Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 24-01-2020, 17:59   #71
Mira
Konto usunięte
 
Reputacja: 1 Mira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputację
Obudził go zapach ziół, kadzideł i... jedzenia. Czuł się potwornie głodny! Gdy Leith otworzył oczy, zobaczył nad sobą znajomy sufit z pokoju na Dworze Wiatru. Leżał na łóżku nagi, nie licząc bielizny, twarzą na poduszce. Cały jego tułów oraz spory kawałek uda zostały pokryte bandażami. Nie to jednak było ważne, lecz zapach pieczeni i świeżego pieczywa dochodzące od strony stolika.
- Witaj Leith - usłyszał z tamtego kierunku znajomy głos Kaia - Zjesz coś?
Mężczyzna wykonał ramieniem zapraszający gest…. zapraszający jedzenie.
- Cześć - bękart przetarł oczy starając się podnieść do pozycji siedzącej co nie było ani łatwe, ani bezbolesne…
- Tylko ostrożnie, kilka ran dopiero się zasklepiło - powiedział Kai, podchodząc z dzbanem wina i talerzem, na którym czekało kilka przysmaków - wciąż jeszcze ciepłych.
- Kai… - Leith spojrzał na chłopaka - przecież tym razem nie mam ran w ustach, przełyku, nawet dziury w żołądku. Powinno być w porządku… - pazerność na jedzenie zawsze znajdowała usprawiedliwienie…
- Ale twoje plecy... - chłopak dotknął badawczo zabandażowanej łopatki Leitha, stając bardzo blisko niego.
Leith przewrócił oczami, był obolały owszem ale przede wszystkim głodny. Jeśli Kai chciał go “podotykać” bo jak podejrzewał w tym momencie mieszaniec, dotykanie mężczyzn było w stylu Kaia, to niech sobie dotyka…
Chłopak jednak tylko poprawił bandaż i wycofał się na fotel, uciekając wzrokiem. Chyba pomyślał o tym samym.
- Jak się czujesz?
- Lepiej niż Athos - stwierdził oczywistość - a co u Ulva? Z tymi “magicznymi” atakami nigdy nie wiem czy ktoś umiera czy tylko mu się wydaje… - mówił przez pełne usta.
Policzki Kaia oblał rumieniec. Nie patrzył na Leitha odpowiadając na jego pytania.
- Żyje. Złożył raport Księżnej, a potem zamknął się w swoim skrzydle. Nie zaprasza gości... znaczy, nie to że mnie... znaczy... tak słyszałem, że nikogo nie wpuszcza. Tylko Księżna do niego zagląda. - Odetchnął. - Tula chce też rozmawiać z tobą. Miałem za zadanie cię doprowadzić do stanu “użyteczności”, jak to powiedziała. Ale szybko poszło, więc nie musimy się bardzo spieszyć. Tam i tak trwa narada.
- Mhm… - Leith aż ugryzł się w język z nerwów w czasie pałaszowania jedzenia. - Możesz zdefiniować “użyteczność” Kai?...
- Chyba chodzi o zadawanie ci pytań tylko... - w głosie chłopaka czuć było jednak niepewność.
Mieszaniec wypuścił powietrze.
- To kiedy mogę spodziewać się tego zaszczytu…?
- Mam cię zaprowadzić, jak tylko zaspokoisz głód. - na te słowa Leith omiótł spojrzeniem miski i talerze.
- cóż… nie pozwólmy więc by cokolwiek się zmarnowało…
Jeszcze nigdy nie jadł tak długo posiłku. Mimo wszystko jednak smakołyków ubywało, a tym samym czasu, jaki dzielił go od spotkania z Tulą. Kai siedział cierpliwie i czekał.
… Gdy Leith skończył jeść, zerknął tylko na Kaia jak skazaniec spogląda na strażnika.
- No dobra…
Kai zamknął na chwilę oczy, po czym przed Leithem otworzył się portal.
- Masz iść sam i poczekać na Księżną w jej komnacie. Po... powodzenia.
Bękart kiwnął głową po czym przeszedł przez portal.


