Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Inne > Archiwum sesji z działu Inne
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Inne Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemach innych (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 07-08-2007, 20:20   #661
 
Extremal's Avatar
 
Reputacja: 1 Extremal to imię znane każdemuExtremal to imię znane każdemuExtremal to imię znane każdemuExtremal to imię znane każdemuExtremal to imię znane każdemuExtremal to imię znane każdemuExtremal to imię znane każdemuExtremal to imię znane każdemuExtremal to imię znane każdemuExtremal to imię znane każdemuExtremal to imię znane każdemu
Ciągle mnie dziwiło, czemu to mieliśmy ratować tego przyjaciela Ziga, był w więzieniu, a jak powszechnie wiadomo musiał coś mieć na sumieniu, no chyba że dołączył do grona "niewinnie" skazanych na szubienicę, Ale to już nie była moja sprawa. Może będę mieć za to szansę dowiedzieć się czegoś więcej o tych paladynach...

Spojrzawszy w dół studni, wziąłem raz drugi głęboki oddech, nie wiadomo czy jeszcze będzie dane wdychać po raz kolejny świeże powietrze, drabinka wyglądała na dość stabilnie uczepioną, a sam tunel, jak to tunel ciemny i mroczny.

Bariera demoniczna, wyraźnie osłabiła Astarotha, czułem to, dyszał i charczał, ewidentnie pierwszy pożytek z tego Ziga, tak plugawa istota zasługuje na to by troszkę pocierpieć, tak z czystej niechęci do niego i jemu pokrewnych.

Nim menażeria prowadzona przez Ziga oddaliła się w celu odbicia "przyjaciela" Ja z Vriessem udaliśmy się wzdłuż krętych korytarzy by uruchomić bramę i asekurować ich... świetnie czemu nie, tylko na otwartej przestrzeni a nie w podziemiach, im głębiej przemierzaliśmy korytarze, tym odgłosy w oddali coraz częściej się pojawiały, mysie piski, a to kropla wody ociekła po suficie. Słowem raj dla kogoś takiego jak Vriess, nie jeden szturm na nekromanckie mauzolea widziałem i doprawdy, ten tunel to istna sala tronowa, w porównaniu do tamtych siedzib. Gdy by nie fakt iż wzrok na nic się nie zdał w tym tunelu, a jedyne co nam pozostało to słuch, chętnie bym zapytał Vriessa o co chodziło temu wampirowi z nagonką paladynów, no i czy jakby tu było parę szkieletów to czy by nie zamieszkał w tym przeuroczym miejscu. Na swój sposób dobry był z niego chłop, marudny i upierdliwy na pozór ale można na nim polegać, pomyśleć że jeszcze kilka lat temu by nasza drużyna pozabijała się nawzajem, Vriess pewnie jakiś urok by na mnie rzucił, Astaroth nie lepiej, a ja bym musiał ich obydwu na jakiś pal nabić, no choć za dużo roboty przy ostrzeniu pala jest, stos wystarczy.
Gengin jedynie nie wchodziłby mi w paradę w normalnym życiu, choć gdy by nie ta przygoda nigdy bym nie poznał tak dobrze istoty, które poprzysiągłem szykanować i mordować... No nie ma co się zamyślać dłużej, widać już komnatę...

-Nie no, znowu jakaś cholerna zagadka!-Oznajmiłem będąc załamany:P, po co męczyć się w naciskanie guziczków i pchanie drążków? Nie lepiej wyrwać to z tej ściany?

Na przeciw siebie stały dwa kamienne posągi, uzbrojone po dwa na każdego w saraceńskie ostrza zwane przez nich sejmitarami, są dużo lżejsze i przez to dużo zwinniej się nimi włada od mieczy z naszej kultury, jednak baba nie chłop walczy takim mieczem, coś takiego można dać dziesięcioletniej dziewczynce do zabawy, albo do rozbijania drewna.
Broń niezwykle rzadką w tych rejonach, z tego co mi wiadomo saraceni nigdy nie postawili stopy w tych terenach, więc ktoś się nastarał by tak cenne okazy zamiast być w prywatnych kolekcjach możnowładców, gniły tutaj w tym zapyziałym tunelu. Co do posągów ich dzierżących, miałem dziwne odczucia, podobnie zresztą jak Vriess, wyraźnie zakłopotał się widząc te postacie, te ich rysy twarzy... były zbyt doskonałe wyglądali niemal jak prawdziwi ludzie, aż przystanąłem przed obliczem jednego z nich, dokładnie zlustrowałem twarz ocierając jego polik palcem, kurz grubej warstwy pokrywał posągi.

Ledwo co skończyłem podziwiać rzeźbiarskie dzieło sztuki, a już słyszę za swoimi plecami ostrzeżenie Nekromanty:
- Uważaj! - Automatycznie odwróciłem wzrok za siebie i posąg do tej pory nie ruchomy uniósł miecz nad moją głową!
Na moje szczęście kamienny wojownik nie zdążył się zbytnio rozruszać gdyż ruchy jakie wykonywał były straszliwie mozolne, jedyne co mi pozostało to dobyć miecza, osłonić się przed ciosem, i pchnąć przeglądanemu przezemnie Golemowi na posadzkę;

-Ok Vriess mam nadzieję że wiesz co robisz, bo coś mi mówi że im tak łatwo flaków nie wypruję...
 
