[media]http://www.youtube.com/watch?v=fzRf9yoWl2c[/media]
Lena zajęła się przeglądaniem sieci na komputerze. Odbicia ekranu, migotały w jej ciemnych oczach jak wróżki, które bawiły się w tango w nocy. Zdawało się, że była przemytniczka zajęła się sobą, zostawiając Snow i Kalena dla siebie samych. Kalen wydawał się całkowicie rozmarzony, najwyraźniej stare romantyczne wspomnienia dały o sobie znać z potężną siłą. Stukał nogą w jakiś niewidzialny rytm i rozglądał się wokoło, jakby nora Leny zdawała się wyśnionym pałacem Księcia Huttów.
-Spokojnie Snow, wiem, że unikasz Imperium, ale w mojej branży jestem tak samo zagrożony. Ot rozstrzelanie z szybkim procesem, wręcz natychmiastowym.- powiedział nieco zgryźliwie pilot Cincinnati- Można zrobić to z głową.
To było dość dosadne, nawet dla pobłażliwej nieco dla Kalena, młodej Jedi. Lena, aż parsknęła, ale nie było do końca z jakiego powodu. Nadal patrzyła w terminal całkowicie pochłonięta wirtualnym światem, wklepując szybko komendy.
-Zaufaj mi Snow, posiadając tyle przyprawy jesteś… my w gorszym, bardziej niebezpiecznym położeniu. Jeśli chcesz możesz się nie dołączać, uszanuje to. W Teplin (co zapewne było nazwą miasteczka) znajdziesz zawsze trochę ludzi. Szczerze to dobre miejsce na ukrycie.
Kalen wskazał swoją dawną przyjaciółkę i uśmiechając się do siebie, pokiwał głową.
-Wszyscy uciekamy od bardzo dawna. Ja, Lena no i teraz Ty. Da się tak żyć, musisz tylko się tego nauczyć. A lepszych speców nie znajdziesz.
-A JAK!- nagle odezwała się Lena gromko, gasząc i wyrzucając niedopałek do “Ramenu Po Quarreńsku”.