Słysząc ów krzyk po plecach Laureen brzebiegł zimny dreszcz. To był kobiecy głos, a jedyną kobietą oprócz nij, która mogła być tu, w ładowni, była lady Reinee. Po twarzy kobiety przebiegł grymas troski. Jednak po chwili całkowicie odmieniła swe oblicze. Brwi wygięły się w ostre łuk tworzą bojowniczą minę. Pokaźne wargi zacisnęły się w w oczach zapłonął wojowniczy ognik. "Jeżeli coś jej zrobią to wydrapię oczy wszystkim po kolei"- mordercze myśli kołatałty w zakłopotanej głowie. Były oczywiście bez pokrycia. Taką drobną kobietę jaką była Laureen pierwszy lepszy unieszkodliwiłby mocnym uderzeniem w głowę. Mimo to goniona złością zerwała się i zaczęła biec w kierunku odgłosów unosząc wysoko długą suknię. Po kilku krokach odwróciła się. - Chyba nie musze mówić co należy robić kiedy kobieta jest w potrzebie?- krzyknęła w stronę mężczyn i pobiegła w głąb ładowni.
Kiedy tam dotarła zastała ciekawy widok. Cała i zdrowa Reinee, lekko poobijany Francisco, który wraz z Tristanem wymachiwał zręcznie szablą czyniąc wrogom sporo szkody. Kilku powalonych pitarów leżało bezwiednie na podłodze. Laureen podeszła do stojącej nieopodal Reinee. -Widzę, że ominęła mnie ciekawa scena- zaczęła. -Dobrze, że nic Ci nie jest. Nas kobiety łatwo jest zranić, ale w trudnych chwilach umiemy sobie poradzić- uśmiechnęła się lekko. Gdybym przybyła wcześniej tym oprychom brakowało by pewnie kilku gałek ocznych.....-dodała. -O ile wcześniej nie powalili by mnie skutecznym ciosem
Nie wiedziała czy meżczyźni biegli za nią. Jeżeli okazałoby się, że się pojawili, postanowiła unikać ich na oczach pozostałych. Dla bezpieczeństwa. |