„A miało być tak pięknie”
Pierwszy cios spadł niczym grom z jasnego nieba. Gdy zjeżdżał po ścianie nadal nie rozumiał co się dzieje. Kilrrathi, pijawki ich dopadli? Dopiero kopniak w bebechy uświadomił mu że zagrożenie jest bardziej swojskie. A skoro tak miał, mógł mieć jakiś wpływ na to, do czasu. Cała filozofia i strategia przestały istnieć gdy Ivan przedstawił mu swój plan i kontem oka dostrzegł jak drugi dryblas obłapia Chou a trzeci stoi w kolejce i Bóg wie ilu jeszcze chowa się po kontach.
W jednej chwili poczuł się jak w kokpicie. Skończył się czas na gadanie nadszedł czas zabijania.
Ręka sama powędrowała do colta. Pech Ivana polegał na tym że Cliff najpierw był cowboyem potem dopiero został muzykiem. Wyciągając pistolet z kabury usłyszał Huntera. Jedyne co zdążył zrobić zamiast prosto w gębę pociągną za spust odrobinę wcześniej pocisk kalibru 45 zamienił kolano Ivana w coś co nawet doktor Ibrachim nie poskłada w całość. Jednocześnie drugą ręką namacał w kieszeni swój komunikator i włączył nagrywanie. Tyle razy nagrywał swoje pomysły że mógł to zrobić po omacku i w pełnym kombinezonie próżniowy. Odsuną się od wrzeszczącego i broczącego krwią marin. - Puść ją i trzy kroki w tył. A ty łapy w górę – Zwrócił się do trzeciego napastnika.
Celował do draba trzymającego pielęgniarkę. Wiedział że z takimi nie ma żartów. Drugiego ostrzeżenia nie zamierzał dawać. Był gotów strzelać gdyby napastnicy wykonali jakikolwiek inny ruch. - Wezwij żandarmów.
__________________ Jak ludzie gadają za twoimi plecami, to puść im bąka. |