Wątek: Tacy jak ty 2
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 07-08-2007, 22:59   #665
Almena
 
Almena's Avatar
 
Reputacja: 1 Almena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputację
Vriess; To byłby prawdziwy wstyd, gdybyście nie potrafili rozwiązać tej zagadki i gdyby KTÓRYŚ ze zniecierpliwionych członków drugiego zespołu musiał przyjść do was i wam pomóc w tej sprawie! Ostro zabierasz się więc do dzieła, osłonięty tarczą z kości, a Avalanche spełnia swa rycerską powinność osłaniając cię.
Twój bystry umysł, cały czas pamiętając o dwóch wielkich golemach za twoimi plecami, szybko poradził sobie z zagadką. Ustawiasz rynienki we właściwym położeniu. Coś zabrzęczało. Z czerwonych kulek wieńczących rynienki wyciekł czerwonawy płyn, który spłynął rynienkami do otworu kończącego każdą z nich. Obok blokady na obu dźwigniach na końcach drabinek zajaśniały czerwone lampki i metalowe klatki zabezpieczające wajchy ze zgrzytem powoli uniosły się. Zrobione!
Ruszasz więc do boju, wspierając upadłego paladyna w zmaganiach. Jeden z golemów uderza mieczem o twoją kościaną tarczę. Nie zarysował jej nawet, ale zadrżała, co przez moment cię przestraszyło.

Avalanche; Ostrzeżenie nekromanty co do posągów było jak najbardziej słuszne, bo oto jeden z golemów właśnie zamachnął się na ciebie swoją bronią. Miecz, czy nie miecz – nadgryziony zębem czasu, wyżłobiony w wielu miejscach, ale za to ciężki i dość pokaźny. Jeśli nie przetnie, to zarąbie, jak młotem. Nie spodziewałeś się dużej inteligencji po chodzącym posągu – zapewne nie zważając na tępość swego oręża, będzie nim tłukł tak długo, aż ofiara przestanie się ruszać, a może nawet i dłużej, więc nie warto, po prostu nie warto go lekceważyć. Zablokowałeś cios własnym mieczem – na wszystkie upierdlistwa tego świata, ależ ciężar spoczął na twych ramionach! Sapnąłeś aż ze zdumienia. Golem porusza się jak mucha w smole, ale swoje waży. Pchnąłeś go do tyłu – a gdzie tam, jakby wrósł w ziemię! Zrobił tylko kroczek do tyłu, poza tym nie przejął się twoimi zmaganiami. Odskoczyłeś więc, golem trzasnął mieczem o ziemię, wyprostował się mozolnie i ruszył ku tobie stąpając głośno i ciężko. Drugi golem huknął mieczem o nekromancką osłonę z kości, i niezbyt przejęty tym, że cios nie poskutkował, uderzył znowu, i znowu...

Różyczka; na widok bomby wolisz nie wyściubiać nosa z kieszeni wampirzego płaszcza. Pytasz z rozpacza, czy ktoś potrafi unieszkodliwić bombę. Gnom, ten cały Genkizakon czy Gengikozan [gah!], wygląda na inżyniera, niech się tym zajmie, zanim wylecicie w powietrze! Albo ten bladolicy demon, pewnie nie boi się bomb, niech on się tym zajmie!

Thomas; bomba hm, no raczej nic nie poradzi w tej sprawie. Nie uniesiesz jej nawet, nie znasz się zupełnie na ładunkach wybuchowych. Zerkasz na Astarotha. No, niech TERAZ pokaże jaki z niego macho! XD
- Astaroth - połóż się na niej i poczekaj aż wybuchnie. Ciebie rozerwie ale odeśle Cię do fioletu. Nas ochronisz od eksplozji – zauważasz wyzywająco.
Szczerze nie wierzysz, żeby ktoś Taki Jak On, ten demon, ten.....

Astaroth;
- Biegnijcie naprzód! – wołasz.
Porywasz bombę i gnasz w przeciwną stronę! Drużyna odprowadza cię wzrokiem... jakiego dawno na sobie nie czułeś...

Thomas; [szczęka ci niemal odpadła!!!]

Gengi;
- Ty stary kretynie, podobno się podkradamy po więzienie, jeśli ktoś ma się o tym nie dowiedzieć to lepiej, aby nie usłyszał eksplozji – twoja słuszna uwaga zszokowała Ziga, który najwyraźniej nie wierzył, że tak potrafisz XD - Dajcie to mi, przez 10 lat rozbrajałem i tworzyłem bomby, to nic nowego... – drzesz się za Astarothem, ale ten odpowiada ci tylko maniakalnym śmiechem.
O nie, nie tym razem. Ie chcesz dopuścić do jego straceńczej śmierci, to... to Twój towarzysz! Tak jak ty utknął w tej całej kabale, Tak Jak Ty, ciśnie ci się na usta.
- To zapalnik czasowy! Muahuahuahuahuahuahua! – odparł Astaroth, umykając dalej.
Stajesz mu na drodze. Cholernie odważny wyczyn, bez ściemy!!! Reszta drużyna obserwuje wszystko z zapartym tchem. Marcjana zasłoniła oczy, Różyczka schowała się do kieszeni Ziga. Genginkazzon Von Armeshplaust stoi jednak uparcie jak ta opoka na drodze demonowi, stanowczym wzrokiem wyrażając; NIE POZWOLĘ CI PRZEJŚĆ!!!....
- Opanuj się głupcze, jeśli nie chcesz sprowadzić śmierci na nas wszystkich !
Demon spogląda na ciebie obłąkańczym wzrokiem.
- Daj mi ten ładunek – upiera się dzielnie Gengi. - Zaręczam ci, że znam się na tym lepiej i mam z tym odczynienia dłużej! No już....!!!!!!
Astaroth sięga jedną ręką po swoją szablę, ale Gengi nie ma zamiaru ustąpić!!!! Demon mruży oczy, sapnął gniewnie. Nie dobył szabli, ale również nie zatrzymał się. Wybiwszy się w biegu, skoczył na ścianę tunelu, odbił się zwinnie od niej i góra pokonując przeszkodę w postaci Gengiego, pognał w głąb tunelu.
Szlag by trafił....!!!!

