Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 24-01-2020, 20:02   #36
abishai
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację

To był sen. To musiał być sen.
To nie mogło być nic innego.
Z takimi myślami obudziła się młoda magnatka, u boku równie młodego kochanka. Jeremi leżał przy niej… przystojny i silny. Przyjemnie było się wtulać w jego ciało i skupiać na tej chwili.
Basia nie miała powodu wychodzić z łoża. Głodna jeszcze nie była, a obowiązków nie miała żadnych, poza tymi które sama sobie narzucała. Oczywiście świadoma była, iż Stadnicki nie odpuści w swoich zakusach. Zarówno Jeremi jak pan Michał wspominali o tym.
Poranne słońce rozświetlało przyjemnie komnatę, a jego mężczyzny leżącego w jej łożu unosił się spokojnie. Coś jeszcze lekko się unosiło, coś co rozbawiło nieco przyglądającą się mu magnatkę… niewątpliwie Jeremi miał przyjemne sny. Barbara sięgnęła dłonią do męskości kochanka i zacisnęła na niej palce. Czy to… czy to mógł być jedynie sen? To wszystko czego doświadczyła tej nocy?
Wpatrywała się w twarz Jeremiego powoli poruszając dłonią. Oddech jego przyspieszył, ciało się sprężyło… a to co obejmowała palcami zesztywniało pod dotykiem magnatki.
Barbara nachyliła się i pocałowała mężczyznę. Na początku delikatnie, a potem próbując wsunąć język pomiędzy jego wargi. Jej dłoń poruszała się niespiesznie.
Obudziło to szlachcica, otworzył oczy i uśmiechnął się spoglądając na kochankę. Poddał się pocałunkowi czyniąc go bardziej namiętnym, tym bardziej że Basia ruchami dłoni skłaniała go do większej aktywności.
Magnatka wypuściła z dłoni oręż kochanka i odsunęła się, uśmiechając się do niego ciepło.
- Dzień dobry. - Wyszeptała.
- Dzień… do..- otwierając szerzej oczy mężczyzna zamarł nagle rozumiejąc, że to co wczoraj mogło się okazać pijackimi majakami i przyjemnym snem… dziś było rzeczywistością.
- Wygląda na to.. że chyba cię zaskoczyłam. - Magnatka zasłoniła usta, by ukryć rozbawienie.
- Dziś… czy wczoraj? Chyba wczoraj bardziej.- odparł z uśmiechem Jeremi niepewny co czynić w takiej sytuacji.
- Wczoraj wydawałeś się po prostu chętny. - Barbara odsunęła się nieco, prezentując przed kochankiem swoje nagie ciało. - Dziś… hm.. nie jestem pewna czy ci się podobam.
- Zapewniam waćpani iż każdy wyraziłby zachwyt na ten widok.- odparł szlachcic pospiesznie i żarliwym tonem głosu.
- Cieszę się. - Barbara przysunęła się. - Pocałujesz mnie?
- Tak.- odparł mężczyzna obejmując dłonią Basi, przybliżając twarz i całując namiętnie. Jego język muskał jej wargi i prowokował jej język do zabawy.
Magnatka ułożyła się na nim odpowiadając na pocałunki. Biodrami delikatnie ocierała się o męskość kochanka.
I poczuła jak jego dłoń ześlizguje się po biodrze ku pośladkowi. Władczo pochwycił tą krągłość bez przerywania pocałunku i miętosić drapieżnie począł. Magnatka zamruczała przerywając na chwilę pocałunek, szybko jednak do niego powróciła. Przesunęła się biodrami wyżej pozwalając by podczas ruchów oręż kochanka zahaczał o wejście do jej wilgotnego kwiatu.
Jeremi z początku nie zauważał jej ocierania się zajęty całowaniem, potem jednak obie dłonie spoczęły na biodrach kochanki. I Basia poczuła ów powolny oręż zanurzający się w jej ciepłym i wilgotnym wnętrzu. Zmysły drżały od nowych doznań.
- Ach… Jeremi. - Barbara uniosła się nieco na przedramionach by kochanek mógł się w niej do końca zanurzyć.
- Co… Basiu…- mruczał jej kochanek wodząc jedną dłonią po biodrze, a drugą po piersi Basi, gdy ona powoli poruszała się udami na kochanku, wprawiając ich ciała w ruch i drżenie.
- Nigdzie cię nie wypuszczę. - Magnatka usiadła na kochanku czując jak ten sięga jej głębin. Zaczęła się poruszać ujeżdżając leżącego pod nią sarmatę.
