Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 31-01-2020, 13:19   #12
Grave Witch
 
Grave Witch's Avatar
 
Reputacja: 1 Grave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputację



Rozmowy rozpalały się i gasły. Grupy tworzyły i zmieniały. Plany, intencje, spiski, znajomości. Pokład, jak i wnętrze powietrznego statku, szybko przerodziły się w osobny świat, odcięty od tego co pod nim, od tego co za nim. Nagle to kim kto był wcześniej, czym się zajmował, jakie koneksje on czy jego rodzina posiadali, odeszło na drugi plan. Nikt mógł zostać kimś wielkim, a wielcy równie łatwo mogli zostać sprowadzeni do poziomu szarego obywatela. Była to swoista magia takich właśnie wypraw, gdzie nikt na dobrą sprawę nie wiedział co czeka na niego po drugiej stronie. Gdzie nowe życie można było równie łatwo rozpocząć co je stracić.

Podróż mijała w spokoju. Leniwie wręcz, można by rzec. Jedni ów czas wypełnili grą i odpoczynkiem. Inni zajęli się prowadzeniem interesów. Dla jeszcze innych była to okazja do zdobycia towarzyszy. Byli i tacy, którzy korzystając z ograniczonej przestrzeni statku, podjęli się próby zdobycia jak największej ilości informacji i wpływów.

Nadeszła noc, a po niej wstał nowy dzień. Wraz z nim pojawiła się informacja o tym, że najprawdopodobniej dobiją do przystani na wyspie jeszcze przed zachodem słońca. Ci, którzy lubili spędzać czas na świeżym powietrzu, spędzali go na pokładzie. Pod ich stopami przemykały uprawne pola i lasy. Wioski i osady, a w końcu i linia brzegowa oraz bezkresna połać morza. Nad nimi płynęły białe połacie chmur, od czasu do czasu przysłaniające słońce i błękit nieba.

W porze śniadania do jednego ze śmiałków przybył posłaniec w postaci młodej panny o białych włosach i równie białym, wilczym ogonie. Trochę później, nieco po obiedzie, kolejny z owych śmiałków otrzymał list z odpowiedzią na swoją propozycję oraz list z zaproszeniem na spotkanie. Oba te wydarzenia miały pozytywny impakt na plany owych śmiałków.

Dzień powoli zaczął się pochylać by ukłon złożyć nocy, gdy przez pokład przetoczyła się informacja o tym, że wkrótce będą lądować. Wieść szybko się rozniosła i wkrótce pokład zaroił się od pasażerów. I faktycznie, słońce jeszcze zachodzić nie zaczęło a im ukazał się widok wart zobaczenia i zapamiętania.


Wyglądało to tak jakby tytan włożył swe dłonie w wodę i rozsunął ją po to tylko by z impetem umieścić w powstałym otworze skrawek ziemi. Dość duży skrawek, należało przyznać. Wody z hukiem wpadały w ów otwór, spowijając wyspę we mgle. Potężne skały, wyglądające na fragmenty samej wyspy, unosiły się w powietrzu nad brzegami przepaści. W równomiernych odstępach widać także było ogromne kamienie, z których w niebo biły snopy czystej energii. Pasy tęcz to pojawiały się, to znów znikały, w miarę zbliżania się. Nad wszystkim zaś dominowało gigantyczne, wyglądające na skamieniałe, drzewo.
- Drzewo Świata - usłyszeli ci, którzy stali w pobliżu królikouchej elinki w czarnej sukience ze złotymi zdobieniami. Stojący obok niej castanic w eleganckim surducie, skinął na potwierdzenie głową.

Na spotkanie wyleciał kilkuosobowy oddział dosiadający pegazów. W ich towarzystwie dotarli w pobliże platformy lądowniczej.



Musieli jednakże poczekać aż mniejsze jednostki, służące głównie do przewożenia materiałów i oddziałów, zwolnią miejsce. Nie trwało to jednak długo i już wkrótce opuszczono pomosty.
Na nowoprzybyłych czekał Lam, reprezentant Federacji i dowódca obozu.


- Witajcie na Wyspie Świtu - powitał ich, a następnie przekazał swoim ludziom, którzy szybko i sprawnie rozdzielili ochotników. Rozdano broń i zbroje tym, którzy tego potrzebowali. Osoby, które posiadały umiejętności praktyczne, mogące przydać się w obozie, przydzielono do pomocy w jego funkcjonowaniu. Tych zaś, którzy mieli wyruszyć w głąb wyspy, odesłano do kwatermistrza, który przydzielił im namioty. Jako że wieczór miał wkrótce nadejść nikt już obozu nie miał opuszczać. Nowoprzybyli mieli zatem czas by zapoznać się z jego rozłożeniem, zdobyć informacje od tych, którzy przybyli tu przed nimi lub zwyczajnie skorzystać z, być może, ostatnich chwil w których ich życiu nie zagrażało bezpośrednie niebezpieczeństwo.

 
__________________
“Listen to the mustn'ts, child. Listen to the don'ts. Listen to the shouldn'ts, the impossibles, the won'ts. Listen to the never haves, then listen close to me... Anything can happen, child. Anything can be.”
Grave Witch jest offline