Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 31-01-2020, 19:43   #80
Amon
 
Amon's Avatar
 
Reputacja: 1 Amon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputację

Tymczasem Vanja pociągnęła Leitha do niedużej jamy, uformowanej pod korzeniem wielkiego drzewa, które górowało nad całą latającą wyspą. Rozejrzała się konspiracyjnie, po czym wyjęła dwa dość koślawe łuki, lasso i trzy prowizoryczne wędki. Wskazała też z dumą na nóż, który nosiła w pochwie przy pasku.
Leith przyjrzał się przedmiotom, po czym spytał na migi odnośnie kilku z nich “ty, zrobiłaś?”
Z takimi jak ona, jak on, jak oni, nic nie było do końca pewne. Byli mieszańcami. Leith zakładał iż dziewczynka jest w wieku ludzkiego dziecka, on sam dorastał podobnie choć potem po prostu się “zatrzymał”. W lesie i jego okolicach, które niedawno tak wystraszyły Aurorę (straumatyzowaną ludzką “gościną” jakiej przyszło jej zaznać i ogólnie “człowieczeństwem”) będąc dzieckiem bękart używał podobnych narzędzi by polować. Nakarmić siebie samego i pomóc matce.
Vanja pokiwała potwierdzająco głową i wskazała palcem na swoją po dziecięcemu jeszcze płaską pierś.
Coś czego nie musiał robić od czasu pobytu na dworze Wiatru ale coś co towarzyszyło mu przez całe życie była sztuka polowania. Mężczyzna oskórował setki mniejszych czy większych zwierząt zanim był w stanie tak sprawnie oskalpować człowieka czy skrzydlatego. Wszystkie, najbardziej barbarzyńskie umiejętności brały swój początek w jakiejś podstawowej praktyczności.
Mężczyzna kiwnął głową, wziął jeden z łuków, kołczan. Chciał ruszyć wraz z Vanją w las, pozbywając się wcześniej butów., lecz dziewczynka zatrzymała go ruchem głowy. Wskazała na pomniejsze drzewa, które rosły na wyspie i wykonała zakazujący gest. Następnie zaczęła nadymać policzki i imitować ruchy jakby... płetw.
Ryba!
No tak, Leith przypomniał sobie, że tutaj na wyspie jedynym mięsem, jakim ich częstowano, były ryby.
Leith kiwnął głową. Umiał oczywiście też łowić i skoro takie były zwyczaje gospodarza, nie zamierzał ich łamać. Mężczyzna poruszył nosem i ruszył w kierunku gdzie pamiętał że znajduje się wodospad i rozlewisko.
Vanja ruszyła za nim w radosnych podskokach, aż doszli na skraj unoszącej się kilkadziesiąt metrów nad poziomem wody wyspy. Oczywiście, żadna wędka nie była w stanie stąd dosięgnąć powierzchni wody, toteż dziewczynka wskazała na Leitha, potem na siebie i... sparodiowała scenę w której trzymał Aurorę na rękach.
Mężczyzna pokiwał głową, przewiesił łuk tak by nie przeszkadzał mu w rozpostarciu skrzydeł po czym chwycił Vanję w ręce i sfrunął ku dołowi. Było tu kilka pojedynczych, wystających znad powierzchni morza skał, na których mogli stanąć. Dziewczynka zresztą wskazała Leithowi konkretną.
Tam też wylądował. A kiedy Vanja zarzuciła wędkę mężczyzna przygotował łuk i wpatrywał się w powierzchnię wody. Tym sposobem złowili wspólnie swoją pierwszą rybę. A potem drugą, trzecią, czwartą... aż tu nagle ogromna macka pochwyciła dziewczynkę w pasie i w oka mgnieniu ściągnęła pod wodę.
- Szlag! - parsknął Leith pojawiając się w tymże miejscu z pazurami gotowymi do nonkonsensualnej penetracji mackowatego ciała.
Już miał wbić się swoimi ogromnymi szponami w galaretowate cielski, gdy mimochodem zarejestrował wyraz twarzy Vanji. Czy ona się... śmiała, siłując z ogromną ośmiornicą?!
- Mmmm… - Mruknął mężczyzna wypuszczając bąbelki powietrza. przyjrzał się sytuacji nieco dokładniej.
Vanja wydostała się z objęć macki, czy raczej została wypchnięta przez ośmiornicę na powierzchnię. Choć dziewczynka była niema, jej roześmiana buzia nie pozostawiała złudzeń, co do relacji z potworem. Zresztą widząc zainteresowanie Leitha, dziewczyna pokazała ośmiornicę a potem dłońmi nakreśliła jakiś nieduży kształt. Czy to znaczyło, że znała to stworzenie od małego?
Mężczyzna pokiwał głową na znak, że rozumie.
Mackowaty zwierz znów złapał Vanję w pasie i zrzucił z siebie do wody. Jednocześnie Leith poczuł jak jedna z ciekawskich macek przyczepia się do jego uda i pełznie ciekawsko w górę.
