Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 01-02-2020, 13:37   #451
Ombrose
 
Ombrose's Avatar
 
Reputacja: 1 Ombrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputację



Wnet telewizor zaświecił się. Był to duży, nowoczesny ekran. Alice zdawało się, że takiego sprzętu nawet nie można było kupić w supermarkecie. Ujrzała pusty pokój z trzema krzesłami. Siedzieli na nich Thomas, Abigail i Arthur.
- Witaj Alice - wszyscy powiedzieli po kolei, po czym zamilkli.
Harper ciężko było stwierdzić, czy to była rozmowa, czy też może nagranie z przerwami, w których sama mogła odpowiadać to ekranu, choć nikt jej nie słyszał. Trochę jak w tej serii Dora The Explorer.
Harper przyglądała im się. Miała nadzieję, że to było naprawdę i cała trójka żyła… Cała i zdrowa, tak jak ich widziała.
- Cześć… - przywitała się, nieco zmęczonym tonem. Byli czyści, w przeciwieństwie do jej płaszcza, który był pochlapany czerwoną, imitującą krew, cieczą. Przyglądała im się. Co miało tu mieć miejsce? Co teraz planował Zaira…
- Tęskniliśmy za tobą - powiedziała Abigail.
- Nudziło nam się i postanowiliśmy zostać artystami - rzekł Arthur. - Dokładniej rzecz mówiąc, aktorami.
Thomas kilka razy odetchnął głęboko przez usta, zanim się odezwał.
- Takimi samymi aktorami, jak ty, Alice - rzekł. - Niestety nie mamy desek portlandzkiej opery, ale to nie miejsce czyni artystą, lecz artysta czyni miejsce…
- Czyni je świętym - dodała Roux.
Rudowłosa zrozumiała, że to co teraz mówili, było im najwyraźniej dyktowane przez Zolę. Mieli zostać aktorami… Już nimi zostali? Harper cała się spięła.
- A co gracie? - zapytała powoli. Obawiała się, że za chwilę wyciągną bronie i zaczną do siebie strzelać… Czy coś podobnego.
- Wkrótce będziesz świadkiem filmu krótkometrażowego. Choć męska duma wolałaby go nazwać długometrażowym - powiedział Arthur.
Abigail delikatnie uśmiechnęła się, tylko przez moment. To była chyba szczera reakcja, jednak wnet przypomniała sobie gdzie jest i co robi.
- Akcja dzieje się w przyszłości - powiedział Thomas. - Są trzy postacie i jest trzech aktorów. Wysoka kapłanka Gwiazdy Dubhe, Abga’Gail.
- Grana przeze mnie - wytłumaczyła Roux. - Będziesz również świadkiem łajdactwa brata wielkiego Padyszacha, Argh’Tuhra.
- Argh’Tuhr to postać, którą ja odgrywam - wytłumaczył Arthur. - Sam Padyszach Władca Tommas Dubh’Glas… król całej galaktyki, posiadający ogromną flotę międzygwiezdną…
- ...to ja - dokończył Thomas. - Pozwól nam teraz przenieść się do roku 5223. Jest to rok, w którym postać grana przeze mnie dowiaduje się o tym, że jego żona, kapłanka Abha’Gail jest niewierna. Wystawiam list gończy opiewający na ogromną nagrodę.
- Próbuję uciec… - ciągnęła Roux.
- ...ale ja jestem głodny pieniędzy - powiedział Arthur. - Choć będąc księciem, mam ich tak dużo… no cóż, chciwość.
Zamilkli na moment.
Alice słuchała uważnie… A więc Arthur był bratem Thomasa, który był władcą, a Abby była jego żoną, oraz kapłanką Dubhe… No dobra… Brzmi jak… Jak fabuła. Czy Zola sam wszystko wymyślił? Miała nadzieję, że za zdradę, Thomas nie utnie Abby głowy, czy coś takiego.
- I jeszcze jedno - po chwili powiedział Arthur. - Film zostanie emitowany tylko raz. Musisz wnikliwie spoglądać w każde miejsce w każdym kadrze, gdyż będą tam pochowane cyfry. Osiem cyfr. Musisz je nie tylko znaleźć, ale zapisać w odpowiedniej kolejności. Lepiej przyszykuj sobie komórkę z notatnikiem, o ile nie posiadasz kartki i długopisa. Czy rozumiesz? - zapytał jej brat.
Najwyraźniej Zola nie chciał, aby przegapiła choć jednego ujęcia… Nie mogła odwrócić oczu ani na moment. Przez ten system miała stać się najbardziej uważnym widzem na świecie…
Harper przełknęła ślinę… To oznaczało, że cokolwiek będzie się działo na ekranie, jeśli chciała uzyskać kod… Będzie musiała patrzeć…
- A co jeśli nie będę patrzeć dość uważnie? - zapytała.
Przez chwilę rozbrzmiewała cisza. Jak gdyby było zakłócenie na linii. Albo… Zola wybierał właściwe nagranie. Na pewno spodziewał się, że mogła zadać takie pytanie.
- Wtedy nie uzyskasz kodu - powiedział Arthur. - A jak nie uzyskasz kodu, to nie będziesz mogła pójść naprzód.
- Kto wie, może uda ci się cofnąć na powierzchnię? - zapytał Thomas.
- Ale najpewniej zostaniesz w bazie z pozamykanymi drzwiami tak długo, aż ktoś cię uratuje lub zginiesz z głodu i pragnienia.
Brzmiało jak informacja… Że jednak powinno jej zależeć na uważnym oglądaniu filmu. Harper wyjęła telefon i odpaliła w nim notatnik. Następnie spojrzała na ekran. Była gotowa na oglądanie.
- Czy możemy zaczynać? - zapytali wszyscy razem, jednocześnie.
- Tak. Jestem gotowa - powiedziała Alice w odpowiedzi na ich pytanie.

