox, przeszły do biura śledczego. Sinclaira nie było u siebie. Zapytany jeden z funkcjonariuszy nocnej zmiany odpowiedział, że jeszcze prowadzi przesłuchanie.
Irya posadziła Catherine przy swoim zawalonym teczkami biurku, na którym nadal stał piękny bukiet kwiatów, a sama zajęła miejsce przy pustym biurku i zabrała się za tworzenie "zaległego" raportu.
Dziewczyna przejawiała znudzenie i zmęczenie, ale dzielnie to znosiła. Gdy Corday już kończyła, w drzwiach pojawił się Sinclair. Komendant zatrzymał się przy biurku i wbił w nią wzrok.
- Do mnie - powiedział w typowy dla siebie sposób i ruszył do swojego gabinetu.
Irya dokończyła swój raport i wsadziła go do teczki, którą wzięła pod pachę i nieśpiesznie poszła do Sinclaira.
 
__________________
"Just remember, there is a thin line between being a hero and being a memory"

Gram jako: Irya, Venora, Chris i Lyn
Mag jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 23:47.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172