- Ale… - tyle zdołał wydusić z siebie Jeremi, pozwalając by dziewczyna unosiła się i opadała na palu rozkoszy wybranka.
Barbara natomiast poruszała się coraz szybciej. Nabijała swe ciało gwałtownie na oręż kochnka czując jak jej piersi falują przy każdym ruchu. Oddech mężczyzny narastał podobnie, jak jego duma tak przyjemnie rozpychająca się w spragnionym dotyku intymnym zakątku jasnowłosej. Coraz mocniej, coraz intensywniej.. Magnatka doszła z cichym okrzykiem zamierając na mężczyźnie. Czuła jak jej ciało pulsuje drżąc jednocześnie. I czuła lepki dowód tego, że sprawiła przyjemność kochankowi, głęboko w sobie.
Magnatka położyła się znów na szlachcicu ponownie łącząc ich usta w pocałunku. Przerażało ją to nieco, ale… uwielbiała takie poranki.

- I tak będę musiał cię opuścić. Obowiązki wzywają. - wymruczał czule Jeremi.
- Jesteś okrutny. - Wymruczała cicho, wtulając się w mężczyznę.
- Jestem królewskich urzędnikiem, mianowanym przez sejmik ziemski. Nie mogę tak po prostu odrzucić moich obowiązków, które to panowie szlachta na mnie nałożyli. Tym bardziej, żem sam się zgodził ich podjąć.- wyjaśniał Jeremi głaszcząc szlachciankę po głowie.
- Wiem… wiem… - Barbara przymknęła na chwilę oczy ciesząc się tą niewinną pieszczotą. - Lecz nadal okrutnym się to zdaje.
- Nie zostawiam cię przecie samej i bezbronnej.- odparł ze śmiechem szlachcic.
Magnatka uniosła się i uśmiechnęła.
- Samej może nie… lecz z pustą sypialnią. - Wymruczała z rozbawieniem, uwalniając szlachcica od swego ciężaru.
- To… rzeczywiście ciężkie brzemię… takoż i dla mnie będzie.- przyznał Jeremi wodząc wzrokiem za ciałem kochanki.
Barbara wstała z łoża i naga podeszła do stolika, na którym stało wino i kielichy.
- Czy życzyłbyś sobie trunku? - Spytała, unosząc butelkę.
- Tak.- odparł z uśmiechem wstając i podążając za kochanką. Basia ciągle czuła jego spojrzenie na swojej pupie, gdy była odwrócona do niego tyłem. Magnatka niespiesznie nalała im wina. Wzrok Jeremiego sprawiał jej wiele radości.
- Co planujesz w sprawie swojego majątku? Z tego co wiem twój nieboszczyk mąż nie miał poważniejszych zatargów z sąsiadami. Miał wszelako dalszą rodzinę.- zapytał jej kochanek podchodząc nagi i obejmując w pasie od tyłu. Pochwycił kielich prawicą, lewicą zaś wodził po jej podbrzuszu.
- Zachować go dla siebie. Udobruchać rodzinę jakimiś podarkami i cóż… trzeba zacząć majątek pomnażać. - Basia uśmiechnęła się do Jeremiego i upiła nieco wina. Jak na razie rodzina się nie pojawiła… Michał wspomniał jednak, że nie było nikogo, kto mógłby dziedziczyć.
- Masz już jakieś plany waćpani?- zapytał z zaciekawieniem Jeremi.
- Jeśli nie ja to możesz być pewnym, że Michał je ma. - Barbara obróciła się i przysiadła gołą pupą na stoliku. - Moja ochmistrzyni przewiduje iż niebawem na dworze zawitają interesanci.
- Nie wątpię że do waćpani drzwi dobijać się będą zachwyceni twą urodą.- stwierdził Jeremi z uśmiechem. - Niemniej ja byłem ciekaw bardziej planów dotyczących podróży. Być może nasze drogi gdzieś się przetną?
Barbara zaśmiała się cicho i przyjrzała się mężczyźnie.
- Planuję odwiedzić dwór rodzinny. - Powiedziała spokojnie. - Lecz to za dni kilka.
- Jeśli obowiązki zagnają mnie w tamte strony, będę wypatrywał twojego orszaku pani.- zapewnił ją Jeremi.
- A ja twego rumaka. - Barbara przysunęła się do mężczyzny i ujmując jego męskość jedną dłonią, pocałowała go namiętnie.
- Mój konik… narowisty bywa…- odparł jej kochanek rozkoszując się pieszczota jej ust i poddając palcom pieszczącym ową część ciała. Która pod dotykiem Basi zaczęła się ożywiać.
- Powiadasz… - Mruknęła pomiędzy pocałunkami, po czym przywarła do mężczyzny swym ciałem.