Zamigotał ekran. Nagle rozbłysnął. Harper ujrzała duże pomieszczenie. Był to pokój na jakimś statku kosmicznym. Widziała w oddali ogromne okno, za którym znajdowała się czerń i miliony gwiazd. Raz na jakiś czas przelatywał statek kosmiczny.
W pomieszczeniu nie zdawało się zbyt wiele rzeczy. To była chyba kajuta do spania, gdyż widziała w oddali łóżko. Oprócz tego dostrzegła jednak dwa dziwne zwierzątka biegające po podłodze. Nie przypominały niczego, co wydała Matka Ziemia na świat w swojej długiej historii. Jedno przypominało skrzyżowanie żółwia z kotem, a drugie jeża z yorkiem. Oprócz tego pod sufitem latało kilka holograficznych, ziemskich ptaszków.
Na materacu odpoczywał Thomas… czy może raczej Padyszach Władca. Miał na twarzy makijaż. Podkreślone oczy, poza tym dziwne linie i trójkąty, co miało chyba wyglądać futurystycznie. Alice ujrzała szkarłatną szatę wyszywaną złotą nitką. Była piękna i dość egzotyczna.

Tommas spał, ale przebudził się, kiedy rozbrzmiał dźwięk w interkomie. Kamera ukazała zbliżenie na jego twarz, kiedy drgnął i otworzył oczy.
- Przepraszam, wasza wysokość Padyszachu Władco - to był głos Zoli, ale ciężko go było rozpoznać. Zdawał się pokorny i służalczy. - Twój brat prosi o nagłą audiencję. Nie jest sam. Stoi pod twoimi drzwiami. Czy mam go wpuścić?
- Zrób to - Dubh’Glas zmarszczył brwi. Pomiędzy nimi pojawiła się cyfra 5.
Harper zapisała cyfrę, tylko na krótką sekundę odwracając wzrok od ekranu. Nacelowała palcem i zaraz wróciła do oglądania uważnie scen. Szukała kolejnych liczb.
Wnet rozległ się szczęk drzwi. Kamera pokazała mężczyznę w brązowej szacie z kapturem. Wszedł do pomieszczenia. Alice widziała twarz Arthura, jednak również była ozdobiona eyelinerem. Na jego głowie znajdowała się złota korona przypominająca zwykłą, choć dużą bransoletę. Douglas wyglądał w niej całkiem dobrze. Jednak uwagę przykuwała Abigail. Miała na czole narysowane trzecie oko, od którego szła prosta cienka linia. Schodziła pomiędzy brwiami i rozdzielała się na bokach nosa. Kończyła się spiralą na szyi. Tyle że to nie twarz Roux przykuwała uwagę, lecz jej ciało. Była kompletnie naga… nie licząc bielizny z czerwonych wstążek, która nie zakrywała kompletnie niczego, a jedynie miała podniecić wszystkich wokoło. Oprócz tego na biodrach lekka opaska, chyba ażurowa. A także… uprząż na biodrach. Odchodziły od niej po boku łańcuchy. Nadgarstki Abigail zostały spięte za jej plecami. Jej piersi i łona nie przykrywało nic. Arthur pociągnął ją do przodu i opadł na jedno kolano.
- Mój panie, dobry panie - zbliżenie na jego twarz. - Znalazłem twoją żonę. Nierządnicę Abha’Gail. Niegdyś wysoką kapłankę Gwiazdy Dubhe. Teraz tę, która okryła swoje imię piętnem prostytucji.
Kamera przeskoczyła do przerażonej twarzy Abby. To chyba nie była tylko gra aktorska.
- Abha’Gail. Niegdyś tak miła mojemu sercu. Zbiegłaś ode mnie. Ale wróciłaś. Rzecz jasna nie z własnej woli - Thomas uśmiechnął się krzywo. - Nie chciałem wierzyć kiedy najwyższa Rada Wywiadu przedstawiła mi raport, według którego zdradzasz mnie z nieznanym mężczyzną. Ośmieliłabyś się? No cóż, ośmieliłaś się. Jednak koniec końców i tak trafiłaś przed oblicze swojego męża. Co masz mu do powiedzenia?
- Jest mi przykro… - powiedziała krótko… Jej spojrzenie wyrażało niepokój, napięcie, ale i coś jeszcze. Przykrość. Dlatego, bo zdradziła władcę… albo dlatego, bo zdradził ją książę… albo dlatego, że ją schwytano i zdradzono.