***

Komnata, w której się znalazł bynajmniej nie poprawiła jego samopoczucia. Leith nie widział czegoś takiego nawet w burdelu. Wszędzie znajdowały się narzędzia i przedmioty do tortur i... seksu. A wszystko to w osnowie jakiegoś przerażającego luksusu oraz elegancji.

[MEDIA]https://www.dkoding.in/wp-content/uploads/Red-Room-Of-Pain-Sex-Relationship-Lifestyle-DKODING.jpg[/MEDIA]

Leith był tu sam, mógł więc... pozwiedzać.
Nic co zostało stworzone do zadawania bólu nie mogło pozostawać zupełnie nieinteresujące. Przynajmniej dla Leitha. Mieszaniec zaczął od wnikliwego oglądania przyrządów a po pewnym czasie, najwyraźniej oswojony przynajmniej domniemaną samotnością w pomieszczeniu nawet zaczął niektórych dotykać czy brać do ręki, starając się zrozumieć zasadę ich działania.

- Mogę ci pokazać, jak to działa - usłyszał w którymś momencie za sobą głos Tuli.

Księżna uśmiechnęła się drapieżnie. Stała kilka kroków dalej, odziana w długą, czarną suknię bez pleców i rękawów. Leith nie miał pojęcia jak długo go obserwowała.
Leith zastrzygł uszami. Albo jego zmysły wciąż były przytępione, albo w ogóle by mu nie pomogły niezależnie od kondycji. Niezależnie od prawdy odpowiedź i tak nie podobałaby się mieszańcowi.
- Mmm nie wątpię, Wasza wysokość - Leith nieporadnie odłożył “coś” przewracając tym samym “coś” innego i skłonił głowę. Natychmiast po tym geście syknął cicho, właśnie otworzył sobie jakąś ranę.