__________________
Jednogłośną decyzją prof. biskupa Fiodora Aleksandrowicza Jelcyna, dyrektora Instytutu Badań Nad Czarami i Magią w Sankt Petersburgu nie stwierdzono w naszych sesjach błędów logicznych.
"Dwóch pancernych i Kotecek"

Ostatnio edytowane przez Extremal : 07-08-2007 o 20:24.
Extremal jest offline  
Stary 07-08-2007, 21:47   #662
 
Panda's Avatar
 
Reputacja: 1 Panda jest jak niezastąpione światło przewodniePanda jest jak niezastąpione światło przewodniePanda jest jak niezastąpione światło przewodniePanda jest jak niezastąpione światło przewodniePanda jest jak niezastąpione światło przewodniePanda jest jak niezastąpione światło przewodniePanda jest jak niezastąpione światło przewodniePanda jest jak niezastąpione światło przewodniePanda jest jak niezastąpione światło przewodniePanda jest jak niezastąpione światło przewodniePanda jest jak niezastąpione światło przewodnie
Weszli do tunelu - w sumie Thomas został zniesiony w kieszeni Ziga. Ciemno jak w du... kanałach...
- W porządku. Ci, którzy pójdą uruchomić dzwignie; Idźcie tędy, a potem cały czas skręcajcie w lewo, aż dojdziecie do pomieszczenia z obydwoma dźwigniami. Aby otworzyć bramę, musicie pociągnąć za obie w tym samym momencie. Następnie Wyłączcie je, przesuwając je na pierwotne położenie! To sprawi, że brama do Koan będzie otwarta przez godzinę, a potem zamknie się na powrót, by strażnicy nie dostali się do kanałów. Przez tę godzinę musimy odbić więźnia i wrócić tutaj. Gdy już zajmiecie się dźwigniami, wróćcie tutaj i idźcie w lewo, a potem schodami na samą górę, gdzie ujrzycie otwartą bramę. Czuwajcie przy niej, czekajcie na nasz powrót, i chrońcie bramy przed wszystkim, co będzie próbowało przedrzeć się do kanałów. Uważajcie na siebie, i powodzenia.
Thomas spojrzał na Rycerza i Nekromantę. Dziewczyna koło niego pisnęła coś na pożegnanie a Staruszek kiwnął im głowom.

- My zaś pójdziemy po jeńca.... PÓJDZIEMY PO JEŃCA!!! Obawiam się, że może on być w ciężkim stanie, więc zabranie go stamtąd może okazać się kłopotliwe. W każdym razie, idziemy tędy, w lewo, i po schodach na górę. Ruszamy do Koan gdy tylko wasi towarzysze otworzą bramę. Na terenie Koan nikt nie powinien wiedzieć o naszej obecności! NIE WOLNO ŚPIEWAĆ!!!!! Jest tam wielu potężnych strażników, w tym golemy i chimery.... NIE WOLNO ŚPIEWAĆ!!!!!!!! Więc... Jeśli dowiedzą się o naszej obecności, więzień może zginąć, dlatego unikajmy starć, a jeśli dojdzie do walki, wróg nie może ujść żywy, inaczej zaalarmuje resztę! NIE ŚPIEWAMY!!!!!!! Gdy tylko odbijemy jeńca, wracamy do bramy, i wszyscy idziemy z powrotem do kanałów. Trzymajmy się razem, bądźmy ostrożni. To niebezpieczna wyprawa, ale liczę na was. I NIE ŚPIEWAĆ!!!!!!!!
Staruszek z uśmiechem przyglądał się jak Wampirek gromi wzrokiem Gnoma.
Przez całą drogę obserwował korytarz - ciemny i brudny korytarz. W końcu doszli do schodów. Thomas spojrzał w górę - wysokie te schody... Bardzo. Na twarzy mężczyzny pojawił się uśmiech - nie musiał się po nich wspinać co go cieszyło. Nagle się zatrzymali - przed nimi leżała dziwna szkatułka.

- Skąd to się tu wzięło...?! Widziałem coś takiego w pracowni alchemika! To chyba... bomba...!!! oO’’

Wszystkich zatkało, po chwili odezwała się Bardka.

- Wie ktos moze jak ja unieszkodliwic?

Thomas spojrzał po drużynie. Gengi - za przeproszeniem on to wszystko wysadzi - za bardzo porywczy jest. Marcjanna? Nie - ona jak się denerwuje zaczyna płonąć - odpada. Zig raczej zadka też nie ruszy, a Różyczka? EE może jedynie zagrać marsz pogrzebowy dla reszty. Został Astaroth... Demon został pozbawiony swoich mocy... A szkoda bo mógł by się gdzieś z tą bombom wynieść za pomocą teleportu... Chociaż!!
W głowie Starca pojawiła się ciekawa wizja. Demon padający na bombę, która po chwili wybucha rozrywając go na strzępy!!

-Astaroth - połóż się na niej i poczekaj aż wybuchnie. Ciebie rozerwie ale odeśle Cię do fioletu. Nas ochronisz od eksplozji.- z chytrym uśmiechem spojrzał na demona, czekając na reakcję.
 
Panda jest offline  
Stary 07-08-2007, 21:57   #663
 
Blacker's Avatar
 
Reputacja: 1 Blacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputację
Astaroth, w chwili gdy je zobaczył nie potrzebował komentarza nietoperka. Kto w tym towarzystwie jak kto, ale na ładunkach wybuchowych, bombach, eksplozjach i ich konsekwencjach to właśnie on się znał. Przecież, nawet w tak niedługim okresie towarzyszenia drużynie dzięki sile ładunków wybuchowych najpierw umożliwił wejście do jaszczurzych katakumb, a później po ciężkiej walce z nekromantą resztką sił wysadził grotę życia.


Tak, pora powiedzieć to otwarcie. To nie było przypadkowe tąpnięcie albo nagłe osunięcie gruntu. To był jego znak po śmierci, który zainicjował przyłożeniem szabli do ściany, gdzie ładunki były umieszczone. Co prawda główna część planu, czyli zawalenie groty życia uniemożliwiając tam dotarcie komukolwiek nie udała się, ale i tak narobił sporo bałaganu.


Teraz, stojąc naprzeciwko bomby miałdwie możliwości. Mógł obserować śmierć reszty drużyny w spokoju, wiedząc że i tak wróci w astralu, albo, druga możliwość, mógł...