- Abha’Gail… - westchnął Thomas. - Z tysiąca dziewcząt na dwudziestu planetach jest wybierana jedna. Kiedy zbierze się tysiąc… z tego tysiąca tylko jedna może dostąpić zaszczytu służenia w Kościele Dubhe. Tylko jedna na tysiąc może zostać kapłanką… a ty zostałaś najwyższą kapłanką… - zawiesił głos. - A jednak potrafiłaś to wszystko zniweczyć w jedną sekundę.
- Mój Panie Bracie… - szepnął Arthur. - Odnalazłem nędzną Abga’Gail. To ona zdradziła cię z nieznajomym mężczyzną. Chciała z nim uciec, ale ja temu zaradziłem. Mój bracie, wielki Padyszachu Władco. Proszę cię, zmiłuj się nad jej nędzną duszą.
- Czy tego chcesz, Abha’Gail? - zapytał Thomas. - Mego zmiłowania?

Następnie zbliżenie na twarz Roux. Pomiędzy jej brwiami ukazała się cyfra 4.
Rzecz jasna Alice zapisała liczbę. Strój Abigail był bardzo wyzywający. Jak Arthur i Thomas zachowywali przy niej taki spokój? Mój Boże… Przyszło jej do głowy, że może właśnie o to chodziło, że nie zachowali? Przecież Zola na pewno celowo ubrał ją w te wstążki i wpuścił do pomieszczenia z dwoma mężczyznami, z którymi łączy ją wspólna historia… Alice zacisnęła mocniej dłoń na telefonie. Miała nadzieję, że się myli.

- A okażesz mi je? Masz dość miłosierdzia, mój mężu… - Abby zapytała ostrożnie. Zerknęła na Thomasa.
- Jesteś dziwką, Abha’Gail. Możesz ubierać się w piękne szaty kapłanki, ale pod spodem jesteś dziwką - rzekł. - Jesteś dziwką nie tylko z charakteru. Jesteś dziwką też z ciała. Wystarczy spojrzeć na twój ceremonialny strój… - zawiesił głos. - Mój drogi bracie. Schwytałeś ją. Należy ci się nagroda. Wątpliwa nagroda. Uderz ją w pośladek.
Arthur przybliżył się. Z całej siły uderzył. Tak, jak kazał Arthur. Mocniej chwycił jej nagi pośladek. Trzymał go przez cały czas w dłoni.
- Tak jest, panie - mówił.
Roux wzdrygnęła się zaskoczona. Zmarszczyła lekko brwi. Przełknęła ślinę.
Trzecia cyfra została umieszczona na jej piersi, która zakołysała się. Dziewięć.
Alice spięła się cała na ten widok, ale zanotowała cyfrę. To była już trzecia… Jeszcze tylko pięć kolejnych i będzie to miała za sobą.

- Wybacz Władco… Ale zdawało mi się zawsze, że dziwka… Się sprzedaje… A ja mam dość, by tego nie robić… To mocne słowa, nazwać mnie w ten sposób - Roux powiedziała powoli, ostrożnie. Lekko odsunęła się też, by Arthur nie trzymał jej pośladka tak mocno.
- Masz dość czego, by tego nie robić? To nie mocne słowa, to fakt. Kiedy więc mój brat cię weźmie, nie dojdzie do niczego niespotykanego.
Arthur poruszył się. Alice również, zrobiło jej się niewygodnie na krześle, na którym siedziała.
- Ja ją wezmę? Bracie? Przecież to nierządnica.
- Nierządnica dość dobra dla ciebie - rzekł Thomas, poprawiając swoją pozycję wśród tych ceremonialnych szat.
Arthur przybliżył się do Abigail.
- Przykro mi - cicho westchnął.
Wpierw mocno ścisnął oba jej pośladki. Następnie przesunął opuszkami palców po jej odbycie… a następnie ruszył nimi wgłąb jej pochwy. Douglas cicho westchnął z podniecenia, naruszając jej intymne bariery.
Roux wzdrygnęła się na ten dotyk i odsunęła się od niego, cofając o następne dwa kroki od Arthura. Wyglądała na zestresowaną. Spojrzała na Thomasa, potem znów na niego.
- To się nie godzi… To… To jest twój brat mój Panie… - przemówiła do Thomasa. Przełknęła ślinę.
Douglas przesunął się za nią, ponownie znajdując się tuż obok. Roux drgnęła, gdy palce Arthura znów weszły wgłąb jej pochwy. Wsunął wpierw jeden palec, potem dwa… Następnie zaczął naprowadzać swoją męskość. Była sztywna. Jakby nie mogła?
- Rżnij ją, mój dobry bracie - powiedział Thomas. - Jeśli oddaje się obcym niecnotom, to równie dobrze może przysłużyć się członkom rodziny imperatora. Członkom mojej rodziny - mruknął. Arthur popchnął biodrami naprzód… i w ten sposób wsunął się cały wgłąb Abigail.

