Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 01-02-2020, 16:15   #11
Buka
Wiedźma
 
Buka's Avatar
 
Reputacja: 1 Buka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputację
Czas śniadania szybko dobiegł końca, pluton Bravo opuścił więc mesę, grzecznie po sobie sprzątając, i robiąc miejsce następnemu oddziałowi. Teraz Marines mieli kwadrans wolnego czasu dla siebie, żeby jednak zbyt się nie rozłazili, i nie opierdzielali, zadbał oczywiście sierżant Reynolds.
- Za dziesięć minut widzę wszystkich w sali odpraw panienki! Nie szlajać mi się tu po statku obiboki, idziemy do hangarów, potem odprawa! Kto musi, do kibelka to teraz! - Powiedział sierżant, widząc minę Kovalskiego. No tak, niektórzy i odtajali już i w środku?

***

W tym czasie, porucznik Hawkes, udał się na mostek "Goliatha", gdzie go po chwili wpuszczono przez zaryglowane drzwi. W sumie nie dowiedział się zbyt wiele… statek dopiero co skończył ustawianie się na orbicie, i rozpoczęto sondowanie powierzchni. Na konkrety należało poczekać jeszcze około 30 minut.

***

Sala odpraw zapełniła się wkrótce Marines z oddziału Bravo - plus dwie panie w cywilu, zajmujące miejsca w pierwszym rzędzie - gdy więc wszyscy usadowili już cztery litery, pałeczkę na początek przejął sierżant Reynolds, a porucznik chwilowo był obserwatorem…

- Dobra, stulić jadaczki, i zaczynamy! I nie, nie będzie panienek w bieliźnie albo bez! - Zażartował, i w końcu przyciemniono światło, rozpoczął się zaś pokaz slajdów.


Najpierw był główny obraz, i brakowało tylko kiczowatej muzyki, a okazało się, iż cholerny "know-how" był prezentowany przez korporację Weyland-Yutani. No ale to w sumie nie bardzo dziwiło, wszak oni dostarczali 90% sprzętu dla Marines, jak i ponoć mieli niezdrowego bzika na punkcie Xenomorfów.
- Mam pytanie… - Zaczął Cooper.
- Pytania później! - Warknął sierżant, po czym za pomocą laserowej wiązki zaczął wskazywać elementy na dużym ekranie.
- Najpierw trochę historii… taaaak, historii też się tu nauczycie! Miliony lat temu, w całej galaktyce, panoszyła się rasa nadludzi... - Reynolds się skrzywił - ...przez naszych jajogłowych nazwanych “Space Jokeys”. Wyglądali jak dwumetrowi, łysi, bladoskórzy ludzie. Byli bardzo zaawansowaną rasą technologiczną, i byli wredni. Podbijali sobie wszystkie planety jakie im się chciało, za pomocą Xeno, które są niczym innym, jak bronią biologiczną! Po podbiciu planety, niszczyli Xenomorfy, i władali sobie ową planetką. Pech dla nich, iż z biegiem czasu, Xeno przyczyniły się do całkowitego wybicia swoich stwórców, “Space Jokeys” są więc już od dawna rasą wymarłą. Do dnia dzisiejszego jednak, w całej galaktyce, można natrafić na ich statki, z ładowniami pełnymi jaj. Statki są łatwo rozpoznawalne, mają ze dwa kilometry, a kształt podkowy. Podkowa to taki but od konia… nie wiecie co to podkowa, albo koń, to sobie poszukajcie w sieci, nie mam czasu tego tłumaczyć! W każdym bądź razie, jak taki statek zobaczycie, rozbity gdzieś na jakiejś planecie, na pewno go rozpoznacie. Dobra, to teraz o samych Xenomorfach! - Sierżant pokazał następny slajd.


- Tak wyglądają jaja Xenomorfów. Wysokie na jakieś 100cm, potrafią przebywać w stanie “uśpienia”, nawet i tysiące lat. Nie macie do nich podchodzić na bliżej niż 3 metry, inaczej będziecie mieli problem. Problem natury śmiertelnej, dla jasności, o czym za chwilę. Jak więc gdzieś odkryjemy jaja, od razu je niszczymy! Uwaga, jaja też mają w sobie nieco kwasu. Do tego zaś, pech podwójny w tym, że niszczenie jaj przyciąga dorosłe Xenomorfy, albo i ich mamuśkę, ale o tym też za chwilę.