Nagle zachichotał w duchu, będąc świadomy swojej perfidii. Tak, to była jego chwila. Teraz może pokazać tym nadętym bubkom kto tu jest prawdziwym rycerzem prawości, obrońcą dobra i sprawiedliwości. Tak, to on poświęci się dla towarzyszy, nie kto inny! On pokaże


Astaroth krzyknął do swoich towarzyszy ,,Biegnijcie naprzód" a następnie rzucił się w stronę bomby, porwał ją w objęcia i z obłąkańczym śmiechem rzucił się w drogę powrotną. Biegnąc w stronę bomby usłyszał jeszcze propozycję anielskiego: jakby już tego właśnie nie robił


- Muahuahuahuahuahuahuahua- jego obłąkańczo-demoniczny śmiech odbijał się od ścian korytarza, gdy oddalał się z ładunkiem wybuchowym w ramionach od drużyny. Tak, on po prostu kochał eksplozje a śmierć we fajerwerkach była tym, co po prostu kochał. Ciche, tykające dźwięki dobiegające ze środka szkatułki i odgłos jego kroków, niczym jakiś niesamowity metronom odmierzały jego czas, pozostały do eksplozji. Nikt, poza tak obłąkanym demonem jak on nigdy nie zaznał tej rozkoszy radosnego oczekiwania na śmierć, zastanawiając się, czy ta sekunda nie wywoła gwałtownego bólu, rozpadu ciała na cząstki, ognia przenikającego każdy kawałek twojej egzystencji. Znał to uczucie już wcześniej, gdy sięgał po swoją ostateczną broń

No i podobna śmierć, tylko w innych okolicznościach spotkała go w grocie życia. Tam również była eksplozja i było rozerwanie ciała na strzępy, choć to były raczej odrębne rzeczy. Także w metalicznym krakenie pokazał potęgę zbyt dużej ilości chaosu.

A jakie tym razem będzie uczucie?

Gdy usłyszał jak mechanizm zamiera, zatrzymał się (mimo, że minęło maksymalnie pół minuty odkąd porwał ładunek w ramiona, w takich sytacjach zdaje się, że czas płynie wolniej), uśmiechnął do siebie i ledwo zauważalnie westchnął
 
__________________
Make a man a fire, you keep him warm for a day. Set a man on fire, you keep him warm for the rest of his life.
—Terry Pratchett

Ostatnio edytowane przez Blacker : 07-08-2007 o 22:20.
Blacker jest offline  
Stary 07-08-2007, 22:31   #664
 
Mijikai's Avatar
 
Reputacja: 1 Mijikai ma wyłączoną reputację
Von Armeshplaust nie rozumiał czemu nie może umilić innym pobytu w kanałach pieśnią. Nie wiedział jeszcze wielu rzeczy, między innymi tego co będzie miał z tego, że naraża życie dla jakiegoś roztargionego czarodzieja szukającego fajtłapowatwego kumpla, który na dodatek dał się na czymś przyłapać.

***

Gengi zmierzył wzrokiem towarzyszy. Przybyło nowych, starzy się nie zmienili - ta sama banda straceńców, z którą miał do czynienia na wyspie. Nie widział nigdzie psiona, ani Czachy, których zastąpił mag i jakaś nieznajoma. Mhm. Pechowa tranzakcja. Polubił gderliwego zielońca i Czachę, który jakże pięknie nie wpadał w lot. Opróżnił flaszkę do połowy, po czym resztę schował. Przyda się.
Jakiś czas później, po podróży kanałami rozświetlanymi "topornym światełkiem " drogę zablokowało im... no właśnie, co ?
Gengi przepchnął się na początek i zobaczył pudełeczko.
" Bomba " ! - pomyślał, o czym zupełnie niepotrzebnie przypomniał mu jeszcze mag. Zanim został inkwizytorem w " Płonącym Heretyku " był jeszcze inżynierem, a wybuchy towarzyszyły mu przez całe życie. To było to na czym naprawdę się znał.

Wtem nagle Thomas wysunął bzdurną propozycję, ala Astaroth kamikaze.

- Ty stary kretynie, podobno się pod kradamy po więzienie, jeśli ktoś ma się o tym nie dowiedzieć to lepiej, aby nie usłyszał eksplozji. - machnął ostientacyjnie ręką - Dajcie to mi, przez 10 lat rozbrajałem i tworzyłem bomby, to nic nowego...

Astaroth nagle wyrwał się na przód i złapał skrzyneczkę. Wrzasnął - "Biegnijcie naprzód". O nie, nie tym razem. Już raz jego towarzysze, gdzie indziej dawno temu ponieśli śmierć w płomieniach, tym razem na to nie pozwoli, tym bardziej, że sam jest wśród towarzyszy demona. Wypadł przed oszalałego Astarotha zagradzając mu drogę, po czym krzyknął:

- Opanuj się głupcze, jeśli nie chcesz sprowadzić śmierci na nas wszystkich ! Zig, każ mu, jeśli chcesz by misja się powiodła ! Chcesz zaalarmować wszystkich, że idziemy ? Na pewno nie zorientują się, że idziemy słysząc wybuch, a i pewnie sami to podłożyli. Daj mi ten ładunek. Zaręczam ci, że znam się na tym lepiej i mam z tym doczynienia dłużej ! No już ! A ty - powiedział wskazując na Ziga - potrzymasz topór.
 
__________________
Młot na czarownice.
Mijikai jest offline  
Stary 07-08-2007, 22:59   #665
 
Almena's Avatar
 
Reputacja: 1 Almena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputację
Vriess; To byłby prawdziwy wstyd, gdybyście nie potrafili rozwiązać tej zagadki i gdyby KTÓRYŚ ze zniecierpliwionych członków drugiego zespołu musiał przyjść do was i wam pomóc w tej sprawie! Ostro zabierasz się więc do dzieła, osłonięty tarczą z kości, a Avalanche spełnia swa rycerską powinność osłaniając cię.
Twój bystry umysł, cały czas pamiętając o dwóch wielkich golemach za twoimi plecami, szybko poradził sobie z zagadką. Ustawiasz rynienki we właściwym położeniu. Coś zabrzęczało. Z czerwonych kulek wieńczących rynienki wyciekł czerwonawy płyn, który spłynął rynienkami do otworu kończącego każdą z nich. Obok blokady na obu dźwigniach na końcach drabinek zajaśniały czerwone lampki i metalowe klatki zabezpieczające wajchy ze zgrzytem powoli uniosły się. Zrobione!
Ruszasz więc do boju, wspierając upadłego paladyna w zmaganiach. Jeden z golemów uderza mieczem o twoją kościaną tarczę. Nie zarysował jej nawet, ale zadrżała, co przez moment cię przestraszyło.