- Tak.- pochwycił ją za włosy, szarpnął odciągając głowę do tyłu. Ustami zaczął pieścić wyeksponowaną w ten sposób szyję i obojczyki.
Barbara jęknęła zaskoczona, jednak już po chwili drżała od jego dotyku.
Pod palcami czuła zresztą powracający wigor kochanka, jak i jego palce zaciskające się na jej piersi łapczywie i zachłannie. Jeremi z namiętnością całował jej skórę bez ustanku, pokazując czym jest przewaga młodości w takich sytuacjach.
- Narowisty… - Magnatka ścisnęła mocniej męskość kochanka. - z ciebie ogier.
- Tak…- jęknął Jeremi, a szlachcianka poczuła, że coraz bardziej gotów na kolejny galop.
Wpatrywała się w niego z zachwytem, choć wiedziała że już niedługo opuści gościnne ściany tej komnaty i zamku. Puściła go i obróciła się tyłem, opierając o stolik.
Tak jak się spodziewała, posiadł ją silnym ruchem bioder. Bez delikatności czy czułości. Mocne silne pchnięcie, które połączyło ich ciała. Chwycił ją za biodra i nie zaprzestawał gwałtownego kołysania biodrami i lubieżnych zderzeń ich ciał. Barbara pojękiwała za każdym razem gdy kochanek dotykał jej głębin. Czuła jak jej piersi falują przy każdym szturmie. Coraz szybciej i szybciej i mocniej.. czuła jak jego duma rozpycha się w jej kwiecie bezlitośnie zdobywając go, niczym najeźdźca. Była niemalże branką szlachcica, której ciałem się rozkoszował. Niemniej czy brak tej delikatności jej przeszkadzał?
Czemu czuła, że pragnie więcej… mocniej. Zasłoniła usta jedną dłonią czując jak zbliża się do szczytu. Jeszcze chwila… i doszła gryząc przy tym swą dłoń. Jej kochanek jeszcze chwilę się rozkoszował jej uległością, nim sam doszedł i opadł na kochankę tuląc ją do siebie.
- Winienem cię opuścić. Już i tak wystarczająco długo narażam twoje dobre imię przebywając w tej komnacie. - szepnął cicho.
- Mówisz o dobrym imieniu kobiety, która rzekomo "zajeździła" swego męża na śmierć. - Basia uśmiechnęła się ponad ramieniem do kochanka i pocałowała go. - Prawdę jednak powiadasz. Dzień kiedyś trzeba zacząć. - Dodała nieco niechętnie porzucając żartobliwy ton.
- Ale swojego męża… - przypomniał jej Jeremi, cofnął się i zaczął szukać swoich ubrań, które musiał gdzieś tu porzucić.
- Nie było w tym mej sprawki. - Basia podeszła do szafy i wydobyła z niej jedną ze swych przejrzystych koszul i narzuciła ją na nagie ciało. - Ja… - Powoli zawiązała troczki pod piersiami, unosząc je nieco tym sposobem. - … wolałabym by Józef żył.
- To zrozumiałe, że tęsknimy za tymi którzy byli nam bliscy. Może okażę się łotrem bez sumienia, ale ja… akurat wolę na odwrót.- spróbował zażartować mężczyzna ubierając się. Ukradkiem zerkał na kochankę.
- Ty jednak wyjeżdżasz, a moje łoże potwornie będzie puste. - Barbara podeszła do stolika i sięgnęła po odstawiony kielich z winem. - Stadnicki też nadal zakusy mieć będzie na mój majątek. - Ona też nie odrywała wzroku od kochanka, tęsknie spoglądając na ciało znikające pod ubraniem.
- Nie pozwolę mu działać wbrew prawu, a inaczej wszak nie zdoła.- pocieszał ją mężczyzna. Rozejrzał się dookoła jakby czegoś szukając. Po czym przypomniał, że resztę swoich rzeczy zgubił w bibliotece. Podszedł do kochanki i cmoknął ją w policzek. - Nie dam cię skrzywdzić Basiu.
- Wróć do mnie Jeremi. - Magnatka uśmiechnęła się ciepło. - Myślę, że swe rzeczy znajdziesz w przydzielonej ci komnacie.
- Dobrze… wrócę, tylko wpierw obowiązki.- po tych słowach opuścił komnatę zostawiając Basię samą. Ta westchnęła ciężko i odstawiwszy kielich wróciła do łoża. Nadal nim pachniało. Wtuliła nos w poduszkę, na której spał mężczyzna, powtarzając sobie, że nie wolno się jej zakochać.
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.
abishai jest offline