Kolejny slajd.


- Za chwilę będzie jeszcze lepiej, i jeszcze lepiej, mam więc nadzieję, że nikt tu pawia nie puści - Sierżant zlustrował oddział wzrokiem.
- Jak jakiś nieszczęsny baran podejdzie za blisko jaja, te wyczuwa żywy organizm, i otwiera się u góry, jak jakiś kwiatek czy coś... - Reynold pokazał ten ruch swoją dłonią, po czym znowu spojrzał na oddział - Jeden z drugim jak nie przestanie rżeć, to będzie owe kwiatki wąchał od spodu, więc stulić mordy… z jaja wyskakuje mała kreatura, pająkopodobna, z długim ogonem, nazwana Facehugger. Jak sama nazwa wskazuje, ten mały skurwiel chce zapoznać się bliżej z waszą gębą. Jest bardzo szybki, naprawdę silny, i ma kwas zamiast krwi. Potrafi przetopić się przez hełm próżniowy, i inne takie… skacze wam więc na gębę, owija się ogonem wokół szyi, a łapami na waszej potylicy, i zaczyna się cyrk...


- ...gdy mały gnojek wygra z wami walkę siłową, a wygrywa prawie zawsze - jeśli nie macie kupy mięśni, lub pomocy - dusi was, i padacie nieprzytomni. Wtedy Facehugger przejmuje częściowo wasze funkcje życiowe, podtrzymując na granicy życia i śmierci. Bardzo trudno się go wtedy osobom trzecim pozbyć, a przy tych próbach, albo ofiara zostaje uduszona ogonem, albo ginie od kwasu, przy zabiegach odcięcia tego pasożyta. Leżycie więc tak sobie nieprzytomni, a skurwiel wam przez gardło wpycha malutkie jajko w klatę - Sierżant klepnął się w tors - Po około 8 godzinach od was odchodzi, i zdycha gdzieś w kącie, a wy macie naprawdę przejebane… jak się w końcu ockniecie, macie kolejne do 8 godzin, nim będzie definitywnie po was. Jest to czas, żeby sobie palnąć w łeb, wypić Cyjanek, albo skorzystać z komory krio, opóźniając nieuniknione. Można również próbować embrion wyciąć operacyjnie, ale są szanse 50 na 50, że się przeżyje - Sierżant zapalił papierosa, na co szybko kilku Marines postąpiło podobnie.

- Dobra, teraz będzie krwawo - Powiedział Reynolds, i pokazał kolejny slajd. A gdzieś w półmroku sali dało się słyszeć ciche “o kurwa…”.


- Po czasie około 8 godzin od feralnego przebudzenia, nagle ofiara czuje się paskudnie, skręca ją, zaczyna wrzeszczeć z bólu, a jej klatę od środka przebija Chestburster. Ofiara oczywiście przy tym umiera… a Chestburster spierdala. Jest malutki na 10-15cm, ale również niebezpieczny, mogący poważnie zranić, albo i kogoś zabić. Oczywiście ma również kwas zamiast krwi, i to jest nasz początkowy Xenomorf. Sukinkot zaszywa się gdzieś na kilka godzin, po czym żre co tylko może, w tym i śmieci, plastik, wszystko. To jedyny moment ich plugawego życia, gdy te potwory cokolwiek jedzą. W trakcie tych kilku godzin rośnie parokrotnie, zrzucając skórę niczym wąż, i w końcu mamy dorosłego osobnika.

Klik, kolejny slajd.


- Te gówna są zabójczymi maszynami. Wysokie na 2,5 metra, bardzo, bardzo silne, i szybkie, posiadają ostre pazury i ogon zakończony szpikulcem przypominającym sztylet, potrafiąc nimi ciąć czy przebijać nawet metal. Do tego mają podwójną szczękę, i tą mniejszą w środku, przy “wystrzeleniu” na jakieś 30cm, są w stanie przebić nawet hełm M10, by rozłupać komuś mózg. Do tego potrafią się wspinać po sufitach, ścianach, pływać, a nawet przebywać w próżni. Niegroźny im lodowaty lub gorący klimat, posiadają super węch, echolokację, wyczuwają drgania… ponoć wyczuwają i strach. Są naprawdę, naprawdę wrednymi skurwielami, posiadającymi oczywiście kwas zamiast krwi, no i są nawet dosyć inteligentne.