Avalanche; Ostrzeżenie nekromanty co do posągów było jak najbardziej słuszne, bo oto jeden z golemów właśnie zamachnął się na ciebie swoją bronią. Miecz, czy nie miecz – nadgryziony zębem czasu, wyżłobiony w wielu miejscach, ale za to ciężki i dość pokaźny. Jeśli nie przetnie, to zarąbie, jak młotem. Nie spodziewałeś się dużej inteligencji po chodzącym posągu – zapewne nie zważając na tępość swego oręża, będzie nim tłukł tak długo, aż ofiara przestanie się ruszać, a może nawet i dłużej, więc nie warto, po prostu nie warto go lekceważyć. Zablokowałeś cios własnym mieczem – na wszystkie upierdlistwa tego świata, ależ ciężar spoczął na twych ramionach! Sapnąłeś aż ze zdumienia. Golem porusza się jak mucha w smole, ale swoje waży. Pchnąłeś go do tyłu – a gdzie tam, jakby wrósł w ziemię! Zrobił tylko kroczek do tyłu, poza tym nie przejął się twoimi zmaganiami. Odskoczyłeś więc, golem trzasnął mieczem o ziemię, wyprostował się mozolnie i ruszył ku tobie stąpając głośno i ciężko. Drugi golem huknął mieczem o nekromancką osłonę z kości, i niezbyt przejęty tym, że cios nie poskutkował, uderzył znowu, i znowu...

Różyczka; na widok bomby wolisz nie wyściubiać nosa z kieszeni wampirzego płaszcza. Pytasz z rozpacza, czy ktoś potrafi unieszkodliwić bombę. Gnom, ten cały Genkizakon czy Gengikozan [gah!], wygląda na inżyniera, niech się tym zajmie, zanim wylecicie w powietrze! Albo ten bladolicy demon, pewnie nie boi się bomb, niech on się tym zajmie!

Thomas; bomba hm, no raczej nic nie poradzi w tej sprawie. Nie uniesiesz jej nawet, nie znasz się zupełnie na ładunkach wybuchowych. Zerkasz na Astarotha. No, niech TERAZ pokaże jaki z niego macho! XD
- Astaroth - połóż się na niej i poczekaj aż wybuchnie. Ciebie rozerwie ale odeśle Cię do fioletu. Nas ochronisz od eksplozji – zauważasz wyzywająco.
Szczerze nie wierzysz, żeby ktoś Taki Jak On, ten demon, ten.....

Astaroth;
- Biegnijcie naprzód! – wołasz.
Porywasz bombę i gnasz w przeciwną stronę! Drużyna odprowadza cię wzrokiem... jakiego dawno na sobie nie czułeś...

Thomas; [szczęka ci niemal odpadła!!!]

Gengi;
- Ty stary kretynie, podobno się podkradamy po więzienie, jeśli ktoś ma się o tym nie dowiedzieć to lepiej, aby nie usłyszał eksplozji – twoja słuszna uwaga zszokowała Ziga, który najwyraźniej nie wierzył, że tak potrafisz XD - Dajcie to mi, przez 10 lat rozbrajałem i tworzyłem bomby, to nic nowego... – drzesz się za Astarothem, ale ten odpowiada ci tylko maniakalnym śmiechem.
O nie, nie tym razem. Ie chcesz dopuścić do jego straceńczej śmierci, to... to Twój towarzysz! Tak jak ty utknął w tej całej kabale, Tak Jak Ty, ciśnie ci się na usta.
- To zapalnik czasowy! Muahuahuahuahuahuahua! – odparł Astaroth, umykając dalej.
Stajesz mu na drodze. Cholernie odważny wyczyn, bez ściemy!!! Reszta drużyna obserwuje wszystko z zapartym tchem. Marcjana zasłoniła oczy, Różyczka schowała się do kieszeni Ziga. Genginkazzon Von Armeshplaust stoi jednak uparcie jak ta opoka na drodze demonowi, stanowczym wzrokiem wyrażając; NIE POZWOLĘ CI PRZEJŚĆ!!!....
- Opanuj się głupcze, jeśli nie chcesz sprowadzić śmierci na nas wszystkich !
Demon spogląda na ciebie obłąkańczym wzrokiem.
- Daj mi ten ładunek – upiera się dzielnie Gengi. - Zaręczam ci, że znam się na tym lepiej i mam z tym odczynienia dłużej! No już....!!!!!!
Astaroth sięga jedną ręką po swoją szablę, ale Gengi nie ma zamiaru ustąpić!!!! Demon mruży oczy, sapnął gniewnie. Nie dobył szabli, ale również nie zatrzymał się. Wybiwszy się w biegu, skoczył na ścianę tunelu, odbił się zwinnie od niej i góra pokonując przeszkodę w postaci Gengiego, pognał w głąb tunelu.
Szlag by trafił....!!!!