Astaroth; Zostaliście sami. Tylko ty i bomba. Ty i śmierć. Znowu.
Czujesz ją. Bardzo blisko.
Zatrzymujesz się, słyszysz, że mechanizm w szkatułce ucichł.
Wzdychasz, szykując się na nieuniknione...
Nagle wieczko szkatułki gwałtownie się otwiera. Drgnąłeś. Z wnętrza szkatułki wyskakuje... tańcząca laleczka, a wokół rozbrzmiewa muzyczka.
CO?!??!?!?! OO’’
To pozytywka?!??!
Zaciskasz pięści z gniewu, wpatrując się w wirująca małą tancereczkę. To... była... pozytywka....?! -_-#

Różyczka, Thomas, Gengi, Marcjana, Avalanche, Vriess;
Podziemiami wstrząsnął naraz potężny wybuch. Wszystko zadrżało w posadach i skuleni, zerkacie ze zgrozą na sufit, błagając go w myślach, aby nie runął i nie pogrzebał was żywcem. Rychło echo wybuchu cichnie i ciąg powietrza niesie jedynie nikły zapach prochu i ognia.

Robi się cicho.

Thomas; Nie możesz uwierzyć!!!!;( Astaroth...?! ON...?! To jakieś jego... jakieś podłe sztuczki, na pewno...!
[dolatuje zapach prochu i ognia, otrzepujesz się] Na pewno...! On zaraz tu wróci... [cisza, wszyscy zerkają w ciemny wylot korytarza, gdzie zniknął Astaroth] Przecież jest nieśmiertelny...! A jeśli te bariery o których mówił Zig uszkodziły go bardziej niż... powinny...? nonsens, on... on nie zrobił tego dla was, on....! Przecież on mógł stać i patrzeć, jak bomba wybucha! Jeśli chciał zginąć, co to była za różnica, czy bomba wybuchnie tu, czy z dala od was....? On... on na pewno nie....!

Wokół robi się nagle jasno, jasne światło zalewa cały korytarz. Zig z jękiem bólu zasłania oczy i wycofuje się pod ścianę.
- Co do....?! – jęczy

Różyczka, Thomas, Gengi, Marcjana;Światło znika, zaś pomiędzy wami pojawia się nagle.... o rany...! oO’



Przepiękna anielica, skąpana w strugach migoczących iskierek, otwiera błękitne oczy i spogląda smutnie na Thomasa.
- Upadły Aniele! Czemu swym istnieniem przestałeś wielbić pana?

Thomas; serce podskoczyło ci do gardła! X_X

- Ty, który po wsze czasy sławić powinieneś jego imię ratujesz swe życie bratając się z pomiotem chaosu, nędznie błagasz u niego o ocalenie – szepnęła anielica. - I ty chciałbyś odzyskać skrzydła i wrócić tam, skąd cię wygnano? Pan jest łaskawy i łatwo wybacza, ale spójrz na to, z czym się bratasz. Jest to demon, ale bez zastanowienia rzuca się na pomoc innym, w tym aniołowi znienawidzonemu. A czy nie mówił Pan, że musimy miłować nieprzyjaciół? Sprowadź go na drogę pana, a zyskasz odkupienie.

Anielica znika. Robi się znów ciemno i cicho.

Zig wpatruje się w wylot korytarza, drżąc.
- Oż w mordę...! – jęknął tylko.
Zerka na Gengiego.
- Nie mogłem... nie mogłem go zatrzymać...! – szepnął zbolałym głosem, jakby bojąc się kary. – Nie mogłem, on... jego wzrok, ja...! – westchnął ciężko i spuścił głowę. – Nie wiem co teraz. Na pewno wiedzą, że tu jesteśmy. Ale musimy iść dalej! Mogę wydać się na ich pastwę, zełgam, ze wyruszyłem sam! Wy zaś idźcie dalej! Przy odrobinie szczęścia uda się wam! Chodźmy! – ruszył dalej po schodach. – Nie ma czasu!

Docieracie pod wielki, zamknięty właz.
- No, Vriess, Avalanche... – szepnął Zig. – Liczymy na was…!

Słyszycie czyjeś kroki tam, skąd przyszliście. Astaroth...?
 
__________________
- Heh... Ja jestem klopotami. Jak klopofy nie podoszają za mną, pszede mnom albo pszy mnie to cos sie dzieje ztecytowanie nienafuralnego ~Dirith po walce i utracie części uzębienia. "Nie ma co, żeby próbować ukryć się przed drowem w ciemnej jaskini to trzeba mieć po prostu poczucie humoru"-Dirith.
Almena jest offline