Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 04-02-2020, 19:44   #184
PeeWee
 
PeeWee's Avatar
 
Reputacja: 1 PeeWee ma wspaniałą reputacjęPeeWee ma wspaniałą reputacjęPeeWee ma wspaniałą reputacjęPeeWee ma wspaniałą reputacjęPeeWee ma wspaniałą reputacjęPeeWee ma wspaniałą reputacjęPeeWee ma wspaniałą reputacjęPeeWee ma wspaniałą reputacjęPeeWee ma wspaniałą reputacjęPeeWee ma wspaniałą reputacjęPeeWee ma wspaniałą reputację

Atmosfera w sali jadalnej gęstniała z każdym wypowiedzianym słowem. Każdy z członków Bród Mocy postanowił się wypowiedzieć i zgodnie z życzeniem księcia doradzić mu w tej jakże trudnej sprawie. Lord Niclas z satysfakcją obserwował te oratorskie popisy. Bohaterowie chcieli zachować się jak prawdziwi dyplomaci, czy legendarni filozofowie, którzy potrafili rozsądzić każdy, nawet najtrudniejszy spór, czy dylemat moralny.
Mina księcia wskazywała, że wszystko przebiega zgodnie z jego szczwanym planem. W jego oczach pojawił się błysk radości i ukontentowania z takiego stanu rzeczy. Władca zamku Kirchlagern już sposobił się do riposty, która w jego mniemaniu miała zbić z pantałyku dzielnych bohaterów i obalić ich wszystkie argumenty, gdy głos zabrał Gharth.
Tego, co powiedział nie spodziewał się nie tylko lord Niclas, ale także zapewne żaden z pozostałych członków Bród Mocy.

Zagrywka iście pokerowa. Gharth odrzucił pozory grzeczności i wymuszonego przymilania się i zaordynował “sprawdzam”
Ze spokojem w głosie i wyciosaną w marmurze miną, wyłożył księciu najprawdziwszą prawdę, a między wierszami zadał kilka niewygodnych pytań.
Z tą najprawdziwszą prawdą, to może nie przesadzajmy, wszak zaklinacz przemilczał kilka faktów. Nia miało to jednak większego znaczenia w całokształcie jego wypowiedzi.

Lord Niclas nie należał do wymoczków, czy dyletantów. Książę z niejednego pieca chleb jadł i niejedną pokerową partię wygrał bez drgnięcia powieki.
Nic więc dziwnego, że słysząc słowa zaklinacza zachował spokój, a jego twarz nie zdradzała żadnych emocji. Jedynie wprawny obserwator mógłby stwierdzić, że tak nagłe stężenie mięśni twarzy, dowodzi iście wielkiego wzburzenia i głęboko skrywanych emocji.

Pozory jednak zostały zachowane.
Na odpowiedź lorda Niclasa, członkowie Bród Mocy nie musieli długo czekać. Jedno, może dwa uderzenia serca. Tylko tyle zajęło władcy Kirchlagern ułożenie ust w szeroki i zdawać by się mogło szczery i prawdziwy uśmiech.
- Moi mili przyjaciele - odparł lord wstając ze swojego fotela - Jakież to wielkie szczęście gości was pod moim dachem. Już w pierwszej chwili, gdy was ujrzałem wiedziałem, że nasze spotkanie nie jest przypadkowe. Dobrotliwy los postawił na mojej drodze tak szczerych, uczciwych i jakże wybitnych ludzi. Gdyby nie etykieta i krępujące mnie konwenanse, to wpadłbym wam w ramiona i utulił niczym rodzonych synów.

Lord Niclas stanął przy Urlyku, poklepał go dobrotliwie po twarz, a skinieniem głowy nakazał strażnikom uwolnienie go.
- Urlyku urodziłeś się pod szczęśliwą gwiazdą. Dzięki tym oto dżentelmenom uciekłeś spod garoty. Wracaj zatem do siebie i raduj się z tego wielkiego cudu, jaki ci się przytrafił. I nie zapomnij wypić zdrowia naszych czcigodnych gości.

Zdezorientowany i mocno przerażony sługa ukłonił się i nie zwlekając ni chwili wybiegł z sali.

Lord stanął przy oknie i przez długą chwilę przyglądał się szalejącej na zewnątrz nawałnicy.
- Cieszę się, że odnalazłeś moją własność, drogi panie Gharth. Bądź, że teraz tak łaskaw i połóż kamień na stole - rzekł Niclas nie odrywając wzroku od szyby.

Leżący w dłoniach zaklinacza kamień emanował ciepłym purpurowym blaskiem. Na jego powierzchni widać było przemieszczające się cieniutkie żyłki, które wyglądały niczym miniaturowe pioruny zatopione wewnątrz klejnotu.
Gharth stał wyprostowany, jak struna. Oczy zaszły mu szkarłatną mgła. Żaden mięsień na jego twarzy, ani nie drgnął. Można by było pomyśleć, że nadal zachowuje on swoją pokerową minę. Wystarczyła jednak odrobina wiedzy o magii, żeby wiedzieć że zachowanie to ma zupełnie inną przyczynę.


Sathara
Tymczasem kilkanaście wiorst od zamku Kirchlagern, na rozległym polu, tuż przy furcie od starego cmentarza, stały dwie kobiety. Jedna stara niczym Baba Jaga z bajki dla dzieci, a druga młoda, pełna dziewczęcej siły i witalności. Wokół szalały żywioły, a one skulone, przemoczone i zziębnięte, toczyły dysputę, jakby świat wokół nie istniał, albo nie miał dla nich żadnego znaczenia.
 
__________________
>>> Wstań i walcz z Koronasocjalizmem <<<
Nie wierzę w ani jedno hasło na ich barykadach
Illuminati! You're never take control! You can take my heartbeat, but you can't break my soul!
PeeWee jest offline