Astaroth; Zostaliście sami. Tylko ty i bomba. Ty i śmierć. Znowu.
Czujesz ją. Bardzo blisko.
Zatrzymujesz się, słyszysz, że mechanizm w szkatułce ucichł.
Wzdychasz, szykując się na nieuniknione...
Nagle wieczko szkatułki gwałtownie się otwiera. Drgnąłeś. Z wnętrza szkatułki wyskakuje... tańcząca laleczka, a wokół rozbrzmiewa muzyczka.
CO?!??!?!?! OO’’
To pozytywka?!??!
Zaciskasz pięści z gniewu, wpatrując się w wirująca małą tancereczkę. To... była... pozytywka....?! -_-#

Różyczka, Thomas, Gengi, Marcjana, Avalanche, Vriess;
Podziemiami wstrząsnął naraz potężny wybuch. Wszystko zadrżało w posadach i skuleni, zerkacie ze zgrozą na sufit, błagając go w myślach, aby nie runął i nie pogrzebał was żywcem. Rychło echo wybuchu cichnie i ciąg powietrza niesie jedynie nikły zapach prochu i ognia.

Robi się cicho.

Thomas; Nie możesz uwierzyć!!!!;( Astaroth...?! ON...?! To jakieś jego... jakieś podłe sztuczki, na pewno...!
[dolatuje zapach prochu i ognia, otrzepujesz się] Na pewno...! On zaraz tu wróci... [cisza, wszyscy zerkają w ciemny wylot korytarza, gdzie zniknął Astaroth] Przecież jest nieśmiertelny...! A jeśli te bariery o których mówił Zig uszkodziły go bardziej niż... powinny...? nonsens, on... on nie zrobił tego dla was, on....! Przecież on mógł stać i patrzeć, jak bomba wybucha! Jeśli chciał zginąć, co to była za różnica, czy bomba wybuchnie tu, czy z dala od was....? On... on na pewno nie....!

Wokół robi się nagle jasno, jasne światło zalewa cały korytarz. Zig z jękiem bólu zasłania oczy i wycofuje się pod ścianę.
- Co do....?! – jęczy

Różyczka, Thomas, Gengi, Marcjana;Światło znika, zaś pomiędzy wami pojawia się nagle.... o rany...! oO’



Przepiękna anielica, skąpana w strugach migoczących iskierek, otwiera błękitne oczy i spogląda smutnie na Thomasa.
- Upadły Aniele! Czemu swym istnieniem przestałeś wielbić pana?

Thomas; serce podskoczyło ci do gardła! X_X

- Ty, który po wsze czasy sławić powinieneś jego imię ratujesz swe życie bratając się z pomiotem chaosu, nędznie błagasz u niego o ocalenie – szepnęła anielica. - I ty chciałbyś odzyskać skrzydła i wrócić tam, skąd cię wygnano? Pan jest łaskawy i łatwo wybacza, ale spójrz na to, z czym się bratasz. Jest to demon, ale bez zastanowienia rzuca się na pomoc innym, w tym aniołowi znienawidzonemu. A czy nie mówił Pan, że musimy miłować nieprzyjaciół? Sprowadź go na drogę pana, a zyskasz odkupienie.

Anielica znika. Robi się znów ciemno i cicho.

Zig wpatruje się w wylot korytarza, drżąc.
- Oż w mordę...! – jęknął tylko.
Zerka na Gengiego.
- Nie mogłem... nie mogłem go zatrzymać...! – szepnął zbolałym głosem, jakby bojąc się kary. – Nie mogłem, on... jego wzrok, ja...! – westchnął ciężko i spuścił głowę. – Nie wiem co teraz. Na pewno wiedzą, że tu jesteśmy. Ale musimy iść dalej! Mogę wydać się na ich pastwę, zełgam, ze wyruszyłem sam! Wy zaś idźcie dalej! Przy odrobinie szczęścia uda się wam! Chodźmy! – ruszył dalej po schodach. – Nie ma czasu!

Docieracie pod wielki, zamknięty właz.
- No, Vriess, Avalanche... – szepnął Zig. – Liczymy na was…!

Słyszycie czyjeś kroki tam, skąd przyszliście. Astaroth...?
 
__________________
- Heh... Ja jestem klopotami. Jak klopofy nie podoszają za mną, pszede mnom albo pszy mnie to cos sie dzieje ztecytowanie nienafuralnego ~Dirith po walce i utracie części uzębienia. "Nie ma co, żeby próbować ukryć się przed drowem w ciemnej jaskini to trzeba mieć po prostu poczucie humoru"-Dirith.
Almena jest offline  
Stary 08-08-2007, 12:17   #666
 
Chrapek's Avatar
 
Reputacja: 1 Chrapek ma wspaniałą przyszłośćChrapek ma wspaniałą przyszłośćChrapek ma wspaniałą przyszłośćChrapek ma wspaniałą przyszłośćChrapek ma wspaniałą przyszłośćChrapek ma wspaniałą przyszłośćChrapek ma wspaniałą przyszłośćChrapek ma wspaniałą przyszłośćChrapek ma wspaniałą przyszłośćChrapek ma wspaniałą przyszłośćChrapek ma wspaniałą przyszłość
Mechanizm zadziałał tak jak powinien. No, prawie tak jak powinien - bo przyznam szczerze, myślałem, że po rozwiązaniu zagadki golemy łaskawie zdechną. Cóż, dane było mi się więc rozczarować. Swoją drogą bardzo kiepsko zaplanowany mechanizm, moi mili, no bo jak to tak - za każdym razem żeby uruchomić mechanizm trzeba pokonać Golemy?! Chyba, że był na nie jakiś sposób którego po prostu nie znaliśmy. Gdybym chociaż wiedział jakie to czary powołały je do życia, mógłbym spróbować przemówić im do rozsądku, albo chociaż zezwać od serca...