- Czasem Xenomorfy zabierają swoje ofiary żywcem do “Ula” - Kontynuował dalej sierżant - Niekoniecznie w całości, jednak żywe… tam z kolei następuje znowu inkubacja poprzez jajo i Facehuggera, by powstał kolejny Xeno. Ich celem jest zniszczenie wszelkiego życia, gdzie się pojawią, zbudowanie własnej kolonii, wyplewienie wszystkiego, gdzie się pojawią, na jakiejkolwiek planecie… co to jest “Ul”, też trzeba wyjaśnić...

Klik. Klik. Klik.






- Xenomorfy przerabiają swoje otoczenie, by je dostosować do własnych potrzeb. Lubią ciepło i wilgoć, a do tego ponoć elektryczność je…”stymuluje”, stąd lubią przebywać blisko dużych, pracujących maszyn. Ul będzie więc z dużym prawdopodobieństwem blisko reaktora kolonii na Summit, w Ulu z kolei będzie mamuśka Xenomorfów... - Sierżant zgasił peta.


- Ta suka ma gdzieś z 6 metrów wysokości. Jest mocno opancerzona, posiada dwie pary łap, i nieco inną budowę głowy. Ma “wysuwaną” twarz z czaszki, ale poza tym nie różni się od innych Xeno. Z reguły będzie przytwierdzona dupskiem do wielkiego kokonu, i unieruchomiona, produkując kolejne jaja. Jak ją jednak coś mocno wkurwi, w ostateczności może się z kokonu oderwać, by samej ruszyć do ataku, a wtedy to i czołg nie jest bezpieczną kryjówką... ponoć ma jakieś zdolności telepatyczne, jest zdecydowanie inteligentna, a wszelkie inne Xeno słuchają jej ślepo, idąc nawet na pewną śmierć. Liczy się tylko ich kolonia, i ich przetrwanie. Jest tylko zawsze jedna królowa, i nie, nie jest niezniszczalna, ale cholernie trudno ją ubić. To chyba wszystko - Reynolds zapalił światła i zakończył wyjaśnianie o Xenomorfach.

Kilka osób było bladych. Kilku się trzęsły dłonie, gdy palili papierosy, na wielu to jednak nie zrobiło wrażenia. Spotkali już wcześniej te gówna, wiedzieli, co ich tam na dole może czekać…
- Za chwilę pani da Silva krótko opowie nam o najważniejszych rzeczach dotyczących kolonii - Sierżant wskazał dłonią na Veronicę - Następnie porucznik odezwie się odnośnie taktyki... - Kiwnął głową w stronę Hawkesa - Teraz z kolei, czy są jakieś sensowne pytania, do tego co właśnie wyjaśniałem?
- Dlaczego nie mamy shotgunów ZX-76? - Spytał Cooper, a Reynoldsowi drgnęła powieka.
- Bo są już przestarzałe? - Wycedził sierżant.
- Nie lepiej wszystko rozpieprzyć z orbity atomówkami i po kłopocie? - Powiedział nagle Dawson, zerkając naporucznika.
- Na dole jest 2000 kolonistów, w tym kobiet i dzieci, nie, nie można - Odparł szybko sierżant Reynolds.
- No ale pewnie już po nich - Muskularny Marine wzruszył ramionami.
- To misja ratunkowa, trzeba sprawdzić.
- Acha…
- Co mówiłeś??
- Tak jest sierżancie! Rozumiem! - Poprawił się Dawson.
- Dobra, jeszcze ktoś coś? - Sierżant rozejrzał się po oddziale...







.
 
__________________
"Nawet nie można umrzeć w spokoju..." - by Lechu xD

Ostatnio edytowane przez Buka : 01-02-2020 o 16:36.
Buka jest offline