07-02-2020, 08:33
|
#171 |
Kapitan Sci-Fi | Woods obserwował wszystko z pewną rezerwą. W zasadzie nic od niego nie zależało, był tylko biernym obserwatorem wydarzeń. Nie zamierzał łatwo oddać żyć pilotów, ale też nie potrafił się tym wszystkim odpowiednio przejmować. Gdzieś z tyłu jego głowy wciąż tkwiło pytanie po co w ogóle tu lądowali?
Sytuacja komplikowała się z każdą chwilą. Ten cały Barry to odważny młodzieniec, ale teraz mógł za swój akt odwagi zapłacić najwyższą cenę. Woods był w kropce. Każda możliwość wydawała się złym wyjściem. Żadna nie dawała wystarczająco dużych szans na sukces, a co więcej niosła ze sobą spore ryzyko dla innych marynarzy. A gdyby tak...
- Potrzebuję dwóch ochotników, bosmanie - powiedział twardo agent przebrany za oficera.
Woods nie zamierzał nikogo zmuszać. Jeśli ktoś miał podjąć ryzyko to z własnych chęci. Plan był tak naprawdę prosty. Dwójka marynarzy wskoczy do wody, przepłynie pod jej powierzchnią i pomoże dwójce już się w niej znajdującej. Łódź tymczasem opłynie płomienie z drugiej strony. Ochotnicy pomogą pozostałym podpłynąć w tamtym kierunku. |
| |