Odwróciłem się w ostatniej chwili - miecz Golema opadł na moją tarczę. Przymknąłem oczy. "Idiota" - ofuknąłem siebie. Przecież byłem pod tarczą, i jego miecz nic nie mógł mi zrobić. Tarcza zachrobotała, zauważyłem, że spod wrażego oręża poszły całkiem dorodne iskry. Spojrzałem na bok, Avalanche był w niewiele lepszej sytuacji. Zacząłem panicznie przeszukiwać pamięć, w poszukiwaniu czaru który zepsułoby Golemom ich dobrą passę: kula ognia? No gdzie, ogniem w kamień? Mgła? Woda mogłaby na nie zadziałać deprymująco, gdyby były wapienne, ale te cholery wyglądały na coś znacznie solidniejszego. Poza tym rzucenie mgły w takim ciasnym pomieszczeniu równałoby się wypruciu nam flaków, na dodatek w dosyć nieestetyczny sposób. Więc co? Zagotowanie krwi? Tylko od kiedy Golem ma krew? Nie wspominając już, że mając na uwadze moje ostatnie pomyłki, pewno zagotowałbym rycerzyka, a w tej chwili był mi potrzebny kompletny i sprawny, nie zaś podobny do samowaru. Przywołanie szkieletu dla odwrócenia uwagi? No tak, tylko skąd go tutaj wziąć?..

Sytuacja wyglądała dosyć beznadziejnie. Ale najważniejsze było, że jeszcze nie wykonaliśmy naszej misji. Spojrzałem na obie dźwignie.
- Avalanche, za chwilę dobiegniemy do dźwigni, i na mój znak je uruchomimy -zobaczyłem kpiące spojrzenie Rycerza - O nich się nie martw, zajmę się nimi...
Taaak... O ile nie przeliczyłem swoich umiejętności. Rozpostarłem ręce i krzyknąłem:
- Resurgere osseus involucrum! - osłona z kości zajarzyła się wokół mnie trupim blaskiem; nie podziwiałem jednak tego niezwykłego zjawiska, tylko wyciągnąłem ręce w kierunku paladyna -Multum mox! - podobna do mojej osłona pojawiła się wokół rycerza. Obie jednak były nad wyraz słabe, i zdawałem sobie sprawę, że wytrzymają jedynie jedno, góra dwa uderzenia. Miałem jednak nadzieję, że da nam to akurat dosyć czasu, żeby zająć się dźwigniami i... Uciec. Tak moi mili, bo cóż, mielibyśmy tutaj zginąć? Ja, Vriess, zabity przez jakieś tfu, dzieła sztuki, tfu, w tunelu ściekowym... To przecież brzmi humorystycznie.

Podbiegłem do dźwigni która była najbliżej mnie, i wspiąłem się po drabince. Spojrzałem czy rycerz robi to samo. Z pewnością czuł się niezwykle doświadczając na sobie nekromanckiej magii... Ja też czułem się niezwykle, bo ten czar działał zwykle tylko na manuskryptach. A za użycie go na Paladynie Mistrzowie pewnie wyrwaliby mi nerkę i nakarmili nią wrony. Bez okoliczności łagodzących.

- Avalanche, na trzy! Raz... dwa...
 
__________________
There was a time when I liked a good riot. Put on some heavy old street clothes that could stand a bit of sidewalk-scraping, infect myself with something good and contageous, then go out and stamp on some cops. It was great, being nine years old.

Ostatnio edytowane przez Chrapek : 08-08-2007 o 16:37.
Chrapek jest offline  
Stary 08-08-2007, 13:23   #667
Konto usunięte
 
Midnight's Avatar
 
Reputacja: 1 Midnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputację
...... Brak slow juz od dawna nie zaatakowal bardki lecz w obliczu tego co uczynil ten niezbyt lubiany przez nia demon ..... To bylo niesamowite, bochaterskie, wspaniale, jedyne w swoim rodzaju.... Powoli literki zaczely sie formowac w jej glowie w slowa, a nastepnie zdania... W zdania piesni zaslyszanej kiedys tam w czasach mlodosci....

Gdy łzy driudów popłyną,
Elfy odejdą daleką doliną,
Świat nie zazna otuchy,
A ludzie zamienią się w duchy.

Usłyszcie wołanie, mój głos,
Który kiedyś odmienił wasz los,
Bo ja posiadam tę moc,
W tę mglistą i czarną noc.

Boska w mych żyłach płynie krew,
Wciąż słyszę i czuję tej krwi zew.
Biegnę przez doliny i parowy.
Patrzcie! Oto wstaje mroczny dzień nowy!

Wszystko płonie ogniem słońca!
Wszystko spala się do końca!
Płoną drzewa, płoną rzeki, płonie las!
Płoną domy, płonie wiatr, płonie czas!

Noc mą siostrą jest, a bratem Mrok,
Ciałem Człowiek, a duchem Smok,
W oczach Wiatr, a w żyłach Lód,
Oto Wielkich Duchów mroczny ród!

Strach mym ojcem, matką Groza,
Śmierci z kosą straszna poza,
Ogień mym sercem, płomień głosem,
Wielkich Duchów rządy nad waszym losem!

Co było dwojgiem, niech w jedno się złączy,
A Duchy na nowo wspólny cel połączy!
Poezją jest dla nas strachu zwierząt ryk!
A pieśnią dla naszych uszu jest ludzki krzyk!

Co było dwojgiem, niech w jedno się złączy,
A Duchy na nowo wspólny cel połączy!
Żadna moc nas nie powstrzyma!
Similini kashkha ruateho hima!


Zaspiewala cicho tak aby uslyszeli ja jedynie ci najblizej stojacy. Nagle wsrod wspanialego blasku pojawila sie istota tak piekna, ze Rozyczce lzy stanely w oczach. Najwyrazniej znala Thomasa gdyz to wlasnie do niego skierowala swoje slowa:

- Upadły Aniele! Czemu swym istnieniem przestałeś wielbić pana? Ty, który po wsze czasy sławić powinieneś jego imię ratujesz swe życie bratając się z pomiotem chaosu, nędznie błagasz u niego o ocalenie – szepnęła anielica. - I ty chciałbyś odzyskać skrzydła i wrócić tam, skąd cię wygnano? Pan jest łaskawy i łatwo wybacza, ale spójrz na to, z czym się bratasz. Jest to demon, ale bez zastanowienia rzuca się na pomoc innym, w tym aniołowi znienawidzonemu. A czy nie mówił Pan, że musimy miłować nieprzyjaciół? Sprowadź go na drogę pana, a zyskasz odkupienie.