Czwarta cyfra na penisie Arthura, trzy.

Alice zmrużyła oczy, bo szczerze nie chciała tego oglądać. Jej obawy sprawdził się i najpewniej będzie świadkiem tego, jak jej bracia będą brać Abigail. Aż jej się zrobiło słabo, ale zapisała kolejną cyfrę.
Biedna Abby. Na pewno była przerażona i wstrząśnięta… Rozumiała czemu Arthur był podniecony, zapewne trudno by było nie być, kiedy obserwowało się ciało Abby. Czy to samo odczuwał Thomas? Podniecenie? Dano mu władzę, był władcą galaktyki… Alice patrzyła na rozwijającą się akcję z niepokojem i szokiem. Nie miała w zwyczaju oglądać takich rzeczy. Czasem czytała książki… Romanse, ale od pewnego czasu nie miała na to sił. Obserwowanie tego co działo się teraz na ekranie, na pewno było podniecające dla każdego… Jednak dla niej nie… Przywodziło jej na myśl za dużo skojarzeń. Od takich, które były smutne i nierealne, po takie, które przerażały ją i aż puls jej podskoczył. Patrzyła jednak dalej… Potrzebowała jeszcze pozostałych czterech liczb.

Arthur wysunął się i znów popchnął, aż jego lędźwie złączyły się z pośladkami Abigail. Chwycił Abigail mocniej za łańcuch, który spinał jej dłonie z biodrami. Potem zaczął poruszać biodrami, czując ciepło i wilgoć ciała Roux…
Abigail mimo wszystko starała się uciec od niego biodrami.
- Nie proszę…! - wyrzuciła z siebie trochę desperacko. Kiedy zablokował ją, łapiąc za uprząż postanowiła spróbować kolejnego manewru i zgięła kolana w nogach, lądując na podłodze. Robiła wszystko, by uciec od niego.
Spojrzała na Thomasa.
- Proszę, Panie rozważ jeszcze swoją decyzję… Proszę - mówiła. - Nie dotykaj mnie - powiedziała do Arthura, ale zranionym głosem.
Potem zastygła, jakby czegoś nasłuchując.

Arthur boleśnie również wylądował na podłodze, kiedy Abigail na nią opadła. Zaczął ją ujeżdżać. Zdawało się, że ta intymność go podniecała. Tymczasem Roux przestała się poruszać i przestała prosić. Co rzecz jasna wydała się Alice kompletnie nienaturalne. Była cała blada oglądając to nagranie… Czy gdyby Habid robił nagrania z ich zbliżenia w czerwonym pokoju, jej twarz wyglądałaby tak samo, ścięta przerażeniem, żalem i bólem? A potem przyjemnością, której nienawidziła, a do której ją zmusił? Harper potarła nerwowo ramię wolną dłonią, nie odrywając oczu od ekranu.
Douglas poruszał się, posuwając Roux. W pewnym momencie Abby zmieniła nieco kąt ułożenia bioder. Wzdrygnęła się i jęknęła. Pierwszy raz, cicho… Rozkosznie. Jakby poczuła coś dobrego.
Zaciskała dłonie w pięści, opierała się ramieniem o ziemię i rozchyliła uda nieco bardziej, zapraszająco.
Arthur jęknął z rozkoszy. Docisnął rękami plecy Abigail do podłogi. Uderzał w jej pośladki. Położył się na niej. Ich ciała się złączyły, kiedy on się w nią wsuwał. Głowa Abigail opierała się o łóżko wbudowane w pokój. Siedział na nim Thomas i na nich patrzył. Sama Roux i on też uprawiali seks na podłodze przed łóżkiem.
- Hmm… - mruknął Thomas. - Przestańcie na chwilę, zwierzęta rozognione w chuci…
Z kącików oczu Abby leciały łzy. Zerknęła na Thomasa. Był kawałek od nich, ale blisko.
Piąta cyfra na rozwartych ustach Arthura, osiem.
 
Ombrose jest offline