Leith skupił się na swoim udzie by jego włosy stały się kolcami. Chciał dać do zrozumienia stworzeniu w prosty,“humanitarny” sposób, że nie jest czymś co warto ściskać…
Jak łatwo było się domyślić, natrafiając na ostrą krawędź, macka szybko wycofała się, a zaniepokojone, czy raczej oburzone zwierzę opluło Leitha i Vanję pokaźnym strumieniem atramentu, po czym odpłynęło szybko. Dziewczyna wydawała się przejęta tym zachowaniem, bo nie bacząc na swój stan, próbowała płynąć z ośmiornicą.
Leith podrapał się po głowie lepiącej się od czarnego gu. Definitywnie na tej czarodziejskiej, rajskiej wyspie jak do tej pory tylko on był prawdziwym potworem. Po chwili Vanja podpłynęła do niego naburmuszona, czego w sumie bardziej się domyślił, bo cała jej buzia była teraz czarna. Wskazała palcem w kierunku, gdzie odpłynęła ośmiornica, jakby domagając się odpowiedzi.
Leith pokazał rękami “ośmiernicę” i wskazał na Vanję a następnie pokazał złączone dłonie co mogło oznaczać “przyjaciele” czy “znajomi” następnie wskazał na siebie i zrobił głupią minę mówiącą “jestem głupkiem”.
Dziewczyna pokiwała głową na znak zrozumienia, a może aprobaty, po czym wskazała wyspę. Chyba planowała już wracać.
Mężczyzna kiwnął głową, gdy pozbierali upolowane ryby Leith wzniósł ich w powietrze i poleciał ku wyspie.
Aurora jeszcze nie zdążyła wrócić. Leith spojrzał na Vanje, a potem na siebie. Dziewczynka wyszczerzyła zęby, najwyraźniej nabijając się z jego wyglądu. Musieli jakoś pozbyć się tego atramentu. Problem polegał na tym, że nie dało się go zmyć zwyczajnie wodą.
Leith spróbował wytrzeć ręce o koszule i spodnie a gdy to nie pomogło westchnął i skupił uwagę, wyobrażając sobie siebie czystego.
Udało mu się to po kilku chwilach prób. Vanja zaczęła go zaś ciągnąć za ramię i pokazywać siebie.
Mężczyzna pokiwał głową, zwlekał bo po prostu chciał się upewnić, że po pierwsze umie to zrobić, a po drugie, czy umie to zrobić bezpiecznie. Dopiero wtedy spróbował zrobić to samo z dziewczynką.
Tu jednak nie szło mu tak dobrze. Właściwie w ogóle mu to nie wychodziło. Jednak modyfikacje na ciele kogoś innego zdawały się być poza jego zasięgiem. Vanja prychała zniecierpliwiona.
Leith spróbował więc czegoś zgoła innego: Jakkolwiek trudno by się coś ścierało, przecież można było to zrobić, każdą maź jakoś dało się zebrać, zetrzeć, po prostu musiało to zajmować czas. A o jeśli robiło by się to bardzo, bardzo szybko? Leith zerwał swój rękaw i zaczął ścierać maź z dziewczyny z ogromną szybkością.
Dziewczynka prychała i kręciła się niezadowolona, ale faktycznie poczynania Leitha przyniosły efekt. Była czysta... tak w 70%-ach.
Leith wytarł kroplę potu ze swojego czoła tym samym marząc je trochę na nowo… Po czym kiwnął głową i dał Vanji znak, że czas ruszać dalej.
Nim zaszło słońce, udało mi się nazbierać jeszcze owoców, Vanja pokazała Leithowi jak upiec coś na kształt podpłomyków oraz upiekli na ognisku ryby. Dziewczynka sporo wiedziała o gotowaniu, o przyprawach, toteż Leith tak naprawdę sporo mógł się od niej nauczyć.
Kiedy wreszcie wróciła Aurora - wszystko było gotowe.
- Ojciec nie będzie jadł z nami kolacji. Miał... coś do zrobienia. - Powiedziała z odrobiną żalu, ale chyba też zrozumieniem. Następnie uśmiechnęła się szeroko. - Napracowaliście się. I to wszystko bez magii?
- Chyba nie chciałabyś próbować czegoś co ja zrobiłbym przy użyciu magii - zauważył mężczyzna - Jedz - polecił samemu wgryzając się w rybę. Ten cały dzień sprawił, że był bardzo… tak: głodny…
Vanja oczywiście podążyła w ślad za nim i wydawało się że znów naśladuje jego drapieżny sposób jedzenia. Aurora zaś, śmiejąc się pod nosem, dołączyła do nich po chwili.
- Powinnam pytać, czy Vanja ma taki ciemne plamy na skórze?
Leith zastrzygł uszami, zerknął na Vanję a potem na Aurorę.
- Nie wiem czy powinnaś, ale możesz spytać.
- Pytam więc. - księżniczka spojrzała nań wyczekująco.
- Jakaś ośmiornica nas opluła - powiedział Leith z pełnymi ustami. - jakoś tak wyszło.
 
__________________
Our obstacles are severe, but they are known to us.
Amon jest offline