Oooo.... Znikla... Zig lamentowal teraz strasznie i dziewczyna zaczela sie zastanawiac nad swoja mini decyzja pozostania malutka. Juz chyba wolalaby Astarotha. Echh .. kobieta zmienna jest... Nagle cos do niej dotarlo.

- Zig.. Zig... Poczekaj...(jak jj nie slucha to wyciaga mieczyk i go kluje) Astaroth mial woreczek z srebnym pylem.. Czy to aby nie komplikuje nam sprawy nieco bardziej?
 
__________________
[B]poza tym minął już jakiś czas, odkąd ludzie wierzyli w Diabła na tyle mocno, by mu zaprzedawać dusze[/B]
Midnight jest offline  
Stary 08-08-2007, 15:43   #668
 
Mijikai's Avatar
 
Reputacja: 1 Mijikai ma wyłączoną reputację
Genghi był wściekły. Demon się go nie posłuchał. Czyn, który zrobił idiotycznie głupi. Popatrzył na resztę. Zig rozpaczał jakby właśnie wyrżnięto mu rodzinę, a pannica zaczęła coś nucić. Tego było dość.

- Nie czas na nucenie! ( jakby jakiś czas temu sam nie zaproponował śpiewu ) - krzyknął gromiąc ją wzrokiem - ten czyn był... był... był... głupi i nieodpowiedzialny ! Jak mogłeś ?! - wrzasnął na Thomasa - Teraz wszyscy wiedzą, że się zbliżamy ! Nie mogliście tego dać po prostu mi ?! - krzyczał wściekle - Zawsze byłem lekceważony, ignorowany i po stokroć krytykowany ! Dlaczego ? Dlatego, że jestem gnomem ? Myślicie, że siłowy sposób zawsze wychodzi ?! Liczyłem na ciebie i się zawiodłem aniele - powiedział wskazując oskarżycielsko palcem na Thomasa - A jeśli Astaroth tu wróci zarżnę go za głupotę - po czym na okazanie pewności swoich słów potrząsnął toporem.

Miał nadzieję, że Avalanchowi i Vriessowi poszło lepiej. Tu było beznadziejnie. Tylko tak mógł nazwać tą sytuację. Ufał im, zawsze wydawało mu się, że są rozsądni i na swój sposób mądrzy. Teraz przypominali bandę głupców.
Uchwycił mocniej topór. Jeśli ośmieli się tu wrócić wygraweruje mu " Płonącego Heretyka " na czole. Hmmm... No i co z tym mechanizmem ?
 
__________________
Młot na czarownice.
Mijikai jest offline  
Stary 08-08-2007, 16:24   #669
 
MigdaelETher's Avatar
 
Reputacja: 1 MigdaelETher jest godny podziwuMigdaelETher jest godny podziwuMigdaelETher jest godny podziwuMigdaelETher jest godny podziwuMigdaelETher jest godny podziwuMigdaelETher jest godny podziwuMigdaelETher jest godny podziwuMigdaelETher jest godny podziwuMigdaelETher jest godny podziwuMigdaelETher jest godny podziwuMigdaelETher jest godny podziwu
Skuliłam się pod ścianą, siła wybuchu była ogromna, czułam jak sciany drżą a podłoga podemną faluje. Podnoszę cię powoli przytrzymując się ściany. Otaczają nas egipskie ciemności... pozwalam jej przejąć władzę nad moim ciałem. Wokół mojej dłoni zaczynają tańczyć małe płomyki, które rozświetlają odrobine okalający nas mrok. Nagle ciemność zostaje rozproszona, mróżę oczy, zasłaniam je ręka. Powoli przyzwyczajam się do delikatnego, ciepłego światła, powoli otwieram oczy.....ANIOŁ!

-....Na co mi na starość przyszło, Nekromanci- znacząco wciąga powietrze moim nosem- Anioły, co jeszcze?! A Ty kochasiu to od razu mi się jakiś podejrzany wydałeś, od kiedy o rozmowach z Panem paladynom kit wciskałeś. Wtedy myslałam, ze się szaleju, albo jakiś małych grzybków najadłeś, ale teraz...

Wiedźma szturcha Tomasa w bok.

- No co tak stoisz i gapisz się nie przymierzając jak stary sęp na cztero dniowego, lekko podgnitego trupa! Skrzydlata coś do Ciebie mówi!
 
__________________
Zagrypiona...dogorywająca:(

Ostatnio edytowane przez MigdaelETher : 08-08-2007 o 22:15.
MigdaelETher jest offline  
Stary 08-08-2007, 21:04   #670
 
Extremal's Avatar
 
Reputacja: 1 Extremal to imię znane każdemuExtremal to imię znane każdemuExtremal to imię znane każdemuExtremal to imię znane każdemuExtremal to imię znane każdemuExtremal to imię znane każdemuExtremal to imię znane każdemuExtremal to imię znane każdemuExtremal to imię znane każdemuExtremal to imię znane każdemuExtremal to imię znane każdemu
Cios który zadał nad moją głową golem może nie był najszybszy, ale za to niesamowicie silny, miałem swoje gabaryty nawet jak na standardy ciężkozbrojnych, ale to krótko mówiąc przerosło mnie...chwile ścierały się nasze ostrza, w jego zimnych rękach sejmitar wcale nie musiał być ani zręczny ani słaby, początkowo próbowałem utrzymać dystans jego broni jedną dłonią, a drugą próbowałem pchnąć na posadzkę jeszcze nieruszającego się drugiego golema.