Tula przyglądała mu się z uśmiechem, ale i bez emocji zarazem.
- Moja córka nie zastrzegła prawa wyłączności do ciebie. Jeśli chcesz, możemy rozmawiać i... pobawić się. Usiądź na tamtym fotelu. - Powiedziała, wskazując siedzisko, do którego poręczy przyczepione były solidne kajdany. Do nóg zresztą też.
Leithowi z założenia nie podobało się siadanie na czymś co miało kajdany… podenerwowany podszedł powoli do “mebla” czujnie poruszając nosem i ostrożnie usiadł.
- Nie jestem… - zaczął ale za bardzo nie wiedział jak to powiedzieć księżnej. - Nie oswajam się łatwo, tak sam z siebie, Wasza wysokość. Sama rozmowa mi nie sprawi problemu.
Tula podeszła powoli, kołysząc biodrami. Nie była tak zmysłowa jak Milena, a jednak wszystko w niej zdawało się erotyczne i... niebezpieczne. Budziła niepokój u Leitha niemal przez każdy jego zmysł.
- Nie będę ci się narzucać. Po prostu jeśli zaczniecie się nudzić z Aurorą... możesz przyjść do mnie po naukę. Dopóki ona jest z ciebie zadowolona, ja również, Leith. A teraz opowiedz mi o tym przedmiocie, który próbowałeś zniszczyć wraz z Ulvem. Czy ten rudy padalec mówił coś o nim?
- Mówił, że magia nie będzie działać póki on tam jest, więc uznałem… tak jak wszyscy, że ma go przy sobie.
Księżna wywróciła oczami, podchodząc jeszcze bliżej. Jej palce wolno przesuwały się po oparciu fotela, na którym siedział bękart. I choć nie dotykała jego samego, czuł... czuł trochę jakby na to czekał.
- Nie mówił o tym przedmiocie. Ten, który znaleźliście, moi biedni, głupi mężczyźni, to coś znacznie starszego i potężniejszego niż artefakt blokujący magię, który nomen omen Vasco miał w bucie. On po niego przybył do tej komnaty. Zastanawia mnie, czy wiesz, po co mu on.
Leith nie wiedział jak, ale po prostu czuł, że księżna działa na jego ciało. To nie było nieprzyjemne, lecz wciąż inwazyjne. Bękart reagował rozdrażnieniem choćby na to, zresztą, na każdą sytuację w której nie czuł się pewnie, reagował złością i agresją.
- Nie wiem - powiedział trochę mocniej niż zamierzał - rzadko kiedy ktoś mówi mi coś sensownego, co wcale nie oznacza, że moje uszy pławią się w błogiej ciszy, Gdybym był nim, a widziałem w rudzielcu sporo podobieństw, chciałbym go mieć choćby w tym celu, na jaki owe “cudo” zdało się ostatnio: po to by wyruchać na sucho mózg pierwszego dupka który zacznie zdzierać szmaty z mojego martwego ciała…
Jęknął mimowolnie, gdy paznokieć Księżnej trącił jego ucho. I nie był to bynajmniej jęk zaskoczenia, lecz... cóż, zaczynał rozumieć czemu ktoś miałby z własnej woli godzić się na bycie torturowanym przez nią.
Tula uśmiechnęła się kocio, jakby znała jego myśli, choć już cofnęła dłoń.
- No dobrze, a co było potem? Nie udało się rozbić przedmiotu, artefakt przestał działać, a ty...?
- Pfffff… - Leith wierzgnął się jak dzikie zwierzę trzymane w klatce - umierałem, tak mi zresztą powiedziała królowa znów mieszając coś w mojej głowie tak jak wy wszyscy ciągle zawsze lubicie robić, jakby moja głowa, była najwspanialszą i najmilszą dziurą na całym pieprzonym świecie i każdy tylko czekał by nastała jego czy jej kolej by mi coś tam wsadzić i się po rozpychać, porozkoszować jej bękarcią ciasnotą… - Leith starał się wysiłkiem woli wygładzić zjeżone na karku włosy - powiedziała, że mnie uratuje jak zrobię to co będzie chciała, kiedyś tam, jak coś będzie chciała, bla bla bla, przepowiednie średnie…
Tula pochyliła się nad nim, patrząc mu prosto w oczy.
- Czyli zabijając cię, zrobię jej na złość, prawda? - wysyczała podejrzanie słodkim głosem.
- Hmm, może wreszcie wasza powszechnie umiłowana władyczka porzuciłaby swoje altruistyczne i umoczone w zabobonie, profetyczne wizje i zacznie patrzeć na swoją rasę racjonalnie, zaczynając powiedzmy od wyparowania waszych głów jednym ruchem brwi? nic nie wydaje się wskazywać by nie była w stanie tego zrobić, na pewno przedstawiciele twojej własnej rodziny nie są czaroodporni o czym podobno dowiedziała się już twoja matka.
Wasza miłość… - udało mu się dodać w ciągłej walce nad opanowaniem nerwów.
Księżna zaśmiała się.
- Już rozumiem, co Aurora w tobie widzi. I z dziką rozkoszą... - zmrużyła oczy - dokończę tę pogawędkę później.
Nagle do komnaty szybkim krokiem weszła księżniczka. Aurora jak zwykle miała na sobie ulubioną zbroję. Przez ułamek sekundy jej spojrzenie skrzyżowało się ze spojrzeniem Leitha, lecz nic poza tym. Księżniczka przybrała swój wojskowy ton.
- Książęta Dworu Ducha, Wody i Ziemi są już gotowi, moja Pani. - Powiedziała, składając przed matką lekki ukłon. Tula uśmiechnęła się szelmowsko.
- Wspaniale, nie każmy im czekać.
Ruszyła w kierunku wyjścia, lecz zatrzymała się po chwili. Przed Leithem otworzył się magiczny portal.
- Pomyślałam, że w ramach nagrody za swoją szczerość, będziesz chciał poznać swojego ojca. Nie krępuj się, możesz iść, znajdziesz go po drugiej stronie. - rzuciła lekko i opuściła komnatę wraz z Aurorą, śmiejąc się przy tym jak prawdziwa diablica.
Jeśli naturalnie szara twarz Leitha tylko mogła być bardziej blada bez umierania… Mężczyzna odruchowo wymacał ciało szukając jakiejś broni, rozejrzał się też po “przyrządach” Tuli, gdyż bogowie mu .świadkiem, za chwilę przejdzie przez ten portal i kogoś zabije. Mężczyzna zgarnął parę kajdanek i szpicrutę po czym ruszył do przodu.

 
__________________
Konto zawieszone.
Mira jest offline