Po krótkiej dyskusji na temat kolejności marszu drużyna ruszyła w głąb krypty korytarzem podpisanym imieniem Dargrita Foehewera. Prowadzili Kharrick z Jacem, a tuż za nimi Rufus i Hannskjald, a na końcu Laura i narzekający Mikel. Skorzystawszy uprzednio z pożyczonej przez psionika różdżki, złodziej skręcił za róg w węższe przejście, prowadzące ukośnie na południowy wschód. Ściany i posadzkę pokrywała wieloletnia warstwa kurzu, spod której widać było solidną, pozbawioną ozdobników robiotę kamieniarską. Nie było żadnych śladów wskazujących na obecność pułapek.
A przynajmniej tak im się wydawało. Gdy tylko Hannskjald wychylił się zza rogu, w jego oczy momentalnie rzuciły się drobne poziome szczeliny w północnej ścianie, na wysokości kolan i klatki piersiowej, niedostrzegalne dla kogoś wyższego i niezaznajomionego z krasnoludzkich stylem kamieniarskim. Na ostrzegawczy krzyk było jednak za późno – pułapka uruchomiła się, a z otworów wyskoczyły dwa ogromne ostrza, pędząc łukiem w stronę zaskoczonych bohaterów. Ich prędkość była zatrważająca, i ani Kharrickowi, ani Jace’owi nie udało się odskoczyć na czas, by uniknąć potężnego uderzenia.