Pchnąłem ile tylko sił mi starczało, sapiąc ciężko przy tym i o dziwo, nie dość że obaj są straszliwie silni, to w dodatku nie da się ich powalić, to już mnie po prostu wprawiło w oniemienie, chwilę patrzyłem nad swoją głowę jak moja drżąca ręka z ledwością próbuje utrzymać ten ciężar.
Wstyd mi było przyznać, ale poczułem lęk... to było to samo co pod tą grotą która się na mnie zawaliła na wyspie, wtedy ledwo żywy wydostałem się spod sterty skał oczyma wyobraźni zobaczyłem mój koniec jak ta "rzecz" odbiera me i tak plugawe życie, przepoławiając czaszkę w pół. Dość smutna perspektywa, dopiero co umknąłem śmierci spod sterty kamieni, to czyżby w tym momencie matka natura chciała naprawić ten błąd? O nie.. nie dam satysfakcji nikomu z uśmiercania mnie, jak to mawiał Agrael z głębi mego serca, nie teraz i nie tu, resztką sił chwyciłem drugą dłoń na ostrze swego miecza i siłowałem się z posągiem w tej nierównej walce.
Pot ściekał po moim czole potokiem, z czoła ociekał po całej mej zbroi, tak mnie załatwił że aż kolana mi się ugięły, i wiedziałem że jeśli zaraz nie odskoczę to zrobi ze mnie miazgę, spojrzałem na drugiego golema, zmierzającego ku Vriessa, cóż wyraźnie nie ma żartów z nimi, wziąłem głęboki wdech cały czas mocując się z golemem, szybki wydech ponowny wdech i ...uuhhhhh podniosłem się na równe nogi, ale przysięgam aż ciemno mi się zrobiło przed oczyma, już instynktownie odskoczyłem na bok, turląc się przez ramię, impet z jakim golem uderzył o ziemię naprawdę robił wrażenie , z mojej zbroi to by sam złom został, tak samo jak z poprzedniej.

Wykorzystując chwilę niedyspozycyjności golema, spojrzałem na Nekromantę, widziałem że cwanie rozwiązał zagadkę, z którą ja pewnie godzinami bym się bawił kręcąc tymi wajchami w tę i,we tę.
A on po prostu spojrzał i przekręcił... uroki lat studiów, ah nie można mieć wszystkiego! A wszystko wskazywało na to że Vriess jeśli czegoś nie zrobimy, zaraz nic nie będzie mieć, z ledwością ja odparłem jeden cios golema, a co ma powiedzieć biedny chuderlawy nekromanta przyparty przez taką istotę do muru? Zbroja z kości wydawała się być jego ostatnią deską ratunku.
Patrzę cóż wyczynia nas poczciwy nekromanta.
-Multum mox!-Rzucił inkantację kości zbroi na mnie... dziwne, ale przypomniało mi się jak dawno temu z Vriessem polowaliśmy na umarlaka z jeziora, wtedy to ja obdarowałem go aurą, chyba uznał że czas najwyższy na rewanż.
Nim skończyłem cię napawać osiągnięciami czarnej magii, ziemia pode mną zaczęła trząść, z trudnością próbowałem utrzymać równowagę i tak już wyczerpanych nogach, chwyciłem się wnet szybko muru , licząc na to że może golemom osunie się grunt pod stopami, trzęsienie równie szybko jak się zaczęło tak i się skończyło.
Niestety nie zrobiło to większego wrażenia na żadnym z nas, jak i na kamiennych. Wtem zobaczyłem jak golem przed którym czmychłem zbliża się do mnie, zacząłem lustrować każdy cal jego kamiennej postury, korpus, łeb i szable... był cały z kamienia,a mój miecz co najwyżej może go zarysować, to tak jak wysłać na armatę komara, jednym słowem istne szaleństwo.

-Avalanche...Avalanche, słyszysz mnie?-słyszałem nieco cichszy niż zwykle głos znienawidzonego przezemnie Demona wydobywający się z miecza
-Jak mam Cię nie słyszeć, jesteś pierwszą rzeczą jaką słyszę kiedy się budzę, i ostatnią kiedy zasypiam...-Odpowiedziałem mu w myślach
-Słuchaj mnie... ta bariera... osłabia demony, w tym i mnie, musisz się stąd wydostać.. z tego tunelu.. NATYCHMIAST!!-Rozkazał mi władczo, na mój wzrok spowił się krwią, nie widziałem normalnymi barwami, tylko wszelkie odcienie krwi i czerni, a me uszy dobiegły odgłosy konających, całkowicie mnie paraliżując na chwilę, tak bardzo że nawet nie miałem głowy by odpowiedzieć uwięzionemu we mnie Agraelowi.
-Ahhh.. słuchaj mnie.. te golemy.. musisz pozbawić ich kończyn, którymi dzierżą broń, jedno silne, celne uderzenie w najcieńsze miejsca, powinny odrąbać im ręce.. pośpiesz się-Głosy ucichły , a wzrok stał się normalny... krótka chwila, a sprawiła mi masę nieopisanego bólu...

- Avalanche, za chwilę dobiegniemy do dźwigni, i na mój znak je uruchomimy!!
- O nich się nie martw, zajmę się nimi...
- Avalanche, na trzy! Raz... dwa...

Nawoływał mnie Nekromanta... pewnie zbluzga mnie, za to co zrobię. Ale walka jeden na jeden, to rzecz święta;
-Poczekaj chwilę... pamiętaj że ja nigdy się nie wycofuję...a ten Zig jeśli mu zależy poczeka chwilę, zaraz z nim skończę i pociągnę za tą dźwignię. - Przyjrzałem się memu ostrzu czy nie było żadnego uszczerbku na nim, zlustrowałem zbliżającego się golema, i ruszyłem mu na przeciw, chcąc odciąć mu ręce, a potem łatwo uśmiercić.
 
__________________
Jednogłośną decyzją prof. biskupa Fiodora Aleksandrowicza Jelcyna, dyrektora Instytutu Badań Nad Czarami i Magią w Sankt Petersburgu nie stwierdzono w naszych sesjach błędów logicznych.
"Dwóch pancernych i Kotecek"

Ostatnio edytowane przez Extremal : 08-08-2007 o 21:30.
Extremal jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 15:12.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172