Żarł, żarł i zdechł...
David nie miał pojęcia, skąd się wzięło to powiedzenie, ale jego sens idealnie pasował do zaistniałej sytuacji. Już prawie opuścili korytarz i zniknęli za drzwiami, gdy okazało się, że prawie robi dużą różnicę. Wielkie bydlę i zobaczyło, a chociaż nie spróbowało wleźć przez okno, to zamiast tego plunęło jakąś żrącą śliną.
No i Davidowi się oberwało.
Może nie do końca jemu, ale jego kurteczka zaczęła skwierczeć i się dymić, dobitnie dowodząc, iż ślina strefowego stwora może bardzo zaszkodzić zdrowiu i życiu.
Za drzwiami były ubikacje i umywalki, lecz David nie zamierzał sprawdzać, czy z któregoś z kranów poleci woda. Ściągnął kurtkę, sięgnął po butlę z wodą i wylał jej zawartość na najbardziej poszkodowane miejsca.
Syczenie ustało...
Kurtka wyglądała tak, że najbiedniejszy menel by jej nie założył, ale David raczej nie miał wyboru...
Sprawdził, czy w którymś z kranów jest woda i do końca oczyścił to, co pozostało z kurtki. A potem ruszył w ślad za Sigrun.
Ostatnio edytowane przez Kerm : 02-02-2020 o 22:35.
|